Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*


Kiedy Stefan przyszedł rano do pracy, wszystko było nie tak.
Już z daleka fabryka wyglądała inaczej.
Idąc ku niej przez pola, zauważył, że otacza ją dziwna jasność, jak gdyby wszystkie dachy i ściany odbijały promienie słoneczne. Czegoś takiego jeszcze nie widział, choć pracował tam 40 lat. Zawsze sądził, że fabryka jest szara, miejscami brunatna, tymczasem jaśniała, niczym po remoncie.
Na portierni nie było nikogo, ani wiecznie uśmiechniętego Kazika, ani gburowatego Marka. Postał chwilę, licząc, że któryś z nich w końcu się pojawi, a potem odszedł, zirytowany, że nie ma komu powiedzieć: dzień dobry.
Bardzo zdziwił się na widok tylko jednej małej skrzyneczki z kartą do odbicia. Wczoraj przecież było ich ze trzy setki!
Ostrożnie wyjął kartę. Widniało na niej jego nazwisko. Spojrzał na zegar wiszący nad drzwiami i odbił kartę w elektronicznym czytniku.
Szafki w szatni miały kolor zielony, choć jeszcze wczoraj były brązowe. Stefan pochwalił w duchu ten pomysł: zawsze lubił zieleń.
Przebrał się w ciuchy robocze i jak co dzień chciał zerknąć w lustro zawieszone na drzwiach szafki. Lustra jednak nie było. Zrezygnowany, zatrzasnął drzwi i ruszył w kierunku hali.
Nie trafił za pierwszym razem, bo jak zwykle, skręcił w prawo, a dziś hala znajdowała się po lewej. Zaklął pod nosem i przeczesał rzadkie włosy. Przebudowano fabrykę? W ciągu jednego dnia? Gdzie są wszyscy? Gruby Zenon? Ciągle skacowany Wacek? Opowiadający sto dowcipów na dzień Marian? Co się tu dzieje??? Pytania wirowały mu w głowie i gasły jedno po drugim.
Otworzył drzwi po lewej stronie korytarza i ujrzał znajomy widok ustawionych w szeregu maszyn. Wszystko byłoby w porzadku, gdyby nie fakt, że wczoraj hala znajdowała się po prawej.
Zdezorientowany i nieco już przestraszony Stefan, postanowił zapytać kierownika. Skręcił w prawo, gdzie powinna być się hala, ale teraz znajdowały się schody prowadzace do biur. Kierownik zajmował to na skraju, by przez przeszklone okna widzieć całą halę i kontrolować pracę znajdujących tam ludzi.
Stefan zapukał cicho.
- Zapraszam, panie Stefanie.
To nie był szorstki, zniecierpliwiony głos kierownika: miał w sobie wiele życzliwości i ciepła, i trochę przypominał Stefanowi głos ojca. W ciągu kilku sekund przed oczami przetoczyły mu się obrazy starej chałupy nad rzeką, twarzy rodziców, rózgi uzywanej przez nauczyciela matematyki, pracującego w polu z pochylonym łbem konia, a nawet czerwonych podkolanówek takiej jednej Marysi.
Z wahaniem nacisnął klamkę.
Biuro kierownika wyglądało oczywiście inaczej. Nie wisiała w nim chmura nikotynowego dymu, nie smierdziało olejami przemysłowymi i wystygłą kawą. Marchewkową barwę ścian zastapiła biel, biurko na trzech nogach, zgrabny stolik, a rząd regałów na dokumenty – wysokie kwiaty w donicach.
- Proszę dalej – ten głos ciągle wiercił mu dziurę w mózgu – Troszeczkę się tu zmieniło, nieprawdaż?
- Skąd pan wiedział, że to ja?
Człowiek siedzący w fotelu zaśmiał się cicho.
- Bo to pana fabryka. Awansował pan.
- Ale...
- Przeprowadziliśmy mały remont. Mam nadzieję, że szybko się pan przyzwyczai.
- Ale...
- Nie podoba się panu?
- No tak, ale..
Stefan zupełnie nie umiał zebrać myśli. Ten człowiek kogoś mu przypominał. Był zwyczajnie ubrany, jego twarz też nie robiła specjalnego wrażenia, a jednak Stefan nie potrafił pozbyć się wrażenia, że już kiedyś go widział.

Opublikowano

wow ...ehehehe,

mam tylko jedno zastrzeżenie a właściwie pytanie....napisałeś historię z cyklu, przychodzi stefan do pracy a tam zonk positive czyli Dzień Dobry Charlie oto twój dom, i jest w tej prostocie, jeden fragment , który unosi mnie wysoko, bardzo wysoko oto on:

W ciągu kilku sekund przed oczami przetoczyły mu się obrazy starej chałupy nad rzeką, twarzy rodziców, rózgi uzywanej przez nauczyciela matematyki, orzącego z pochylonym łbem konia, a nawet czerwonych podkolanówek takiej jednej Marysi.

Czy nie warto było bardziej skupić się na tym dlaczego on jest robolem z fabryki, uzasadnić jego 40 letnią harówę? Tekst byłby dłuższy i bardziej wyrazisty, a tak jest tylko bajka jak stać się z robotnika kierownikiem (mam nadzieję, że dowiem się wkrótce czym jest tak naprawdę ta fabryka dla pana Stefana) w ciągu kilku sekund...

Ładnie...

Opublikowano

Witam,
Czytało się przyjemnie. Bohater niby znajduje się w miejscu, które zna, ale jednak jest ono zmienione. Na myśl przychodzi jedno- trafił do nieba. Ale to już ktoś napisał w komentarzu. Jedyna uwaga to taka- co dzień, a nie codzień. I w niektórych wyrazach brakowało np. ż. :-) Hmmm a w tym kilkusekundowym obrazku z przeszłości: "pracującego w polu z pochylonym łbem konia"- zgrzyta mi troszkę. Może: pracującego w polu konia z pochylonym łbem? Ale mogę się mylić...
Podsumowując- podobało się

Opublikowano

Wiesz, czasem się ciśnie na mózg jakaś miniatura w odjechanym stylu, bo duże projekty bardzo męczą i nie zawsze da się ciągnąć od razu. Mam jeszcze parę pomysłów, więc może między Sqatem a Tymonem... To chyba styl, który lubię najbardziej :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Z szacunkiem schylam głowę :) Wszystkiego pięknego :)
    • @Migrena Mam „ wrażliwcom” co wiedzą jak smakuje kawa o poranku….niech płynie wszystko-:)od

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      życzę….
    • Piłaś siebie z jego ust jakby każde słowo było toastem. Był zachwycony – do pierwszego haustu. Potem już tylko pił. I pił. Nie rozróżniał roczników, nie czytał etykiet. Szukał ciężaru w ciele, nie w tym, co dojrzewało latami. A ty – dumna jak burgund w kryształowym kieliszku – stałaś się wodą w plastikowej szklance. Nie dlatego, że przestałaś błyszczeć. Lecz dlatego, że on patrzył tylko przez szkło.
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Masz rację  - Człowiek poraniony w dzieciństwie, często nie może się odnaleźć w dorosłym życiu. 
    • Zacząłem od rekonesansu - począłem subtelnie zataczać wokół niej kręgi, przyglądając się jej z każdej strony, uważając, aby przypadkiem nie pokazać mojego zainteresowania. Uważałem wtedy naszą domniemaną bliskość za dosyć intymną, za delikatną i gotową do rozsypania się w drobne kawałki pod nieuważnymi, obcymi dłońmi, ponaglającymi ruchami nie cierpiącymi subtelności. Dopiero potem skojarzyłem te spacery z orbitowaniem, choć byłem raczej księżycem (a ona nie była słońcem!), bowiem o ile pozwalała mi na to okazja, moją twarz cały czas kierowałem ku niej, starając się łapać wszystkie refleksy, które mogły mi rzucać poroztrzaskiwane szyby, czy fragmenty gołej blachy. Nie zliczyłbym ile takich okrążeń zdołałem wykonać przed powrotem do domu, lecz pewny byłem wszystkich uzyskanych informacji - całkowicie pustej framugi po oknie na parterze, idealnego miejsca na wtargnięcie do środka, otoczonego z trzech stron samą fabryką, tworzącą w tym miejscu odrobinę prywatności, z dala od pustych przechodniów jak i wścibskich oczu lokatorów przyległych do niej bloków. Następny tydzień spędziłem na wyczekiwaniu - w drodze do szkoły nadal ją mijałem, tym razem bez tak wcześniej nierozłącznego ze mną wstydu, obnażyłem się już przed nią, byłem już w pełni winny dokonanej myślozbrodni, która już w sobotę miała stać się czynem. Siedząc w ławce starałem się zadowolić rudymi włosami koleżanki siedzącej dwa rzędy przede mną, nawet starałem się docenić jej urodę, to jak słońce wpadało jej we włosy, lecz zacząłem brzydzić się tym, jak starałem się zastąpić nasze uczucie takim substytutem, brzydziłem się moją młodzieńczą naiwnością, myślą, że będę mógł doznać tej samej przyjemności w ramionach byle dziewczyny, że próbuję sprowadzić namiętność bliskiego kontaktu z istotą tak skomplikowaną jak ona do czystej sensacji dotyku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...