Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

x

Kipiel oddechów. Widnokrąg tańczący jak pijana kapucynka. Serce, tak niegdyś lekkie, teraz ciążące niczym kawał rosnącego ciasta. Dziki bieg. Chaszcze próbują zatrzymać mnie choć na chwilę, aby pościg zyskał na czasie. Wyrywam się. Cieniutkie gałązki tną mi twarz, ale nie zważam na nie. Wiem, że muszę biec, choćby przyszło uciekać do końca świata. Nie mam nic do stracenia i tak wiele do zyskania, że myśl o tym graniczy z ekstazą. Każdy krok łapany jest w pętlę swego poprzednika, który nie zdążył jeszcze przeminąć. Próbuję je zgrać, żeby nie upaść, czasem jednak tracę równowagę i tracę cenne sekundy na podnoszenie się z ziemi.
Biegnę dalej...
Mijam ludzi, którzy znają tylko jedną z moich tożsamości.
- Dokąd biegniesz? - pytają zdziwieni - Zostań z nami.
Nie mogę. Zbudowali mój wizerunek na podstawie tego, co mówię i kontrolowanych zachowań, czyli z tego, co zazwyczaj tworzą pozory. Moje życie to kłamstwo. Dlatego ciągle uciekam. Nie rozumieją tego, bo nie są szarpani przez wewnętrzny obłęd i strach przed samym sobą. Znają się niemal na wylot, ich życie jest niczym otwarta księga. Mówią o sobie z taką łatwością, jak gdyby nie istniały w nich grzęzawiska, gotowe wciągnąć ich w swoją bezdenną czeluść i odebrać im wszystko, czym są.
Boję się przystanąć. Pościg nieustannie daje o sobie znać. Słyszę tupot nóg, szmery trzaskających gałązek i szelest liści, a gdy momentami zmniejsza się dystans - nawet brzęczenie łańcucha, który jakiś czas temu przepiłowałem, by zacząć żyć naprawdę. Odkąd wybrałem ucieczkę, nie mogę się zatrzymać. Nigdzie nie przynależę. Nikt nie potrafi nazwać mnie właściwym imieniem. Nawet ja sam.
Powoli do pościgu dołączają bliscy mi ludzie. Chcą dopaść mnie pierwsi i ochronić przed faktycznym pościgiem. Nie mogę im na to pozwolić. Nie dadzą rady. Prędzej czy później uciekną ode mnie, nie mogąc poradzić sobie z tym, kim się stałem. Jeśli im zaufam i nie podołają obowiązkom, których nie rozumieją, będzie jeszcze gorzej. Wtedy będę jeszcze słabszy i bardziej przerażony niż przedtem.
Wszechpotężne żądanie prawdy przypomina mi, że przyczyną moich ciągłych lęków jest kłamstwo. I strach przed prawdą. Oprócz lęku prymarnego, związanego z okolicznością przyjścia na świat i zejścia z niego, mam swój osobisty, prywatny lęk - lęk przed ukazaniem kim jestem. Kłamstwo weszło mi w krew dawno temu, mocno zapuściło korzenie i wrosło we mnie na resztę moich dni. Kiedyś stanowiło barierę ochronną przed obnażaniem nadwrażliwości, obecnie stało się strażnikiem mojej prawdziwej tożsamości, której nadal nie znam. Nieraz wydaje mi się, że już ją odkryłem, że jestem sobą i nareszcie mogę spokojnie odetchnąć. Wtedy pościg jest daleko, za horyzontem, w innej galaktyce, tak nie groźny, jak gdyby go w ogóle nie było. I nagle wydarza się coś nieoczekiwanego: ktoś dostrzega we mnie coś nowego, zabiera mi coś, albo próbuje dać, i wszystko, czego byłem pewien traci ważność.
To kolejny powód, dla którego uciekam.
Oddech raptownie mi się rwie, jestem bliski wyplucia płuc i ostatecznego upadku, lecz dobywam resztek sił, by do tego nie dopuścić. Skrajnie przeraża mnie perspektywa dalszego życia. Nie można biec w nieskończoność, nie da się wydusić z organizmu więcej niż może dac. Jeżeli się zatrzymam, dopadnie mnie albo pościg, albo moi bliscy, którym zaufać nie umiem. Mając tego świadomość, mimo wszystko przyspieszam.
Nie czuję się takim człowiekiem, jakim ludzie mnie widzą, ani nawet takim, za jakiego chce mnie mieć pościg. Znajduję się gdzieś pośrodku. Muszę zatem być nikim, jakby wszystkie przydziały na bycie kimś już rozdano. Muszę grać kogoś na okoliczność przypadkowych ról, które piętrzą się co dnia w grubą watstwę zdarzeń zwaną życiem. W mirażach masek, w kolorycie cudzych przydziałów, szukam jednak czasem siebie i znajduję kostkę lodu. Być może jestem sobą tylko po północy, kiedy wpadam w czarną studnię snu i grać już nie mogę...
Bezpieczny czuję się wyłącznie we śnie i za bramą cmentarza. Na jego terenie mam swoją enklawę, gdzie współistniejąc z umarłymi, odzyskuję przekonanie, że mam dokąd pójść. Być umarłym za życia to dziwaczne doświadczenie. To jakby dusza wywleczona podszewką na zewnątrz.
Poza metafizyczną ochroną grobów znów rzucam się do chaotycznej ucieczki. Przez chaszcze, mokradła, dzikie manowce zboczenia, przez piękne pałace miłości i przytulne domu przyjaciół. Nigdzie nie mam odwagi przystanąć. W uszach zawsze towarzyszy mi dzika muzyka - ”Voices from the past” Kinga Diamonda. Są to rytmy tak szalone, jak cała moja ucieczka. Nie przystanę przenigdy, dopóki za moimi plecami nie ucichnie tupot rozpędzonego Mr Hyda...

Opublikowano

Świetnie, Jacku, choć inaczej, niż zwykle.
Mam jednak kilka uwag:
tak nie groźny - niegroźny
dac - dać
przyspieszam - osobiście wolę przyśpieszać
za jakiego chce mnie mieć pościg - jakoś ta konstrukcja mi nie leży - mieć kogoś za coś jest oczywiste, ale chcieć mieć kogoś za coś (nie mam na myśli handlu wymiennego), lecz słowa "mieć" w znaczeniu "uważać za..." trochę zgrzyta

Opublikowano

chyba dopadła cie depresja przed wiosenna :)
pogranicze jawy i snu, egzaltacji z niemym krzykiem
biegniesz do przodu tyłem...
odsłaniasz nam czastke jakiejś tajemnicy czy o sobie ? tego nie wiem...
pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Tylko tyle uwag? Dzieki :))

Znalazłem kilkanaście tekstów, które napisałem jako 18-19 latek. Wrzuciłem, żeby skonfrontować z innymi "rówieśnikami", którzy poruszają tutaj swoje osobiste problemy. A poza tym nie mam kiedy pisać :(((

Opublikowano

Niedojrzałość, manieryczność, rozchwianie emocjonalne, wykrzyczenie siebie przez człowiek na skrzyżowaniu. Co robić, co robić....???!!!!!!!!!!! Żyć nie żyć....żyć nie rzyć :)

Wolę inne Twoje tekst i wolałbym, abyś miał kiedy pisać.

Opublikowano

Gdybym powrzucał tu mlodzieńcze teksty, to bym sie zjaral ze wstydu , bo taki głupi i najwny byłem, ze szkoda gadac. i zupelnie nie umialem pisaĆ. teraz idzie mi odrobine lepiej. a ty asher juz wtedy mialeś cos do powiedzenia, umialeś ubierać w słowa swoje myśli. na tym forum jestes najlepszy. w ogóle wsród netowych pisarzy. wstyd ze nie jesteś drukowany. ja sie wydałem sam, ale nie każdy ma takie możliwości. cos kiedys chyba wsominałes o Znaku? ze dali ci zielone swiatło? jak dalej z tym tematem. czas najwyzszy żebys poszedl w ślady Rowickiego i dostał sie pod skrzydła jakiegos wydawnictwa.
cenie Rowickiego, kupilem nawet jego bajki dla doroslych(swietne! "mezczyzny i dziecka" nie kupilem ) ale gdybym stanąl w ksiegarni przed dylematem na którą książkę wydac ostatnie 25 zł -twoją, czy Rowickiego - to bym wybral twoją. na Rowickiego skołował bym szmal pózniej. amen.

Opublikowano

Chciałbym umieć pisać takie komentarze, Krzysiek. Nie chcę być Rowickim. Poczekam na swoją szansę, która się nadarzy albo nie. W końcu pierwszą obietnicę wydawniczą zaliczyłem 15 lat temu. Jestem weteranem. Znak mnie olał i chyba dobrze, bo jeszcze nie czas. Dobrze dla takich jak my, że pojawił się internet - przynajmniej nie przestaliśmy pisać. I tak trzymać. Amen :)

Opublikowano

ASHER!!!!!!!!!!!

Jakiś depresyjno-refleksyjny się zrobiłes. Weź się do roboty i nie rozczulaj sie nad sobą!!!!



P.S.
To tak trochę ode mnie, aby Ci za dużo miodu na głowie nie zostało po tych wszystkich komentarzach.

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie umiem tak od razu zostać na stałe ale może... zostanę na chwilę, na rogalika, na jeden wers przy kominku, na szept wśród trawy, na dźwięk Twojego bębenka i na ciszę między nutami. :)
    • boli mnie serce gdy ulicą idzie smutek i żal na czarno ubrane   boli mnie mocno gdy ktoś w oczy patrząc kłamie głupio się uśmiecha   boli mnie słysząc że Putin nie chcę odpuścić że wojna cieszy go   boli mnie strasznie gdy ktoś mówi że jest głodny bo nie ma na chleb   ja nie wstydzę się tych boleści bo wiem że bez nich nie byłby sobą  
    • @Annna2Wzruszyłam się, robię to zawsze, gdy czytam twe słowa. Pani Urszula napisała: "nadczynność myśli gonitwa zapędy galop zerwany w pół taktu zawały przystańmy wkrótce nas tu nie zastaną [...] przemija życie jak noc: w oka mgnieniu, przemija ziemia w ułamku promieni"    Jak wiesz, to z "Raptularza" .

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Berenika97 Bereniko, słodka Bereniko. Kiedy Ty tak do mnie piszesz.... to ja nie chcę żebyś Ty wracała.....ja chcę żebyś została na stałe. Rano będę Cię częstował kruchymi rogalikami z masłem i garściami świeżo zebranych malin. A wieczorami przy kominku, albo ognisku, albo zwyczajnie /co staje się modne u poetów/ siedząc na rozgrzanej lipcowym słońcem trawie, będziesz nuciła swoje piękne wiersze a ja będę cichutko przygrywał Ci na bębenku z cicha przy tym zawodząc.   A noce.....mój Boże ! W czerwonych różach albo na jedwabnym prześcieradle.....   Nie odchodź. Zostań. Proszę. Bereniko......
    • Karolina zobaczyła łzy cieknące po twarzy. Nie mogła pojąć „zwykłego” okrucieństwa tłumu wobec tych niewinnych i zabiedzonych istot. Wkrótce wrócił pastor z żoną. Pani Irena przyniosła kilka pudełek mleka w proszku i torbę wypełnioną innymi dobrami ze Szwajcarii. - Wyjdzie pani normalnie, drzwiami frontowymi - stanowczo powiedział duchowny. - Zapowiedziałem, że jeżeli będą panią traktować bez szacunku, to zrezygnuję z przyjmowania jakiejkolwiek pomocy zza granicy - dodał. - Odprowadzę panią i dziewczynki - pocieszała pastorowa - proszę się nie bać. Kobiety wyszły a Edward Kocki ciężko usiadł na krześle i zamyślił się. Karolina cicho i delikatnie spakowała wszystko, co dziś otrzymała na plebanii: materiały źródłowe, luźne kartki maszynopisu pracy doktorskiej i swój prezent. - Zobaczyła pani, jak chrześcijanie traktują chrześcijaństwo - zwrócił się do niej pastor - serce mnie boli, jak to widzę. Ludzie, którzy tam stoją i żądają teraz dóbr materialnych, jeszcze niedawno wyzywali nas od Niemców lub heretyków. A ja walczyłem o wolną Polskę w dywizji pancernej pod dowództwem gen. Stanisława Maczka. Ech, życie ciągle nas zaskakuje. - To prawda, dziś się o tym przekonałam - potwierdziła dziewczyna. Pożegnała pastorostwo, podziękowała za niezwykłą pomoc i udała się na dworzec. Tam już w pociągu zastanawiała się nad lekcją, jaką dziś otrzymała. Rozważała, czy wyniesione tego dnia doświadczenie nie było przypadkiem najważniejszym w jej dotychczasowym życiu?  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...