Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ja Centy

Użytkownicy
  • Postów

    205
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ja Centy

  1. Dzisiaj Zbyś przyszedł z zerówki strasznie zdenerwowany. Rzucił plecak, usiadł po drzwiami i oznajmił, że nie jest godny i niczego nie będzie jadł. A w ogóle to idzie na dwór na rower. I siedział dalej w czapce, butach i kurtce, tej w szare paski. Nic będę nie jadł – powtórzył, chociaż nikt mu niczego nie proponował. Od razu było wiadomo, że w przedszkolu coś się wydarzyło. Coś niemiłego. Mama i tata spojrzeli po sobie, dziadek podniósł głowę znad gazety, babcia załamała ręce a kot dwa razy zamiauczał. Nikt inny się nie odezwał. Wiedzieliśmy dobrze, że w takich sytuacjach lepiej Zbysiowi zejść z oczu. W końcu mama zawołała, że kisiel jest już gotowy i jak ktoś ma ochotę, to może umyć ręce i usiąść na krześle przy stole. Nie minęło 20 minut i Zbyś przyszedł na kisiel. Usiadł jednym pośladkiem na krześle, popatrzył do miseczki i stwierdził, że nie wygląda to ładnie i nie będzie jadł. I dodał, że już to mówił i nie rozumie, czemu go wszyscy namawiają na kisiel. Wtedy mama usiadła na drugim krześle i spytała tatę, czy mu smakuje. Odpowiedział, że bardzo mu smakuje i jak tylko szybko skończy, to zaraz zje kisiel Zbysiowi. Oczywiście Zbyś nie mógł do tego dopuścić. Nigdy w życiu. Ponieważ tata miał przewagę Zbyś poszedł po większą łyżkę a nawet dwie, żeby więcej nabierać i wkładać do buzi. Nawet jeśli część zostawałby na brodzie. Nie minęła chwila i Zbyś poprosił o dokładkę. Tata bardzo się zdziwił, że Zbyś już wszystko zjadł, bo myślał, że będzie pierwszy. No i dla niego nie było już dokładki. Musiał zadowolić się chlebem chrupkim. Kiedy Zbyś zjadł drugą porcję kisielu, wytarł usta rękawem i powiedział, że Damianek jest głupi, z dużym akcentem na ł. Brzmiało to jak głłłłłłłłłłłłupi albo jakoś tak. I że jutro nie pójdzie do zerówki. Mama zaraz spytała, dlaczego jest głupi ale Zbyś nic odpowiedział, tylko poszedł bawić się klockami Lego. Mamrotał coś pod nosem, coś jakby że Damianek jest głupi, głupi, głupi. A gdy zbudował już remizę powiedział, że Damianek cały dzień mu dokuczał, popychał, szczypał w pupę a na dworze rzucał w niego kamieniami. Tata zaraz spytał co Zbyś wtedy zrobił a Zbyś odpowiedział, że mówił Damiankowi, że jest kupą i śmierdołą. I żeby poszedł sobie. Ale Damianka wcale to nie uspokoiło. Nawet jak mu Pani zwróciła uwagę, to dalej szczypał Zbysia w pupę. I tak cały dzień, cały! Na to dziadek powiedział, że powinien temu Damiankowi zaraz oddać tak samo albo i dwa razy mocniej, co bardzo zdenerwowało Babcię, chociaż zupełnie nie wiem dlaczego. Dobrze byłoby zobaczyć jak Damianek ucieka przed Jasiem do pani i skarży się z płaczem. Babcia miała za to inny pomysł. Mówiła, że można kupić jakiś samochodzik i dać temu Damiankowi, to wtedy będzie się ze Zbysiem kolegował ale Zbyś odpowiedział, że nie chce mieć takiego kolegi. A tata w tym czasie robił się coraz bardziej czerwony na twarzy, aż krzyknął, że jego syn nie będzie nikogo przekupywał i płacił za czyjąś sympatię! Babcia nic na to nie odpowiedziała tylko chwyciła szklankę i zaczęła pić wodę dużymi łykami. Jakby właśnie dotarła do oazy po długiej podróży po pustyni. Tata jeszcze dodał, że nikt nie ma prawa Zbysia dręczyć i jutro pójdzie do zerówki i z tym Damiankiem sobie porozmawia. A jak się uspokoił, to spojrzał na Zbysia i powiedział, że przecież jest silnym i odważnym chłopcem i na pewno sobie z tym poradzi. Najlepiej niech go obejmie i ściśnie, aż zrobi z niego naleśnika. Nie dodał tylko, czy ma to być naleśnik z dżemem, czy z serem. Na to Zbyś odpowiedział, że jest bardzo silny ale nie chce Pani i innym dzieciom przeszkadzać podczas tego radzenia sobie. Ale mama stwierdziła, że w takich sytuacjach najpierw musi myśleć o sobie a potem o innych i jak go ktoś zaczepia, to powinien się bronić. Zbyś stwierdził, że pomyśli o tym a teraz idzie na rower, bo jazda na dwóch kółkach jest bardzo fajna. W końcu nie wiem, co Zbyś pomyślał. Na drugi dzień przyszedł z zerówki uśmiechnięty ale nikomu nic nie powiedział. I nikt już więcej o Damianku nie usłyszał......
  2. wyplute marzenia gniją obok śmietnika zbędnych gestów umarła czapka żebraka nieśmiało ukrywa łupież mojego miasta
  3. ładny klimacik, niezimowy...
  4. Ja Centy

    pewnego wczoraj

    zakochałem się mimochodem jak mucha w gazecie ubywa mnie łykiem wina wytrawnego bez smaku zapachu jutra
  5. Ja Centy

    nic to

    usnąłbym "nic to", bo nic to nie wnosi.... szkoda klimatu na takie nic... niech nic będzie wrażeniem, bo przeczytaniu wiersza....
  6. Ja Centy

    westchnienie

    o rymach już było paru czytelników ubiło przeczytaj spokojnie sama chociaż z ciebie dama znajdziesz coś nawet tam tylko nie mów - nie znam
  7. Dwa "i" zbyt blisko siebie... poza tym mini OK.
  8. marzną do ust słowa niepotrzebne nikomu gesty poranione
  9. ogrzewanie w aucie rozsiewa zapach psiej kupy
  10. Ja Centy

    ****

    ogrzany piosenką jesienny wieczór drapie w gardle w lampce wina usta bukietem wilgotnieją między jednym a drugim pocałunkiem
  11. Ja Centy

    Daleko od domu

    jak zupa zbyt słona jak but bez pary jak dziura w skarpecie jestem
  12. Ja Centy

    Może

    gdybym miał drugie życie siadałbym o świcie na ławce przy muzyce tam gdzie wiewiórki zbierają do puszki żołędzie i okruszki lepiłbym z rosy ciszy i kosmyków zagadki wice i tajemnice
  13. Noc nadeszła cicho, jak zawodowy morderca. Na paluszkach, tup, tup, tup i już była w środku, w pokoju... Wsunęła się przez okno, potem zeskoczyła na podłogę i czołgając się, sunęła powoli do Sylwka, otarła się o jego stopy i ruszyła do góry, aby chwycić go za gardło... Nie chwyciła, wślizgnęła się do ust cichutko jak myszka, przełykiem poszła w dół, aż dotarła do serca i wygodnie się rozsiadła. Sylwek oderwał wzrok od telewizora, popatrzył za okno i wzruszył ramionami. („Ciemno. Ciemno, jak co dzień”). Obejrzał film do końca, chociaż nie do końca mu się podobał. Miał jednak zasadę, że każdą rozpoczętą pracę musiał dokończyć. Poza tym abonament zapłacony, to telewizor należy oglądać, bo się zmarnuje. Niektórzy jego koledzy z pracy mówili, że głupi, bo płaci, ale jak nie płacić...? Wszędzie mówią, żeby płacić: na poczcie, w radio, kiedyś nawet dostał ulotkę, żeby płacił. Przestraszył się, że zapomniał i zaraz kazał żonie przynieść wszystkie rachunki z szuflady. Przy okazji dostała w łeb, że były spięte jednym spinaczem a nie dwoma („Sylwuś a co to za różnica....?”) Tyle razy jej tłumaczył, że zawsze trzeba mieć plan „B”. Jeżeli jeden spinacz wypadnie, to drugi przecież będzie trzymał! A jeżeli ten zawiedzie, to widocznie siła wyższa... Ale przynajmniej nie będzie miał sobie nic do zarzucenia. Sylwek zawsze dbał o porządek. W pracy szef produkcji nie szczędził mu pochwał. Za wyprasowane ubranie, czyste buty i równo założony beret. Chociaż po zmianie wszystko było strasznie zabrudzone, każdego dnia pakował te rzeczy do worka foliowego, który wręczał żonie po powrocie do domu. Rano musiało być czyste i wyprasowane. W zasadzie to powinien oddawać te brudy do pralni ale nie miał do niej zaufania. Do żony też nie miał ale ją mógł przynajmniej dopilnować. W końcu była jego. Tak jak i jego 9-letni syn, Mateusz. Kiedyś oglądał film „Żywot Mateusza”, nie bardzo mu się podobał, jakiś taki niemrawy, nic się nie działo, ale grał tam Gustlik z „Czterech pancernych...”. No to jak tylko urodził się syn, nazwał go Mateusz, bo Gustlik to jakoś tak po rusku.... Nie miał nic przeciwko Rusom ale wolał jakieś biblijne imię a Mateusz to i ewangelista i święty. Żona nawet była zadowolona, chociaż kto ją tam pytał o zdanie... Miała urodzić syna, urodziła..... miała karmić, karmiła... miała ubierać i dbać o zdrowie i to robiła.... Teraz Matti miał już 9 lat i potrzebował męskiej ręki. Teraz mówił na niego Matii, bo podobał mu ten skoczek norweski: Matti Hautameki, czy jakoś tak, no i miał brata, który też skakał. Sylwek zawsze chciał mieć brata a nie siostrę. Później chciał mieć dwóch synów ale okazało się, że po pierwszym żona nie może już rodzić. Lekarze mówili coś o jakiś problemach podczas porodu, coś wycieli, coś wstawili itd. ale czy to ważne? Co to za różnica. Istotne jest to, że żona jest już bezużyteczna. Kiedyś to była młoda i dobrze gotowała. Przyszła teściowa mówiła nawet, że potrafi w ciągu pięciu minut wyprasować cztery koszule, dwa obrusy i siedem ręczników. No i miała rodzić mu synów. Przynajmniej kilku małych Sylwusiów, na to liczył najbardziej..... Najpierw obrzydło mu jedzenie, zresztą w zakładowej stołówce dawali lepsze i od razu. W domu zawsze musiał czekać, chociaż wiele razy jej tłumaczył, że tego nie lubi... Nic nie pomagało. Specjalnie usiadł jej kolanami na plecach, przycisnął ręką głowę do podłogi i wyjaśniał jej to wolno i dobitnie do ucha. Żeby lepiej do niej dotarło, bo tak ryczała, że nie słyszał własnych myśli. I co? Następnym razem znowu to samo. Stół nakryty ale obiad w piekarniku! Trzasnął ją w pysk i usiadł za stołem. Po chwili nałożyła mu jedzenie na talerz, zjadł i poszedł na balkon. Dobrze przynajmniej, że nauczyła się już nie odzywać przy obiedzie. Ale co zje to jej. I jeszcze się codziennie kąpie (jakiś dziwny zwyczaj z domu). No a najgorsze są zakupy. Wydaje więcej niż zarobi. Bo ile tam płacą na tej kasie w Biedronce? A to rano świeże bulki dla Mattiego, Przegląd Sportowy dla mnie (pamięta), woda mineralna (kto to widział, żeby wodę kupować), masło, pomidory, ziemniaki i tak dalej. Koszty i wydatki a przychodów nie ma. Tak to chyba mówił prezes na ostatnim spotkaniu z załogą. Wtedy dokonuje się redukcji zatrudnienia. A niższe koszty oznaczają, że pozostałym będzie się pracowało lepiej, bo firma zacznie przynosić zyski. Sylwek często stosował w domu zasady, które obowiązywały w zakładzie. Gdy wdrożono system zarządzania bezpieczeństwem i higieną pracy, zaraz oznaczył w kuchni miejsca, gdzie mają stać naczynia kuchenne. Miejsce z krzyżykiem dla garnków, z iksem dla kubków itd.. W korytarzu namalował farbą drogę ewakuacyjną i usunął szafkę na buty, wieszak a nawet krzyżyk, który wisiał nad drzwiami. Gdy wdrożono ISO kazał żonie napisać procedurę robienia zakupów i przygotowywania obiadów a przy każdym sprzęcie musiała umieścić instrukcję obsługi. Trochę miała kłopotów z telewizorem, bo już takiego modelu nie produkują, ale jakoś udało się jej gdzieś znaleźć. Teraz należało zredukować rodzinę. Może nie całą, Matti może zostać, jest duży i nadaje się do robienia zakupów. Sylwek rozejrzał się po ciemnym pokoju i wstał. Przeciągnął się i pogrzebał palcem w zębach. Wyciągnął paznokciem jakąś resztkę mięsa, obejrzał, powąchał i wypstryknął. Poleciała lekkim łukiem i spadła tuż obok nogi od stołu. („Ble”). Zatarł ją kapciem i poszedł poszukać żony. Mieli taką zabawę, że po obiedzie on wychodził na balkon a ona się chowała. Potem on ją szukał. Jeżeli obiad był dobry to szukał długo.... Teraz nie musiał szukać, bo usłyszał szum wody w łazience. Otworzył drzwi i zobaczył jak myje zęby. Wszedł i uderzył ją pięścią w tył głowy. Gdy upadała poprawił w plecy. Tuż przy kręgosłupie. Upadła i wtedy zaczął ją kopać. Przede wszystkim po brzuchu, bo głowa była twarda i bolały go stopy. No i kilka razy w plecy. Miał dobrą kondycję, więc szybko się nie zmęczył ale po piętnastu minutach i tak był już zlany potem. Żona się nie ruszała, kopnął więc jeszcze kilka razy i poszedł do kuchni. Wyjął z lodówki zimną Colę i wypił od razu całą butelkę. Koszula lepiła mu się do pleców. Ściągnął ją, obmył się w zlewie, dokładnie pod pachami i wrócił do pokoju. Rozłożył łóżko i położył się spać. Rano wstał i jak zawsze poszedł do łazienki. Żona leżała wciśnięta między muszlę klozetową a wannę. Oczy miała zamknięte i charczała. Sylwek zaklął pod nosem i poszedł do kuchni. Przemył twarz zimną wodą, zjadł śniadanie, ubrał się i poszedł do pracy. Gdy wrócił nikt mu nie otworzył drzwi, obiadu nie było a żona już nie żyła. _________________
  14. Hej, dziękuję za fajkę chcoiaż nniepotrzebna, bo nikogo żadnej niechęci ani wrogości nie czuję, ot taka tylko forumowa wymiana uprzejmości ;) myślę, że w Kalli też żadnych zlych emocji nie ma...
  15. Droga Doro Kallo Po analizie Twojego portfolio rzeczywiście masz prawo pouczać wszystkich, co jest a co nie jest haiku. Ale sugestia o przypodobaniu się jest żalosna i niegodna mędrca z haiku
  16. Czy Ty dobrze się czujesz......? Tak zawsze po świetach? Depresja.... Szkoda mi Cię... Jak mogę Ci pomóc.... :(
  17. oj dora dora .... a ty dalej swoje: sylaby i sylaby... tyle razy już ci mówiono, że haiku na sylabach się nie kończy.... a to haiku przyzwoite jest i basta
  18. rozdzierający między ramionami szloch nieutulony
  19. kopulacja kulinarna wydalana mechanicznie w rodzinnej atmosferze
  20. zwinięta w fotelu resztka tożsamości wyje skacowana
  21. drapie w gardle jesienny wieczór ogrzany piosenką
  22. Ja Centy

    ****

    To wspaniale :))))
  23. Ja Centy

    ****

    właściwie to takie nic bo niby co ten bukiet uśmiech ta niedbała poza z rękami w kieszeni i zaległe bez świadków kocham
×
×
  • Dodaj nową pozycję...