Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

„ W KAŻDYM Z NAS KRĄŻY ROBAK SZALEŃSTWA”

Mój zadomowił się w macicy. Na razie jest malutki i bezkształtny, nie widzi ani nie słyszy. Czasem myślę że go nienawidzę. Zżera mnie od środka, jak pasożyt, jak rak, pochłania myśli, budzi w środku nocy nagłym głodem a nad ranem wywraca mi żołądek i zmusza go do spazmatycznego wyrzucania zawartości. Nieraz złośliwie nie pozwala mi nawet dobiec do kibla i potem muszę sprzątać swoje rzygi z podłogi.

Ale są chwile, kiedy myślę, że mogłabym go pokochać. Czasami rodzi we mnie jakąś nieludzką słodycz. Poczucie zespolenia z czymś irracjonalnym, jakby z miliardem duchów. Momentami wyobrażam sobie, że słyszę jego sny i śnimy wtedy razem – ja i ono – absolutna forma bytu, pełnia, bo dzięki niemu mam dwa serca…

…jestem Matką. Jeśli donoszę ciąże mogę przekazac mojemu dziecku wyrok śmierci. Coś co specjaliści nazwali Acguired Immune Deficiency Syndrome. Żyję z tym od dawna, ale moja kara jest w zawieszeniu – jestem nosicielką. Ta klątwa to TYLKOHIV. Tak powiedzieli lekarze – Pani nie musi umierać, to TYLKOHIV… TYLKO HIV… tylko…

Opublikowano

Jeśłi to prawdziwe jest, domaga się rozwinięcia i to gwałtownie, bo za krótka ta droga między robakiem szaleństwa, przez macicę do wirusa. W tym skrócie myślowym biegun sensu narracji gdzieś się zapodziewa i nie widać związku.

Opublikowano

Świetny tekst. Sama jestem matką i Twoje podejście poruszyło mnie do głębi. Porównanie płodu z robakiem, który jest jak choroba. Choroba, którą jednak można pokochać. I ta końcówka. Jestem pod wrażeniem.

Opublikowano

Spoko ale wywal jedną rzecz , otwierającą trzeci akapit... jestem matką,

psuje klimat i rozładowuje napiecię niepotrzebnie...bardzo, bardzo fajne...

"W każdym z nas krąży robak szaleństwa, mój zadomowił się w macicy"...jakie to fajne jest :))

aż prosi się o większe rozwinięcie, dlaczego chciałaś skończyć już, właśnie teraz?

Temat nie jest orginalny, ale masz duży potencjał...chętnie będę czytał twoje teksty, jeśli będziesz je tu pokazywać.

Opublikowano

Oooo ... widze, ze nie tylko oglądałes "Egzorcystę" ale tez czytałes Camusa! Moze jego tez spróbujesz splagiatowac? Bo wiesz, to Ci niezle nawet wychodzi, zwlaszcza dobrze Ci poszło z tym Hiobem w "Marzenie Szatana - Zakład z Bogiem".
Biedaku szkoda mi Cie,ze nie masz własnych pomysłów ale nie pluj z tego powodu na lepszych od siebie.

Opublikowano

nie uwierzyłam w tę historię. nie ruszyła mnie. nie przekonują mnie opowieści, w których łączy się ciążę (kochać to dziecko czy nienawidzić? oto jest pytanie.) i HIV. z założenia jestem sceptycznie nastawiona.
bardzo, bardzo podoba mi się tytuł! ale jednak spodziewałam się, że będzie się pod nim kryło coś innego :)
usterki interpunkcyjne.
pozdrawiam :)

Opublikowano

no nie wiem, nie spodobało się... choć nie moge powiedzieć, że to jest złe, bo jednak coś w sobie ma. z tym, że nie moje klimaty. doceniam, nieźle napisane (tylko krótko...). matką nie jestem i nie będę raczej=), może dlatego treść nie przemawia. tyle.
pozdr

Opublikowano

Nigdy nie porównywałam maleństwa do robaka, ale ja od samego poczęcia kochałam swoje dzieci. Talent do pisania masz,więc powiem tylko, pisz.
pozdrawiam - Dorota

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena spoko, smacznego:)
    • @violetta daj spokój. nikogo nie szukam :)   też pójdę do restauracji. zjem stek z borowikami !
    • @Leszczym „To taka płynna medytacja!" Podobno najlepsze pomysły przychodzą gdzieś między drugim a trzecim piwem. Przed drugim - za mało odwagi. Po trzecim - za dużo pewności siebie i literówek. Poza tym to fakt - Hemingway pisał po whisky, Bukowski po wódce, więc dwa piwa to właściwie dieta pisarska! A ta agresja nad tekstem... znam to. Siedzisz, męczysz każde słowo, poprawiasz, wykreślasz, znowu wstawiasz, aż w końcu tekst się poddaje i umiera ze znużenia. A ty z nim. Pozdrawiam.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • @Migrena no niestety nie robię:) musisz sobie poszukać kogoś lepszego:)
    • Mój licznik żyć się wyczerpał. Musiałbym płacić słone sumy pieniędzy, by go nie tyle zregenerować co wzbudzić  w nim nikły płomyk nadziei. A fatum tylko na to czeka. By go stłumić w popiele. Spalić wszystkie próby wyjścia już na starcie. Zresztą musiałbym stanąć w prawdzie. Obnażony i przegrany. Bez pewności w głosie. Siląc się na spokój. Snuć opowieści jak z najgorszego koszmaru. Dla uszu, które są nieczułe na ból jednostki. Zagubionej wśród labiryntu świata,  którego nie sposób rozgryźć,  będąc dzieckiem gotyckiej nocy, dekadenckiej, alkoholowo-lekowej samotni. Być nie duszą, nie ciałem  a tchnieniem jedynie grozy. Mroźnym powiewem, wśród wilgnych i ciemnych korytarzy domów. Porzuconych i kalekich już od upływu wieków.     O północy opuszczam bar  i chwiejnym krokiem idę przez środek ulicy, pustej już i grobowo wręcz cichej,  jak me serce. Bez emocji, których okazywać mi nie przystoi. Ruszam ku stalowej konstrukcji mostu. Na jego wąskiej barierce nie muszę stawać  ani w prawdzie ani w kłamstwie. Przeciw sobie i bliźnim. Nie ma tu uszu, które nie potrafią zrozumieć, ani oczu które nie potrafią przestać oceniać. Jest tylko wezbrany nurt, zimnej jak trup. Zimowej rzeki. Niosącej w wirach kamyki i gałęzie  ku zatraceniu. Zapomniałbym w tej ostatniej minucie. Rozpiąłem gruby, wełniany, czarny płaszcz. Z malutkiej wewnętrznej kieszeni na piersi, wyjąłem nieduży skórzany portfel. Gotówkę i monety posłałem w nurt. Tak jakbym wrzucał drobne do fontanny. Nie muszę myśleć nad życzeniem. Ono się właśnie spełnia. Życzenie śmierci.      Drżącymi z zimna nie strachu palcami. Wyjąłem małe zawiniątko. Twoje zdjęcie. Urzekająco doskonałe. Jak portrety, które wyszły  spod Twej uświęconej, anielskiej dłoni. Zatknąłem zdjęcie w szparze jednej ze śrub. Nie umiałbym skoczyć z Tobą. Najpierw rano odnajdą tylko to zdjęcie  a może nie zwrócą uwagi. Przechodnie, kierowcy.  Ci wszyscy głupcy. Ślepcy. Nie skojarzą. Dopóki rzeka nie wyrzuci  wzdętego od rozkładu ciała. Gdzieś w gnilne, przybite do ziemi mokrym śniegiem szuwary. Lub zatrzyma się w lodowym zatorze,  pod konstrukcją kolejnego z mostów. Twarzą ku toni.     Może i Ty nieraz do tego czasu  jadąc tramwajem z uczelni  przez tłoczny most Anichkova. Tęsknym, zmęczonym wzrokiem,  spojrzysz w dół ku rzece. I wspomnisz czule tego przeklętego poetę, który nie zabiegał w życiu o nic  ponad Twe względy. Do diabła z rozsądkiem. Chciałabym wrócić do dni dawnych  i znów kochać i wybrać sercem. Pomyślisz, ostatni raz posyłając mu wdzięczny i ciepły uśmiech. Wtem trup z trudem drgnął i oparł się o krę. Nurt i wolne, ciężkie bryły wokół  obróciły go ku jezdni. Uniósł z wolna rękę  i machał aż czerwone cielsko tramwaju  nie zniknęło mu z oczu, skręcając ku kamienicom  na Newskim Prospekcie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...