Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


jak się umyć
aby miłość
spłynęła

z zakamarków
duszy
dna serca

nieprzytomnego krzyku
ślepych
od łez
oczu

ucieczek
w ukrzyżowanie
napiętnowanie
biczowanie


podaj może twoje dłonie
takie zimne, takie obce
zamrożę drgnienia żarliwe
wystudzę tęsknoty tkliwe

i odpłynę


czy ktoś wie
jak się zmywa miłość



[sub]Tekst był edytowany przez seweryna żuryńska dnia 26-11-2003 20:57.[/sub]
Opublikowano

Tak, Seweryno, mnie też bardziej podobają się Twoje rymowane wiersze, są cudowne ....są mi bliskie.

Jak zmyć miłość? Wiesz, ja tez zadaję sobie to pytanie. Czasem i tak w życiu bywa...

Pozdrawiam cieplutko :)

Sonia

Opublikowano

Seweryno, kurcze. Jesteś od nas starsza i powinnaś stronić od takich tematów (nie no to, że starsi uciekają w poezji od miłości, nie, nie)... i pisać o tym, czego tak łakniemy!:))) Dojrzałej, strzelistej, efektowanej, rytmicznej, płynnej, treściwej i oryginalnej poezji. W niej, twojej rady, twojej stanowczności, twoich odkryć i doświadczeń etc. :-)

Ty chyba wiesz co chcę ci powiedzieć:))).

Ten wiersz, traktuję jako napisany pod publiczkę i pod wpływem chwili. Masz o wiele wiecej dobrych wierszy:), więc oddeycham jeszcze spokojnie:). Ale powoli się zaczynam niepokoić. Sio od ichtrowości!:)

s.m.

Opublikowano

Drogi Sewerynie!
niezwykle rzadko zabieram głos w sprawie swoich bazgrołek
jeszcze rzadziej wchodzę w polemikę merytoryczną
ale na twój zarzut muszę niestety odpowiedzieć, bo dotyczy czegoś więcej, niż poetyki tego wierszyka
pisanie o serca porywach nie powinno mieć cezury wiekowej
mówienie o przegranych uczuciach jest banalne, choć przeżywana tragedia takową nie jest
dlatego uśmiechnęłam się na zarzut oyey'a o ichtrojowość
pokornie zwiesiłam łepek, tak to odczytał i ma ku temu prawo
będę jednakoż bronić myśli, że o miłości należy w nieskończoność
jedyna rzecz, jaka w życiu tak naprawdę się liczy, to drugi czlowiek ijego bliskość, jego ciepła dłoń
daje nam siłe, wiarę i uśmiech
wszystko możemy przegrać, trudniej lub łatwiej wychodzimy z gruzowiska
jeśli mamy do kogo i po co
inaczej, nie mamy nic, prócz suchości w gardle i pustych źrenic
w swoim życiu pragnę z racji zawodu uczyć ludzi jednego - uśmiechu płynącego z serca, takiego dobrego, ciepłego, prawdziwego

wiersz wbrew pozorom nawołuje do takiego uczucia, prosi o podanie ręki, o pochylenie się nad czyimś błaganiem, prosi o ludzkie uczucia

niekiedy czytając burzliche polemiki na tej stronce myślę, że niektórzy dyskutanci nie zaznali prawdziwej życiowej przegranej lub nie umieją się godzić z odrzuceniem
to wielka sztuka, mieć dystans, wyciszenie, szacunek wbrew wszystkiemu
szacunek dla innych, dla siebie
wybacz Sewerynie tę epistołę
przed twoimi zarzutami akurat chciałam się obronić

pozdrawiam
seweryna
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No nie. Sewerynie - to był cios poniżej pasa! Wiek nie ma nic do rzezy po pierwsze i nie on ma wyznaczać...czy jest się trendy czy nie...no i co to ma być "jesteś od nas starsza"???? Ludzieeeeeeee

poza tym powiem tak (odsuając na bok wszystkim znany już mój wielki afekt do Seweryny!!!):

do licha. Dlaczego yakiego pytania nie można zadać wprost???
Jak się umyć aby miłość spłynęła?

Jest w tym krótkim pytaniu tyle rozpaczy, że się chce (a może musi, żeby nie zwariować) przetworzyć niemal na czynność "pozazmysłową".
To nie jest jedynie gra słów. To pytanie - to krzyk.
Dla mnie nie ma znaczenia czy wiersz jest krótki czy długi, czy płynny czy nie.
Wczoraj uczestniczyłam w rozmowie dotyczącej odbioru wiersza. Ktoś zacytował słowa Szymbotrskiej o tym, że:
"poezja zaczyna się dopiero w przestrzeni między wierszem a odbiorcą" i że powinno się ją czytać "przez siebie".
Tak właśnie czytam wiersze. Wiersz Seweryny także. I czuję ból, bezradność i bezsilność. Po prostu, bez udziwniania. Dlatego tak go dobrze odbieram i dlatego podoba mi się, mimo, że przygnębił - bardzo

Seweryno, moje słońce - tulę się ciepło i no..sama wiesz
Mireńka

jeja...dopiero teraz czytam Twój komentarz..no i racja w każdym słowie.
ścisk ścisk:)

[sub]Tekst był edytowany przez Dotyk dnia 28-11-2003 15:10.[/sub]
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No dobrze, dobrze. Jeden taki tekst jeszcze ścierpię :-), ale jak stanie się to rutyną, to kurde, to kurde... nie wiem co kurde:).. coś... :)

A poza tym, źle zostałem zrozumiany. Próbowałem autorce delikatnie powiedzieć, że treść tego wiersza jest - w moich oczach - banalna.

s.m.
[sub]Tekst był edytowany przez seweryn muszkowski dnia 28-11-2003 17:33.[/sub]
Opublikowano

I nie moze byc inna Panie Sewerynie, bo milosc jest najwiekszym i najpiekniejszym banalem jaki daje nam zycie. W milosci nie ma glebii, folozofii i takich innych, sa tylko emocje kierowane nie rozumem lecz uczuciami, lub odwrotnie :-)
Nie wiem ile lat ma Pani Seweryna, ja mam 47 i nieobcy jest mi banal milosci. To na tyle o wieku, wyrazil sie Pan bardzo niezrecznie.
Przekazywac w poezji doswiadczenie zyciowe? Pani Seweryna wlasnie to zrobila, w sposob jasny i prosty.
Podejrzewac o "Ichtrojowosc" ?
Wole niektore teksty Ich Troje od udziwnionych wierszy.

Wiersz jest dobry, madry i dobrze sie czyta. Sklania do myslenia, moze do wspomnien. Wywoluje reakcje, pozytywna reakcje. Przynajmniej u mnie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Bożenko. Dziękuję. No naprawdę.....
    • @violetta   Bo to jest lokal socjalny, a nie - komunalny, tym bardziej: prywatny, poza tym - ludzie, którzy mają prywatne mieszkania i tak płacą za czynsz - chociaż nie powinni, nie mam również wody w kibelku - używam miski z wodą, to jest mój wybór: stosuję filozofię minimalizmu - płacę mniej za wodę i w ogóle nie płacę za gaz, jak widzę: do pani nadal nie dociera - wszystko już w życiu miałem i niczego już nie potrzebuję, prócz: podstawowych rzeczy do ziemskiej, mieszkaniowej i osobistej - egzystencji.   Łukasz Jasiński 
    • Już słońce żółcią maluje pejzaż, Nad łąką mgły, co przyszły znikąd. Jeśli Ci powiem, to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu". Jest zawstydzone, zmieszane z błotem I naznaczone niejedną klęską. Ale przestańmy, nie mówmy o tym, Chce odejść cicho - po angielsku. Lecz brak mu gracji, tudzież lekkości, Gdy kroczek robi, by wyjść bez dźwięku; Wtedy gdzieś lunie, błyśnie, zagrzmoci, Napędzi strachu, zadrży lękiem. Jeszcze wykręci kilka numerów, Zaskoczy ludzi jakimś żywiołem. A ja śmiem twierdzić tutaj i teraz - ono się samo siebie boi. Stąd ta reakcja - niby agresja, Lecz ciepłym wiatrem wyszepcze "wybacz!". Może pomyślisz, skończysz narzekać i zaczniesz trochę przewidywać. Dzień, zda się, szybciej nam wszystkim bieży, Bociany lecą już w swoim szyku. Jeśli Ci powiem to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu"    
    • @Migrena Noo pióro każdy musi mieć swoje przecież.Masz swój rozpoznawalny już styl ..i to jest super.
    • *Zwracam uwagę na celowość takiego właśnie zapisu tytułu.      Minęło już trochę czasu, odkąd on pojawił się w moim życiu. Myślałam początkowo: facet jak facet, znajomy jeden z wielu. Jak pojawił się, tak zniknie. Nie przywiązywałam więc wagi do jego obecności tym bardziej, że - jak zdawało mi się wtedy - relacja ta jest i pozostanie czysto zawodową. Nawet w miarę kolejnych spotkań, na które gdy umówiliśmy się, przychodził. Często z kwiatami lub z prezentami o innym charakterze, zawsze jednak okazując, że pamięta, co lubię. Okazując, że słucha i że zwraca uwagę na moje potrzeby i że szanuje wyznaczone przeze mnie granice.     Minęło tych spotkań sama nie wiem ile. Nie liczyłam; zresztą ważniejsza jest ich jakość. Znając swoją wartość nie zauważyłam, że w pewnym momencie zaczął przyglądać mi się baczniej. Ot, swego rodzaju rutyna. Przyzwyczajenie kobiety do męskiej atencji. Do tego, że często oglądają się za mną na ulicy nawet wtedy, gdy ubieram się "na chłopczycę". Tak, tak - myślę sobie wtedy - pogap mi się na tyłek, jeśli chcesz. Tyle twojego.     Nie zauważyłam także dlatego, że znów wskutek rutyny dawno już nie przyglądam się swoim uczuciom. Jestem singielką, zajętą w dużej mierze życiem zawodowym, dbaniem o swoje ciało, obowiązkami wobec mamy i psem. Ukochanym dogiem imieniem Księżyc. Skąd akurat to imię? Właściwie nie wiem.     Zamarłam, gdy podczas jednego z ostatnich spotkań złożył mi jednoznaczną propozycję. Świadczącą dobitnie, w sposób najbardziej czytelny, na co ma nadzieje w związku ze mną. Moje zamartwienie wzrosło jeszcze bardziej, gdy obiecał, że zmodyfikuje swoje powzięte wcześniej plany. Nie sprecyzował, co zrobi, a ja - znów wskutek wspomnianego przyzwyczajenia - nie poświęciłam nawet jednej myśli na analizę, co może mu przyjść do głowy i co może zrobić. W wyniku czego przy kolejnym spotkaniu znów zaskoczył mnie tak, jak potrafi chyba tylko on. W każdym razie spośród znanych mi mężczyzn. Wyżej wymienione zastygnięcie było tym większe, że jako singielka przywiązuję żadną uwagę, a na pewno bardzo małą, do swoich uczuć. Żyję tak, jak żyję, czyli praktycznie prawie tylko obowiązkami, a faceci bywają wokół mnie - pojawiają się i znikają. Jak to oni. A on...     Swoją dotychczasową stałością skłonił mnie do pomyślenia. Do nazwania tego, co zaczęłam czuć dwoma słowami: lubię go. Gdybym powiedziała sobie: on jest bo jest, nieważne, obojętne - próbowałabym okłamać samą siebie.     W tym właśnie problem: jest. Jest mi z tym trudno. Akomfortowo wręcz: ze świadomością jego bycia, ze świadomością tego, co do mnie czuje, a jeszcze bardziej z tym, że wiem, co dla mnie zrobił. I co zrobić jest gotów. I to azależnie od tego, co mu powiem. Jak uzasadnię albo jak spróbuję przekonać, że... Wolę o tym nie myśleć, bo... bo tak jest łatwiej.     To chyba rzeczywiście karma. Ponowne spotkanie po minionych latach poprzedniego wspólnie przeżytego wcielenia, jak wyjaśniła mi jedna z przyjaciółek, trafem zajmująca się energetycznym zależnościami.     Czy znowu muszę mieć trudno i boleśnie tak, jak wtedy?? Po co się pojawił?? Musiał zechcieć więcej?? Poczuć więcej?? Źle było tak, jak było? Spotkania? Odwiedziny? Wspólny czas, kwiaty, prezenty? Szampan? Rozmowy? Objęcia i przytulenia? Bez zapewnień, deklaracji i planów?     W tym problem, że właśnie źle. Bo ja i on, my oboje, jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, a między nami w przeszłości wydarzyło się to, co się wydarzyło. To właśnie, a nie co innego.     Czasem chcę, żebyś zniknął.  Żebyś w ogóle nie pojawił się i żebym nie wiedziała tego, co wiem teraz. Czasem, może nawet częściej, nie chcę czuć. I żebyś ty nic poczuł. Może byłoby lepiej, żebyś naprawdę był zimnym draniem? Ale wtedy...    Ech.         Kartuzy, 2. Sierpnia 2025     
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...