Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No właśnie, ale jakimś cudem te produkty się reklamuje i cieszą się powodzeniem. Może masz jakieś wyjaśnienie tej zagadki?
Że co? Że niby z reklamy, to tylko kobiety?
Opublikowano

Reklam nie oglądam,a dzisiaj robię takie pyszności,że mniam mniam!Gdybym miała więcej czsu to bym Ci napisła o tych wspaniałościach .Teraz czekam na moją przyjaciółkę Dunkę.Buziaczki!

Opublikowano

Stary, no zobacz jakbyś sprzedawał sok brokułowy i reklamował go jako smaczny i zdrowy, to byś ani kartonu nie sprzedał. Ale jak walniesz relkamę, z sex-lasencją o ładnej figurze i dorzucisz jakąś aluzję, czy nawet zmontujesz to tak, że będzie się kojarzyło, że ta śliczna panna tak wygląda, bo pije ten sok, to mógłbyś równie dobrze zamiast soku sprzedawać wodę od tamtych śledzi i też byś zarabiał. To jest właśnie problem, w naszej kulturze doszło do takiej manipulacji psychyką kobiety za pomocą obrazu ciała w mediach, że laski gotowe są pić takie świństwa jak sok z brokułów. No chyba, że le mal ma lepsze wyjaśnienie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No właśnie, ale jakimś cudem te produkty się reklamuje i cieszą się powodzeniem. Może masz jakieś wyjaśnienie tej zagadki?
ja mam wyjaśnienie :]
faceci kupują kobietom, co widzą w reklamach
bo myślą, że to je podnieci ;] lub zrobi im jakąś przyjemność
(żeby one później się odwzajemniły)

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No właśnie, ale jakimś cudem te produkty się reklamuje i cieszą się powodzeniem. Może masz jakieś wyjaśnienie tej zagadki?
ja mam wyjaśnienie :]
faceci kupują kobietom, co widzą w reklamach
bo myślą, że to je podnieci ;] lub zrobi im jakąś przyjemność
(żeby one później się odwzajemniły)

pozdrawiam

A kupił ci jakiś facet sok z brokułów kiedyś, albo lody śledziowe? Nawet nartwy bym się nie dał złapać z sokiem z brokułów w ręku. Wyobrażasz sobie, że jakis facet ośmieliłby się o to poprosić sprzedawczynię w sklepie? U nasz był kiedyś taki wykładowca, Jankes taki z Californi, popijał soczek sojowy (Amerykanom też najwyraźniej można wszystko wcisnąć), na liście pośmiewisk był numerem 1.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja mam wyjaśnienie :]
faceci kupują kobietom, co widzą w reklamach
bo myślą, że to je podnieci ;] lub zrobi im jakąś przyjemność
(żeby one później się odwzajemniły)

pozdrawiam

A kupił ci jakiś facet sok z brokułów kiedyś, albo lody śledziowe? Nawet nartwy bym się nie dał złapać z sokiem z brokułów w ręku. Wyobrażasz sobie, że jakis facet ośmieliłby się o to poprosić sprzedawczynię w sklepie? U nasz był kiedyś taki wykładowca, Jankes taki z Californi, popijał soczek sojowy (Amerykanom też najwyraźniej można wszystko wcisnąć), na liście pośmiewisk był numerem 1.

jakby mu zależało na czymś co miałaby ta kobieta ;] - to niczego by się nie wstydził, znam ja ten gadzi gatunek :> (hahaha)

a teraz do rzeczy:
waniliowe
Składniki:
0.5 l mleka lub śmietanki,
10 dkg cukru,
5 żółtek,
laska wanilii. (heheehe, to Ci się powinno spodobać)

Sposób przyrządzenia:
Mleko lub śmietankę zagotować z drobno posiekaną wanilią, przecedzić. Żółtka utrzeć z cukrem na jednolitą masę, wlewać gorące mleko mieszając trzepaczką, podgrzewać na małym ogniu do zgęstnienia, nie gotować. Następnie szybko oziębić, wlać do maszynki do kręcenia lodów do połowy wysokości, poniewać masa powiększa swoją objętość w czasie kręcenia lodów. Wstawić do zamrażalnika, włączyć maszynkę i kręcić, aż masa zgęstnieje. Pozostawić w zamrażalniku na 2 - 3 h.

dziwny ten przepis, jak to zrobić, żeby maszynka jednocześnie kręcić i nie wyjąć maszynki z zamrażalnika :/

poszukam Ci czegoś inszego
śmietankowe mogą być zamiast waniliowych?


***
śmietankowe

Składniki:
500 ml mleka,
8 żółtek,
150 - 200 g cukru,
250 ml śmietanki 36%.

Sposób przyrządzenia:
Żółtka utrzeć z cukrem. Mleko zagotować i wlewać stopniowo do naczynia z żółtkami wstawionego do garnka z wrzątkiem, cały czas ucierając. Gdy masa zgęstnieje, zdjąć z ognia i dalej ucierać, aż ostygnie. Śmietankę ubić, wymieszać z żółtkami i przełożyć do maszynki do lodów. Gotowe lody włożyć do zamrażalnika. Lody mrożone dłużej niż 12 h należy wyjąć na 10 min. przed podaniem.

pozdrawiam

ps. narysować Ci schemat? ;D
Opublikowano

Hmmm... Ja tam lubię mix: waniliowe, jagodowe i czekoladowe, ew. truskawkowe. Najlepsze lody mają w Nowym Targu, no i jest jeszcze taka cukiernia w Zakopanem, chyba przy ulicy Strążyskiej - tam mają porównywalnie dobre, albo nawet te same.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W podziemnym przejściu handluje głupek. Z roztartym nosem jak majeranek. Wertykalnie przedstawia swoje dzieła. Wystawia arlekiny jak z rękawa. Nostalgia za wódą wyryła mu bruzdy na czole i policzkach. Czarne jak heban usta, przepalone fajkami, wydmuchują już tylko w dal sadze. Przechodząc obok niego, wymamrotał coś pod nosem: — Kup pan książkę. Spojrzałem. Uśmiech u stóp drabiny — Henry Miller. Nowela za uśmiech i pięć fajek. Do dziś nie mogę jej zapomnieć. Wyryła mi na czole takie same bruzdy. Tyle że ja już tyle nie palę. Nieraz, kiedy czuję fajki, wstrzymuję powietrze i nie oddycham. Po drodze tyle syfu w powietrzu. Butadien w aerozolu, brylantyna we włosach. Boję się, że wybuchnę od zapalonego papierosa. Eksploduję jak brudna bomba w Central Parku. Impreza u hermafrodyty. Tam zawsze odchodziły niezłe akcje. Umówiłem się z kumplem. Furmanek jeździł bordowym polonezem. Kurwa, strach było wsiadać — bagażnik pełen dragów. Ale co tam — imprezą pachnie. Pojechaliśmy do „Kulturalnego” na parę piwek. Tam ekipa już czekała. Z głośników zalatywało Riders on the Storm – The Doors. Zapaliłem papierosa, czekając na browara. Dwóch znajomych z roku zaparkowało pod knajpą i wciągali kolejkę „wściekłego”. Wzięło mnie na kazania: — Po pijaku to średnia jazda, chłopaki. — A poza tym, na Karmelickiej macie samochód na chodniku. Pały zholują. Po pół roku na obronie dowiedziałem się, że pały… to oni. Niezły film. A Furmanek częstował ich marychą, nie wiem ile razy. I ten bagażnik z dragami. Wiem co mówię — nie raz w nim jechałem. Siedząc z Dominikiem, oglądaliśmy laski. Pełno ich tam było — w końcu „Kulturalna” i „Rentgen” to knajpy UJ-tu. Dwie miejscówki, gdzie można było naprawdę zabalować. Siedzimy i oglądamy. W drugiej Sali jakiś performance — laski w białych kitlach mieszają koktajle. Wymalowane na kobiety-wampy. Faceci z ogonami, wymachując rękami, oddają się rytmicznym, fallicznym tańcom. A my tak ukradkiem: raz na zgrabne tyłki studentek, raz na performance. Rozmawiamy o filozofii kartezjańskiej i dualizmie. Skąd ten Kartezjusz — sam nie wiem. Ale jak mawiał Dominik: — Świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia. — Wiesz, czemu Konfucjusz jeździł tyłem na osiołku? — Bo chciał zobaczyć świat od tyłu. I tak w kółko. Zaczął się temat piękna. — Stary, wiesz czym jest piękno? — Znasz istotę piękna? Zamyśliłem się. — Piękno… rzecz względna — odpowiedziałem. — A czy brzydkie może być piękne? — No wiesz, stary… — Zrób kolejkę, to ci powiem, jak to jest. Podczas rozmowy nie zauważyliśmy, że zrobiło się ciasno przy stoliku. Wzięliśmy jakieś browary. Po chwili wracamy do rozmowy. Dominik uśmiechnięty, ciągnie swój wywód. — Bo widzisz: ona — piękna, zgrabna, rasowa blondyna. A on — niski, cherlawy, syfy na twarzy. I są razem. I się kochają. Albo odwrotnie: ona niska kulka, a on wysoki, postawny facet. Wszyscy razem, wszyscy się kochają. — No tak… w sumie często tak bywa — przytakuję. — Bo oni zanurzeni byli w tej samej boskiej materii. Dotknęli oboje istoty tego samego piękna. — Dobrze mówisz, stary. — Platon był gościem. Dominik nie zwraca na mnie uwagi, nawija dalej. — Widzisz, na rynku, przy Adasiu, jest kałuża. Brudna. Ktoś w nią splunie, ktoś zakiepuje fajkę, ohyda. Każdy ją omija, żeby nawet kaloszy nie zamoczyć. — Ale… przyświeci słońce. Odbije się w niej wieża Kościoła Mariackiego. I ta sama kałuża staje się dziełem sztuki. Możesz kupić akwarelę i będziesz się nią zachwycał całymi dniami. — Piękno, piękno i jeszcze raz piękno. Pojęcie względne. Można by o nim całymi dniami i nocami rozprawiać. Ciężko by było — gdyby się nie przysiadła Siwa. Ładna blondynka z kamienicy przy Alejach. Ojciec jakiś szych, ponoć w policji. Wiecznie go nie było — więc piliśmy i upalaliśmy się u niej w mieszkaniu. Raz o mało nie spadłem z dywanu. Siwa chodziła z Oliwią — przyjeżdżała ze Śląska. Czarnula, włosy na Kleopatrę. Rasowe kobiety, obie. Na roku było ich sporo. Ja, Dominik, Furman i Piotr — byliśmy trzy razy K. Z kilkoma jeszcze facetami byliśmy mniejszością. Rok należał do kobiet. Była drobna Kaśka — dla odmiany, ojca miała z Indii. Ładna ciemna karnacja. Była Magda z Tarnowskich Gór. Wszystkie łączyło jedno — były ładne i mądre. Ale nie o tym mowa. Siedząc z Dominem w knajpie, rozmawiając o filozofii, oglądając panienki, w pewnej chwili postanowiliśmy: — Wyruszamy. Na zachód. Na koncert do Wrocławia. Prawie wakacje, piękne lato. Wyruszamy stopem przed siebie.                                                                                              
    • Śliczny, taki czuły wierszyk.
    • Myśl pozytywna nas uratuje:)
    • @Arsis nic tylko jak się umówić na randkę:)
    • kobiecy erotyk   @Somalijakurcze ale pieczone... :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...