Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nam ciemność strychów i chłód piwnic
miesiąc pragnienia miesiąc głodu
nie głaska nas Opatrzność mleczna
i tylko droga do wyboru
gdzie nieśmiertelna chodzi wolność

w źrenicach pełnia tkwi księżyca
-to nasz świadek i nasz król
czuwamy wciąż przy jego stopach
a on sercem jak osełką
wszystkie ostrzy nam pazury

na ptaszki śpiące w cudzych gniazdach
na nietoperzy mroczny rój
u złotych klamek zwisający
z czynszowych pował

nie lśni nam futro cienie z boku
lecz słuch nie myli nas i wzrok
nosimy nie strzyżone wąsy
i każdy dobrze zna swój krok
znamy runiczną wiedzę kątów
sumiennie odkurzamy strychy
filozoficzny pachnie kamień
bardziej niż kość stercząca z michy
i rośnie legion wolnych kotów
rośnie horyzont w oczach złoty
i rośnie pomruk

Opublikowano

Bardzo przypadła mi do gustu forma, te wszystkie 'rymy'.
Treściowo również ciekawy. Preferuję wiersze opisujące więcej niż 'ja i coś tam'.
Mało znajduję na stronie ogólniejszych, dobrze sformułowanych refleksji nad światem.
Wiersz przekonał mnie.
Kłaniam się nisko.

Opublikowano

dobry, aczkolwiek środek trochę traci melodię; na początku ostatniej strofy jakby czegoś brakowało, może przecinka (a może jest tam literówka - nie mogę dojść);
ogólnie bardzo ten wiersz klimatyczny; na prawdę całkiem dobry;

pozdrawiam serdecznie

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Odniosę się do Twojego postu, bo zawiera on wszystkie wcześniejsze uwagi.
Ja nie tworzę sztuki i jestem ostrożny w kontaktach z tymi którzy twierdzą że ją tworzą.
Ja napisałem , pewnie marny, wierszyk zamiast życzeń świątecznych i tyle. I tylko tyle.

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...