Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Bar „Pod oknami” (za czasów swojej świetności nazywał się „Exlusive”, czy jakoś tak, ale to było dawno...), w starej, zapuszczonej, kilkupiętrowej kamienicy. Okna przydymione, brudne, bez zasłon. Za oknami pokoje, wszędzie tak samo nieporządne. I wszędzie ludzie, tacy sami ludzie, takie samo ich życie.
Do baru wchodziło się po schodkach jak do piwnicy. Jak zwykle „Pod oknami” siedziało wiele znanych i ogólnie szanowanych osobistości. Na przykład Mietek – naczelny wandal i moczymorda w okolicy. Skończył już na dzisiaj swoją męczącą pracę rozrabiaki, przyszedł „se odpocząć”. Teraz bełkoczącym już lekko głosem zaczepiał barmana.
- Panie Mietku, starczy już, pan już wystarczająco dużo wypił. Proszę pójść do domu, położyć się. – uspokajała młoda kelnerka, blada jak ściana i mocno przerażona, bo pijaczyna położył się na kontuarze.
Pod jedną ze ścian stały trzy źle ubrane i niestarannie umalowane, starszawe już prostytutki – sąsiadki Mietka. W kącie trzech pijanych mężczyzn grało w karty, klnąc przy tym i wrzeszcząc wręcz niemiłosiernie. Ktoś z hukiem zwalił się pod stół. Ktoś inny płakał nad butelką wódki. Jeszcze inny śmiał się głośno, nie wiedząc zupełnie z czego. Lokalni złodzieje dyskutowali, przekrzykując się, opowiadali ostatnich skokach. Najstarszy z nich przed chwilą zszedł po schodach ze swojej suteryny mieszczącej się obok baru. Alkohol lał się strumieniami, brudne pieniądze przechodziły z rąk do rąk. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, papierosów, potu i tanich, kiepskich perfum. Panował półmrok.
Nikt nie zwrócił uwagi na wchodzącego niepewnie do lokalu filigranowego, skulonego jakby w sobie mężczyznę. Przybysz zupełnie nie pasował do zepsutego i rozwrzeszczanego towarzystwa. Był człowiekiem może trochę po trzydziestce, w eleganckim czarnym płaszczu, z aktówką pod pachą. Na głowie nosił elegancki kapelusz, był zadbany, czysty, pachniał drogą wodą kolońską, ale złodziejaszki nawet nie uniosły głów znad swojego stolika, kiedy przechodził. .Podszedł do lady, z której właśnie stoczył się, klnąc siarczyście, pijany Mietek. Ten czarny zagadnął do barmana:
- Dzień dobry panu, poproszę...
- Piwo, wódka, czy jedno i drugie? – spytał zimno mężczyzna za kontuarem.
- A które jest lepsze, żeby zapomnieć?
- Kto to tam wie? To co w końcu podać?
- A pogawędzić to by się nie dało?
- Może i by się dało. – barman z wyjątkowo obojętną miną czyścił suchą szmatą przybrudzony, drewniany blat.
- Życie... Zastanawiał się pan kiedyś nad sensem życia?
Ktoś zaczął się krztusić i próbował wymiotować. Barman dał znak ręką młodziutkiej kelnerce, dziewczyna podbiegła, żeby powycierać i pomóc osobie cierpiącej na mdłości dojść do łazienki. W tej właśnie kolejności.
- No masz się tu nad czym zastanawiać. – powiedział barman, wskazując palcem na zgiętego wpół Mietka. - Zobacz pan: pijesz – rzygasz, znowu pijesz, znowu rzygasz... Sam pan widzisz, ze to nie ma sensu. Ten, co wymiotuje, mieszka tu, nad barem. Trzecie piętro. – Elegant z aktówką przyglądał mu się tylko badawczo. Po chwili milczenia odezwał się jednak.
- „Dziwny jest ten świat”. Prawda?
- A żebyś pan wiedział, że prawda. Wszystko tu jest dziwne. Bo ludzie są dziwni... A zresztą. Napijesz się pan?
- Dobrze.
Barman postawił przed mężczyzną kieliszek, napełnił wódką. Młody człowiek zamoczył język w śmierdzącym płynie. Zawahał się przez chwilę. Potem wypił duszkiem, nawet się nie krztusząc.
- Pan też się napije? – zwrócił się nieznajomy do barmana. – Na mój koszt.
- Dzięki. – powiedział człowiek, nalewając sobie pełną szklankę. Kiedy przestał mieć uczucie, że alkohol wypala mu przełyk, odezwał się: - A wracając do świata, wie pan, naprawdę coś się z nim dziwnego dzieje. Patrz pan, ci, tam siedzący – barman wskazał na dyskutujących głośno złodziei. – Złodzieje. Ale, jasny szlag by to wszystko, uczciwi, prawdziwi złodzieje. I zobacz pan, jeden – mieszka tu przy barze - siedział pięć lat, drugi trzy, ukrywać się muszą, męczyć... A taki, jeden z drugim, polityk, złodziej jak i tamci, tylko z mordą mniej pokiereszowaną, jeździ sobie mercedesem, gwiżdżąc na sądy i paki. Jemu nic nie grozi. Zakłamanie i świństwo jedno wielkie.
Mężczyzna z aktówką pokiwał ze zrozumieniem głową i zdjął płaszcz. Znowu zagaił uprzejmie.
- I te ataki terrorystyczne. Słyszał pan pewnie. Nie można się czuć bezpiecznie. Grozi nam broń biologiczna i nuklearna.
- Słyszałem, słyszałem... Następna, następna dziwność. Bo dawno temu, jak rycerze jeszcze byli, to chłopy z chłopami się prali, a baby i dzieciaki kto zabijał, był tchórz, cham i swołocz. A teraz co się porobiło? Dzieciom do szkoły bombę podkładają. Zamiast się honorowo bić!
- A ten chłopak, co tam pod ścianą siedzi, to co robi? – zapytał z mistrzowsko udawaną ciekawością elegancki przybysz.
- A to... To narkoman jest. Mieszka na pierwszym piętrze. Zawsze wybijają szyby w tamtych oknach. Jego to ja już chyba zupełnie nie rozumiem. Jak kiedyś chciałeś skończyć ze sobą, to brałeś sznur, nóż czy coś, szybko i po cichu. A ten łazi, zabija się długo, męczy siebie i innych, bez sensu. Mętnym wzrokiem patrzy, krzywi się, mało mówi, tylko siedzi... Nawet tu jest, bida, wyrzutkiem...
- Ale, proszę wziąć pod uwagę, że on sam siebie krzywdzi.
- No niby tak... Ale mi szkoda dzieciaka. Bo mu przyszło na takim świecie żyć, w takich czasach. Bogaci się rozbijają szybkimi brykami, forsy jak lodu, z pieniędzmi co robić nie mają. A biedni? Zapić im się pozostaje, bo problemów za dużo. Zobacz pan, ten tam, co śpi – barman wskazał na drzemiącego na blacie. – bezrobotny od trzech lat, wywalili go, to pić zaczął. No i rok temu go stara na zbity pysk z domu wywaliła, zamki zmieniła, rozwód, te rzeczy... Też mieszka w tej kamienicy. Ma teraz nawet czystsze okna. A on...Biedak... I jeszcze na niego Mietek z bandą nastaje, bo im pieniądze jakieś winien. I co? Niesprawiedliwość! Bo takim jak ty, panie mój, to się wszystko udaje. A ten? Pecha ma od kołyski. To całe życie, to jest taki właśnie bar! Cały świat się składa z takich obrzydliwych, zaplutych barów... Albo nie... Jak ta kamienica. I te okna. Przyszedł tu kiedyś taki chłopak. Mówił, że jest poetą. Zostawił ten wiersz – barman wskazał na wymiętą kartkę, wiszącą na ścianie za ladą. Nieznajomy zaczął czytać, wytężając wzrok.
Okno szyba futryna
A za oknem okna
I jeszcze inne okna
Jasne światełka
Ciemne światła
To życia kilku ludzi
Rodziny samotnika
Nadchodzi północ
Światełka i światła gasną
Gasną
Nadejdzie poranek
I obudzą się
W zupełnie innym miejscu
Stanie ponad nimi Pan
Okno szyba futryna
A za oknem okno
I jeszcze inne okna
Światła żywoty ludzkie
Ktoś je wciąż gasi
- I od tamtego czasu zmieniłem nazwę na „Pod oknami”. Pod kamienicą z brudnymi oknami raczej.
- Wie pan co... – uśmiechnął się chytrze nieznajomy. Nareszcie mógł przejść do interesującej go rzeczy. – A czemu Bóg, pańskim zdaniem, na to wszystko pozwala?
Barman zamyślił się zasępił.
- Bo to ludzie do wszystkiego tego doprowadzili. A Bóg wszystkiego co złe, odczynić nie może, bo to by bez sensu było.
- Tak pan myśli? A o księżach co pan sądzi?
- Ja tam nie wiem. W kościele nie byłem, od kiedy zobaczyłem, że proboszcz nowe auto sobie kupił i się dowiedziałem, że to z parafialnych pieniędzy... I o tych, co dzieci krzywdzili, biskupach jakichś, też słyszałem, ale to aż mdli człowieka, co robią, sługi boże... Mądrych księży też znam. Niewielu, ale są tam tacy.
- Wierzy pan w to?
- Ciężko wierzyć, ale próbować trzeba.
Nieznajomy zamyślił się na chwilę. Zaraz uśmiechnął się jednak i powiedział, z upiornym, chytrym uśmieszkiem.
- A nie byłby pan chętny na lepszą pracę? Zabrałbym pana do lepszego świata. Tam są inni ludzie, mieszkają w innych domach, ładnie się ubierają, piją elegancko. Mają ładne, czyste okna...Pan taki mądry, zasłużył pan na to. Lokal „Rzym”, przy jednej z najbardziej ruchliwych ulic miasta. Czysto, bar schludny, trzy ładne kelnerki do pomocy. I będzie pan mógł serwować więcej niż piwo i wódkę. A i wynagrodzenie niemałe, oczywiście. Powiedzmy 1500 zł. za tydzień roboty, tylko popołudniami.
- Mam ich tu wszystkich zostawić? Żeby się zapili? Potrzebny jestem. Bo, widzi pan... – pochylił się nad nieznajomym i ściszył głos do szeptu. Jeden z wyrwanych nagle z otępienia pijaczków spojrzał na nich dziwnie, ale nie odezwał się. – jak ktoś przesadzi, to ja rozcieńczam wodą piwo. Jak pijany, nie zauważy, a dojść do domu – dojdzie...
- Co pana oni obchodzą!? Odpuśćże ich sobie. Pomyśl lepiej o „Rzymie”.
„Tyle pieniędzy on mi chce dawać. Może żonie coś na rocznicę kupię. Różę, czekoladki. Ba! Może i naszyjnik jakiś się uda. To się na mnie gniewać przestanie. Zaczniemy bywać w wyższych sferach, a z barmana w takiej szykownej knajpie mogę i na prezydenta awansować. A wtedy to Polska nie zginie!”- myśli barmana wybiegały daleko w przyszłość.
- Zgoda. – powiedział do eleganckiego gościa. – Kiedy mam zaczynać?
Nieznajomy znów uśmiechnął się demonicznie.
- Od zaraz. Proszę za mną.

***

Nikt nie zauważył zniknięcia barmana. Znalazł się nowy. Wszyscy stwierdzili, że tamten stary po prostu zbzikował. Gadał sam do siebie przez cały wieczór. A potem gdzieś wyszedł. I gdzieś zniknął. Żona nie przejęła się tym zbytnio. Ale nie miał już kto rozcieńczać trunków pijanym wyrzutkom społeczeństwa.
Bar „Pod oknami” i w ogóle cała kamienica wyglądała normalnie, jak zwykle - te same okna, brudne firany, a za nimi mieszkania i życie w nich ludzi i ci ludzie samotni. Taki świat!
Nawiasem mówiąc, eleganckiego przybysza nikt w barze „Pod oknami” nie widział. On jeden dobrze wiedział, co stało się z barmanem, tylko z nikim nie chciał dzielić się tą wiedzą. Myślał tyko czasem „No cóż. Kolejny wstąpił do Rzymu. Dziwny jest ten świat.”

Opublikowano

przeczytałem rano i dałem sobie cały dzień na przemyślenie.
pomysł na opowiadanie nie jest specjalnie innowacyjny, ile to już razy słyszeliśmy czy czytaliśmy podobne historie?
tekstu nie ratuje to, że jest w miarę dobrze napisany.
jestem rozerwany co do oceny, napiszę więc, że jesteś na dobrej drodze, ale przydałoby się trochę więcej oryginalności, sama tajemnica wybawiciela nie wystarczy.

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

"W powietrzu unosił się zapach (...) kiepskich perfum"
"- Piwo, wódka, czy jedno i drugie? (...)
- A które jest lepsze, żeby zapomnieć?"
"Wypił duszkiem, nawet się nie krztusząc"
"Powiedzmy 1500 zł. za tydzień roboty, tylko popołudniami."
"Jak ktoś przesadzi, to ja rozcieńczam wodą piwo."
Oj Dużo musisz jeszcze zobaczyć i przeżyć...
Koncepcja średnio odkrywcza, a przekaz chyba do mnie nie dotarł, ale klimat jest.
Szkoda, że tuż koło nas istnieje taki świat.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...