Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

(to w ramach akcji ‘poznając siebie poznajesz świat’ ;p)
sprawa jest prosta: nie chcemy (?) banów za komentowanie moich komentarzy,
więc tutaj możecie wyrzucić z siebie wszystko za całkowitym przyzwoleniem
(przynajmniej moim, ale mam nadzieję, że angello też nie ma nic przeciwko).
Po prostu muszę dostarczyć sobie jakiś bodźców, a jak wiadomo tonący brzytwy się chwyta.
To kto zaczyna? TomaszEK?

  • Odpowiedzi 105
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Ja bym tylko chciał powiedzieć jedno,
ogównianie wiersza którego się nawet nie czytało jest rzeczą strasznie .........., a to ci się już kilka razy zdarzyło
wyśmiewanie dyslekcji i dysgrafi, świadczy tylko o staromodnym podejściu do problemu, nauka poszła do przodu i wiele rzeczy zostało udowodnionych, dobrym przykładem może być leworęczność, kiedyś w szkole za pisanie lewą ręką dostawało się lanie linijką po paluchach, t ( WORD nie zawsze zdaje egz.)
odnośnie twojego podejścia do sprawy to. Jerzy Pilch napisał kiedyś świetny felieton o krytykach mówiący, że krytykami są niespełnieni pisarze i tak mi się wydaje jest w twoim przypadku, ponieważ poezją nie zachwycasz a wszystkich na okrągło krytykujesz..
jeszcze jedno jest przecież dział dla początkujących i dla Z więc czemu tam nie robisz spustoszenia tylko wyżywasz się na debiutantach
i chyba tyle z mojej strony

nisko się kłaniam i pozdrawiam

Opublikowano

wyśmiewanie dysleksji i dysgrafii — tak, to niestosowne, ale z drugiej strony, jeśli ktoś sie do literatury pcha, to powinien się z tym liczyć — nie wiem, jak tutaj się nauka zmieniła, może o tyle, że dzisiaj przynosi delikwent papier i zdaje maturę, bo kiedyś ludzie dys- mieli różnie
poprawność językowa nie jest na razie reliktem, poczekajmy;) warto też pamiętać, że liczenie na korektę może się okazać złudne
powiem szczerze — dla mnie ktoś, kto jest dyslektykiem, jest w jakimś sensie upośledzony językowo i albo wszystkich traktujemy po równo, albo tworzymy osobną kategorię dla handicapped, tak jak zawody są dla sprawnych i niepełnosprawnych
tyle o dysleksjach i innych takich
do krytyki prawo ma każdy, argumentacja na zasadzie: „piszesz do dupy, więc nie masz prawa głosu” jest śmieszna, akurat przypadkiem znam poziom oczytania poetyckiego pani Samo Zło i wiem, że zna się na rzeczy ponad przeciętną
powiedziałbym nawet, że gdzieś między drugim a trzecim odchyleniem standardowym od średniej jej wiedza się mieści
ripostowanie poprzez uciekanie się do oceny warsztatu pisarskiego krytyka jest samo w sobie, abstrahując od racji, idiotyczne, bez sensu i świadczy o braku argumentów
pozdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Acha, no to wszystko jasnee.e.e - opanowujesz nowy fach? ;)
pzdr. b
PS. Najsprawiedliwsze, co może spotkać bezczelnie rozkapryszone dziecko, to n i e z a u w a ż a n i e ;P
bezczelne owszem, ale rozkapryszone...
po czym wnosiz(/wznosisz się na cokoły?)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a oglądałeś kiedyś pornola opartego na faktach?

amadeusz, al capone
robin hood
kiedyś się oglądało:P
tja...za starych dobrych czasów, które nie były ani dobre, ani stare.
pamiętasz jak panienki sikały na widok poetów?
Opublikowano

1.aporpos dysleksji-sama jestem dyslektyczką, tylko by nie utrudniać zycia innym piszę swoje wypociny w wordzie...
2.chamskie obrażanie wiersza zawsze bedzie chamstwem ,ale szczera krytyka jest chyba tylko pomocna: ważna jest odpowiednia, acz dosadna forma przekazu "złych wieści":P

Pozdrawiam
Agata

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...