Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak fala............10.VIII.2001


On myśli, że mu wolno wszystko,
że świat cały w rękach ma,
że zapomni jeśli szybko
przed mym wzrokiem skryje twarz


Myśl moja pod Jego skronią
jak fala pod żaglówką ginie
i choć wiatry żadne jej nie chronią
ona do Niego wciąż płynie i płynie


Chcę ją powstrzymać, nie cierpieć więcej
lecz ona wśród spraw niewyjaśnionych się błąka
I gna do Niego wciąż coraz prędzej
na srebrem przeszyte wody Malborka..



[sub]Tekst był edytowany przez Dorma dnia 18-10-2003 20:34.[/sub]
Opublikowano

Wiersz na średnim poziomie :( Nic mnie tutaj nie rusza :( Może brak mi jakiegoś bardziej dosadnego sformułowania. A może nie mam gustu.
Bardzo podobał mi się wiersz "Imię" - moim zdaniem miał więcej desperacji w sobie niż ten ... ;) Ale są i plusy - wiersz ma ciekawe metafory (szczególnie w ostatniej zwrotce), jest pisany prostym językiem (uniwersalny), i ma rymy :)

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

czytałaś coś mojego więc już orientujesz się że jak dla mnie używasz dużej ilości słów co nie jest wadą , chciałem tylko zaznaczyć że masz rymy,podziwiam bo ja jestem na nie zbyt leniwy,jeśli natomiast przychodzą ci z łatwością to ok., jeśli chodzi o treść to widać twój zamysł, dobry jest, jeszcze tylko by przekaz był konkretnieszy, bo tu takie falowanie z niego na ciebie, pasuje to do całego obrazu, jeśli taki był zmysł to zwracam, ale jeśli nie to spróbuj pisać czytelniej, ale oczywiście jeśli sama czujesz że coś jest nie tak, uważam że każdy musi wyrażać się sobą, więc jeśli to ty, nie zmieniaj nic :) pozdrawiam i dzięki za opinię dla mnie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Dziki za kom..Rozbawil mnie on..W pozytywnym znaczeniu oczywiscie.Ciagle:"jesli " lub "a jesli nie"..Hehee Sprobuj byc bardziej konkretny..Tak mnie zamotales ze nie do konca rozumiem o co ci chodzilo, choc sie bardzo staralam..Co to znaczy:"urzywalas duzej ilosci slow"?
Jesli chodzi o poprawki to nigdy nie poprawiam swych wierszy, tylko dlatego ze komus sie cos w nich nie podoba( ewentualnie jesli sama zauwaze ze cos mi nie pasuje).Zazwyczaj jesli pisze wiersz to znaczy ze wlasnie tak mialo byc, tak sie czulam w danej chwili i tak ma juz zostac..Wiec takze i w tym przypadku nie zrobie wyjatku..

"jeszcze tylko by przekaz był konkretnieszy, bo tu takie falowanie z niego na ciebie(...)spróbuj pisać czytelniej"- z calym szacunkiem, ale czytelniej sie nie da..Bardziej doslowna juz nie moge byc..Moim wielkim przeklenstwem jest doslownosc i chce sie jej jakos pozbyc, ale mi nie wychodzi..To jest poezja..Nie moze byc doslowna..zawsze musi byc cos co zaintryguje czytelnika.Jej zaleta jest to ze kazdy moze ja zrozumiec na swoj sposob..Wiec jak ty zrozumiesz, to juz twoja rzecz



Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @marekg przepięknie napisales.  Jak tak dziś siedziałam juz sama na cmentarzu gdy się ściemniło i wszysvy sobie poszli, to dokladnie poczulam sie tak bezdomna, jak ten Twoj poeta z wiersza. I te rany - ech, poeci czują po stokroć...   Wspaniale piszesz.
    • @Robert Witold Gorzkowski Robercie. bardzo, bardzo dziękuję za Twoje słowa. pisząc te swoje wiersze zaczynam się obawiać czy nie przekraczam granic.   granic własnego JA.   dziękuję.     @Annna2   Aniu. to że wracasz jest cudowne. dziękuję.       @huzarc co tu powiedzieć.....   serdecznie dziękuję.    
    • @Migrena wg. mnie to zupełnie nie jest utwór o namiętnosci, bo namiętność tym wypadku to o wiele za mało.   To wiersz o nienasyceniu duszy - duszą, a cielesność jest tu jakby słodkim dodatkiem.    Ja tam wierzę w takie nienasycenie w miłości i w takie wiersze też, bo one sprawiają, że tętno przyspiesza, nie tylko to cielesne ale i duchowe..   I dodatkowo podpisuję się pod slowami @Robert Witold Gorzkowski - odniosl sie super adekwatnie do wiersza.        
    • Ktoś pióropusz ubrał  Inny z parasolem o przystojnym Zatańcz parasolki dreszczy słota  Zatańcz z parasolką niech się stanie  Kolorowa Kolorowe jeszcze liście  Kolorowe parasolki  Krople mienią się przejrzyście  Teraz tęcza zgadnij, za kim goni?
    • Moje dłonie siegają częściej po wino niż po chleb. Do późnego wieczora jestem zbyt zajęty umartwianiem duszy by odpowiadać na choć najskromniejsze potrzeby ciała. Są dni gdzie łóżko mnie więzi. Są jednak i takie gdzie łaknę wolności ścian swego odludnego więzienia. Przed snem, błądzę w ciemnościach zakurzonych kątów by choć przez chwilę dać posmakować artretycznie powyginanym palcom, zimna użytych do aranżacji farb. Szkarłatu krwi i perłowości łez. Duchy ze ścian poznają mój zapach. Łaszą się do swego pana. Mimo agonii, czasami zmuszą się do krótkiego śmiechu. Wołają mnie po imieniu. Tym ziemskim nie piekielnym. Wypalonym na duszy. Przed którym drżą aniołowie i ziemskie błazny. Kiedyś miałem imię. I czas na to by żyć. Bez bólu i lęku. Broniłem się przed cieniem. Uciekałem, lecz on był zawsze przed mym krokiem jeszcze o krok. Gdybym wtedy spłonął razem z moimi wierszami. Czy cień wkroczyłby za mną w ogień? Ale to przecież ogień rodzi cień. Języki ognia namawiają bym spłonął. Języki cieni liżą me rany. Trucizną próbują wymusić we mnie kolejny raz uległość. Tak przecieka rzeczywistość, przez dziurawy dach. Wschodzi czarna tarcza słońca. Gdy cząstka jego światła mnie dosięgnie. Obrócę się w proch. Duchy ze ścian pytają czasami, czy stąd daleko do nieba. Nie wiem. Mi tylko piekło pisane. I znów wczesnonocne harce. Trupi blask gwiazd. Nad łąkami. W zbożu jeszcze zielonym, cichutkie stąpania. To stopy bose północnic. Ich śpiewy przerywają świsty sierpów. Tną szyję i żywoty kochanków. Dobrze im tak. Kto jeszcze ufa miłosnym potworom. A może i żałować ich należy. Ja przecież też kiedyś ufałem. A teraz przeklinam nawet siebie. Czas się uwolnić. Udało mi się wzniecić wreszcie żar na zalanym przed laty i zapomnianym palenisku. Wiązki brzozowego chrustu czekały na tę chwilę. Języki ognia dostrzegły mnie, choć w narkotycznym uniesieniu chwili, były tak spragnione swego istnienia, że wolały pięścić ceglane ściany kominka. Pieściłem ich zmysły. Dorzucając drewna i szczap. Duchy ze ścian milczały zatrwożone, patrząc jak piekło wychodzi poza ramy swego świata. Prawie mnie mieli. Cienie tańczyły dziko, okadzone dymem. Pogrzebaczem wybiłem wszystkie okna by świeżym oddechem powietrza, wzbudzić furię ognia. Spod kuchennego stołu wyciągnąłem bańkę na naftę. I cisnąłem ją w ogień. Pamiętam tylko to jak cienie, porwały mnie przez rozsadzony pożarem komin. Duchy wybiły rygle z drzwi i rozpierzchły się w mgielny mrok boru. Płonąłem żywcem. Niesiony przez diabły w trupi blask gwiazd. Dobrze byłoby żałować i uronić choć łzę. Mnie ogarnął jednak demoniczny śmiech, który objął połacie okolicy. Okoliczni bajali potem, że słyszeli piorun, który najpewniej zniszczył chatę. Płonęła kilka godzin. Wiele miesięcy później na pogorzelisku, stanął jesionowy krzyż i światło łojowych świec rozświetlało mrok i klątwę. Na darmo jednak. Bo nikt stąd jeszcze nie trafił do nieba.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...