Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na święta

 

Dzień szary

Bez ludzi

Z kłopotami

Worek nieszczęść rozwiązał się i przyprószył mą głowę

Szukam klucza do schowka

Odejść

Rozpłynąć się

Nie istnieć

Ale w schowku jest marchewka, pietruszka i …

Ugotuję zupę

Kłopoty spalą się żywym ogniem

Utopią we wrzątku

Będą miękkie i potulne jak baranki

Ofiarowane Panu Bogu na święta

Opublikowano

@bazyl_prost treść okrutna ..., może faktycznie i okrutna, ale tak mi dzisiaj "w duszy grało", czyli tak mi się napisało. Coś zmienić? Czy ogólnie nie powinno się takiej poezji pokazywać innym? Lepiej do szuflady. A może to nie jest poezja?

Opublikowano

@hollow man A jaką poezję lubisz? Jaką chętnie czytasz/ piszesz? Czemu nie jesteś gotowy? Myslisz, że kiedyś bedziesz gotowy? Co musi nastąpić, żeby być gotowym na taką czy inną poezję? Czy można mój wiersz włożyć do jakiejś szuflady i porównąć do konkretnych autorów? Jestem ciekawa...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Powyższy kolega jest właśnie jedną z form agresji na tym forum. 
Ponawiam, co napisałem wcześniej. 
Dodam jeszcze jedynie, że epilog w Twoim wierszu jest dwuznaczny a środowisko tutaj jest zorientowane religijnie więc nie mam pojęcia, jak zareagują. 
Życzę powodzenia. 

Opublikowano

@violetta Pewnie! Gotowanie (=smaczne jedzonko) to podstawa życia. U mnie jeszcze cisza w tym temacie. Ale fakt, to już czas, by zacząć cieszyć się na święta, czego i Wam życzę!

 

 

 

 

Opublikowano

@bazyl_prost U mnie planujemy na Wigilię 12 potraw dla 12 osób. Oczywiście jak wszyscy przyjadą i jak każdy "coś" zrobi... Dla mnie najważniejsze, że będziemy razem. Moim bliskim nie pokażę tego wiersza. Nie będę ich "pażyć". Może i  lepiej chować takie wiersze do szuflady... - a jaka jest opinia innych piszących?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • rozpisać ciszę by wybrzmiała na dwa głosy potrzeba pary w płucach zaledwie kropla i to znajome rzężenie   drzemiesz   dzień i tak wisi na włosku —  po włosku tylko kawa   ty stawiasz   a ściany rosną —  bezszelestnie i stajesz się wiatrem w kominie głosem na dwa świerszcze   jesteś między ustami a brzegiem ciszy   słyszysz    
    • Pionki w grze  Ciało wrze    A miasto  Usycha w mroku    Odchodząc  Od swoich ideałów    Twierdzy niezdobytej  Przez obce głosy    Gdzie rozum myśli  Mechanicznie a nie fizycznie 
    • @tie-break fajnie, wodopój na kryształowej  pustyni
    • Każdy płaci, czym chce, gotówką lub cierpieniem za to, co zwykł ktoś zwać  swoich win odkupieniem. Zwój Mamony I   Do wirującej w próżni czarności chwiejnym krokiem wszedł przysadzisty różowy słoń, Balgo.“Oj, cóż to było za niezdarne stworzenie!” – każdy by o nim tak powiedział. I słusznie, bo słoń ten, ledwo co drzwi do nicości przekroczył, a już zdążył zahaczyć trąbą o niebyt i potknąć się o nieistniejący próg. I potknąwszy się już o próg, spadł z niewidzialnych schodów na samo dno, które, ku niezadowoleniu Balgo, było także górą. – Nie cierpię tej roboty! – zatrąbił żałośnie, wymachując trzymanym w kopycie papirusem. Przysunął papirus bliżej oczu.  – Wilhelm Greateman, spadkobierca GoodLove’a, dowódca w bitwie nad Odettą – przeczytał. – Szukam Wilhelma Greatemana! Balgo podreptał nieco w prawo, i prosto, rozejrzał się po otaczających go korowodach zapadłych we śnie gwiazd.  – Szukam Wilhelma Greatemana! – powtórzył. –  Herbu Ostrokrzew, z domu Lwów Nadmorskich.  Cisza. – Niech to! – przeklął pod trąbą Balgo. – Nie udawajcie, że nie widzicie słonia w pokoju. Powtarzam jeszcze raz: szukam Wilhelma Greatemana, duszy czystej jak intencje szczeniaczka, duszy odważnej niczym szczekający szczeniak, duszy niepoległej w sposób inny niż śmierć.  A w tle rozchodziły się jedynie jęki leżących w stercie, jedno na drugim, dogorywających ego.  Balgo rozejrzał się to w jedną nieskończoność, później w drugą nieskończoność, i jeszcze raz w tę pierwszą. Podrapał się trąbą po głowie.  – A niech to! No trudno, ty też się nadasz. – Balgo wyciągnął z próżni kawałek koloru czarnego i odłożył do wiklinowego koszyka. Koszyk miał na plecach, przywiązany fioletowymi wstęgami do brzucha. Pod opinającą tors wstęgą nosił jeszcze nerkę, do której włożył zgnieciony papirus.   Nieszczęsny Balgo musiał wspinać się z powrotem po nieistniejących schodach, zatrzymując się co dwa piętra, by złapać oddech.  – Ty to masz pecha – powiedział do czarnego obłoku wyrwanego z przestrzeni. – Mogłem wybrać nieskończenie wiele różnych od ciebie, a trafiłeś się właśnie ty. To ci nieszczęście!   – Nieszczęścia chodzą parami – westchnęła otchłań.  Balgo otworzył drzwi do kosmosu, przeszedł przez nie trwożliwie nim zatrzasnął je za sobą.  Praca w zaświatach nie jest pracą łatwą ani przyjemną, w szczególności dla słonia, który odpracowuje grzech lenistwa.
    • @huzarcDziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...