Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- pełna podziwu co do klimatu. całkowicie mi odpowiada budowanie atmosfery przez ciebie. normalnie - plussss :)
- pierwsza strofa bardziej metaforyczna (mam takie wrażenie), zatem bardziej mi sie widzi.
- uwidoczniona pointa (trudno nie zauważyć :p - sumująca, +

coś masz takiego w tych utworach, że ich sens brzęczy mi potem w uszach, umyśle i w ogóle chodzi za mną pół dnia

wykończysz mnie człowieku ;-)

pzdr
k.

ps. kolejny wiersz o śmierci... życzę poprawy nastroju (tylko i wyłącznie dla twojego dobra - jeśli o mnie chodzi takich wierszy mogę jeszcze sporo czytać ;))

Opublikowano

Oparłeś wiersz na wojskowo-przyrodniczych skojarzeniach. 2 pierwsze zwrotki są bardzo skondensowane - żadne ze słów nie wydaje się być zbyteczne, ma swoją rolę i kropka. Jak w wojsku... Ten kolaż natury i musztry w drugiej zwrotce - świetna sprawa. A koniec zaskakuje: jakby chłodna kalkulacja, zero uczuć, rozterek czyli 1 = 1 i koniec. DOBRE!
POZDRAWIAM!

Opublikowano

To chyba pierwszy twój wiersz, który wydaje mi się, że rozumiem co do słowa. Za to tylko dam plusa, bo nic jakoś tu do mnie nie trafia - ale to tylko ja i moje pokrzywione preferencje co do tematyki.
Nie zrozum mnie źle, to jest całkiem niezły wierszyk, ale jakoś nie to lubię w poezji. Pewnie trafiłby do mnie, gdyby opisywał to jakoś prościej, bez zadęcia, może dowcipnie, albo chociaż po chamsku.
Pozdrawiam.

Opublikowano

dzięki wszystkim za komenty...
Kall, miło mi, jeżeli za Tobą chodzi to znaczy, że mi wyszło :) Temat śmierci jest mi bliski, łazi za mną permanentnie, więc lubimy sobie razem pogadać z Kostuchą...

Michał, końcówkę rozbroiłeś, cieszę się. Fajnie, że wpadłeś.

Stan, cóż szalikowcu - dziękuję!! i szalem pozdrowienia slę!

Jasio, wiersz o wzajemnym zabijaniu siebie - dowcipnie to raczej nie. Chamotę lubię, była w poprzednim, a tu z założenia miało być prosto i celnie...

Opublikowano

Jay Jay---pierwsza strofa wbiła we mnie nóż...wspomnienia jednak zawsze bolą...dobry wiersz. pozdrawiam .

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jo, hałda - jęzor, jak łopata: połkaj. Rozę jadł, ahoj!            
    • Musi lec z celi sum.               Kasia i sak.    
    • nie boje się miłości uwielbiam ją bo pomaga zrozumieć uśmiech i płacz   nie boje się miłości będę ją kraść tym którzy jej nie rozumieją   nie boje się miłości bo jest jak baśń która zawsze ze złem wygrywa   nie boje się jej bo  jest światłem które noce upiększa   nie boje się gdyż nauczyła mnie zrozumieć to co w sercu się tli.  
    • Wszystko co im powiedziano, przyjęli że to nie prawda, nie wiedzieli i bez krytycznie to powtarzali    Robili wszystko co im kazano, nie przypuszczali że robią źle Chodzili tymi samymi drogami Co wielki autorytet    A kiedy on dał znak Bez zastanowienia podążali za nim  Wierzyli że idą w imę chwały  więc swoje życie w ofierze za niego dawali I nigdy się nie przekonali że nie podszepnie umarli    Teraz leżą w grobach  puste, zimne twarze  Nie jako bochaterowie, nie jako zbrodnie ale jak marionetki nie świadome niczego  nie są wspominani i nigdy nie będą
    • Idą - choć nikt ich nie woła. W kieszeniach mają wersy, które uciekły im z rąk jak szczury z tonącej metafory. Robią miny poważne, choć słowa mają z waty, a każde zdanie składa się jak łóżko polowe po nietrzeźwej wojnie z samym sobą. Przystają na rogach własnej niepewności: „może napiszemy o świetle?” - pytają, po czym kręcą głowami, bo światło za jasne, a cień za ciemny. Więc stoją w półmroku - idealnym dla niezdecydowanych, tych, co wciąż stroją instrumenty, ale nigdy nie grają melodii. Każdy z nich niesie w plecaku niedokończony wiersz o „poszukiwaniu siebie” - taki, którego nie przeczyta nawet pies, bo pies ma godność i węch do rzeczy skończonych. A między kartkami plecaka czai się ich własny strach - taki, co syczy jak kot wyrzucony z metafory za brak talentu, i drapie, gdy ktoś próbuje napisać prawdę. A jednak idą - zamaszyści jak prorocy własnych pomyłek. Śmieszni, bo chcą pisać o ogniach, lecz boją się zapałki. Groteskowi, bo robią krok w przód i natychmiast krok w bok, jakby tańczyli z losem, który wcale nie przyszedł na bal. I gdy już, już mają ten WIELKI wers (ten, który miał ich ocalić), nagle - bach - wpada im do głowy wątpliwość o smaku marginesu, i cały świat rozsypuje się jak źle sklejona metafora o świcie. Bezradni wsłuchują się w ciszę - tę samą, która niczego nie obiecuje, bo jest lustrem tak krzywym, że odbija tylko to, czego w sobie nie chcą widzieć. Próbują jeszcze raz, z nową odwagą - i znów odkrywają, że wena, ich półetatowa bogini, rzuca natchnienie jak handlarka ryb: byle jak, byle gdzie, byle sprzedać złudzenie. A oni łapią to w locie, jakby to było złoto, choć najczęściej jest to mokra gazetka z wczorajszą pogodą. Tak sobie tuptają, armię poetów udając - każdy chciałby być meteorem, a kończy jako iskra o krótkim oddechu. A może i dobrze - bo w tej ich śmiesznej, roztrzepanej tułaczce jest coś niezwykle ludzkiego: pragnienie, by wreszcie złapać słowo, które nie ucieknie. Bo słowo, które dogonisz, pierwsze cię ugryzie - żebyś wiedział, że było żywe.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...