Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

   

 

          to czas po końcu                      wszystkiego.



Nie było światła.
Nie było też ciemności - bo nie było już nikogo, kto mógłby ją nazwać.
Tylko pył, drżący w oddechu nicości,
szukający formy jak dziecko, które nie zna jeszcze swojego imienia.

Z resztek spalonego Boga unosiły się iskry.
Nie miały celu, tylko pamięć.
Z tej pamięci wypłynął pierwszy ruch -
cichy, powolny,
jakby sam czas próbował nauczyć się chodzić po nowo narodzonym bezkresie.

Czas był wtedy jak rana, która jeszcze nie wie, że będzie blizną.

Niebo było teraz wnętrzem ziemi,
a ziemia snem, który śnił sam siebie.
Nie istniało „góra” ani „dół”, tylko puls,
bez rytmu, bez ładu,
z którego wyłonił się kształt - jeszcze nieświadomy, że jest stworzeniem.

A gdy otworzył oczy,
nie zobaczył nic -
więc nazwał to Bogiem.

Tak zaczęła się druga Biblia,
pisana nie słowem, lecz popiołem.
Każda litera miała smak spalonej modlitwy,
a każdy wers - ciężar milczenia.

Z ruin ludzkich czaszek rosły drzewa.
Nie dawały owoców.
Dawały wspomnienia.


Ich korzenie ssały łzy z gleby czasu, a liście szeptały w języku, którego nikt już nie pamiętał.
Kto zjadł jedno, pamiętał, że kiedyś był.
Kto zjadł dwa - przestawał istnieć znowu.

Nie było raju, tylko równanie bez wyniku.
Nie było piekła, tylko echo dawnych krzyków,
rozciągnięte w nieskończonosć jak biała nić.

A wtedy coś - może cień, może nuta dawnego sensu -
wyszeptało w tej pustce:
„Stwórzmy człowieka jeszcze raz.”

I pył, znużony samotnością,
podniósł się w kształt.
Nie z gliny. Nie z ciała.
Z błędu.
Pierwsze stworzenie zrodzone z pomyłki.

Spojrzało w nicość i rzekło:
„Niech będzie światło.”

I było.
Ale tym razem światło nie służyło oczom.

Było jak wspomnienie ognia, który marzył, by znowu być słońcem.

Służyło wspomnieniu tego, co zostało z Boga -
iskrze, która już nie wiedziała, czy jest dobrem, czy tylko pragnieniem bycia czymkolwiek.

 

 

 

Opublikowano

@Migrena

Ten wiersz jest bez wątpienia ambitny, totalny i silnie metafizyczny. Stanowi zapis kosmologicznego apokryfu, na wzór wielkich mitów o stworzeniu. Łączy ich tradycje ze współczesną poetycką metafizyką. Tworzy zatem własną mitologie po końcu świata, czyli pisaną językiem poezji „po Bogu i po języku” i układa w ten sposób poemat metafizyczny najwyższej klasy, o sile i ambicji rzadko spotykanej w poezji współczesnej. Znakomicie łączy język teologii, kosmologii i poezji.

Opublikowano

@Migrena

Stworzyłeś coś, co balansuje na granicy poematu prozą, apokalipsy i kosmogonii. Jak dla mnie to nie jest już wiersz w tradycyjnym sensie, to raczej wizja z odwróconą teologią.

Albowiem Bóg nie stwarza świata, ale umiera, a z Jego popiołu rodzi się nowa rzeczywistość. To Genesis napisane od tyłu - próba wyobrażenia sobie, co przychodzi po końcu wszystkiego.

Metafora "drzewa [...] nie dawały owoców. Dawały wspomnienia" brzmi jak odwrócenie drzewa poznania, a "Pierwsze stworzenie zrodzone z pomyłki" – to jest teologicznie bluźniercze i jednocześnie głęboko ludzkie.

Jest w tym coś z gnostycyzmu. Tekst jest interesujący, ale musiałam przeczytać kilka razy aby uruchomić wyobraźnię - zagubiłam się w gęstości obrazów. Lubię takie tematy, Apokryfy są bardzo interesujące, a Ty dorzuciłeś jeszcze jeden.:))) Spodobał mi się. Pozdrawiam.


 


 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Dokładnie, jak mówisz. Wiele razy również i ja próbowałam jakoś to opisać.
    • @Konrad Koper Swoją drogą takie pytanko, masz może swój tomik poezji? :) Wiesz, zbieram. 
    • @Nata_Kruk To przepiękny wiersz-ogród, który pachnie jesienią i brzmi jak szmer liści. Urzeka mnie w nim ta szczegółowość - paź królowej jako motyl przechodzący metamorfozę, a wśród roślin: rokitnik, trzmielina, irga, pięknotka - każda ma swoje imię i swoją historię. Tworzysz niemal impresjonistyczny obraz jesieni, gdzie kolory nakładają się na siebie: rudobrązy, pomarańcze, czerwienie, fiolety, czernie. Czuć w nim głęboką więź z naturą - nie jako obserwatora, ale jako kogoś, kto jest częścią tego cyklu. "Na przekór datom" sadzisz życie, jakbyś chciał zatrzymać czas, a potem obserwujesz, jak ono dojrzewa, zmienia kolory, przyciąga motyle, ptaki i owady. "Rozskrzydlam się przy fioletach pięknotki" - to piękne określenie tej jedności. Podoba mi się, że nie idealizujesz jesieni - są tu i ćma szukająca światła, i kosy żerujące na owocach ligustru. To autentyczny, żywy obraz, pełen detali. A ten finał jest magiczny: wiatr gra Szopena na strunach pajęczyn, a aparat milknie, by nie spłoszyć ulotności chwili. To obraz, który zostaje w pamięci - czasem trzeba po prostu być, nie dokumentować. Pięknie napisane. Pozdrawiam!"  
    • @vrextons Oj znam kilka tego rodzaju wiekopomnych pomników. Ekstra !
    • patrzę na wysokie sosny  pną się do nieba  mech tuli stopy  płynę w ocenie zieleni  paprocie  po częściowym makijażu  malują się brązem  piją soki ziemi  raczą powietrzem  skąpanym w słońcu    prowadzą  do krainy czarów  rozglądam się za kwiatem  zakwita jeden raz  odpłynąłem w nicość    zapomniałem po co... tylko GPS sprowadzi ponownie  do pięknej grzybowej doliny  krzewy patrzą na ludzi  robią miny jak do lustra    suche gałęzie strzelają  pod nogami  wybuchają śmiechem  widząc strach  na witrażach z mgły    konwalie pierwiosnki  zakodowane  w chmurze pamięci lasu  śpią nic nie widząc    powrócą  gdy wiosna kliknie enter    a grzyby  przypomniałem sobie    grzyby innym razem    10.2025 andrew  Na żonę zawsze można liczyć,  nie zawiodła.Pełny koszyk   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...