Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Początek konferencji był wielkim zaskoczeniem dla Moniki. Prowadzący wyjaśnił, że obiekt, w którym właśnie przebywali, był jednym z kilkudziesięciu pałaców należących przed wojną do rodu Kasstel.

Monika już słyszała to nazwisko na dworcu w Olsztynie. „Może się przesłyszałam?”, pytała sama siebie.

Głos zabierali kolejni prelegenci z różnymi referatami. Monice niektóre historie bardzo się podobały, a inne uznała za nudne i nic nie wnoszące. Na koniec głos zabrał organizator i przedstawił wszystkim gościa specjalnego, Wolfganga Grafa von Kasstel. Miał on być bezpośrednim spadkobiercą majątku po stryju, księciu Alexie Kasstel. Ale nie był to koniec niespodzianek.

Wolfgang zabrał głos jako prelegent. Wyjaśnił zebranym, że przed wojną Stary Folwark nosił nazwę Druzliten. Zaczął opowiadać o historii swojej rodziny, która nie popierała Hitlera i miała z tego powodu wiele problemów. Ale Monika już dalej nie słuchała. Dla niej było to za wiele dziwnych zdarzeń. Poczuła, że brakuje jej powietrza. Wyszła na ganek. Musiała to wszystko sobie poukładać.

- Oto jestem w pałacu rodziny, która wykorzystywała do pracy w swoim folwarku polskich żołnierzy, w tym mojego dziadka. Muszę mu to powiedzieć. - gorączkowo myślała. - Niech nie będzie taki dumny ze swojego rodu!

Wolfgang zauważył, że Monika wyszła z sali. Po skończeniu swego wystąpienia, postanowił ją odszukać.

Chciał jej tyle powiedzieć. Przede wszystkim podziękować za pomoc w czasie wspólnej podróży. Przedstawić jej swoje plany, związane z tymi ziemiami. Pragnął wyjaśnić, dlaczego musi zająć się rodzinnym grobowcem. Opowiedzieć, jak sprofanowano szczątki jego przodków, o tym, jak płyty nagrobne wrzucano do błota, aby robić z nich chodniki. Dlatego chciał odbudować najpierw rodzinne mauzoleum i uporządkować stary cmentarz.

Ale nigdzie nie mógł jej znaleźć.

Monika natomiast spacerując wokół pałacu, układała swoją przemowę do Wolfganga. Nagle podeszła do niej znajoma bibliotekarka i zapytała, czy nie chciałaby wracać z nią do Olsztyna. Jest swoim samochodem i może ją zabrać.

- Chętnie skorzystam z propozycji! – odpowiedziała. Nie chciała stracić okazji wygodnego powrotu do domu. Żałowała tylko, że nie wygarnęła Niemcowi tego, co ją gnębiło. Może jeszcze nadarzy się okazja – pocieszyła się.

Wolfgang wyszedł na dziedziniec. Zauważył, jak Monika wsiada do samochodu. „Dlaczego ucieka?” „Może przeze mnie?”, dodawał wątpliwości.

Długo stał jeszcze na schodach dziedzińca i wpatrywał się w przestrzeń parku.


 


 


 


 


 


 


 

Opublikowano

@Berenika97 przeczytałem.

Raz i drugi....

I tak mnie ujęłaś.

 

Jest świetne opowiadanie Andrzeja Brychta (tak tego niesamowitego Brychta) " dancing w kwaterze Hitlera".

 

Twoje opowiadania i jego - fantastyczny klimat. Klimat spraw trudnych w literackim ujęciu.

Jeżeli ktoś nie zna Brychta niech czyta. Uśmiechnie mu się jego własny umysł. Nie dlatego, że jest śmiesznie. Dlatego, że jest cholernie smutno, ale literacko finezja pierwszej klasy.

 

Twój teks Bereniko to też literatura przez duże L.

 

Opublikowano (edytowane)

@Berenika97  -Zaczął opowiadać o historii swojej rodziny, która nie popierała Hitlera i miała z tego powodu wiele problemów. Tak piszesz. Jakie problemy? Czy tylko teraz tak twierdzi- bo tak wypada i nic nie grozi.

W tamtych wojennych czasach- za sprzeciw groziła śmierć.

Mój Dziadek zginął w Dachau

Edytowane przez Annna2 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@MigrenaBardzo dziękuję! Do Andrzeja Brychta zajrzę. Jak zwykle przesadzasz z pochwałą. Pozdrawiam. :)

@Annna2Jak przeczytałaś w opowiadaniu, Monika wyszła i nie chciała tego słuchać. Nie jestem narratorem wszystkowiedzącym. To opowiadanie jest swoistym zapisem relacji kogoś mi bliskiego, bezpośredniego uczestnika owej konferencji. Oczywiście zmieniłam nazwę miejscowości, w której była konferencja, imiona i nazwisko Wolfganga. Jest zbyt znane. Poza tym, "Wolfgang" jest historykiem, dyrektorem pewnego muzeum w Niemczech i nie zajmuje się historią Warmii i Mazur. 

A co do Twojego pytania - niewiele rodów junkierskich, czy osób z ich kręgów zachowywało sie tak jak  

Marion Gräfin von Dönhoff, ale takie przypadki też były. Niestety, tylko jednostkowe. 

 


 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...