Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Widzisz pomniki i budynki, 
bardziej rozwiniętych i mądrzejszych 
od nas współczesnych, 
wyszkolonych wiedzą z gwiazd przodków.
I myślisz wtedy tylko o tym
jak zachować byt swój na Ziemi.
Jak wytworzyć w genach stworzenia, 
nie podlegająca atomom przemijania, 
czystą, niepokalaną krótkowzrocznością umysłów, nieśmiertelność.
Fundamenty świata 
są jedynie kruchą podwaliną. 
Trwałych celów i pragnień 
w jego ogrodach szczęścia nie buduj.


Świat jest przeżarty zgnilizną 
wartko umykającego czasu.
Jego wskazówki jak brzytwy, 
tną nasze żywota i ciała

w grzechu ostałe,
zanim zdołamy zrozumieć 
cel i przyczynę wędrówki.
Tak mnie więc śmieszą 
Wasze ludzkie problemy.
Obowiązki, sprawunki, prace i uczucia.
Mówicie, że marnuje czas 
na depresyjne, łaknące łez 
zapisy strof nigdy nieukończonych poematów.
Lecz ja to rozumiem i wiem.
Czas bywa mi wrogiem. 
Lecz i przyjacielskie wizję 
mi w marzeniach sennych tworzy.
On mnie scali dnia pewnego

z ciszą absolutu.


Często śnię. 
Stoję w ogromnym,

eklektycznie urządzonym 
hallu ukochanego pomieszczenia.
Miejskiej biblioteki.

Lecz nie współczesnej. 
A tej gdzie unosi się

aleksandryjski duch.
Gdzie pergaminy, 
kruchym pękaniem obwieszczają, 
że chcą być odczytywane 
przez me starcze oczy.
Gdzie kurz zalega

w zatęchłym powietrzu,
jego drobinki uniesione falą

mego oddechu,
wirują jak gwiazdy 
w ciemnej materii tajemnicy.
Oliwne ogniki lamp, 
prowadzą ku działom zapomnianym.
Skórzane oprawy ksiąg, 
których treść wpędziłaby 
każdy ludzki umysł

w odmęty szaleństwa.
Ja znam jednak ich bluźniercze treści,
obojętnie w jakim języku, 
ziemskim czy nie je ongiś spisano.


Lecz czy znajomość prawdy, 
daje mi prawo decydowania 
o losie tych którym zagłada pisana?
Nie. Bo jaką wartość 
ma coś spisane od początku na zatracenie?
Wszystko przeminie z czasem.
Kto wie, może i śmierć kiedyś skona.
Zagoniona

w ślepy zaułek wszechświata.
Zagryziona i rozorana pazurami 
swych przybocznych demonów.
Dlatego ten sen daję mi

wiedzę o świecie.
Postrzegam rzeczywistość jako 
nieustannie pracujące, 
zapatrzone w małostkowości konsumpcyjne, mrowisko dusz czyśćcowych.
Jako ul szemrzący groźnymi na pozór modlitwami kamiennych serc.
Dla mnie to tylko fikcja.
Mistyfikacja i oddalanie 
nieuchronnosci faktów.


Tej nocy znów byłem 
w dziale ksiąg zapomnianych.
Nie przywitały mnie jak zwykle 
stosownie ułożone

i zwinięte pergaminy.
Mrok był chaosem.
A maska chaosu czaiła się w mroku.
Zimny, wilgny przeciąg, 
szargał mną z kąta w kąt.
Ledwo dotarłem do regałów.
Nieocheblowane równo deski 
były martwe od dawna.
Nie pamiętałem by kiedykolwiek 
były tak trupio zimne.
Palcami jak ślepiec, 
gładziłem znajome grzbiety.
Były z innej skóry.
Tożsamej.
Lichej.
Ludzkiej.
Tylko jedna księga biła ciepłem.
Jej serce nadal pracowało.
Kiedyś nadano jej duszę i imię…
Nieistotne jest jej miano 
bo i tak treść w niej zawarta 
niesie ze sobą zagładę 
wszystkich znanych światów.
Otworzyłem ją po omacku na stronie 
na której starożytne byty

złożyły swe znaki.
Wtem podmuch wiatru przeszedł w prawdziwy niszczycielski huragan i uniósł mnie ponad szczyty regałów, wypchnął do hallu i rzucił przez niewielki świetlik w dachu ku opiekuńczej, wiecznej nocy płaskowyżu.
Maska chaosu ostatni raz napłynęła 
z niebytu ku mnie 
i zaśmiała się ze słowami.
Ul jest martwy.


Po przebudzeniu 
rzuciłem się naprędce ku oknu.
Zerwałem zasłonę i firany 
i stanąłem oko w oko ze śmiercią.
Ul był martwy. 
Pełen ciał robotnic.
Zezwłoków, brudnych trutni.
I pozbawionej korony królowej.
Odtąd ul był moją samotnią.
I cieszyło mnie to.
Na tyle by pewnej nocy, 
trawiony obłędem koszmarów 
I niekończącym się śmiechem

masek chaosu.
Udałem się w martwe szczyty gór.
Ukryty wśród kłębiących się chmur,
rozogniony bijącymi 
u mych stóp blyskawicami.
Osaczony jarzmem szaleństwa.
Rzuciłem się wprzód 
ku bezdni nowego koszmaru.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...