Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Alicja_Wysocka tyle słów się nie mieści we frazach - a poezja jest próbą zapisania nieopisywalnego, miłosnym listem do własnego człowieczeństwa.

Podoba mi się obecność tego ognia i dymu w tym wierszu. Przynosi od razu na myśl pasję, coś więcej niż słowa.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

ogień to teraz luksus wielki

biją na alarm ekolodzy

bo szkoda drzew bezdusznie ściętych

no i ten wstrętny ślad węglowy

 

już się nie wpatrzysz w snopy iskier

- i nici z cieplarnianych marzeń

w kącie kominek sztuczny łypie

ledowej lampki wątłym blaskiem

Opublikowano

zaraz dam ci coś zajarać

dymu nie zabraknie

widzę jak się bardzo starasz

tu na niebie właśnie

 

już się sztachnij moja droga

mocno i solidnie

z dymu kółka płyną popatrz

by po chwili zniknąć

 

jeszcze raz sztachnięcie powtórz

i wypuszczaj nosem

już w powietrzu tekścik tworzysz

zobaczy najdroższy

:)))

Opublikowano

@Naram-sin

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Jacek_Suchowicz

 

 

 

W rodzinnym domu jest kominek

i zimą gramy sobie w scrabble

strzelają szyszki, ogień tańczy

sypią się iskry jak w widziadle

 

a na podłodze miękkie skóry

stareńkie meble cudny klimat

do tego jeszcze kot pasuje

i czas na kłębek da się zwijać

 

 

@Berenika97 Witaj Bereniko, dzięki że się poczęstowałaś, napisałam go jakiś czas temu, jak paliło mi się pióro. Pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano

Dzisiaj na skróty, z braku czasu, podepnę się pod propozycję Jacka 

bo też coś mam coś z ogniem, ale nie go przypalenia, tylko popicia, czyli

- "jedno, co warto, no!' ;)

Wiersz, poza ogniem puenty, w całości z biglem.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Annna2 Witaj Anno, w formach też lubię, bardzo. Ale w tym wierszu, chciałam przekazać, że miałabym tyle do napisania, do zarzucenia, wyżalenia - że na kartce tego nie zmieszczę, aż wreszcie doszłam do pytania, po co?

Dobrego dnia 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Waldemar_Talar_Talar - prawdziwy, bo lubię pisać, wolę pisać niż mówić, przy pisaniu jest więcej czasu na precyzję, pozdrawiam :) 

Opublikowano

Przyznam szczerze, zawsze miałem z tym problem. To znaczy z pisaniem listów... Był taki czas, że było bardzo miło dostać list. Niestety przeważnie na list wypadało odpowiedzieć i tu, chociaż może trudno w to uwierzyć, często pojawiał się u mnie problem z kreatywnością. Dzisiaj, jak czytam niektóre własne listy, to nie wiem czy śmiać się, czy płakać.

A wiersz fajny.

 

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dawno, dawno temu, w czasach do których mało kto sięga pamięcią, w nędznej, drewnianej chatce żyło dwoje skromnych ludzi – Aniela i Michał. Nie mieli dzieci, zresztą – sami ledwie utrzymywali się przy życiu. Najgorzej było zimą. Zapasy żywności szybko się wyczerpywały, woda w studni zamarzała, a suche siano i gałązki krzaków sterczące na łące ledwie starczały na opał.  Którejś z ciemnych, grudniowych nocy zdarzyło się coś, co jeszcze pogorszyło ich sytuację. Aniela zachorowała. Zbudziło ją przeraźliwe zimno. Naciągnęła na siebie kołdrę i dodatkowo okryła się grubą, lnianą tkaniną wiszącą u wezgłowia łóżka. Mimo to – wciąż marzła i dygotała z zimna zgrzytając zębami, tak jakby kąpała się w przerębli. Michał również się obudził i w świetle dogasającej świecy ujrzał bladą, wychudzoną i przemęczoną twarz swojej żony.  - Michałku… - powiedziała drżącym, ledwo słyszalnym głosem Aniela – zimno mi. Dorzuć do ognia. - Michał nic nie mówiąc, posłusznie wstał i dorzucił do pieca szczuplutką porcję zebranych jesienią gałązek.  - Anielko, kochanie moje, cóż ci jest?... – Zanim Aniela spróbowała zaczerpnąć powietrza i odpowiedzieć, przeszkodził jej uporczywy, suchy kaszel. Jej oczy napełniły się łzami, które w bladym świetle świecy zdawały się błyszczeć jak złoty, gwiezdny pył. Z sinoszarych, wyschniętych ust spłynęła ciemnobordowa strużka krwi. Michał, niewiele myśląc, przykrył swoją ukochaną jeszcze jednym materiałem, wlał rozmrożoną wcześniej nad ogniem wodę do kubka i postawił przy łóżku Anieli. – Jadę poszukać medyka – powiedział wkładając połatany płaszcz. - Do wsi jest parę godzin stąd, wiem, że to daleko, ale nie mamy innego wyjścia. Proszę, bądź silna, skarbie. Nie trać nadziei. I nie umieraj!...Gdy wypowiadał te słowa, głos mu się złamał. Wyszedł na zewnątrz. Serce podeszło mu do gardła, a łzy w kącikach oczu stały się sztywne. To była bardzo mroźna noc. A Aniela leżała sama w towarzystwie bladych ogników z pieca i ostatniej, dopalającej się świeczki. Bóg jeden wie, co mogła wtedy czuć i myśleć… W tę mroźną noc panowała dookoła głęboka cisza. Michał słyszał każdy swój oddech i każde uderzenie serca. Każdy krok postawiony na nieskazitelnym, błękitnym i skrzącym się śniegu zdawał się ogromnym hałasem. Na niebie nie było księżyca. Nawet gwiazdy świeciły słabiutko, jak oddalone ogniki dogasających świec. Mroźne powietrze było ostre jak brzytwa. Michał był jednak bardzo wytrwały. I miał cel. Znał drogę na pamięć, więc nie musiał kierować się wzrokiem, zresztą w takich ciemnościach i tak nie byłoby to możliwe. Szedł bardzo energicznie, wysokie hałdy śniegu pryskały pod nim jak bańki mydlane. Ale droga wciąż była trudna. Śnieg błyszczał mizernie w mroku bezksiężycowej nocy, a oczy Michała szkliły się jak lód odbijając w sobie ledwie widoczne na niebie gwiazdy. Gdy było już blisko… Upadł.  Z gęstwiny ciszy i ciemności wyłoniła się jasna, błękitna postać – na wpół przejrzysta, jak cień płomienia. Miała bladoróżowe ustai turkusowe oczy błyszczące złotawym blaskiem, niczym tafla jeziora w pogodny, letni ranek. Jej włosy i szata były jasne jak mleko i miękkie jak nasiona dmuchawców. Falowała na mroźnym powietrzu. Podeszła do leżącego i powiedziała: Michale! Wstań! Wiem, po co tu przybyłeś. Nie martw się. Twoja żona wyzdrowieje.  Tylko chodź ze mną!...Słysząc te słowa Michał otworzył oczy, rozejrzał się dookoła i wstał otrzepując się z śniegu. Milcząc skierował swoje kroki tam, gdzie prowadziła go tajemnicza zjawa. Weszli razem do chaty Michała i Anieli. Zjawa zbliżyła się do wygasłego już całkowicie piecyka i powoli wydychając powietrze roznieciła w nim ogień. Potem zdarła kawałek swojej miękkiej, mlecznobiałej szaty i okryła nim chorą Anielę. Wreszcie – rozchylając swoje półprzezroczyste ciało w pobliżu serca – wyjęła z siebie kłącze ajeru, a z zamkniętych oczu spłynęły turkusowe łzy, które momentalnie stały się zgniłozielone, brązowe i czarne. Ostatkiem sił włożyła kłącze do ust Anieli.   Wtem, nagle – wśród ciemnej jeszcze grudniowej nocy - nastała ogromna, oślepiająca jasność. Było lato. Słońce świeciło w okna ubogiej chatynki. Aniela wyjeła z ust zielę i obficie spocona, z widocznym na twarzy rumieńcem – oświadczyła: - Gorąco mi!...- po czym zrzuciła z siebie wszelkie okrycie i usiadła na łóżku.  Nad sobą zobaczyła uśmiechniętą twarz Michała i Elenę – bo tak właśnie miała na imię zjawa, która teraz przybrała ludzką postać.   - Jak się czujesz? – zapytał z troską i wzruszeniem Michał. – Już dobrze? - Już, już…tak, dobrze. Odparła nieco zmęczona i osłabiona Aniela. – Śniły mi się róże nad jeziorem, które śpiewały pieśń o tym, że wielka jest nasza miłość, Michałku… - A kim jest ta dziewczyna?  - Jestem Elena, rusałka znad Turkusowego Jeziora. Kiedyś byłam zwyczajną dziewczyną, mieszkałam w pobliskiej wsi. Lecz pewnego dnia, chłopak, któremu się bardzo podobałam postanowił mi się oświadczyć. Miał na imię Edek, był biedny, więc podarował mi to, co miał najcenniejszego – naszyjnik ze słodkowodnych pereł i wiązankę tataraku. Zabiegał też o mnie inny – bogaty szlachcic, Korneliusz. Właśnie przechadzał się tam, nad jeziorem, z naręczem róż i misternie zdobionym pudełeczkiem. A ja…(Och, jak mogłam!) wepchnęłam Edka  do jeziora!... Bo się wstydziłam, nie chciałam, żeby ktokolwiek nas tam zobaczył…Bałam się reakcji moich rodziców i sąsiadów, tego, co sobie pomyślą o mnie… W końcu jak taka urodziwa dziewczyna mogła przyjąć oświadczyny takiego biedaka?  Nie potrafiłam go docenić… A przecież tyle się napracował tworząc ten naszyjnik!… Zbierał perełki, które wytwarzały małże i ślimaki z Turkusowego Jeziora i nadziewał je na lniane nitki. Chyba naprawdę mu na mnie zależało…A ja go utopiłam! Dlatego utraciłam ludzką postać. Turkusowe Jezioro nigdy wcześniej nie miało w sobie topielca… I nie chciało go mieć… Wzburzyło się, wiry wodne wyrzuciły dno na powierzchnię, a cięty wiatr rozdarł moje szaty i ciało. I wcisnął mi w pierś kawałek tataraku. Odtąd w moim sercu żyło kłącze ajeru – ziela umarłych. Wiatr i jezioro zmusiły mnie, bym co roku, każdej grudniowej nocy wyczekiwała człowieka w połatanym płaszczu kroczącego poprzez śniegi. I w końcu się doczekałam. Gwiazdy opowiedziały mi waszą historię. Gdy Michał oprzytomniał, wiedziałam, że powinnam z nim wrócić do waszego domku i dać ci to, co we mnie siedzi. Odzyskałam swoje ciało, bo uzdrowiłam twoje – Anielko.  - W takim razie… Dziękuję ci, Eleno. – odparła Aniela.  I w tej samej chwili, chylące się ku zachodowi słońce oświetliło twarz Eleny, która mokra od łez zaczęła mienić się wszystkimi kolorami tęczy, a złoty promień słońca osiadł na jej piersiach czerwono prześwietlonym bursztynem. Złocisty blask rozlał się po całym jej ciele,  a ona sama lśniła miliardami gwiazd i barw. I jakaś niewidoczna, wielka siła uniosła ją w niebo. Natomiast Turkusowe Jezioro rozstąpiło się. Ciemne muły denne rozświetliły się złotymi migotami, zaczęły się poruszać i formować w grudki, aż wreszcie przybrały postać człowieka. Edek powstał z misy jeziora. Cały i zdrowy. Jedynie na jego przedramionach widniały wytatuowane zgniłozielonym tuszem kwiaty tataraku. Zapadł zmierzch. Aniela z Michałem – w końcu szczęśliwi – położyli się spać.  Następnego dnia, o świcie, w ich izbie znalazł się chłopak dzierżący w dłoni ognisto-złoty, perliście mieniący się kamyk.  – Kim jesteś? – -spytała zaskoczona i nieco przestraszona Aniela. Michał zbudził się… - I co tu robisz? – zapytał. – Mam na imię Edek, jestem chłopakiem, którego Elena wrzuciła do jeziora. Teraz, po tym, co zrobiła, mogę wrócić do świata żywych. Kłącza tataraku, które wszyły się w moje ciało po śmierci, na zawsze już ze mną zostaną – stąd te znaki – powiedział, odsłaniając przedramiona. Kłącza powiedziały mi, że znajdę szczęście w waszym domu. I gdy wstawałem z dna jeziora, podarowało mi ono ten kamień – przybliżył otwartą dłoń do twarzy Anieli i Michała, by mogli go obejrzeć – to ognista perła jeziorna, bardzo rzadki minerał. – Możemy na nim sporo zarobić i żyć razem w wygodzie.  O ile oczywiście pozwolicie mi z sobą zamieszkać… - No, to chyba…pozwolimy, prawda, Michałku? – Pozwolimy! – powiedział z uśmiechem Michał. – Będziemy cię traktować jak syna.  Wkrótce okazało się, że kamień przyniesiony przez Edka ma naprawdę wysoką wartość, kupcy prześcigali się w jego licytowaniu. Osiągnął tak ogromną cenę, że ilość złotych monet, jaką otrzymali Aniela, Michał i Edek po jego sprzedaży wystarczyła im na życie w luksusach. Żyli więc od tej pory szczęśliwie, radośnie i wygodnie, wdzięczni losowi za wszystko, co się wydarzyło.     KONIEC  
    • @jeremy   Masz tu bardzo ciekawy rdzeń: moment nagrania kobiety w kawiarni, „przechwycenie” jej niepokoju i uwięzienie w obrazie, którego nigdy nie pozna. Ten fragment działa – jest konkretny, etycznie niekomfortowy, zostaje w głowie. Finał z pytaniem o zapalniczkę też jest dobry, bo pokazuje, że łatwiej nagrać niż się odezwać.   Dużo słabsza jest pierwsza część: marihuana, parking pod Żyrardowem, Tinder, „milion euro obrotu”. To brzmi jak lista haseł z social mediów, bez jednego wyraźnego obrazu czy sytuacji – raczej rozbieg niż coś, co naprawdę pracuje na późniejszy kadr z kawiarni.   Zastanowiłbym się też nad „poziomem kwantowym” i „nieśmiertelnością” – to już pachnie pustym ozdobnikiem. Bez tego tekst byłby bardziej uczciwy i mocniejszy.   Gdybyś przyciął początek, wyczyścił kilka takich „mądrych” słów i zostawił oś: nagranie – uwięzienie – niewypowiedziane pytanie, dostałbyś dużo gęstszy, naprawdę mocny wiersz o współczesnym voyeuryzmie.   Oczywiście to jest imho 
    • @Berenika97 cudowny opis ciszy, jej pragnienia- subtelny i czuły.  I niecodzienny - bo :  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ten fragment wybitnie mnie urzeka. I juz wiem, ze też dokładnie takiej ciszy pragnę.  Zostawiam podziw.
    • @Waldemar_Talar_Talar "Człowiek nie ma władzy nawet nad własnym życiem" - Blaise Pascal  Obok Nietzschego mój ukochany filozof.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...