Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

znam Warmię ale tylko przejazdem - jako nastolatek odwiedziłem sanktuarium w Świętej Lipce i kwaterę Hitlera

przejeżdżałem przez Olsztyn... ach kiedy to było -pół wieku temu

kiedy czytam twoje poetyckie obrazy warmińskie aż zaczynam tęsknić za twoją małą Ojczyzną

to jest piękne. POEZJA

Opublikowano

Kocham ten region spędziłem tu 10 wspaniałych lat, pomiędzy 25 a 35 rokiem życia. Pracowałem, włóczyłem się pływałem na desce i żaglówkach. Znam jeziora i ośrodki od rządowych po wczasowe. Jeździłem autem wyścigowym po szutrach w lesie i zamarzniętych jeziorach. Miałem dom w Pluskach i zielono w głowie. Spałem w akademiku i cieszyłem się poezją śpiewaną w amfiteatrze. Znam zamki krzyżackie i przesiadywałem nad Łyną. Znam scenę podziemną i olsztyński industrial i death metal Prophecy, Vader najlepszy na świecie. Znam twórczość Grupy Pięciu, takich jak Delikat, Hermanowicz, Ilkiewicz, Samulowski i Wachowski. Znam galerie sztuki Współczesnej Biura Wystaw Artystycznych, Dom Środowisk Twórczych i Regionalny Ośrodek Kultury. Ale przede wszystkim znam i cenię Twoją twórczość Aniu która wpisuje się w czasy kiedy myślałem jeszcze że życie składa się z samych przyjemności. Chwilo trwaj jak najdłużej.

Opublikowano

@Annna2

Bardzo podoba mi się ten wiersz, pełen ludowości, obrzędowości i naturalnego rytmu.

Ma w sobie coś z modlitwy, coś z pieśni ludowej. Zakończony refleksją , taki warmiński.

 

Pozwolę sobie przytoczyć cytat z książki "Król Warmii i Saturna".

"Jek Pan Bóg dawał mowy, a dla Warmjoków zbrakło, to mózi tak: "Mówta cało gambo". I tak to jest. Warmjok klepsie cało gambo.

- A czemu zbrakło dla Warmjoków?

- Bo sia po lasach chowali, to nie łobaczył. "

 

Twoje wiersze w gwarze warmińskiej przeczą tej anegdocie. Pozdrawiam :)

 

@Maciej_Jackiewicz Mam tylko jedną drobną uwagę, a mianowicie kwatera Hitlera to Gierłoż, miejscowość na wschód od Kętrzyna - a więc to już nie Warmia. (Kętrzyn też nie leży na Warmii). 

 

 

Opublikowano

@Berenika97 Tak- cykl pracy, życia Warmiaków był związany z cyklem liturgicznym,

wszystko wiązało się z Maryją Matką i Bogiem- całe życie.

To gdzie są Warmiacy- tu trzeba wspomnieć o trudnych losach Autochtonów.

O tym później( ale może już znasz) W gyszychtach noszych"- naszych historiach.

Opisałam w częściach. O "wilczym szańcu też.

Dzięki

@Maciej_Jackiewicz  no jestem.

I spłacam dług = cołej Famelijó- Warnijokom

Opublikowano

@Annna2 Sprawdziłam - to w książce jest błąd (s.111) W innym fragmencie jest tak: "A warmijska godka w wersji pisanej [...] to prawdziwy festiwal różnorodności. Jedni piszą "Oma", inni "Ouma". Jedni wolą mózić, inni muzić. No i dobrze, byleby mózili, byleby psisali, byleby klepali po naszemu, cało gambo." :)

@Annna2

Nie, nie znam "W gyszychtach noszych- naszych historiach." Ale bardzo chciałabym poznać. Czy jest w jakiś sposób osiągalna?

Interesuje mnie historia regionalna Warmii, Mazur, Prus.

Pewnie znasz piękną wieś Biesowo i Uczty Pierogowe?

Na pewno tak!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Noc. Ta noc obskurna. Noc, w której ja… W pokoju. W tym właśnie pokoju, w płomieniach świec ustawionych na stole, na krzesłach, na podłodze. W tych drżących blaskach wielokrotnych spojrzeń skrzydlate cienie wokół. I wszędzie…   Cisza szumiąca w uszach. Piskliwa cisza i szmer jakiś daleki, jakby ukrytego strumienia płynącej w żyłach krwi.   Na stole. Na blacie stołu. Na stole zastawionym świecami. Krople wosku spływają powoli. Nawarstwiają się w zaschnięte strupy.   Na stole, na krzesłach. Na dłoniach… Muskam palcami ściany. Opukuję je lekko.   Tępe odgłosy mieszają się z rezonującą pustką między cegłami. A za nimi. Za białym tynkiem. Nie. To nie tak.   W migoczącym półcieniu, między fotelem a zasłoną. Tutaj. Tu w kącie. W samym złączeniu ścian. W rogu… Idę. Spójrz, jak idę! A idę wolno, stawiając kroki, jakby w wielkiej zadumie. W wielkiej hipnozie zagubionego czasu.   Świeca... Jej płomień migocze, jakby z większą werwą. Coś go omiotło. Omiata tchnieniem przeszłości. Po mnie. Po mnie idącym. Przechodzącym obok. Podążającym. I rozsuwającym na boki sześciany powietrza.   Ramionami. Ramionami rozwartymi szeroko, jakby na powitanie… I jej płomień… Jej płomień kołacze się, próbując się wyrwać, odłączyć od reszty pełnej martwego życia.   Przede mną kąt.   Sam róg pokoju.   Płomienie kładą się i prostują w milczeniu niczym trawy w nagłym powiewie.   Dotykam dłońmi ściany.   Jednej, drugiej, unosząc wysoko głowę. I moje spojrzenie ulatuje w przestwór. W sam punkt całkowitego skupienia.   Nade mną. Tam wysoko. Sufit zbiega się ze ścianami w maleńką osobliwość. Chciałbym jej dotknąć, lecz nie mogę dosięgnąć, mimo że ręce wyciągają się ku niej, wyciągają tak bardzo…   Wiesz… Nie. Nic nie wiesz   W całkowitym uspokojeniu... Dosięgam językiem tego rowka w złączeniu ścian. Całuję i liżę. Namiętnie.   W tej chłodnej strukturze cementu wyraźnie czuć napięte ciało od powierzchniowego czuwania.   Ciało wchodzące w unisono od wspólnego oddechu.   Jakby mnie tak mógł teraz ktoś zobaczyć nagiego, podczas osobliwego tańca bez grama pruderii w tej ciszy.   I bez naruszania żywota płonących istnień.   Spójrz. No, popatrz na mnie!   Nie odwracaj tej obojętnej bieli martwych od dawna oczu, choć widzących wciąż we śnie.   Tego zimnego spojrzenia marmurowego posągu.   Tu jest wyjście z tego bunkra ziemskiej egzystencji. Jak go znalazłem? Och, pytanie. Nie wiem. Ale wiem, że na szczęście jest już daleko za mną.   Masz. Czytaj.   Zostawiam za sobą przerwane w pół słowa rozsypane myśli. Wiatr kartkuje je strona po stronie. Przebiega po nich niewidzialnym wzrokiem.   Ja jestem już pomiędzy. W nocy. W ciszy utkanej z westchnień.   Podczas gdy za oknem księżyc wywija się gwiazdą z drzewa topoli. Ze smukłej strzelistości nieba.   Ale już beze mnie.   Ponieważ w tej właśnie chwili, w tym momencie, w tej ekstazie przepływam między cegłami jaskrawym potokiem archaicznego blasku.   Albowiem pomiędzy nimi historyczna przestrzeń, dawna dziura po pocisku.   Dalej. Dalej!   Póki jest jeszcze możliwość przejścia. Stąd -- dotąd. Albo donikąd… Póki jeszcze można...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-07-03)    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Robercie, przecież wiesz, że wiersze mojego autorstwa zawsze zaczynają się albo kończą linkiem muzycznym — nic się w tej kwestii nie zmieniło. Natomiast tematem staje się 'nic', istniejące w formie bezosobowej.   Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
    • @Marek.zak1 Wszystkie trzy świetne i z klasą 
    • Dziękuję za wyjaśnienia no i oczywiście Marcin nie do podrobienia aranżacja boska. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...