Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

               Rozdział siódmy

 

   Ulryk von Jungingen otworzył oczy. I od razu, w automatycznym odruchu, sięgnął dłonią ku szyi. Do miejsca, które kilka chwil temu przebił i w którym kilka chwil temu tkwił miecz Zawiszy Czarnego. 

   Dotknął go. Nie poczuwszy rany tam, gdzie spodziewał się jej, podniósł rękę. Zobaczył na palcach krew. Swoją.

   - Ja żyję - pomyślał. - Mogę oddychać. Mogę myśleć. Widzę i czuję.

   Wziąwszy głęboki wdech, skierował oczy na wciąż stojącego dwa kroki przed nim polskiego rycerza. Potem na Jezusa, znajdującego się Odeń kilka następnych kroków. Wreszcie na Gabr'I'elę, czekającą, aby zadać mu śmiertelny cios. Kolejny, jak już, mój Czytelniku, wiesz.

   - Nie... - wyrzekł pewnym - jak na tę sytuację głosem - to wszystko niemożliwe. To wszystko nie dzieje się naprawdę... nie może! Omamiły mnie pogańskie czary! To...

   - Nie - powtórzyła za nim Gabr'I'ela, przerywając mu chłodnym tonem - powiem wprost, nawet bardzo chłodnym - i uśmiechając się zimno. - To wszystko jest jak najbardziej możliwe, inaczej po prostu nie działoby się. A dzieje się. Ale - i tu masz rację, Gabr'I'ela pozwoliła sobie dotknąć Mroku, uśmiechając się jeszcze zimniej i czując w umyśle ostrzegawczy Jezusomyśloimpuls - są to czary. Jednak nie takie, jak myślisz, ale boskie. Boska magia.

  - Która za chwilę - podjęła po chwili, uniósłszy do ciosu swój miecz świetlny - wskrzesi cię po raz drugi.

   - Tylko nie śmierć z ręki kobiety! To jest... - zdążył jeszcze pomyśleć Ulryk, nim jego głowa, znacząc za sobą ślad krwi, odtoczyła się na bok. 

   - Gabr'I'elo, to było widowiskowe - ocenił Muhammad. - Prawda, Milu? Prawda, Zubajr'ze? - zwrócił się kolejno do nich obu. - Ciach i po wrogu. Kocham to!

   - Wiemy to, a jakże - odpowiedziała mu Gabr'I'ela, uśmiechnąwszy się wpierw słodko do Mila. - Dzięki bardzo - jej uśmiech do Muhammada był znacznie bardziej oszczędny. 

   - Teraz czas na moją aktywność - zadecydował Jezus. - Pora go wskrzesić - telekinetycznym gestem przytoczył głowę Ulryka ku zwłokom. - Wstań, już czas zmierzyć ci się z przeznaczeniem. 

   - Z... przeznaczeniem? - Ulryk powtórnie otworzył oczy. 

   - Tak, z przeznaczeniem - odparł mu pierwszy z jego zabójców. - Pójdziesz na powrozie do naszego władcy, króla Władysława. Tam, przed obliczem jego majestatu, zaczekasz na sąd, w którym oskarżycielem będą twoje myśli, słowa i czyny - tu pan z Garbowa wskazał na Jezusa.

   - On zna je wszystkie. 

 

                 *     *     * 

 

   - Ulryku z Jungingenów - podniosłym tonem zakończył przemowę władca Polski i Litwy, Władysław Jagiełło. - Za twoje zbrodnie przeciwko moim ludom skazuję cię na śmierć przez powieszenie. Zanim jednak wyrok zostanie wykonany, poddasz mi Malbork i zrzeczesz się po wsze czasy władztwa Zakonu nad zajętymi przezeń polskimi i litewskimi ziemiami. Uczynisz to formalnie, swoimi podpisem i pieczęcią, w obecności Tego otu tu - w tym momencie Jogajła skłonił się nisko - Boga w ludzkim ciele. 

   - Nie - w odruchu oporu, skądinad naturalnego i zrozumiałego, chciał zaprotestować skazany. Nie zdołał jednak: myśl, a właściwie słowo to, stawiło mu opór i za nic, mimo podejmowanych wysiłków, nie chciało wybrzmieć dźwiękiem.

   - Tak - z naciskiem podpowiedział mu Jezus.

 

   Voorhout, 9. Listopada 2024 

 

 

 

 

            

 

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Corleone 11Michale, król Jagiełło może się obrazić...oj oj

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pozdrawiam serdecznie!

Szybko poprawiłem, bo miecz ognisty już się zbliżał do mnie również za te dwa "ll" uffff

 

********************************

Edytowane przez Wiesław J.K. (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Wiesław J.K.

   I właściwie uczyniłeś, poprawiając. (Pamiętaj, miecz ognisty czeka zawsze w pogotowiu: "Ciach!".) "Jogajła" zaś jest polską wersją litewskiego imienia, które potem przekształcono w wiadome nazwisko.

   Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuje za wizytę oraz uznanie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano

@Wiesław J.K.

   Wiesławie, wpisałem do wyszukiwarki pytanie, jak nazywał się Władysław Jagiełło. Po opisie Władysława II Jagiellończyka następuje wikipediowy opis Władysława Jagiełły. Gdy go wyświetlisz, w pierwszej linijce przeczytasz jego litewskie imię. Używane jest ono także - i także w spolszczonej formie - w serialu pt. "Korona Królów. Jagiellonowie"

   Dzięki za wiadomości, pozdrawiam Cię serdecznie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...