Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@beta_b Brzoza stęka pod naporem (w zimie
                   śnieg ją wybił z bieli) sprośnych myśli.
                   Dwaj z butlami po oskołę przyszli,
                   dziurka, dren i za tydzień znów przy niej.

 

Pozdrawiam Betko, las ma swoje dobre i złe odsłony jak widzisz.

Opublikowano

W moim lesie też poodpadał sufitowy decor.

 

Na szczęście gościnny i przyjaźnie nastawiony las pozostał taki, jakim był zawsze.

( i  nie rzucał kamieni pod nogi, jak Tatry :) )

 

Zasłonięte liśćmi ścieżki potraktowałam jako znak "nie wchodzić":

 

Ładny klimatyczny wiersz :)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Powiedziałbym, że jesienny (albo uśpiony) las, bo opadłe, to są tylko liście w tym lesie, ale rozumiem, że to troszeczkę wymyka się ogólnemu przesłaniu.

Poza tym wydaje mi się w porządku, chociaż ludzie , to nie lasy: Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las, jak mawia stare porzekadło.

 

Pozdrawiam

 

Opublikowano

Beatko

czytam i czytam, i coś mi tu nie pasi;

najmniej przemawia do mnie ostatnia strofa.

Na pewno jak się traci pamięć, to i wspomnienia też.

Poza tym brzoza jesienią pierwsza zmienia kolor liści

natomiast jej pień jest niezmienny.

Ostatnia strofa do wymiany - wg mnie.

Życzę owocnej- najlepiej nocnej- weny :)

i pozdrawiam.

 

Z grubsza bym tak to widział:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Aha, zdjęcie lasu przepiękne.

Teraz jesienią codziennie maszeruję w pobliskim parku

i też mam setki/tysiące zdjęć, zwłaszcza jesiennych.

Niżej jedno z nich z 2 listopada br.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@egzegeta to metafora, że las bez liści jest innym lasem, podobnie odchodzący w demencję człowiek, bez kontaktu, wymiany. Brzoza bez liści też inaczej wygląda, choć "wygląd" to skrót myślowy. 

Dla mnie ta wersja znaczeniowa jest ważniejsza niż sam opis. Ale skoro nie czytelna, może warto poprawić. 

Ściskam, bb

@[email protected] nie wiem jakies sprośne myśli może mieć brzoza, ale nie będę drążyć tematu. Pozdrawiam, Grzesiu. @Marek.zak1 tak, to ten. :D

@Gizel-la w tym "nie wchodzić" jest coś na rzeczy ;) 

@Sylwester_Lasota ludzie mają większą mobilność i mniejszą odporność ;) 

@Jacek_Suchowicz "jak każdy" nieco mnie jeży, ale dajmy im spokój przed snem zImowym. 

 

Wszystkich ciepło pozdrawiam, bb

  • 2 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Stukacz ... może nie wolę ale lubię siebie od tego się zaczyna zrozumienie człowieka co przed życiem ucieka  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego wieczoru 
    • @violetta i w dodatku z wzajemnością

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Rafael Marius ja zimnicy nie pamiętam, u nas było normalne ogrzewanie i kaloryfery rzeliwne. Pamiętam tony śniegu, Zaspy, stał pociąg, nic nie jeździło. Pamiętam, że wtedy się rozchorowałam i mam mnie wiozła na sankach opatulona kocami. Taka podróż mnie ożywiła, bo temperatura minęła. 
    • Ściana miasta drży od ich oddechów, ręce szukają, szarpią, wgryzają się w skórę. Nie ma słów, tylko puls ulicy i ciała w ciałach, gorące jak beton po deszczu. On pali nerwowo papierosa, dym wplata się między ich ciała. Ona spogląda, rozgląda się niespokojnie, jakby cień za rogiem mógł przerwać ten moment. Palce jej drżą, a jego uścisk staje się ostrzejszy, krzyk sygnalizacji świetlnej miesza się z biciem serca, przechodnie to tylko cienie – oni, huragan między latarniami, cały świat zredukowany do dotyku, ciała, oddechu. Nie ma czułości wyuczonej, nie ma poetyki – tylko skóra i asfalt, i uścisk, z tym słonym oddechem strachu, który widzi migotanie latarni w otwartej nocy, dzika dopamina między nimi. Chłód ulicy kontra żar ich ciał, które znają siebie w półsekundzie spotkania, między splątanymi nogami i drżącymi ramionami. Jej włosy szeleszczą przy jego policzku, jego usta szukają jej w kłębach dymu, palce wplatają się w mięśnie, ubranie, w napięcie, drżenie jej kolan kontrastuje z jego twardym staniem, niepokój i pożądanie tańczą razem na bruku. Każdy ruch, każdy gest jest pełen napięcia, serca biją dziko, oddechy kradną powietrze przechodniom, miasto wciąga ich z powrotem w chaos, a oni jeszcze drżą, jeszcze dzicy, jeszcze w sobie, jeszcze na ulicy, jeszcze niepokorni, jeszcze ciałem obecni, jeszcze zmysłowo rozdarci między niepokojem a pożądaniem, jeszcze jednym, niespokojnym rytmem – na bruk wciągnięci z powrotem w miasto.            
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Pewnie, miałem 10 lat i mieszkałem wtedy u Babci i dobrze bo ona miała dwa piece kaflowe na węgiel i dzięki temu byliśmy niezależni. Paliłem dwa razy dziennie, ale i tak było strasznie zimno.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...