Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                     - dla Gabrysi

 

   Teraz z kolei zamyśliła się Ola. Pogrążywszy się przy tym w ciszy i przybrawszy nieobecny  wyraz twarzy. Dawno jej takiej nie widziałam - o ile w ogóle kiedykolwiek. Postanowiłam zaczekać, aż sama zdecyduje się kontynuować rozmowę. W pewnej chwili już miałam zamiar przerwać milczenie, jednak przyjaciółka mnie uprzedziła.

   - Nie, Gabi, nic nie mów - podniosła dłoń na podkreślenie wypowiedzianych słów. - Pozwól - uśmiechem złagodziła wybrzmiały przed chwilą ton.  

   - Jego zrozumienie jego zrozumieniem - mówiła powoli, od czasu do czasu unosząc rękę, abym słuchała w milczeniu. - A co z jego akceptacją? Wspomniałaś o swoich planach. Podzieliłaś się nimi z Michałem? Wie już o nich?

   Zatrzymałam na jej twarzy puste spojrzenie.

   - Nnno przecież wiesz, że nie wie... Kiedy miałam mu powiedzieć?

   - To właśnie miałam na myśli - rozpoczęła odpowiedź po znacząco długiej chwili - mówiąc, że lubisz ryzyko. A w każdym razie, że podejmujesz je, nie rozważywszy potencjalnych następstw. Powiedziałaś, że go kochasz. Usiłujesz mnie przekonać, że ci na nim zależy. Po co więc chcesz urzeczywistniać swoje plany bez powiedzenia mu o nich? Są czymś złym? Czymś niewłaściwym? Boisz się, co powie, gdy się dowie? Że będzie odwodził cię od nich, obawiając się o twoje bezpieczeństwo? A może prościej: może po prostu obawiasz się tej rozmowy? W tym tego, że zaproponuje ci ich korektę? Wspólne rozważenie i połączenie, kompromis ze swoimi? Skoro chcesz z nim być, skąd te lęki? Skąd ten brak zaufania? Myślisz, że ktoś taki jak on będzie cię ograniczał albo że będzie próbował? Gabi! A dlaczego w ogóle miałby to robić lub chcieć zrobić? 

   - Nno nie wiem... - zająknęłam się powtórnie, wciąż spoglądając na nią wzrokiem bez wyrazu. - Wiesz, nie zastanawiałam się nad tym... po prostu chciałabym spełnić marzenia. Tak, jak on je spełnia, podróżując.

   Ola znów spojrzała na mnie ostrzej. Wręcz karcąco. 

   - Ale za każdym razem mówił ci, kiedy i dokąd jedzie. Za każdym razem, gdy umówił się z tobą, dotrzymał słowa. Postępował więc uczciwie wobec ciebie. Poza tym to wszystko działo się, zanim zaczęliście wspólne życie. Dotrzymując obietnic, pamiętając, pisząc listy i przywożąc prezenty z podróży, potwierdził ci swoje uczucia. To wszystko przecież było - pozostało i jest - otwartością i szczerością. A ty nie możesz tak samo postępować? Gabi, co z tobą? Dlatego mówiłam, że ryzykujesz. Że stawianie wszystkiego na jedną kartę, kombinowanie - jak sama je nazwałaś - nie jest właściwą postawą. Bo nie jest fair. I może kosztować cię wiele. 

   Było mi coraz bardziej głupio i wstyd. Przede mną samą, przed Olą i przed Michałem. Odwróciłam od niej głowę, aby nie zobaczyła mojej miny. I łez.

   Po bardzo długiej chwili - w każdym razie bardzo długiej dla mnie - usłyszałam, jak podchodzi, ale nie odwróciłam się. Poczułam, że całuje mnie delikatnie w wierzch głowy.

   - Zostawiam cię teraz - pożegnała się szeptem. - Przemyśl to, o czym rozmawiałyśmy. Dla siebie samej.

   Nadal siedziałam w bezruchu, wpatrzona w ścianę.

   - Ola... - wyszeptałam. Kroki ucichły, widocznie zatrzymała się.

   - Przemyśl to, Gabi - głos przyjaciółki dobiegł mnie z przedpokoju. - Dla samej siebie.

   Odczekała moment. Gdy nie odpowiedziałam, cicho zamknęła za sobą drzwi.

 

   Voorhout, 31. Października 2024 

 

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Simon Tracy  bo człowiek jest piękny. W nas jest wszystko- i wielkość i małość. Zdolni jesteśmy do najwznioślejszych czynów, i podłych
    • Jeśli myśl stała się słowem a ono zakiełkowało i przeistoczyło się w ciało, które pod wpływem złych duchów i omenów, zrodziło najgorszą z plag. Owoc grzechu - człowieka. Jego wszelkie upodlenia i niedoskonałości. Braki i ograniczenia. Zaściankowość i pychę. Nienawiść i podłość.   Alchemiczny wzorze,  czarnomagicznych rytuałów. Myślałeś, że Diabeł ukorzy się przed Tobą, strażnikiem bytów Miasta Umarłych i Ib. Namaści, Twoje skronie, laurem Edenu  i koroną z klejnotem boginii Isztar. Lecz tym razem pycha Cię zdradziła. Konałeś w szponach  zawezwanych olbrzymów. Złorzeczyłeś gdy wyrywano Ci członki i serce, na ołtarzu księżycowym. A ślepi bogowie, tańczyli wśród zamieci na szczycie góry. Ujrzałeś jedynie oczy tego, który pełza przez nieskończone korytarze eonów. Zasnąłeś w ramionach śmierci.   Obudziłeś się o 4:20 w swoim domu  w Nowej Anglii. Byłeś zlany potem i cały we krwi. Nie swojej.  Obok Ciebie spoczywało jej ciało w zwiewnej, letniej, nocnej koszuli barwy kremowobiałej. Teraz jednak szkarłat krwi,  zdobił jej piersi, brzuch i usta. Miecz z pieczęcią i imieniem strażnika do połowy klingi, spoczywał w jej sercu. Jej rozwarte szeroko, błękitne oczy, zwróciły się na Twoim obliczu. Trup przemówił,  głosem nieludzko zdeformowanym.     Idż luby drogą Królowej Potępionych, przekrocz w dniu przesilenia, północną bramę i oddaj cześć Tiamat. Zaprowadzi Cię ona do świątyni. Tam w odmętach starożytnych korytarzy odnajdziesz gniazdo Matki Tysiąca Młodych. Nakarm, koźlęta swą krwią i wyryj na piasku pieczęć tego, który wędruję na prastarym słońcu. Przeklnij, zaklęciem, duchy Pierwszych. Po siedmiokroć, wychwal imię Kutulu. I odbierz strażnikom pieczęci. Wtedy dopiero uciekaj w pełzający  w chaosie byt a flety i piszczałki zagłuszą Twe kroki i zmylą Ślepe Bóstwa ze szczytu śnieżnej góry. Tak oto przebudzi się święte miasto na dnie. Powrócą oni.   Ciało na powrót zamarło w sztywnym skurczu pośmiertnym. A ja w totalnym szoku i desperackim odruchu. Doczołgałem się po omacku do nóg, hebanowego biurka.  Ledwo wdrapałem się na oparcie krzesła i roztrzęsionymi rękoma otworzyłem księgę, oprawioną w za dobrze mi znaną skórę. Odnalazłem bez trudu stronę z zaklęciem pierwszej bramy. Usypałem szybko pieczęć z soli  wokół mojego krzesła. Już dużo spokojniej odłożyłem zawiniątko z solą na stół i sięgnąłem po mały, czarny sejf  stojący w rogu biurka. Wprowadziłem hasło  i wyciągnąłem z niego rewolwer. Spokojnie odwróciłem lufę w swoją stronę. Czułem podświadomie, że ona stoi nade mną i czeka na dogodny moment. Rzuciła się na mnie jak zwierzę i wbiła kłami w odsłonięta kołnierzem szyje. Wtedy rozległ się strzał. Szkarłat krwi, zabrudził stronnice, przeklętego dzieła, szalonego Araba. Lecz jedynie przez moment tkwiły na pergaminie nieruchomo. Pieczęć przyjęła i spiła całą ofiarę. Rytuał się dopełnił.    
    • @Berenika97  wojna to tysiące ofiar, nie bezimiennych. Każda z nich to imię, nazwisko, dramat. Piękny
    • @Berenika97  i historia może się powtórzyć @Berenika97 dziekuję @Simon Tracy, @Robert Witold Gorzkowski dziękuję
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

          Gdzieś tam Cię poniosło, woda bywa, że niesie. Pzdr :)     Bardzo dziękuję za próbę interpretacji.  Pozdrawiam :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...