Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Przede mną las....


Rekomendowane odpowiedzi

Przede mną las. Liściasty. Błyszczy kroplami deszczu, śpiewa ptakami, szepce tajemnice.... Wchodzę do niego. On odchodzi. Robię krok do przodu. On jeden do tylu. Ja dwa on dwa. Niby idę do przodu ale jestem ciągle w tym samym miejscu. Krok przed lasem. Zmęczony siadam na trawie. Podrywam się. Coś mnie uwiera. Filiżanka. Siadam obok i podnoszę ją. W środku mieszka ślimak. Taki mały winniczek. Śpi jeszcze. Odkładam ostrożnie na miejsce. Kładę się i zasypiam. Budzi mnie szum wody. Tuż obok płynie potoczek. Woda spływająca z drzew. Nabieram ręką i piję. Smakuje jak poziomki. Las się zbliża do mnie. Obejmuje. Przytula. Wchłania. Rozpala. Woda spadająca z liści chłodzi czoło. Patrzę w górę. Nade mną wisi w powietrzu orzeł. Nieruchomo. Obserwuje mnie. Moją głowę, brzuch, ręce, nogi. Odlatuje. Wraca. Zatacza koło i odlatuje. Próbuję wstać. Nie mogę. Woda bulgocze w moich wnętrznościach. Mam dreszcze. Obracam się na bok. Przed oczami mam filiżankę. Widzę jak wychodzi z niej ślimak. Patrzy na mnie. Zbliża się do mojej twarzy. Podchodzi do policzka. Wspina się. Nie mogę się ruszyć. Tylko oczy mam sprawne. Sunie po policzku. Do nosa. Dociera do prawej dziurki. Patrzy mi w oczy. Chwilę się waha i wchodzi do środka. Czuję jak idzie wzdłuż nosa. Próbuję go wydmuchać. Bez skutku. Tylko smarki zostają na brodzie. Posuwa się naprzód. Dochodzi do mózgu. Czuję jak znikają moje wspomnienia. Dzieciństwo, lata szkolne, studia, pierwsza miłość, druga, trzecia, ślub, dzieci, komunia, praca… Nic już nie ma. Nie. Jest coś. Las. Tego ślimak nie dotyka. Najedzony wychodzi. Prawym uchem. Po szyi, kołnierzyku… Na łodygę maku. Później na ziemię i do filiżanki. Odpocząć. Dmucha w moją stronę i znika w środku. Przewracam się na wznak. Leżę i patrzę w niebo. Nadlatuje orzeł. Siada na mojej klatce piersiowej. Ostrymi pazurami wbija się w moje ciało. Pochyla nad moją twarzą. Spogląda w oczy. Płacze. Krople spływają po mojej twarzy na koszulę. Zlizuję z warg. Słone. Jak morze. Nigdy nie lubiłem wody. Zawsze wolałem góry. Szlaki. Długi marsz. Odpoczynek przy starym pniu. Kocher, woda, herbata. Zapach lasu. Spojrzenia turystów przechodzących nieopodal. Pozdrowienia. Słuchanie dźwięków szlaku. Orzeł odchyla się do tyłu. Szybkim ruchem dzioba wyjada mi lewe oko. Później prawe. Wyrywa język, grdykę, uszy… Nic nie czuję. Jestem lasem, jestem ptakiem, jestem wodą, jestem liściem, jestem ślimakiem…jestem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Spodobał mi się pomysł i spokój z jakim wszystko przedstawiasz - nawet kiedy orzeł Cię pożera :) Ale zgadzam się, że te proste zdania są męczące i odbierają trochę urok całości. Ale wydaje mi się, że gdybyś to poprawił, byłoby bardzo pozytywnie.

Pozdrawiam,
Asura.

p.s.
"Liściasty, mieszany, gesty." - to liściasty, czy mieszany?
"Tylko smarki zostają na brodzie." - odniosłem wrażenie, jakby to zdanie psuło cały nastrój;
Za to, to zdanie: "Słone.(...) Nigdy nie lubiłem wody." - spodobało mi się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do formy - nie będę powtarzać, zgadzam się z tym, co już zostało napisane. Poza tym te "makabreski" nie pasują - nie dlatego, że orzeł wyjada bohaterowi oczy, tylko dlatego, że bohater mówi o tym takimi prostymi, potocznymi słowami, które zupełnie nie przystają do całości. Skoro zatapia się w piękny las, to zjadanie też powinno być piękne.

Ale pomysł owszem, fajny :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...