Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ciekaaawe. jakież to się tutaj tematy porusza, no no. ale tego nie znacie, to poczytajcie fragment.
Inwokacja
Muzo! Dziwko przebrzydła! Ty jesteś, jak zdrowie.
Wiesz, żeś mi jest potrzebna, by słowo po słowie
w wiersze składać. Gdzieś poszła i co ty tam sobie
myślisz? Tu wracaj zaraz, bo tęsknię po tobie!

Ale niech ci, jebana, nie przyjdzie do głowy,
żeś jest niezastąpiona! Ja własnymi słowy,
wiadomością i kunsztem, a nie żadnym cudem
historyję ułożę i podzielę z ludem.
Tak już Zeleński, tak i Rej klął twą opiekę,
a pewnie wielu innych, gdyś swoją powiekę
opuściła i zwiała, świnio, od ich progu,
żeby dać młodziankowi dupy gdzieś na stogu.
Tak i mnie też nie zmartwisz, choćby twoje łono,
przebite setką chujów w sianie znaleziono,
z parą wymiętych cycków i ud rozkraczonych,
bezwładnie ze zmęczenia w boki odrzuconych.
Ja sam - co chcę - opiszę słowem rozmaitem;
ty się ode mnie odwal i skocz mi na pytę.
Wszy i łupież cię zniszczą, będziesz cała biała
i twej dupy nie zechce ni najgorsza pała,
a ja wszystko opiszę, wszyscy się dowiedzą
i nie zerżną cię nawet kacapy za miedzą.

Księga pierwsza (fragment) (obszerny fragment)

Gdzieś tam, kiedyś, przed laty, nad brzegiem ruczaju,
na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju
był burdel wielki, z drzewa, lecz podmurowany.
Przyjeżdżali do niego co bogatsze pany,
lecz wieśniaków, co przyszli bez grosza w kieszeni,
klucznik w dupę nakopał, nim weszli do sieni.
Dla szlachty bal, kanapy, błyszczące podłogi,
a dla ciurów stodoła i przy niej trzy stogi,
bo - co który pod strzechą zmieścić się nie może -
pójdzie kurwę wydupcyć w poskładane zboże
i widać z liczby gaci, co wzdłuż wiszą sznurów,
że kurew dość dla panów, jako i dla ciurów
orzących już od rana, a że chuj z rozporu
wyrywa się się i sterczy, przchodzą do dworu,
gdzie dziwki ustawione według wieku, w rządek,
czekają ino chętnych. Widać tu porządek.
Brama zawsze otwarta i napis ogłasza,
że tu burdel i wszystkich na dupę zaprasza.

Właśnie dwukonną bryczką wjechał młody panek,
spragniony, by poszukał jakich niespodzainek.
Wysiadł z powozu, cizie, bez wołania, same -
strojąc minki - ruszyły powoli pod bramę.
Taki tu zwyczaj, że co dnia, pierwszym klientom
wybór dają największy. Takoż i we święto.
Zdumiony nie chciał gadać, ni nikogo pytać,
zciągnął spodnie - jak struna zabrzęczała pyta...
Dawno dupy nie widział, bo siedział w areszcie
za gwałt z pobiciem. Końca doczekał nareszcie.
Rozpoznał pośród kurew swe znajome dawne,
na nie kiwnął - dwie na raz, to będzie zabawne.
Te same widzi gęby, siniaki, podbicia...
widać sztuki nie mają celów do ukrycia.
Trochę może mniej piękne, niż dawniej się zdały,
lecz poprawkę weź na to, ile się jebały.
To i tak jeszcze każda wspaniale się trzyma-
zważ, że co drugi oracz ma chuja olbrzyma,
a co jeszcze tam który, z rodziny mocarzy,
w mordę wali i sińce zostawia na twarzy.
Lecz dla niego, po tylu nudnych latach stracie
każda z nich jest boginią w powłóczystej szacie.
I już wali i pytę pakuje do łona
bez większego zmartwienia, co poczuje ona.
Zbyt długo był bez pizdy, aż się stał posępny
i już mamić go zaczął współwięzień podstępny,
żeby ten mu dał dupy - on mu konia zwali,
lecz nasz młodzian nie pedał i nerw ma ze stali.
Bez niewiasty, powiada, ruchać - nie ma mowy,
żadnych sztuczek! Odpierdol się innymi słowy.
A teraz tyle wokół dziur i młodych dziurek-
zali się namnożyło koryntowych córek ?

Biegał po całym domu i szukał komnaty,
w której wiele przyjemnych spędził chwil przed laty.
Wchodzi, cofnął się, toczył zdumione źrenice:
na łożu obracały się wzajem dwie pice.
Jedna drugiej pagórek w kędziory kosmaty
obłapia, gładzi, wącha i w pic kazamaty
językiem się zapuszcza - aż okryte pianą.
Z podniecenia? Z wysiłku? Znać, że je jebano
niedbale i bezładnie; nie znają, co miły
orgazm. Prawdziwej rypy jeszcze nie przeżyły.
A że sukienka wdzięków nie kryje, bo zdjęta
i każda z nich się pręży, pieszczotą zajęta,
tak podziwia nasz młodzian, jako dwie koziołki:
zgrabne, jędrne, pachnące, jak w ogrodzie fiołki.
I pomyślał i zaklął: kurwa, ale dziwy!
to ja wypierdoliłem te stare pokrzywy,
a tutaj taki towar męczy się nierżnięty?!
Czy ja jestem idiota?! Czy jestem jebnięty?!
I żeby nie gadali o nim niecnych plotek,
że mu kutas obwisa, jak parciany knotek,
ściągnął ze siebie gacie i pludry szmaciane
i wskoczył między dupy swieżo co rozgrzane.
Tak, prawdziwie przypuszczał, że młode samiczki
doświadczonego chuja nie brały do piczki.
Ledwo trącone pytą rozchylają nóżki
i dupy krągłe dają, jak tłuste racuszki,
a skóry białe, lśniące, gładkie na kształt śniegu...
Którą pierwszą? pomyślał - eee, ta lepsza z brzegu
i zaczynał powoli, ruchami drobnemi,
aż z rozkoszy się uniósł jakoby od ziemi.

Wprawiony kutas dlugo stał, a on ruchając,
wonnymi perfumami w rytmie oddychając
i pieszczot nie żałując delikatnej dłoni
do jednej, to do drugiej, to na powrót goni,
to znowu się w ruchaniu na czas zatrzymywał,
dotykał cycków, pieścił, myśli odgadywał,
aby prawdziwe dupom pokazać jebanie,
co im na długo potem w pamięci zostanie.
Obie poczuły rozkosz, żadna się nie kryje
i obie wyciągają ramiona i szyje
i umówić się pragną na wieczór, lub z rana,
bo tak - mówią - co dzień chcę być wyjebana.
A on z zadowolenia zaciera już ręce:
wieczorem? rano chcecie? ja mogę i więcej.
Włos palcami przebiera, w usta cycki całe
prawie wsysa - choć wcale nie są takie małe
i pierdoli na łożu, co od słońca blasku
zdaje się być polaną pośród sosen w lasku,
a strumyka szmer cichy, co płynie tam w dole,
śpiewa piosnkę odwieczną: pierdolę, pierdolę...
Jednej wyjął kutasa, położył na łonie
dla przerwania. Ta druga ujęła go w dłonie,
delikatnie uniosła, jak się robi kwiaty
i do ust przybliżyła, a druga kosmaty
pukiel włosów nad chujem przegarnia, wciąż drżąca
i po piersi go gładzi i ustami trąca
i co chwilę spoziera nań, to do zwierciadła,
jakby chciała odgadnąć, czy dobrze wypadła,
aż na ciele zadrżała i twarz jej przybladła...
Twarz podróżnego za to ma barwę rumianą,
jak obłok, gdy z jutrzenką napotka się ranną.

c.d. być może n.


zamieścił - Lefski

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


hmm, kolokwializmy na forum sa moim zdaniem dozwolone :D
piszący staje się mniej drętwy a bardziej ludzki i ujawnia swą skłonność do zabawy językiem
jakkolwiek to rozumieć ;D

pozdrawiam
Opublikowano

Mnie się po prostu wydawało, że coś o tych przekleństwach przeczytalam w regulaminie, ale młoda jestem jeszcze, i głupia to może mi się przewidziało. A jeśli chodzi o tą liste wierszy nie poprawnych to świetny pomysł. Nie wiedziałam, że Marsztyn tak bluzgał. Szkoda, że takich wierszy nie każą czytać w szkole... =)

Opublikowano

Apropo fałszywego obrazu poezji propagowanego przez polskie szkolnictwo. naszła mnie taka refleksja, że wziąwszy pod uwage jego intencjonalność, powstanie takiego forum muszę uznać za porażkę systemu edukacji. Tyle lat zniechęcania nas do poezji, indoktrynowania tendencyjnymi tworami na nic! Oto kilkaset cudem ocalonych dusz, gromadzi się mimo wszystko pod sztandarami pięknej muzy, która tak długo legitymowała nam się zadkiem...

Opublikowano

Nikt nie powiedział że nie można....
Zadnego kodeksu czy czegoś podobnego też nie ma....
Nawet najwięksi przeklinali....(coprawda nie tak jak my teraz dzia...ale to bylo przekleństwo=P)
Czytał ktoś "Romea i Julie"?
Szekspir miał niewyparzony język a jego tragedia stała sie dziełem...
Więc można....
Ale spójrzmy na to innaczej...
Co takiego chcielibyśmy wyrazic w wierszu jeżeli byśmy przeklinali co drugie słowo?
Nie mówie że nie...ale wiersz chyba bardziej powinien być sformułowany w sposób zrozumiały dla wszystkich i oddający to co chcieliśmy przekazać czy pokazać.....
Tak więc róbmy jak chcemy....
Jeżeli dla kogoś przeklinanie w wierszy będzie jakąś formą opisania przeżyc czy tego co chce sie przekazać to niech tak robi...
Róbmy tak jak chcemy...=)

  • 4 miesiące temu...
Opublikowano

Mówicie szkoda że w szkołach nie czytają takiej poezji.
Owszem czytają, ale zależy w jakiej szkole i też w dużej mierze do nauczyciela.
Np. mój profesor czytał (tzn. recytował z pamięci, za co go bardzo podziwiam) nam Wojaczka, Morsztyna, Burse. I w cale się tym nie przejmował jak inni twierdząc że to jest demoralizujące w takim wieku. Ale według mnie to jest nie prawda gdzyż każdy prędzej czy później odkryje taką poezję i nie widze najmniejszego sensu aby jej zabraniać na etapie szkoły średniej.




P.S. Jeśli ktoś wypatrzy jakieś błędy w tym co wyżej napisałem to z góry przepraszeam, ale nie chce mi się czytać tego co napisałem i za razem poprawiać. Po prostu nie dbam o to, albo mówiąc bardziej dosadnie mam to w dupie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
    • Wiersz krótki ale naprawdę znakomity... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...