Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dzisiaj na ostatniej lekcji języka polskiego (skończyła się moja kadencja ucznia w szkole średniej :)) nauczyciel zadał, wydawałoby się proste, pytanie - "Czym jest wybaczenie?". Nikt nie potrafił odpowiedzieć. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, jednek dzisiaj nie daje mi to spokoju. Odpowiedź na zadane pytanie wydaje mi się niewyobrażalnie trudna. Często używa się słowa "wybaczać", ale czy ktokolwiek potrafi racjonalnie wytłumaczyć jego znaczenie?
Napewno rozumiemy czym jest wybaczenie dla osoby, którą obdarowujemy tymże pojęciem, uczuciem, stanem (no właściwie co to takiego jest)? Możemy rozumieć, że osobie, której wybaczamy pomagamy w jakiś sposób zagłuszyć wyrzuty sumienia. A może wybaczając dajemy do zrozumienia, że zapomnieliśmy wyrządzone nam krzywdy, rozgrzeszamy krzywdzicieli. A może wybaczając likwidujemy kłody spod nóg oprawców, a sami pogrążamy się w swojej dobrotliwości, która doprowadza nas do zguby?
Czymże jest wybaczenie dla nas - wybaczających? Czy pomaga nam to w jakiś sposób zrozumieć okrucieństwa świata? Być może wybaczając czujemy się lepiej - ale dlaczego? Dlatego, że odpuściliśmy komuś winy? Dlatego, że ktoś nas skrzywdził, że zabrał nam kogoś, kogo kochaliśmy, że ktoś nas oszukał i nie poczuwa się do winy a wręcz przeciwnie nas oskarża o popełnione przez niego błędy?

"Wybaczam, lecz po co?
I tak zrobią to samo"


a może:

"nie wybaczam -
nie wiem co to znaczy"

Opublikowano

Wybaczenie?
Ja wybaczam... tak mi się wydaje. Gdy ktoś wyrządzi mi krzywdę, a z tą osobą muszę żyć wybaczę jeśli przeprośi, wybaczę jeśli będzie tego chciało, wybaczę dla własnego spokoju, wybaczę znaczy nie będę do tego powracać. Nie mam czasu na zawiść, gniew i tak nic to nie da.

Mamie wybaczę wszystko, dosłownie. Nie ma rzeczy którą mogłaby mnie do sibie zrazić. Nawet jak bym wiedziała, że zrobiła źle, że popełniła błąd nie czułabym urazu... z bardzo ją kocham.

O błahostkach zapominam, o kłótnich z kleżanką. Wytrwam tydzień, góra miesiąc, dwa, a potem nawet nie będę pamiętać o co był spór. Ileż razy zdarzało mi się być na kogoś obrażonym, a komuś kto mnie pytał: "dlaczego nie rozmawiacie?", odpowiadałam: "mhmm..zapomniałam

Ale to przykłady, prawdziwe wybaczenie to rzeczywiście zrozumienie..

np. Ktoś kradnie mi coś, ale robi to z jakiegoś powodu... nie, chyba jednak nie. Bo czy Jan Paweł II wybaczył człowiekowi, który go chciał zabić, dlatego że mniał on uzasadnienie??

Wybaczenie to najtrudniejsze uczucie jakim można obdarować drugiego człowieka...

Opublikowano

wybaczenie to przejście do porządku dziennego nad własną krzywdą i tak zwanym „poczuciem sprawiedliwości”

ja bym trzy aspekty poruszył:
egoistyczny — czyli wtedy, kiedy jesteśmy wspaniałomyślni, „odpuszczamy”, ale z założeniem: to ja jestem tą lepszą stroną.
poznawczy — to, co mówiła Iza — analiza i zrozumienie motywów postępowania
ambiwalentny — wali nas to, czy ktoś coś zrobił nam złego, czy nie, na przykład już z przyzwyczajenia do takiego stanu rzeczy

jeśli chodzi o Jana Pawła II — ten człowiek jest poza wszelkimi schematami, przywoływanie przykładu kogoś, kto już za życia otaczany był niemal kultem świętego, jest mało miarodajne:)

pozdrawiam

Opublikowano

wybaczanie to cierpienie duszy...

plują na nas, a my podajemy im rękę,
policzkują, nastawiamy drugi,
szydzą z nas, modlimy się za nich,
wyśmiewają, próbujemy ich zrozumieć,
krytykują, szukamy przyczyn,
milczą, zwyciężamy...

kochają nas, bo umiemy wybaczać...

to proste!

Opublikowano

"Miesza się przebaczenie z pamięcią. Przebaczenie to gest, samochwalstwo moralne. Pamięć to obsesja."
A. Minkowski

Dla mnie jest to najbardziej trafne sformuowanie na temat przebaczenia. :]

Opublikowano

Wybaczam tylko i wyłącznie osobie, która jest dla mnie bardzo ważna...
Wybaczenie to danie szansy komuś, kto wyrządził krzywdę... Ale jak stwierdziłeś w którymś komentarzu, czasem wybacza się i nie chce się znać tej drugiej osoby... Czy robimy to, aby pokazać jacy dobrzy jesteśmy? Może niektórzy... A może, aby zagłuszyć wyrzuty tamtej osoby ale też nasze (bo wina najczęściej leży po obu stronach)?
Zastanawia mnie jeden fakt- czy wybaczenie jest równoznaczne z zapomnieniem? Mi się wydaje, że nie... Mimo, że wybaczę osobie, to nie zapomnę, iż zadała mi cierpienie. Wybaczam znaczy dla mnie tyle, co staram się zrozumieć i pogodzić się z tym, co się stało. Jednak nikt nie jest w stanie zapomnieć.
Czy wybaczając pogrążamy się w dobrotliwości własnej? Chyba nie. Dla mnie osobiście wybaczenie nie oznacza mojej dobroci. Oznacza to, że bardzo mi na kimś zależy. Tak bardzo, że pomimo zadanego cierpienia chcę odbudowywać, to co zostało zniszczone. Nie myślę sobie "wybaczę i będę lepsza od niej/ niego". Myślę "wybaczę, postaram się zrozumieć, gdyż tak naprawdę nie chcę tracić bliskiej mi osoby. Wybaczę, bo życie jest krótkie i jedno. Wybaczę, bo jest tylko tu i teraz."
To tak w skrócie, bo poruszyłeś bardzo szeroki temat.
Pozdrawiam ciepło, N.Z.

Opublikowano

wybaczenie to napewno trudna umiejetność jeśli można tak nazwać i w zdobyciu jej i kształceniu pomaga zakorzenione w nas od dziecka takie a nie inne zachowywanie się.
oczywiście najtrudniej jest wybaczyć osobie którą się prawdziwie kocha gdyż cios z tej strony boli najbardziej i zagnieżdża się w umyśle -jest to niesamowicie trudne ale takie sie wydaje najprawdziwsze poświęcenie i wtej sytuacji słowo wybaczanie zyskuje najpełniejszy wymiar

Opublikowano

Litości!!!
Przeraża mnie ten wątek. Naprawdę nie znacie tego pojęcia? Może trzeba wrócić do podstawówki?
Większosć podanych tu definicji to straszne banały, komunały pisane bez zrozumienia co się pisze.
Wybaczenie to umiejętność postawienia innych na równi lub ponad sobą oraz czerpania nauki z doświiadczeń. To wszystko. Poczucie krzywdy jest przejawem egoizmu i stawiania swoich racji ponad racjami innych. Oczywiście jest to zupełnie naturalne odczucie wynikające z instynktu samozachowawczego. Ból, poczucie krzywdy, egoizm to atawistyczne emocje potrzebne, by przeżyć. Ale jest jeszcze rozum, który mówi, że moze nie zawsze należy podporządkowywać się emocjom. Że krzywda często jest irracjonalna, subiektywna, że emocje są nieadekwatne do tej krzywdy.
Wybaczenie to umiejętność patrzenia na siebie z boku, przyjmowania racji innych na równi ze swoimi, to przyznanie innym prawa do błędu. A przede wszystkim to patrzenie w przyszłosć, nie w przeszłość. Brak wybaczenia zatruwa pokrzywdzonego, który nie potrafi tego wybaczenia w sobie znaleźć, a nie krzywdzącego, który najczęściej i tak ma to w głębokim poważaniu. Z krzywdy należy wyciągnąć naukę, a następnie przejść nad nią do porządku dziennego. I to właśnie jest wybaczenie. Zamykanie się w kręgu własnego poczucia krzywdy działa destrukcyjnie. Potraktowanie krzywdy jako nauki, bolesnej, trudnej, ale nauki sprawia, że potrafimy z niej skorzystać, wychodzimy z danej sytuacji mądrzejsi i umiemy wybaczyć. Bo każda nauka jest cenna, bez względu na to, jak trudna. Krzywda to pojęcie względne. W uniwersalnym aspekcie okazuje się, że to, co z niej uzyskamy, to tylko nasz wybór. Możemy obrócić ją w coś dobrego, mozemy pozwolić, by nas zniszczyła. Wybaczenie to proces nauki i obracania negatywów w pozytywy.
Z tego punktu widzenia wybaczanie nie ma nic wspólnego ze stawianiem sie ponad "oprawcą". Niewazne jest też, czy jesteśmy w stanie zrozumieć motywy postępowania "oprawcy" - nie zawsze jest to możliwe. Wybaczenie to proces niezależny od "oprawcy" - dzieje się tylko w ofierze i tylko jej dotyczy. Jest również wytrąceniem broni z rąk "oprawcy" - skoro nie może nas skrzywdzić, ponieważ potrafimy z każdego zła wyekstrahować coś dobrego - po co ma się wysilać? Potencjalna ofiara staje się wtedy nieosiągalnym celem.
Wybazcanie nie ma nic wspólnego z cierpieniem. To umiejętność radzenia sobie z bólem, nie pogrążanie się w nim. Miłość nie jest niezbędna do wybaczenia - to bardzo katolickie podejście, ale niesłuszne. Oczywiście łatwiej nam wybaczyć komuś, kogo się kocha. Zazwyczaj - ponieważ krzywda zadana z reki ukochanej osoby boli podwójnie - jest bowiem jednocześnie zdradą oraz wykorzystaniem naszej bezbronności.
Wybaczenie z punktu widzenia "oprawcy" to zwyczajne wyrzuty sumienia i konieczność rozgrzeszenia następującego po żalu za przewinienie. Wynika zazwyczaj z braku akceptacji swokjej ciemnej strony, z braku przyznania samemu sobie prawa do błędu. Każdy ma prawo błądzić. Nie potrafimy wybaczyć sobie sami - szukamy wybaczenia u innych. Niestety, najczęściej to nie pomaga. Wybaczenie musi nadejść ze strony samych siebie.
Ogólnie rzecz biorąc - wybaczenie dotyczy tylko osoby, która cierpi. Wszystko jedno, czy cierpi z powodu doznanej krzywdy, czy wyrzutów sumienia z powodu krzywdy wyrządzonej innym.
Pozdrawiam, j.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Droga Pani Joaxii napisała Pani piękne słowa o wybaczeniu, wszystko to prawda. Jednak i tak czuję niedosyt i nie dokońca jeszcze wiem czym jest wybaczenie.
Proszę także być wyrozumiałą dla innych, którzy nie wiedzą czym jest to pojęcie (tak jak ja nie wiem).

P.S. W podstawówce nie uczyli czym jest wybaczenie, kazali tylko wybaczać. Czy wybaczyć im taki bład? Chciałbym, ale jeszcze nie do końca rozumiem to pojęcie.
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Działa. Nikt nie powiedział, że to łatwe, ale działa. Emocje matki są oczywiste, ale dalej musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy pogrążyć się w rozpamiętywaniu swojej krzywdy, czy zatopić się w życiu przeszłością, czy nauczyć się czegoś. Mówi sie, ze cierpienie uszlachetnia, i tak jest rzeczywiście, o ile mu na to pozwolimy. Choćby w ten sposób, że uczy wrazliwości na cierpienie innych.
Powiedz, dlaczego śmierć Twojego dziecka jest gorsza niż śmierć obcego dziecka? Powiem Ci: bo tak nas zaprogramowała matka natura. To jest instynkt zachowania gatunku. Bo tak naprawdę śmierć każdego dziecka bez wyjątku jest równie straszna. Nieważnne, czy to nasze ukochane i długo wyczekiwane, czy chora na Aids sierota w Afryce umierająca z głodu i pragnienia. To też skrajny przykład, ale działa.
Wierzę, że wszystko ma jakiś sens. Również cierpienie, śmierć. Wszystko. Tylko trzeba chcieć go znaleźć.
Pozdrawiam, j.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Droga Pani Joaxii napisała Pani piękne słowa o wybaczeniu, wszystko to prawda. Jednak i tak czuję niedosyt i nie dokońca jeszcze wiem czym jest wybaczenie.
Proszę także być wyrozumiałą dla innych, którzy nie wiedzą czym jest to pojęcie (tak jak ja nie wiem).

P.S. W podstawówce nie uczyli czym jest wybaczenie, kazali tylko wybaczać. Czy wybaczyć im taki bład? Chciałbym, ale jeszcze nie do końca rozumiem to pojęcie.
Pozdrawiam
Drogi Bartku. Wybaczenie to jest coś, co się ma w sobie. Nie można tego zrozumieć, jeśli się tego nie odczuwa. Niedosyt znaczeniowy można znaleźć w każdym słowie. Bywa, ze w kartoflach grają flety. To kwestia myślenia, nie wyjaśniania. Popracuj nad tym, pomyśl. Są pytania, na które nikt Ci nie odpowie, o ile sam nie znajdziesz odpowiedzi. Między innymi dzięki mądrze czytanej literaturze. Mądrze, czyli ze zrozumieniem, a to jest największy problem.
Trzymaj się i nie zacznij szukać sam.
pozdrawiam, j.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No właśnie. To jest to co mówiłąm wcześniej. Wybaczanie to umiejętność wyjścia poza siebie i równego traktowania bólu swojego i innych. Trudne?... Bo ja wiem... Zawsze bardziej bolało mnie cierpienie innych, niz moje własne. Oczywiście naturalne jest silniejsze odczuwanie bólu gdy chodzi o naszych bliskich, jest to jakieś zabezpeczenie przed popadnięcem w obłęd, niemniej jednak ważne jest, by pamiętać o tym, że każde życie jest warte dokłądnie tyle samo. Twój wróg też ma bliskich, którzy cierpią.
Ludzi trzeba rozpatrywać jednostkowo. Tak. Zgadzam się w 100%. Dlatego w swoim wrogu też trzeba widzieć człowieka. Dlatego nie ma Iraku, są ludzie tam mieszkający. Wojny istnieją, ponieważ nie widzi się udziału jednostek, tylko całych armii. I tu leży zasadniczy błąd.
Dgy dotyka nas nieszczęście zamiast pytać "dlaczego to spotkało właśnie mnie" warto sobie czasem zadać pytanie: "a dlaczego nie?" Jeśli nie mnie, to kogo? I dlaczego kogoś innego? Czy gdybyś miała do wyboru dwoje dzieci, w tym jedno swoje, a drugie obce - poświęciłabycś obce? Skazałabyś je na śmierć? To wydaje się być naturalne, ale czy dobre? Stad juz blisko do zabijania sierot na przeszczepy. W końcu ich śmierć ratuje nasze dzieci, a one i tak mają podłe życie i nikt ich nie kocha. Człowiek ma rozum po to, by zadawać sobie takie pytania i szukać odpowiedzi. Wiem, ze jestem idealistką, ale jeśli nie dążymy do doskonałości, to dokąd?
Czasami trzeba sobie otwarcie powiedzieć, co jest dobre, a co nie. Oczywiście każda sytuacja jest inna, ale ważne jest by zdawać sobie sprawę, kiedy popełniamy ludzkie, naturalne błędy, i że nie zawsze to, co nam się wydaje słuszne, takie właśnie jest. Mamy prawo błądzić, pod warunkiem, że nie wybielamy się mówiąc, że to włąśnie jest dobre, nawet jeśli nie jest. Mamy prawo wybierać "mniejsze" zło, pod warunkiem, ze nie nazywamy go dobrem. Pewne sprawy i pojęcia są uniwersalne i wyznaczają nam m,ierunek. A my, jak to ludzie, zawsze jesteśmy gdzieś pośrodku. Tylko ważne, żebyśmy sobie zdawali z tego sprawę.
Pozdrawiam, j.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I stryczek czekał. Cierpliwie. Tak samo jak tłum na placu St Genevieuve. Gdzieś w oddali ulic dzielnicy Blerváche, zarżały konie, północny, zimny wiatr, dął we flagi na blankach murów, ludzie strwożeni i zagubieni w swych myślach, nie mogli być pewni już ani zbawienia ani potępienia. Upadły im do stóp kajdany i wielu z nich poczuło wolność swych czynów i sumienia. Byli ludźmi stworzonymi na podobieństwo Boga. Lecz gdzie był ten ich Bóg? W postaci ojca Oresta czy ojca Nérée? Czy może jednak ukrył on się skutecznie w obliczu umęczonego skazańca?     Wielu patrzyło teraz na Orlona a on uczuł jakby moc nie pochodząca ani od Boga ani Szatana. Zrozumiał jak wielu pobratymców, ludzi ulicy i rynsztoka. Okrytych nie chwałą i złotem a fekaliami i brudem, solidaryzuję się z jego męczeństwem i widmem nieuchronnej śmierci. Widział ich usta. Suche i spękane. Sączące cichcem, pokłady górnolotnych i chwalebnych modlitw. Widział jak nagle zgasło słońce górujące nad brukiem placu. I cień długi padł na miasto i jego mieszkańców. A może wyległ on z dusz ich. Może i ich grzechy zostały darowane i uciekały teraz z ciał by ginąć cicho pod wzrokiem czujnych posążków aniołów. U stóp posągu świętej Genowefy, do której w godzinie próby i zwątpienia tak często modliły się jego dziewczęta.     Wreszcie spojrzał z ukosa na samego ojca Oresta. Sam nie wiedział czy wypada mu coś rzec na jego świątobliwa postawę wiodącą go ku chwale zbawienia duszy i ocalenia głowy. Wiedział jedynie, że obcy mu tak naprawdę ojczulek, zajął się nim niczym synem marnotrawnym, choć Orlon nigdy mu nie obiecał poprawy swego zachowania czy odkupienia win. Prędzej jednak życia by się wyrzekł niż losu ulicznika i wyrzutka.     Tak często przychodziło mu pisać w swych wierszach o atmosferze i pulsie tego miasta, które oddychało zbrodnią i występkiem a którego krwioobieg stanowiły szelmy i łotry, murwy i alfonsi, włamywacze i mordercy. Wszyscy Ci, zjednoczeni w upadku ideałów i pochwale swej zgorzkniałej pychy. Wszyscy, którym lochy Neufchatel były okrutnym domem szaleństwa a drewniana Agnes była wybawicielką od codziennej rutyny. Planów zbrodni i zysków. Ucieczki w bezdnie, czarnych bram do piekła. Uliczek Gayet. Gdzie pieniądz, tańczył między palcami sutenerów i chlebodawców dziewcząt a moralność cicho skomlała, pobita i pohańbiona w kałuży krwi niewinnej. Przybrała twarz dziewcząt takich jak Pluie czy Biała Myszka. A łzy jej były ciężkie od bólu i nienawiści do ludzi władzy i losu francowatego.     I choć ciężko było w to uwierzyć, nawet Orlonowi. Sam uronił łzy. Tu, na podeście miejskiej szubienicy. W obecności oficieli, sądu i miasta. Widać Bóg mu przebaczył. Chmurę przegonił silny wiatr i znów promienie słońca oświetliły jego twarz. Ojciec Orest dojrzał te łzy i patrzył na niego z dumą jak nieraz robił to jego ojczym. Jego duch znów stanął mu przed oczyma. Ojciec Lefort znów pouczał swe przybrane dziecię. W ogrodzie biskupiej rezydencji.   - Pamiętaj Orlon. Grzechy nasze doczesne są nam ciężarem na sercu, jak kamienie omszałe, polne. Więc nie grzesz więcej ponad to co Twe serce będzie mogło unieść. Każdy grzech nie jest miły naszemu stwórcy, lecz grzeszeniu myślą i mową łatwo jest ulec. Człowiek jest na to istotą zbyt prymitywną i porywczą. Nie grzesz synu mój jednak zbyt wiele czynem wobec bliźniego. Bo grzechy wobec braci i sióstr naszych szczególnie są niemiłe Panu. Pokuta za nie jest surowsza a konsekwencję zbyt często nieodwracalne. Pokutuj i wybaczaj a będziesz doskonalszy w podążaniu za prawdą. Kieruj się nią i sercem a zjednasz ludzi pod sztandarem niczym król. Przekaż im słowo do umysłów I niech im zakiełkuję w sumieniu. Niechaj Twym sztandarem i herbem będzie prawdą synu a lud pójdzie za Tobą choćby w odmęty śmierci.   Warto by wykorzystać nauki ojczyma. Przecież był królem. Półświatka i zbrodni. No ale cóż, trudno. Nie każdy rodzi się kardynałem czy papieżem. A on urodził się kłamcą i manipulantem więc zjedna jakoś ten zwarty, liczny tłum.     Z jego ust popłynęły słowa nieprzystojne dla umierającego, a jednak dziwnie święte, bo wypowiedziane z serca, które widziało już piekło – i ludzkości, i niebios   - Boże szelmów, wszetecznic i łotrów bez czci … - urwał nagle w pół zdania jakby nie do końca wiedząc czy chce je kończyć tą myślą którą zamierzał. Niepewnie, szukając wsparcia w głowach tłumu. Dojrzał swą ukochaną Tibelle. Wiedział, że dla niej warto żyć i bluźnić. Kochać i brukać. Świętych i innowierców. Zakonników i murwy upadłe. Zaczerpnął solidny haust powietrza i wykrzyczał pewnie na cały głos aż echo zerwało do lotu gołębie z pobliskich dachów - Pobłogosław, miłosiernego króla!
    • Ule ja kupię! I pukaj, Elu
    • Dzień skwarny odszedł. Na podkurek się swarno zebrało. Oświetlony zewsząd chutor, jak latarnia na skale wytrwała pośród stepów oceanu. Brodzą i legną się leniwą strugą czernawą, struchlałe, lękliwe osiedli ludzkich, cienie. W pomrocznym maglu, letniego wieczora mieszają się ze sobą. Jazgot niestrudzonych świerszczy, parsknięcia sprowadzanych do stajni koni i skowyt daleki samotnego łowcy. Prężą się dorodne łopiany, jak iglice wież strzelistych. Na straży wyniosłych, płożących się pośród traw, ostrów burzanu. Płaczę nad Tobą Matko a łza jak ogień me lico gore. Jak szabla moskalska, rzeźbi na policzku blizny ślad. Na tych ziemiach od wieków, tylko śmierć, nędza i wojna rządzi. Więc by przeżyć trzeba mieć dusze i serce z tytanu.   Nadzieje pokładamy tylko w gniewie. A honor nasz i wola, upięta rapciami u pasa. Nasze krasne, stalowe mołodycie, dopieszczone ręką płatnerską. One w obroty tańca, biorą dusze naszych wrogów do zaświatów. W trakcie sporów, wojen czy dymitriad. Piorunie! Leć Miły! Wartko, jak po niebiosach, jasna kometa. Zapisz to w bojowym dzienniku. Mór zaduszony. Zaraza do cna wybita. Jej wojsko teraz jak ten burzan, ukwieci cichy step. Po gościńcu kamienistym. Odsiecz zaprowadzona. Wróg w perzyne rozbity. Skrwawione, roztęchłe, spulchnione od gazów rozkładu. Dają radość dzikiemu ptactwu i zwierzynie. Do ostatniej porcji, słodkiego szpiku.    
    • Arki u Kraka. Na karku ikra
    • To kres. Ej, je ...   Ejże, to jajo też je
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...