Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

oj śpiesz się śpiesz by spełnione już dopełnić

niech dzban uczuć się przeleje od nadmiaru

każdej nocy wraz z dywanem schodzi czaruś

co posmyra połaskocze stopy weny

 

wnet kolejny na klawiszach szybko przemknie

już nie letni lecz gorący cały w pąsach

i nie ważne że się może na mnie dąsasz

ale serce czytelnika trochę zmięknie

 

pozdrawiam

 

 

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Jacku... to prawda, księżyc, to najprawdziwszy.. czaruś.. tzn czarodziej, dla mnie, a dąsać się nie ma na kogo... :)

Dzięki za rymowany wpis.

 

fregamo.. no tak, letnio i.. mam komplecik. Dziękuję.

valerio... dziękuję za miłe słówko, a hamak.. każdy chyba tak lubi... ;)

 

Pozdrawiam Was

 

Opublikowano

Lubię poezję lunarną, ma w sobie ten półmrok osobliwy, księżyc wytycza oddziaływania, np. przypływy czy odpływy oceanów, jak ruchy hamaka, ich szum to prawie poezja, bo to melodia ;) Wiersz wytycza dyskretnie interakcje lunarną. Wzorowo trzymasz się rytmu i w wersji dwunastozgłoskowej to jest przyjemne. Pozdrawiam. 

Opublikowano

Ten Koleś od dawna mnie fascynuje. Smutne jest to, że się od Ziemi oddala i kiedyś da drapaka w przestrzeń kosmiczną. Trudno przewidzieć, co się wtedy stanie na naszej planecie. Na szczęście, to raczej nie nasze zmartwienie, więc cieszmy się nim póki jest i póki my jesteśmy.

Opublikowano

Waldku... cieszę się, że wywołał uśmiech. Tobie także miłego dnia.

 

Panie Ropuchu... "cielaczkiem".. :)) w moim pisaniu chochliki albo coś 'pożyczają', albo przestawiają literki.

 

Franku K ... księżyc na pewno nie tylko Ciebie fascynuje, a nam.. raczej nie ucieknie, nie zdąży.

 

Tomasz K... lubię księżycowe wtrącenia w wierszach, a nocne, letnie niebo wprost kocham.
Dziękuję za przychylność dla rytmu, no i w ogóle... :)

 

Czarku P.. dziękuję za.. lirycznie.. owszem, kiedy księżyc z boku, czuje się zgoła odmienne stany, 
co tam komar.. wtedy.  Trzeci hamak 'zawiesiłam' dla Czytelnika... :) 

 

Radosław... WarszawiAnka... Wam także dziękuję za wejście.

 

Za każde słowo jestem wdzięczna i cieszę się, że zaszliście do mnie.

Ślę dla wszystkich pozdrowienie.

Opublikowano

Iwonaroma... chyba najlepiej chłodzi emocje i... dobrze, że zawiesiłam trzeci hamak... :) przydał się.

 

Janko "Muzykancie"... czasami zostawiam dla 'nich' małą furteczkę, łatwiej 'podbijają' do pionu... :)

 

WarszawiAnko... to prawda... :) można wyłapać i jedno i drugie.

 

Natuskaa... Marcinie K... huzarc... :)

 

Za odwiedziny wszystkim bardzo, bardzo dziękuję i pozdrawiam.

 

 

Opublikowano

@Nata_Kruk Ten wiersz bardziej czuję niż rozumiem. Kojarzy mi się z uspokojeniem. Z łagodzeniem trosk i problemów. Z odpoczynkiem od dziennej gonitwy. Z dodaniem otuchy. Z chłonięciem pięknej chwili, która jest na granicy jawy a cudownego snu. Z bezpieczeństwem i ukojeniem. A jednocześnie nutą magii.

 

Bardzo fajnie się go czytało w nocy, nawet gdy nie widać było księżyca :).

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano (edytowane)

Chyba dobrze, że 'coś' bardziej czuje się, niż rozumie... intuicja i tak zrobi swoje.... ;)
Twoja, jak czytam, zadziałała bezbłędnie. Johny... bardzo dziękuję za odniesienie i przepraszam, że dopiero dzisiaj odpowiadam. Dziękuję za odwiedziny.

 

Mirosławie C... także dziękuję. Pozdrawiam Panów.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...