Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Otatnio oglądałam podcast na inny temat, ale dowiedziałam się z niego, że w przedwojennej Polsce kazirodztwo nie było surowo karane, a nawet dopuszczane.

 

Ja już nie wiem, co jest dobre :-/

Czy siedzenie w kącie i szeptanie o seksualności, bo tabu i nie wypada, czy otwarta, głośna rozmowa o tym, co nas podnieca?

Mnie podnieca czekolada, czy mogę dopisać kolejną grupę do LGBT? Mogię?

Czy jestem DEWIANTKĄ?

 

Trochę przerażają mnie podgrupy rosnące przy LGBT, kiedyś to było jasne, że homoseksualizm, biseksualizm, transeksualizm i wsjo, a teraz?!

Co będzie za 20, 30, 50 lat? Z jednej strony chciałabym, żeby każdy był szczęśliwy, szanowany i wolny w swoim wyborze (oprócz pedofilów, sorry, ale nie, mimo słów Kota), zaś z drugiej strony kolejne odsłony seksualności jest strasznie przytłaczające. W Japonii biorą śluby z rzeczami, zwierzętami, nie wiem z czym jeszcze, dla Europejczyka nie do pomyślenia, ale może za dziesiąt lat i u nas będzie to normą?

Jak wszystko inne - pedofilia, kazirodztwo, zoofilia i wiele, kuźwienka, wiele inszych...

 

Pozdrówka Panie Żabo.

@Czarek Płatak Dziękuję!

Opublikowano

@ais Mnie też przeraża w tym sensie ta niewiadoma. Mamy 4 wymiar i 5 stan skupienia już udowodniony, a cecha jaką jest odwieczna parzystość wymyka się nam z rąk. Nie budujemy twardych więzi ani długoterminowych - ani ani ;) Przecież mamy tyle stymulantów wokół tyle zakus pokus podniet rozweselaczy, że jak nam ktoś się wymknie wyśliznie czy zniknie z pola widzenia to momentalnie jesteśmy w stanie go nawet nie kimś a czymś zastąpić. Nie dziwią mnie te substytuty abstrakty i pochodne człowieka w postaci rzeczy przedmiotów czy alexy cortany i siri - przecież cyfryzujemy się nawet od jakiegoś czasu mamy takie ministerstwo tj. cyfryzacji ;) Zmierzch człowieka analogowego jest przesądzony to jedyna droga by żyć dłużej by gromadzić jeszcze więcej zasobów by zawojować kosmos kolonizując marsa czy być w stanie dolecieć z misją pionierską dajmy na to za 150 lat(wyruszenie) na drugą ziemię.

 

Spokoju życzę i ciepło nadbałtycko pozdrawiam Droga Ais!

 

Pan Ropuch

 

Opublikowano

@ais Być może tak. Teraz te moje teksty od pewnie 10 wstecz łapią się na cykl  zmanierowany Pan Ropuch. Żeby nie było próbuję przełamać ten impas w sobie, prosząc opatrzności by mi tak nie zostało. ;)
 

Pozdrawiam z nad arktycznego
Bałtyku 30 stopni w słońcu a woda bez fali(flauta) 14 stopni brrrrrrrrrr!

 

Pan Ropuch

 

  • 1 miesiąc temu...
  • ais zablokował(a) ten utwór
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha. Rzeszów 24. 07.2025
    • Moim*             zdaniem: Świat Zachodu jest po prostu w stanie głębokiego kryzysu, a źródłem jego klęski jest nieodróżnianie tego - co realne,  rzeczywiste - od różnego rodzaju kalek ideologicznych - czy wręcz propagandowych i w tej chwili najpilniejszą rzeczą, którą Świat Zachodu ma do odrobienia i wszyscy ci - co chcą być odpowiedzialnymi politykami - muszą zrozumieć - jak bardzo zideologizowane jest myślenie ludzi Świata Zachodu i przez to - jak bardzo odklejone jest od realnej rzeczywistości, zrozumienie - jak często osoby w swoim subiektywnym mniemaniu chcą dobrze - na przykład: walcząc o demokrację i o prawa człowieka - są tylko i wyłącznie marionetkami w rękach tych tworzących ideologie i za fasadą pięknych haseł są ukrye - bardzo i bardzo i bardzo brutalne interesy...   Magdalena Ziętek-Wielomska 
    • @Marek.zak1Dziękuję, że zajrzałeś. Opowiadanie jest prawdziwe, a puenta - też. No może zależy jeszcze od tego,  jak głębokie i silne jest uczucie. Jeśli powierzchowne i płytkie, to spływa jak woda po kaczuszce. 
    • @Alicja_WysockaZ perspektywy czasu, takie wydarzenia "zatrzymują" dzieciństwo, zakowiczają się w pamięci. A Twoja refleksja na końcu - super!  Moją najładnieszą sukienkę zniszczyła w podstawówce koleżanka z klasy. Przyszłyśmy na zabawę andrzejkową w takich samych kreacjach, ja się uśmiechałam a ona wzięła sok pomarańczowy i mnie oblała. Pamiętam, jak wówczas przeleciała mi myśl przez głowę: normalnie jak w amerykańskich filmach! Miałam na myśli oczywiście te filmy dla nastolatków. :))) 
    • @Gosława Masz rację.  Opowiem Ci, jak zajęta byłam prasowaniem, nagle zaniepokoiła mnie cisza, myślę sobie,  co się dzieje? Schodzę na półpiętro, a chłopcy wyciągnęli z piecyka, który zwie się 'koza' - szufladę z popiołem. Popiół szczęściem był już zimny, ale mnie zrobiło się gorąco. Całą zawartość, rozsypali po pokoju, gdzie się dało, garściami na dywan, na fotele, na podłogę. Wiesz ile było sprzątania? Nie wciągniesz przecież popiołu do odkurzacza. Nawet kilkukrotne mycie podłogi - to za mało. Ufff...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...