Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

Pewien człowiek chciał być pisarzem, więc pisał. Mniemał, że zna się na literaturze oraz wie, co trzeba robić i jak. W skrytości ducha podziwiał dzieła klasyków oraz twórców sobie współczesnych i w związku z tym wiele pięknych myśli kłębiło mu się w głowie. Zasiadał czasem nad kartką papieru i garbiąc plecy, zapisywał je podniecony.
Kiedy skończył pierwszą książkę, był z siebie tak dumny, że wczytywał się w nią przez tydzień. Później nagle zapragnął, by z jego talentem zaznajomili się inni. Zaniósł swoje dzieło do najbliższego wydawnictwa. Książkę przyjęto i kazano mu czekać. Po mniej więcej miesiącu wydawca wezwał go na konsultacje, oznajmiając, że owszem, praca jest bardzo ciekawa, ale taki a taki wpadł na to o jakieś sto lat wcześniej. Przyszły pisarz spuścił nos na kwintę i wrócił do domu. Nie zrezygnował jednak, bo uparty był z niego człowiek. Taka wpadka była przecież czymś absolutnie normalnym w świecie, gdzie co dnia ukazuje się tyle nowych tytułów. Machnął więc ręką i zaczął pisać kolejne dzieło, pilnie bacząc, by nie popełnić podobnego błędu.
Z gotową pracą udał się wprost do wydawcy. Okazało się, że całkiem niedawno wyszło coś podobnego. Wydawca poklepał go przyjaźnie po plecach, mówiąc, że trochę się spóźnił, lecz to się przecież zdarza. Te słowa jeszcze bardziej zmobilizowały przyszłego pisarza. Przy następnej próbie wydawca wykrzyknął zachwycony:
- Ależ to jest doskonała kopia pewnego anonimowego utworu dwudziestowiecznego pisarza albańskiego! Gratuluję, lecz niestety...
Petent zamaszyście trzasnął drzwiami i zaczął od nowa. Odtąd jego życie stało się jednym wielkim bojem o tożsamość twórczą. Pisał wszystko: od epigramatów, poprzez portretujące całe epoki powieści realistyczne i nouveau romain, do pełnych innowacji i powtórzeń utworów postmodernistycznych oraz powieści palimpsestowych. Pisał trzynastozgłoskowcem, białym wierszem i prozą. Był niestrudzony. Ale za każdym razem okazywało się, że to już było. Nigdzie nie wychodził, zdziwaczał, stracił pracę i przyjaciół. Pracował jak Syzyf...


... i w tym miejscu myśl mi się urwała. Ani rusz nie mogłem wymyślić, jak to zakończyć. Brakowało dobrej pointy.
Nie mogąc sobie z tym poradzić, poprosiłem o pomoc znajomych. Trzy osoby jakoś nie miały wyobraźni, czwarta miała umysł bardzo ścisły, z kolei fantazja piątej była tak rozbuchana, że wolałem nie podpierać się jej pomysłami. W końcu zwróciłem się do Kasi, której mama pracuje w pewnym wydawnictwie.
- Jest taki gość - zagaiłem - który bardzo chce zostać pisarzem, lecz ilekroć coś napisze, okazuje się, że ktoś go uprzedził. Nie wiem, jak to skończyć.
- Czytałam kiedyś coś takiego - odparła poważnie Kasia - Parę lat temu ktoś przyniósł to do wydawnictwa, ale z tego co wiem, nigdy nie zostało wydane...
Zacząłem rechotać na całe gardło.
- No co? - zdziwiła się Kasia.

Opublikowano

hehehe smierdzi toporem - to dobrze ma sie rozumiec, czujesz blusa, uwielbiam to, moze to dziwnie zabrzmi, ale czuje ze tez zaczynasz zakrecac, wyczuwam tu cos pokrewnego z moim pisaniem, taki absurdalizm, ale moge sie mylic, w kazdym razie czolem, bomba !!

ps. wkradl sie blad - Po mniej więcej miesiącu wydawca wezwał o na konsultacje - powinno byc wezwal "go" - tak mi sie wydaje ;)

pozdrawiam

dytko

Opublikowano

Super tekst.

"Pracował, niczym Syzyf..." - bez przecinka

"Trzy osoby jakoś nie miały wyobraźni, czwarta miała umysł bardzo ścisły, z kolei wyobraźnia piątej była tak rozbuchana, że wolałem nie podpierać się jej pomysłami." - jedną wyobraźnię zastąp np. "fantazją"

pozdro

Opublikowano

To się uradowałem, bo mi się wydawał taki sobie. Od razu mi lepiej. Bo ja wiem, czy zakręcam. Odkąd zacząłem wrzucać tu Szorty, barometr absurdu moim zdaniem był w normie :))) Się poprawia...

Opublikowano

Dla mnie, taki sobie, tak jak sam oceniasz. A może to pierwsze wrażenie. Tyle piewców, a ja "w ogonie" Sorry, to nie jest złe, ale wolałam poprzednie. A może pośrednio zniechęciłeś mnie do pisania? Tak, to może być to. Lecz, tylko chwilowo, ale to może właśnie źle.

Opublikowano

Zastanawialem sie w trakcie czytania jak rozwiazesz te pierwsza, paraboliczna czesc :) Rozwiazales dziwnolubnie, jak Pan Bog przykazal :) Natalia to by jak zwykle chciala, zeby cos zostalo ;) co za interesowne podejscie do literatury :P
Do rzeczy: formalnie bez zarzutu. "niczym" zamienilbym na "jak", to niczym - zbyt podniosle i nie licujace z tekstem. Ani tego nieszczesnego Syzyfa, ani pisarza nie nobilituje ani nie wysmiewa. A nade wszystko pretensjonalne i rozpoetyzowane. (taka mala zemsta na "niczym":D)

Nie widze tendencji znizkowej. :)

Jeszcze zboczone pytanko polonistyczne - jak rozumiesz tutaj pastisz?

Opublikowano

Nie mam najmniejszych pretensji do zmiany tytulu. Zreszta skoro nikt sie nie polapal, ze nie o pastisz chodzi to najwyrazniej przejdzie :)

Niech to bedzie przejaw gry z czytelnikiem :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no pewnie, że interesowne, jak chcę coś po przeczytaniu mieć z tego dla siebie!
jak z każdej innej czytanej rzeczy, jeśli nie informację to przyjemność, jeśli nie przyjemność to jakąś naukę, jeśli nie naukę to choćby drogowskazy, no, cokolwiek! Jacek przyzwyczaił mnie do przyjemności z samego czytania, od razu wchodząc, wiem, że mogę liczyć na komfort w czytaniu (mimo bieżącego wychwytywania drobiażdżków :) ale to jest zabawa słowami), wiem, że nic mi mocniej nie zgrzytnie, nie zgubię wątku, nie będę się męczyć w dialogach, opisach, wszystko ma opracowane, więc, co innego pozostaje mi komentować? To, co z tekstu poza przyjemnością wynoszę, prawda? I to też staram się wyrażać.

Cóż, nikt nie jest doskonały, więc moje egoistyczne podejście do literatury można potraktować jako tę, konieczną z racji zasady, wadę :)
Opublikowano

Rzecz dobra, niewątpliwie. Ale to jest przecież rozbudowany dowcip.
Dobre takie, jakie jest - bo to sympatyczne i krótkie - prawie jak limeryki.

Jest też druga strona medalu - być może jest w tym odrobina goryczy.
Narrator bawi się głównym bohaterem jak w słynnej "Zabawce z atestem" główny bohater Marcholta bawił się zabawką. Jednak jest w tym jakiś przebłysk, nie przeczę. Coś jakby utwór muzyczny skomponowany przez Mozarta .......w wieku pięciu lat.

pozdrawiam i JAK MAWIAŁ NASZ MARSZAŁEK OLEKSY:

SZCZĘŚĆ BOŻE!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...