Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

nasza muza org.fm


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Wędrowiec.1984 nie tylko w tym roczniku, nie jest łatwo znaleźć kogoś z takim mega zmysłem muzycznym. Ale jak nas nauczyl.Pan B. Kaczyński...tolerancja dla innych chętnych do zabawy, nawet jeśli nie lubią Sex Pistols

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Kanał dobije do 30 tys views do Sylwestra. Light, dałeś czadu w tym kanale

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Teraz dopiero zerknęłam na liczby..

Opublikowano (edytowane)

Na kanale, z którego pochodzi powyższy utwór, znaleźć można bodajże najlepsze remiksy Justice Metalliki. Wreszcie Justice brzmi! Wreszcie słychać, że bas współgra z resztą instrumentów, a nie że tylko gra, jak w innych remiksach. 

 

Warto wspomnieć, dla tych co nie wiedzą, że na oryginalnym Justice basu prawie nie słychać. :D

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Wędrowiec.1984 mam problem z Metallica. Za często chodziłam na ich koncerty i po prostu pachnie mi to już komercją.Ale i tak są nagrania przy których biegam, no bo jest moc jak cholera.

@Wędrowiec.1984 gdzie Ty się ukrywałeś do tej pory. Myślałam, że będziesz nas edukował Panią Villas, a tu taka moc. Wędrowiec, nie zapominajmy o niej. Serio, należy się jej tu miejsce.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mam problem z Metalliką. To, że Justice brzmi fatalnie to wiadomo od dawna (chociaż nie każdy się ze mną zgodzi. Dla mnie brzmi fatalnie). Szukałem po Internetach przeróżnych remiksów i... wreszcie znalazłem. Ale to tak, wiesz... nawiązując po wcześniejszego postu. Metallica to także wielki zespół, który w zasadzie wprowadził metal do pop kultury. 

 

Ale skoro mowa o Metallice to nie można pominąć kogoś, kogo również uwielbiam, a mianowicie...

 

Dave Mustaine i świetny remix Holy wars! (z wspomnianego w poście wyżej kanału)

 

 

A gdzieś tam byłem sobie. Pewnie łaziłem gdzieś. :)

 

A pani Violetta?

Cu-dow-ny Pocałunek ognia! Moc!

 

 

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

 

@Wędrowiec.1984 to jest taki syndrom of Brigitte Bardot..nagle coś pęka we wrażliwej kobiecie, świat jej nie chce i zaczynać pić w otoczeniu zwierząt. Szkoda mi jej strasznie.

Opublikowano (edytowane)

@calluna Uuuuuu, no to teraz... ale chłopaki już się na emeryturę wybierają od dawna. 

 

Niemniej...

 

 

@calluna Tak, pani Violetty strasznie szkoda. To prawda. A Slayer też się rozpadł. Lombardo odszedł (ponoć poszło o kasę i pokłócili się z Kingiem), Hanneman "umar" i aktualnie mają pół Slayera. Mówią od dawna, że będą się już zwijać.

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Jaka cudowna piosenka. Niby wesoła, a jednak...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie trzeba niczego dodawać. Dzisiaj króluje disco polo, które w pewnych okolicznościach również robi robotę. Ludzie mówią, że to tandetna muzyka i owszem. Nigdy nie miała być inna, tylko właśnie tandetna, sprawiająca się doskonale na weselach. :-)

 

Gwiazdy na miarę pani Violetty dziś nie ma. Jest np. Michał Szpak, który często śpiewa Niemena ale jego płyty generalnie dupy nie urywają. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może nie ma odpowiedniego promotora czy coś? Głos ma fajny ale to taki niewykorzystany potencjał.

 

Są jeszcze np. Strachy na lachy ale Grabarz też zaczyna się powoli "starzeć".

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tyle złamań to rzadkość. Ja po czołowo - bocznym zderzeniu z ciągnikiem miałem tylko 4, a samochód był do kasacji:). Pozdrawiam. 
    • Wieczór kawalerski, czyli jak wędzenie zamieniło się w ortopedię   Nic nie jest trwałe. Na pewno nie żebra, nie obojczyk i - jak pokazuje życie - nie małżeństwo. Moja przyjaciółka Hania może to potwierdzić. Miała męża, Jana. Już go nie ma. Jak śpiewają Rosjanie: „paszoł k drugoj”. Jego strata. Próżnia długo nie trwała - pojawił się Marcin. Gość w porządku, choć formalista.  A jak formalista, to wiadomo - ślub. A jak ślub, to i wieczór kawalerski.  A jak wieczór kawalerski, to... ortopedia. Ten wieczór zapamiętam na długo. I nie tylko dlatego, że karkówka była tak dobra, że można było ją opatentować jako broń masowego rażenia. Ale też dlatego, że od tamtej pory moje żebra grają na zmianę z obojczykiem koncert bólu, który zna tylko ten, kto próbował zasnąć z klatką piersiową w wersji origami. Wieczór był połączony z wędzeniem - taki kulinarny multitasking. Produkty miały trafić na stół weselny. Trafiły. Ja natomiast trafiłem na SOR. Następnego dnia. Złamanych dziewięć żeber i obojczyk. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale też nikt nie ostrzegał, że będzie aż tak... dramatycznie. Wszystko zaczęło się klasycznie: chłopaki ze wsi, kilka piw, rozmowy o sporcie, narzekania na politykę, grill, karkówka, steki, kiełbasa z nutą dymu i testosteronu. Po kilku godzinach - piątka na pożegnanie. Do domu miałem niedaleko, z górki. I właśnie ta górka okazała się zdradliwa.  Spadł deszcz, droga śliska, a mój telemark wyglądał bardziej jak taniec godowy pingwina. Padłem. Usłyszałem chrobot żeber. Zakląłem. Nie mogłem wstać - ból jakby Chuck Norris kopnął mnie w klatkę piersiową z orbity. Wstałem, zrobiłem kilka kroków i… znów gleba.  Kolejny chrobot. Tym razem obojczyk. Ale o tym dowiedziałem się dopiero na SOR-ze. Proces wstawania przypominał narodziny żółwia z betonu, ale udało się. Ból nieziemski, ale cóż to dla młodego mężczyzny 60+? Dałem radę. Do domu miałem 300 metrów. Zakomunikowałem żonie, że wszystko wyjaśnię rano, umyłem zęby i poszedłem spać. Rano - konsternacja.  Nie mogę wstać z łóżka.  Po kilku godzinach prób, okraszonych przekleństwami i jękami godnymi opery, zrezygnowałem. Rodzina wezwała posiłki - czyli karetkę. Ratownicy po wstępnych oględzinach uznali, że kręgosłup jest cały, i pomogli mi usiąść, używając siły, której nie powstydziłby Hulk. Nie było to przyjemne, ale przetrwałem i nawet nie zawyłem z bólu. Jak już usiadłem, okazało się, że mogę też chodzić - czyli do karetki doszedłem sam, jak bohater filmu akcji klasy B. Kilka godzin oczekiwania na swoją kolej. Indywidualny spacer do RTG, zdjęcie i potem zdziwienie personelu: siedem żeber z prawej, dwa z lewej, obojczyk z przemieszczeniem. Dostałem zakaz chodzenia, więc dalsze procedury już na wózku, pchanym przez pielęgniarza, który wyglądał jakby właśnie wrócił z maratonu. W końcu wylądowałem na sali, gdzie leżało dziesięciu takich połamańców jak ja, czekających na decyzję, co dalej. Obok mnie turysta z Tajlandii z pęknięciem czaszki -pobity przez turystów z Chin. W pierwszym odruchu przeprosiłem go za Polaków, bo myślałem, że to nasi pokazali „gościnność”. Tak zaczęła się moja rehabilitacyjna przygoda.  A wieczór kawalerski?  Cóż... niech będzie przestrogą dla wszystkich, którzy myślą, że po piwie z górki to tylko zjazd do domu.  Czasem to zjazd do ortopedy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      On jest nie tylko tutaj. On jest w wielu miejscach. Zapytaj go, czy ma tego świadomość...  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Gąska Balbinka ;-)   Pzdr :-)
    • No ja mam inny pogląd ;-)   (Czy on wie, że jest tutaj?)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...