Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mówili, że leżał jak kłoda na chodniku koło drogerii, w czerwonym swetrze w czarodziejskie kwadraty, popielatych spodniach i welurowych trzewikach. Podszedłem do okna, rozejrzałem się uważnie, zasłoniłem firany i usiadłem na łóżku. Rozklekotało mną mocno, wyjąłem z barku czystą, wyłupałem z lodówki szron do szklanki i zalałem wódką. Wyszperałem z komody jakieś prochy na ból głowy i przepiłem je drinkiem. Zanim byłem gotowy do wyjścia, pomodliłem się rysując krzyż na swoim tułowiu. Nerwowym krokiem wyszedłem z domu oglądając się za siebie. Stało dwóch typów pod śmietnikiem, patrzyli się na mnie durnowato popijając kwaśne mleko. Wyciągnąłem z kieszeni monetę pięciozłotową i na wszelki wypadek położyłem na wysokim krawężniku. Schowałem się za rogiem jednego ze sklepów i obserwowałem czy owi panowie nie są wtyczkami. I stało się, tak przypuszczałem, rzucili się na przynętę jak sępy. Słońce zachodziło już wielkim łukiem, ulice pustoszały. Byłem już niedaleko, szedłem ostrożnie z mocno rozwartymi oczami. Co jakiś czas przystawałem, chowałem się w bramie kamienicy i rozglądałem się wokoło. Na dachach ptaki szemrały i wtedy wiedziałem już, że wiedzą. Upewniły mnie w tym przekonaniu również awantury w mieszkaniu na parterze przy ulicy Kaznodzieja, a cel był niedaleko, więc wszystko brałem pod uwagę. Szedłem bokiem, wspierając się ścian, przez to prawie nabawiłem się zeza rozbieżnego. Byłem bardzo czujny, nagle moją drogę przebiegł czarny kot, tego się najbardziej bałem. Podążyłem za nim, on zaprowadził mnie na miejsce. Mieli racje, leżał na chodniku, podszedłem bliżej i przeszukałem go, mówili, że towar jest w prawej kieszeni z przodu spodni. Musiałem odwrócić ciało na plecy. Nos miał na policzku, a czoło wklęśnięte. Nie patrzyłem na niego długo, wziąłem co miałem wziąć i zacząłem uciekać. Wtedy pojawiliście się wy.
- Czy to wszystko Kpinialski co chciałeś mi powiedzieć?
- Tak, więcej nic nie wiem.
- Dobrze. Na razie dam ci spokój.
Komendant Tranowski wyszedł z przymrużoną miną. Sierżant policji zamknął kraty na klucz. Podszedł do Tranowskiego kolega z kryminalnej – no i co, dowiedziałeś się czegoś więcej?
- Chłopak mówi prawdę, ale coś przede mną ukrywa. Nic nie wspomniał o swoich kumplach współsprawcach.
- Gdybym był typem samotnika na dodatek daltonistą, też bym nie wspomniał.

Opublikowano

Niezłe, choć nie do końca mnie przekonałeś. Chyba wymaga drobnych poprawek, a już na pewno nie mógł leżeć słupem. Zasadniczym zadaniem słupa jest stanie (słup soli, słup telegraficzny, zając stojący słupka itp.). Leży zazwyczaj kłoda.

  • 1 rok później...
Opublikowano

jest więcej tego typu błędów. i nazwiska na końcu nie potrzebne. w tak krótkim tekście lepiej żeby bohaterowie byli anonimowi, przemyśl to.

ciekawy pomysł, fajny tekst. wciągający, a zakończenie zaskakuje, podoba mi się :)

wymienię Ci błędy, które wypatrzyłam:

zasłoniłem firany - zasunąłem firany (tak myślę, ale to akurat nie takie istotne)
Rozklekotało mną mocno - zatelepało bym powiedziała raczej
rysując krzyż na swoim tułowiu - na torsie moim zdaniem
patrzyli się na mnie - patrzyli bez "się"
z mocno rozwartymi oczami - szeroko otwartymi, ale to też mniej istotne

pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gnomowładny ~~ Mojsze* racje są racniejsze* - twierdzi pewien prezesina .. Tego nijak nie dowodzi jego wygląd, kwaśna mina .. ~~ ~~ On ci to .. ~~ Przygraniczna, spora łąka - na niej "upierdliwy" owad .. Czy to Bąk(......), czy ruska stonka; zwąca siebie .. narodowa?! ~~
    • @Jacek_Suchowicz, dziękuję :)
    • Wtedy weszła pani Irena z dwiema filiżankami herbaty i ciastkami. W ręku miała foliową torbę wypełnioną słodyczami, mydełkami, kawą. Poczęstowała rozmówców, a torbę ze „skarbami” wręczyła Karolinie jako prezent. Studentka podziękowała, a pastorowa wróciła do swoich zajęć. - Mam dla pani propozycję - powiedział duchowny, popijając herbatę - mój syn napisał doktorat na temat wydawania „Głosu Ewangelii” czyli właściwie na taki sam temat, z którym chce się pani zmierzyć. Pożyczę pani egzemplarz maszynopisu jego pracy i egzemplarze pisma. Będzie pani mogła spokojnie pracować. Oczywiście mam nadzieję, że później je odzyskam. - Oczywiście - zdążyła powiedzieć zaskoczona Karolina. Dalszą rozmowę przerwała pastorowa, gwałtownie otwierając drzwi do biblioteki. Wprowadziła młodą kobietę i dwoje małych dzieci. Cała trójka płakała. - No chcieli je prawie zlinczować! – pastorowa mówiła podniesionym głosem, gestykulując przy tym. - Edwardzie, trzeba coś z tym zrobić, tak nie może być! - dodała - idź i przemów im do rozumu! Po tych słowach pastor podniósł się i wyszedł przed budynek, pani Irena pobiegła za nim. Karolina zaczęła przyglądać się zaniedbanej kobiecie oraz dwóm dziewczynkom w wieku około dwóch i czterech lat. O ile matka już się uspokoiła, to dzieci ciągle chlipały. Dziewczyna zajrzała do torby z prezentami, wyciągnęła cukierki i wręczyła je maluchom. Ujrzała w ich oczach błysk radości, ale najważniejsze było to, że się uspokoiły. - Mnie w Polecku nienawidzą. To mój mąż zabił syna pastora Kockiego - wyszeptała kobieta - mąż jest w więzieniu, ja nie pracuję bo mam małe dzieci. Skończyło się mleko w proszku, chciałam tylko mleko. A oni napadli na mnie, tak jakbym to ja zabiła i wyrzucili z kolejki.
    • @Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję! Świetny wiersz napisałeś! :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...