Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cichy dom na skraju podmiejskiego osiedla. Przez jedno okno widać ulicę zazwyczaj pustą a przez drugie zagląda do domu rów melioracyjny, w którym płyną ścieki z pobliskiej fabryki gwoździ. Rachityczna sosenka pochyla się coraz bardziej w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.
Na tapczanie siedzi Aurelia Leń i jej były, ale mimo wszystko przyszły mąż - Ariel Leń. Ich syn, Bogucjusz, przebywa obecnie na zajęciach z praktycznej nauki zawodu. Rano pewnie przyniesie do domu radio samochodowe albo wezwanie do stawienia się.
Ariel powoli podnosi głowę znad miski frytek. Palcem wskazującym wskazuje od niechcenia wskaźnik.


Ariel:
-Dzisiaj udzielę wskazówek. Musisz się rozebrać.
Aurelia:
-Do rosołu czy dzisiaj pomidorowa?
Ariel:
-Wystarczy, że gacie zdejmiesz.

Opublikowano

Fajna absurdalna poetyka, najbardziej podobał mi się dialog na końcu. Całość mi pachnie Witkacym (te nazwiska!), a pamiętam, że za nim w szkole nie przepadałam. Ale w tym stężeniu jakie tu podajesz mogę to znieść:))

"Ariel powoli podnosi głowę znad miski frytek a drobinki soli wirują wokół jego wąsów. Palcem wskazującym wskazał od niechcenia wskaźnik." - w pierwszym zdaniu teraźniejszy, w drugim przeszły. Zgrzyta trochę.

poza tym dużo ironii, fajne zdanie: "Rano pewnie przyniesie do domu radio samochodowe albo wezwanie do stawienia się." Całość na plus.
Pozdrowienia,

Opublikowano

To mi troche pachnie reklamą Amino

(K: O, dobrze, że jesteś. Rozbieraj się.
M: Do rosołu?
K: Nie. Dzisiaj pomidorowa)

, ale pomysł orginalny i muszę przyznać, że podobało mi się.

Opublikowano

Mierny - do wg dawnej skali ocen. Na dziś - dopuszczający, niestety.

Uwagi:
1. W didaskaliach, zbytnio rozbudowanych, brak jednolitości czasu, popularny, banalny błąd feksyjny; trzeba się zdecydować czy unaoczniamy czy tylko wspominamy (czytaj: czas przeszły lub treaźniejszy!).
2. Autor winien zadać sobie trud sprawdzenia znaczenia słowa "gacie" i stosownie do tegoż użyć w/w wyrazu. Jeśli żart ma się opierać na reformach damskich - przedawkowano. W sumie zaliczam narazie jako błąd leksykalny.
3.Kluczowe, jak się zdaje, wyrazy pokrewne zgrupowane wokół podstawowego słowa "wskazywać" paradoksalnie czynią treść - nie jak zamierzał Autor zabawną - ale ze wszech miar idiotyczną i to już w jej zalążku. Kiepściutka akcja oparta o pożałowania godną reklamę. To ani smieszne, ani tragiczne (!), to zwyczajnie bylejakie. Fe.
4. Szczytem "przedobrzenia" sprawy są "wirujące drobinki soli". Wokół czego one wirują? A wokół wąsów bohatera (uprasza się czytelników o nieutożsamianie postaci dramatu z autorem!).

Amen.

A.

Opublikowano

Odpowiem:
1. Czepia się Pani szczegółów, chociaż częściowo przyznaję rację.
2. Tak. Rzeczywiście. Brawo. Popieram. Super. Człowiek, który nie dysponuje oszałamiającym zasobem słów na pewno powiedziałby: "Mam do Ciebie prośbę, Kochanie. Czy mogłabyś zsunąć z bioder te stringi (figi damskie, majtki - do wyboru)zakupione w eksluzywnym sklepie "Siedem Kropek", które raczyłaś założyć, abym mógł podziwiać doskonałe kształty, jakimi obdarzyła Ciebie natura?"
3.Ten idiotyzm mnie bawi. Całe szczęście, że nie wszyscy mamy w zwyczaju śmiać się z tych samych rzeczy. No i uwielbiam wykorzystywać w tekstach reklamy. Czym głupsza - tym lepiej.
4. A dlaczego nie przedobrzyć, jeżeli tekst był stworzony w tym celu? Widzi Pani jakieś powody? Dla Pani poczucia estetyki? Mowy nie ma. Feeeeeeeeeeeeeeee przez duże E.

Howgh!

Opublikowano

Doprawdy nie wiem , jak można wypierać się ojcowstwa po przeprowadzeniu testu, którego wyniki potwierdzają przypuszczenia.
Jeśli to małpka, to jest Pan Wielki (ale pracuje znacznie poniżej swoich możliwości?)

Pomimo mrozu pozdrawiam ciepło, życząc powodzenia w kreowaniu tego i innego świata.

A.

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

hehe, w końcu jakiś absurd!:) wcale niezły.Przeczytałam Twój komwntarz że mało prac wesołych- rację przyznaję i mam też dosyć. patetycznym poematom mówimy nie!:) popieram absurd, chmury bzdurstwa i banialuki! pozdrawiam bardzo (z barszczem czerwonym także)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...