Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

deus ex


asher

Rekomendowane odpowiedzi

Ż. wyszedł po schodkach z ciemnawego wnętrza restauracji. Poczuł się, jakby za dnia opuścił kino. Słońce raziło go jedynie przez chwilę, potem oczy przyzwyczaiły się do intensywnego blasku.
Propozycje kierownika z grubsza mu się podobały, przemyśliwał tylko zmianę wystroju lokalu w Ten Wielki Dzień. Żadnych serc na ścianie, baloników i serpentyn, co najwyżej gustowne stroiki na stołach. Menu było ok. Skromne, ale z klasą. Pięć ciepłych dań, zimna płyta, ciasta, sałatki i owoce. Do tego „chleb ze śmieciami”, czyli ulubiony wieloziarnisty Ani.
Ruszył słoneczną ulicą. Przy każdym kroku chciało mu się śpiewać. Były jednak wątpliwości. Jak zareaguje drużyna wujków? Nie dość, że DJ będzie grał na przemian z grajkami, to zamiast wódki, dostaną piwo. Miał kiedyś okazję być na takim weselu. Wybuchł wielki skandal i najbardziej zacięci tradycjonaliści ostentacyjnie pobiegli po wódkę do najbliższego monopolowego. Oboje z Anią nie chcieli, by to się powtórzyło, ale jej mama postawiła sprawę jasno – albo wesele bezalkoholowe, albo z piwem. I odium najpewniej spadnie na młodych. Dobrze wiedział, że jak się nie chlapnie, to nos opada na kwintę, nogi nie chcą nosić i humor nijaki. Napić się wypada, przesadzać nie warto.
Zamyślony Ż. minął znajomego, nie zauważając, że tamten go pozdrowił. Chcąc dogodzić każdemu, można nie dogodzić nikomu. Ale jakoś będzie – pocieszał się w duchu. W końcu to ich święto, a nie zgrai ludzi, których widuje się głównie na fotografiach. Miał dla nich w zanadrzu inne niespodzianki. Marzył o tym od tak dawna, że żadne kaprysy nie mogły zburzyć tej harmonii. Młoda para będzie wchodzić na salę przy dźwiękach IX symfonii Mahlera, wnoszeniu głównych dań towarzyszyć będzie muzyka z Terminatora, a przy deserach obowiązkowo poleci temat z Władcy Pierścieni, kiedy Gandalf wjeżdża do Shire. Do tego na ogromnym telebimie, w przerwach między tańcami, reżyser uraczy gości najlepszymi kawałkami miłosnymi i weselnymi z historii kina. Znajdzie się miejsce na kościelne seplenienie Jasia Fasoli z filmu „4 wesela i pogrzeb”, perypetie weselne ze „Sami swoi”, „Wyjście awaryjne”, i „Kogiel mogel”. Będzie udawany orgazm z „Kiedy Harry poznał Sally”, scena uświadomienia płci z „Gry pozorów”, przeżycia erotyczne Johna Travolty z „Pulp fiction” i wiele, wiele innych.
Za rogiem Ż. skręcił w bramę opatrzoną szyldem Grafix Plus. Zaproszenia były gotowe. Wyglądały ślicznie i były jota w jotę takie, jakie sobie wymarzyli – kremowe z pięknym bukietem kwiatów pośrodku. Przybił piątkę z właścicielem i wrócił na ulicę. Zadzwonił telefon.
- Pipecki z zespołu „Kukuryku” z tej strony – odezwał się jazgotliwy głosik lidera zespołu – Przemyślał pan sprawę?
- Ja? To pan miał się zastanowić!
- Nic pan nie dorzuci? Po stówie na głowę będzie ok.
- Mowy nie ma!
- Przecież to pana szczęśliwy dzień!
- Nie widzę związku. Umówmy się na telefon za dwa dni. Jeżeli nadal nie znajdziecie wesela do obsadzenia, przyjeżdżacie i gracie na moich warunkach.
- Hm... skoro pan taki sztywny...
- Panie, macie tylko jeść, pić i co jakiś czas zagrać walczyka dla dziadków i wujków. Moja oferta nie jest sztywna, tylko uczciwa. Jak mówię, proszę dzwonić...
- Dobra. Bierzemy to.
- Fajnie. To do soboty.
Ż. rozłączył się, choć ten gest należał się osobie, która nawiązała połączenie. Uśmiechnął się szeroko i zanucił pod nosem aktualny przebój. Praca „Pehowca” wreszcie na coś się przydała. Negocjował twardo, jak jego klienci. Zaniósł paczkę z zaproszeniami do samochodu. Usiadł za kierownicą i przetarł dłonią zmęczone oczy. Od czwartej był na nogach, a nie załatwił nawet połowy spraw. Wyjął kartonik soku i wypił duszkiem. Nie miał czasu na śniadanie. Nastrój euforii znakomicie maskował pretensje żołądka, ale pić trzeba było. Zerknął do terminarza i odfajkował kolejne dwa punkty. Uśmiechnął się na myśl, że może właśnie w tej chwili Ania przymierza kolejną suknię, wysłuchując słynnych komentarzy swojej mamy.
Wziął następny temat z terminarza, a właściwie dwa. Jubiler i Biuro Podróży znajdowały się na tej samej ulicy. Obrączki odebrał w try miga, ale w Dream Tour kazali mu trochę poczekać. Usiadł w wygodnym fotelu i wertując aktualny katalog, rozmarzył się na temat zachodów słońca nad ciepłym morzem. Swojej narzeczonej ani jej rodziców nie wtajemniczył w swoje plany – to miała być kolejna z „niespodziewajek”, które tak uwielbiała. Ceny katalogowe urągały zdrowemu rozsądkowi, liczył jednak na łut szczęścia przy ofertach z ostatniej chwili. Wahał się między Hiszpanią, Chorwacją i Grecją. Standard nie musiał być wysoki, ale hotel musiał mieć swoją plażę. I to blisko. W końcu pani z plakietką na piersi poprosiła go do siebie.
- W czym mogę pomóc?
- Powiem wprost – odparł pewnym siebie głosem – Mam 3 tysiące na podróż poślubną.
- Rozumiem, Kiedy miałby nastąpić wylot?
- Do tygodnia. Najlepiej w poniedziałek.
- No tak – zamruczała, wertując katalogi i poprawiając co chwilę okulary – Proponują kraje rozliczające się w dolarach. Złoty jest mocny jak nigdy. Turcja lub Tunezja. O, mam super ofertę! Alanya, hotel 3+, all inclusive, 1290 złotych, do tego wiza za 20 USD.
- Ol co?
- All inclusive. Wszystko w cenie. 3 posiłki oraz napoje, również wyskokowe, ale tylko rodzimej produkcji. Może pan pić do woli.
- Nieźle. Co to za hotel?
- Szczerze powiem, że Turcy zawyżają standard. 3+ gwarantuje schludny pokój z klimatyzacją i sprzątanie raz dziennie. Hotel leży przy drodze, nad samym morzem.
- Blisko plaży?
- Jest po drugiej stronie ulicy. Prywatna. Najwyżej 50 metrów.
- Jakieś pułapki? Ukryte myki?
- Wysłałam tam kilkadziesiąt osób. Nikt się nie skarżył. Sama tam byłam.
Ż. spojrzał jej głęboko w oczy. Nie zauważył handlowych błysków. Uwierzył. Odruchowo pogłaskał ją po dłoni, którą natychmiast cofnęła.
- Przepraszam – bąknął – Czyli 2600 + 40 USD?
Sztywna do przesady sprzedawczyni nawet nie mrugnęła okiem.
- Jeśli coś pan dołoży, wystarczy na wycieczkę fakultatywną do Kapadocji lub Pammukale, a jak nie, możecie się Państwo wybrać w rejs po grotach śródziemnomorskich piratów.
- Niech będzie – rzekł pojednawczo.
Dokładnie przeczytał umowę. Nie zawierała żadnych ukrytych warunków.
- Proszę się udać z umową do Lotu – dodała pani - Dostanie pan przelot do Warszawy za symboliczną opłatą. Po co się tłuc pociągiem?
Ż. uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki. Jak wrócę, wszystko pani opowiem.
Wrócił na słoneczną ulicę.
- Jedziemyyyy!!! – krzyknął w duchu, parodiując Marka Koźmińskiego, który przebiegł przed kamerami w Chorzowie, po wygranej z Norwegią, dającej nam przepustkę na Mundial. A potem życie. Słodkie, gorzkie, łatwe, trudne – wszystko jedno jakie, byle wspólne. Teściowie obiecali dać procenty pod kredyt mieszkaniowy, zadaniem młodych małżonków było tylko spłacać go przez następne 15 lat. Ż. na chwilę złapał żal, że jego rodzice tego nie dożyli, lecz telefon od Ani podziałał jak balsam.
- Jestem po, a ty?
- Ja w połowie.
- Przydam się?
- Zrób jedzonko. Z resztą dam radę.
- Dobra, kochanie. Buziuję w nosek.
- Ja też. Pa!
Ostatnio ciągle ćwierkali, gruchali, zmiękczali. Kiedyś denerwowałoby go to, teraz jedynie bawiło – w końcu się żenił.
Kiedy przechodził obok jednej z wiekowych kamienic, z dachu oderwał się spory kawał gzymsu. Bryła z hukiem spadła wprost na jego głowę. Ż. padł, jak pacynka porzucona przez animatora. Krew wokół rozbitej czaszki zataczała coraz większy krąg, podobnie jak gapie, których ciągle przybywało. Leżał na brzuchu. W jednej ręce trzymał telefon komórkowy, w drugiej teczkę reklamującą piękne, tureckie morze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zapomniałam!
a przestrzegałeś, że kogoś cegłą zabijesz :)

heh, świetnie się czytało, np. moment mijania znajomego rewelacyjnie opisany :)
ale naprawdę nie wiem, czy to dobrze, że go zabiłeś i do tego podsumowałeś słońcem, jakby ono czemuś winne było, (według mnie można o to zdanie ukrócić opowiadanko)
nawet polubiłam pana Ż, tylko czemu Ż? Żyrosław? Żelisław? Żytomir?... mało wdzięczna literka, chyba, że to od przezwiska bądź nazwiska, aaaalbo miała kontrastować z pewnym słowem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nata, chciałbym, żeby słońce świeciło nadal, doskonale obojętne i niczemu nie winne. W końcu karawana zap... dalej, jak napisał Leszek. Tak oto wystartowały Szorty 2. Szorty 1 właśnie do Was jadą. A w sobotę zadebiutują na Targach Wydawnctw Niezależnych w Bunkrze Sztuki w Kraku. Ż jak żonkoś - tym razem :)))
Leszku, Pehowiec od PH - przedstawiciel handlowy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cóż mogę napisać?...podoba się-BARDZO
czytałam jednym tchem i od pierwszej chwili polubiłam Pana Ż. i jego Anię, potrafisz czytelnika przywiązać do bohaterów
co prawda, gdy tak fajnie udało się załatwić Ż. sprawę z podróżą poślubną, przeczuwałam intuicyjnie, że coś musi pierd.... ale nie myślałam, że aż tak mocne będzie zakończenie...
gratul, gratul i jeszcze raz gratul!!!

pees. też nie znałam tego skrótu -pehowiec

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ja doskonale zdaję sobie sprawę co słoneczko symbolizować miało. Stwierdzam jednak, że to (mi) się przejadło. Ktoś ginie tragicznie to dopiszmy zdanie, że to niczego nie zmieniło, niczym nie zachwiało, nikogo nie przejęło, a życie toczyło się dalej. Zabrzmiało na końcu naprawdę nie tak jak powinno (tylko i wyłącznie według mnie!)

A opis telefonu komórkowego i tureckiego morza był tak piękny! Na tym bym poprzestała.

Powodzenia jutro na targach :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę! Takie dobre opowiadanie, ale koniec jakby zaplanowany na zaskoczenie. Też to robię, ale tu jakby gruchnęło. Za mocno i krwawo. Tak myślę, sorry. Życie jest okrutne czasem, wiem, ale dlaczego w tym opowiadaniu? Czytelnik ma oczekiwania, ale nie takie, raczej na jakąś zgrabniejszą puentę (w tym opowiadaniu). Uśmiałam się z "handlowego błysku", w ogóle język fajny, jeśli mogę się tak wyrazić mało literacko. Pozdrawiam. Dobrze się czytało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcelo, mam nadzieję, że nie doczytałaś :)
Leszku dzięki za obronę w obliczu tematu pt. najpierw trzęsienie, a potem napięcie rośnie :)
PHowca widać chyba wymyśliłem...
Anno, musi tak być, bo to utwór terapeutyczny, a jak niedobry, to nie :)
Nata, wiesz co? Chyba masz trochę racji z tym słońcem. Jak czytam, to mnie irytuje zakończenie.
Pozdrawiam wszystkich i lece się cieszyć wydanymi Gniotami - jak mówi Bezet :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre.
Nie lubię bohatera, dobrze że nie żyje ( mogę tak mówić, bo to fikcja )
To jest dobrze napisane, ale naprawdę strasznie kiczowaty ten ślub i cała otoczka. Nie cierpię ślubów i też uważam, że alkohol powinien być na nich mocny...
Ale fakt, że w ogóle to przeczytałem, świadczy, że zarysowałeś wyraźnie tego bohatera. Przez trochę istniał w mojej wyobraźni, ale czy nie mógłby być bardziej nieszczęśliwy. Wprawdzie ginie, ale to trochę za mało. Nic w życiu nie idzie w try miga...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm, memento mori?
długo sie zastanawiałam nad twoim opowiadaniem, Ash. Jest dobre, sprawne warsztatowo, napisane ciekawym językiem, po tych całych długich opisach kiczowatego szczęścia rodzinego krótkie zakończenie padło jak cięcie batem.
Ale jakoś mnie to zakończenie nie satysfakcjonuje. jakby... za łatwe. Uśmiercić bohatera i z tego wziąć pointę. Wolałabym coś, co by mnie bardziej zaskoczyło, co by było, no nie wiem, oryginalniejsze? bardziej przekonujące? może mniej nastawione na efekt?
To tyle ode mnie. Ale tekst się dobrze czyta, czyli wszystko ok.
pozdrowionka,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Swojej narzeczonej ani jej rodziców"
to wyszlo trochu dziwnie w zwiazku z imieniem narzeczonej.

jak na moje oko fajny tekst... pomimo znikomej obietosci zdazylem "przyzwyczaic" sie do boh. (opis szczescia adekwatny do sytuacji w jakiej sie znajdowal)
tekst co prawda bazuje na dosc nieskomplikowanym koncepcie, ale jak juz mowilem siwetnie napisany i dizeki temu pozostawia mile wrazenie
(watek "tesciowej" czy filmow, skutecznie odwraca uwage i kiruje podejrzliwosc czytajacego na inne tory, az tu nagle dachowka... :))

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...