Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Porzuciłeś mnie jak psa 

tak się innych nie porzuca 

nie mówiłeś nic a ja 

nie wiedziałam że porzucasz.

 

W szoku trwam każdego dnia 

nie wiedziałam że tak będzie 

na pierścionek spływa łza

a ty siadasz w siódmym rzędzie.

 

Porzuciłeś mnie za dnia

dla mnie noc się już nie kończy 

porzuciłeś mnie jak psa 

- to się szybko nie wyplączesz.

 

Będę jątrzyć twoje sny

i mścić póki starczy życia

byłam miła ale ty...

w piekle spłoniesz życzę - wybacz.

 

Puenty mocnej mi tu brak

a kolejny rok już leci

ogień trawi w środku zła

ale

 

już nie będzie z tego dzieci...

 

 

 

To tango na miotle,

przerysowane, kabaretowe, z końcówką na wyciszeniu...

„Dzieci” odnosić się miało do efektu złości, jako parafraza „dzieci (mąki/chleba) z tego nie będzie”. Ale nie wiem czy jest jasne. 

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiersz ładnie płynie, rytmika też zawodowo zrobiona, jestem na tak

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Złamałam ostatnią zwrotkę, żeby zrównoważyć całość, ale to kwestia interpretacji głosem i zatrzymania.

 

Skojarzenie super. Chociaż Mistrzyni była wyrafinowana i bardziej delikatna. 

 

Zgadzam się, Maryś. To słowa, interpretacja głosem dużo by dała. Mam ja w głowie. ;)

 

Wszystkim dziękuję i się kłaniam, bb

Opublikowano

Doczytałam, że to tango na miotle, fakt, kabaretowe, ale smutna ta piosenka wyczuwa się złość, prawie wściekłość

peelki i... wiesz co, Beato, może lepiej byłoby jej w widowisku muzycznym, ale w tonacji komedio-dramatu, tak dla kontrastu,

żeby widz z chusteczką w dłoni nie wychodził. Zakładam, że to tylko wewnętrzne zmagania peelki... :)

Pozdrawiam.
  

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nato,

waham się pisząc a raczej publikując teksty, które nie są ładne; nie afirmują życia, nie opisują piękna (poprawiając tym samym jakość życia czytelnika - poprzez przypomnienie dobrych emocji).

Ale teksty piszę, niepoprawne politycznie. Czy zle może być ładne? Czy jest sens udostępniać ciemne emocje? A jeśli tak to po co? To, garść przemyśleń co przyszla na piątkowy wieczór. Pozdrawiam, bb

Opublikowano

 

  Bardzo ładnie .

Nie wiem czemu, ale od razu zagrała mi w głowie piosenka EKT GDYNIA - Miła i szybko sobie to przerobiłem.

 

 

 szok trwa każdego dnia 

 wiedziałam że tak będzie 

z pierścionek spływa łza

 ty siadasz w siódmym rzędzie.

 

rzuciłeś mnie za dnia

dla mnie już  noc się kończy 

rzuciłeś mnie jak psa 

 szybko się nie wyplączesz.

 

Będę  - wciąż jątrzyć twoje sny

 mścić się -  do końca twoich dni                  refren  x2

kochałam lecz ty zdradziłeś mnie

 

Puenty mocnej  tu brak

 kolejny rok już leci

ogień co w środku był

też w końcu zgaśnie przecież

 

Nic dzisiaj nas nie łączy

znalazłeś inny kwiatek

czy jesteś tylko trutniem

co chciał zapylać latem

 

Będę  - wciąż jątrzyć twoje sny

 mścić się -  do końca twoich dni                  refren  x2

kochałam lecz ty zdradziłeś mnie

 

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Sorki, że jak pomiędzy wódkę o zakąskę się wtrącę.

Oj racja Beto. Znaczy zupełnie wiem o co Ci chodzi. Też miałam kiedyś czas, że niemal jedyne co ze mnie wychodziło to 'szkice węglem', tak to nazywam (w sumie znów tak troszkę mam) - i też zastanawiałam się czy to dobrze ładować w ewentualnego słuchacza, czytelnika - tyle czarnych myśli, bezsilności, bólu, smutku. I wiesz co? Myślę, że na wszystko jest miejsce i potrzeba - yin yang - równowaga musi być. Jak jestem smutna, to nie puszczam skocznych piosenek o miłości, ale spokojne ballady itd. Choć każdy ma swoją taktykę, bo smutny rytm często nas dalej w tym smutku utrzymuje, ale też i pokrzepia, gdy odnajdujemy w tekście swoją sytuację, jest coś zbieżne z naszym stanem - może to głupie - ale daje to otuchy, że nie tylko nam się to trafia. Także serio Twój komentarz to to, nad czym nieraz gdybałam, czy powinnam coś publikować.

Wyobraźmy sobie, że na świecie są tylko pozytywne teksty - poezja, proza, piosenki, tylko pozytywne filmy. Zakładam, że świat nie jest idealny i nie da się być 100% uśmiechniętym i szczęśliwym. Czy dostęp do tylko pozytywnych bodźców byłby receptą na szybsze rozchmurzenie? 

A co z uczuciem, gdy mamy problem z miłością? Odrzuceniem, złamanym sercem, czy choćby problemami w związku. A wszystko wokół śpiewa, że miłość jest piękna, trzeba kochać, trzeba kogoś mieć, śpiewa o swoim szczęściu, świeżej, albo dojrzałej miłości. Czy efektem nie jest morze łez i pytanie - co ze mną jest nie tak, że oni to mają a ja nie? Można pisać i pisać. Wydaje mi się Beto, że każdemu co innego jest w danej chwili potrzebne. Czasem wyjść ze smutku pomoże nam coś, co afirmuje życie, ale czasem nie jest na to jeszcze dobry moment. pozdrawiam!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Andrzeju, jestem pod wrażeniem.

Coś mi z „trutniem” nie po drodze ale fajnie, że tekst przefiltrowałeś i nowa jakość powstała :D Jestem tą zabawą zachwycona :). Dzięki.

Lu,

znowu wspólne wątki się w rozmowie przewijają. Tak już było kilka razy.

Dobrze - wspieram się tą myślą, że nie jestem ufoludkiem (lub że one na ziemi mieszkają). Ściskam, bb

Opublikowano

Betko, gorzki wiersz. W ogóle stwierdzenie:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

jest czymś niesamowitym, b. przykrym. Wybacz, ale "tego nie robi się psu". Mam nadzieję, że nie uraziłam. 

 

I wersy:

To:

 

? nie, tego się tego się wybacza (porzucenia).    :((( Rany są ranami. 

 

I dzieci (maka , chleb). Może jeszcze raz przytoczę powiedzenie:  Czas nie goi ran, czas nas do nich przyzwyczaja.  

 

Justyna

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Justi, ladne. 

A co do komentarza jeszcze wyżej: kochamy zwierzęta i nienawidzimy innych: często bliskich, polityków, urzędników.

Miało być satyrycznie, acz z przesłaniem. Odbiorca bierze co chce. Może być i gorzko. Pieprz na sucho, do kompletu innych smaków. To tylko emocja co mija. A ważne, żeby ją z serca wypuścić w przepływie, niech płynie.

Mam nadzieje, że ci nie popsulam tekstem nastroju; ściskam, bb 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Betko, nigdy nie psujesz nastroju. Też ściskam. Nienawiść? 

Tak, jest wszechobecna. Nawet zwierzętom przypisujemy cechy ludzkie, co jest dla mnie niedopuszczalne. Ale od lat tak się dzieje, bo ludzie nie rozumieją zwierząt i Natury, dlatego ludzie w swej ciasnocie umysłowej, ludzie nie  są w  stanie, pojąć świata. Ale to my wyginiemy, a Natura będzie trwać. 

 

Tak płynąć, to wszystko. Woda. Cieplutko pozdrawiam. Justyna. Dziękuję, Betko. 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Beatko, nie raz, nie dwa także wahałam się, ponieważ i w moich sporo tonacji c-moll.  Zapisujmy to, co w nas 'gra', "garść przemyśleń" pcha nas do tego, a emocje są podobne u wielu ludzi, dlaczego nie pokazać ich...

Luule ładnie to opisała... "szkice węglem".. no tak, skoro myśli czarne, to tylko tym... 

Mam podobnie, gdy chandra dopadnie, słucham czegoś spokojnego.  To mnie uspakaja i doładowuje.

"każdemu co innego jest w danej chwili potrzebne", masz rację Luule.  A świat.?. nigdy nie był idealny, stąd nasze próbki

pisania o tym. Próbujmy nadal... :)

Pozdrawiam Was kobietki.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wspólne wątki - czy chodzi Ci o wrażenie, że naszym głowom jest po drodze? Heh Jak o to, to się zgadzam, zresztą pisałam o tym kiedyś, powiem Ci szczerze, że już któryś raz zaskakuje mnie ta podobna energia i tory myśli. A jeśli nie o to Ci chodziło w tym zdaniu, to przyjmij moje odczucie:D hehe ufoludkiem. Nie, niestety depresyjniaków, smutasów, ponuraków jest od groma;) A do tego dodam -'analizatorów-masochistów'. 

 

Wybacz, nie zdążyłam wtedy napisać nic nt. tekstu, ale dziecina się obudziła. Dobrze i lekko płynie. Jeśli to nie jest fikcja poetycka, to musi to być duża drzazga, że tyle lat uwiera...

 

No a wracając do tematu, to myślę, że jak jest potrzeba wylać na papier z siebie atrament, to trzeba. I tak którędyś musi wypłynąć. heh. aż mnie ta metaforka zainspirowała;) 

 

Natalio, dzięki, także pozdrawiam.

 

A tak dla klimatu załączę bliską mi piosnkę swojego ulubieńca - leciała rano w Trójce i uradowała niezmiernie.

Miłego dnia:)

 

Opublikowano

Beatko

dobrze, że jest szerokie grono, któremu wiersz ten podoba się.

Mnie się nie podoba.

Pierwsza strofa z trzema "porzuceniami" wywołuje grymas :(

Gdybym nie znał innych Twoich świetnych, ale znam.

Wiem, że będziesz na mnie zła. Trudno.

A zresztą na tangu - jako formie poetyckiej - nie znam się. :) :)

Pozdrawiam jak zawsze

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiktorze mój cudny, 

ani się nie gniewam, ani nie będę zła - bo za co? Za słów kilka utkanych?

To nie jest ładny wiersz, ani nie mówi o niczym miłym. Nie jest nawet szczery - bo przerysowany.

Ale płynie. I go śpiewam, na różne strony. 

Coś próbuję zrobić z „porzuceniem” w I zwrotce, ale póki co, mimo prób - efekt słaby. Łamigłówka dotyczy sylab, rymu i znaczenia. 

Ściskam ciepło, bb

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Wpis jest na poziomie. Miłego dnia :)
    • @Waldemar_Talar_Talar Zgadzam się ! Ładne porównania...  
    • Wieczór. Jezioro zapina horyzont ostatnim promieniem światła. Słońce – spóźniony kochanek – tonie w jedwabnej, szepczącej trzcinie. Cisza. Nie pusta. To język pragnienia natury. W niej każde ich tchnienie. Woda milczy Ale to milczenie drży – jak skóra świata przed pieszczotą dłoni. Oni. Bez imion. Miłość nie potrzebuje dźwięku. Spleceni, jakby czas tkany był z ich oddechów, jakby każdy gest, każda ścieżka - prowadziła do tej chwili, czekał zapisany w niebie. A jednak – w ich spojrzeniach cień. Dotyk losu. Świat szepcze kruchą pieśń przemijania. Ich pocałunki – ciepło ciał i drżenie warg, symfonia żywiołów: ogień i wilgoć, wieczny alfabet istnienia. Nie całują się. Oni się stwarzają. Jezioro patrzy: nieme. Wierne. Rozświetlone – bez końca Brzeg milczy, lecz to milczenie kłania się Przedwieczności – ciszą bezmierną.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      xd   Agatko,  Jeśli zametkowałaś twórczość w gatunku haibun, to utwór powinien chociaż stać niedaleko tego gatunku.  Nie czepiam się detali, tylko podstaw.  Proza + haiku. Tylko tyle.   Przecież nikt nie każe pisać ci pod Pulitzera, ale błagam szanujmy gatunki literackie. Bo za moment ktoś posunie się dalej i zrobi się bałagan.   Nie chciałam cię urazić, ale nie mogłam przejść obojętnie, bo ktoś weźmie przykład i zacznie rworzyć potworki.   Świat na zewnątrz zapiepapier, ale tu, w świecie literatury, są pewne ramy, z których całkowicie wyjść nie można.   Jest mi smutno i przykro. I proszę o zlikwidację lajka :(   Jaka wojna? O co chodzi? Nieważne. Jak zlikwidujesz lajka usunę wpis. I będzie ok.  
    • OBŁĘD Było to w miejscu, które nie znało już światła. Nie dlatego, że słońce przestało wschodzić — po prostu nikt nie miał już siły otwierać okien. Stary dom przy końcu ulicy Węgla. Numer zatarty, szyld wykrzywiony, kamień brunatny od upływu czasu. Mówiło się, że mieszka tam człowiek, ale nie było go widać. Tylko czasem, o trzeciej nad ranem, gdy miasto już nie śniło, ale jęczało, słyszano śmiech. Taki, który nie miał ust. Na początku Tomasz sądził, że to przemęczenie. Delikatne rozjeżdżanie się myśli — jakby alfabet nagle stracił przyczepność. Niektóre słowa przestawały znaczyć. Inne zaczynały znaczyć zbyt wiele. Obłęd. Nie jako diagnoza. Jako klimat. Jak wilgoć, która nie schnie. Jak szczelina w głowie, przez którą coś się sączy. Myśli, sens, imię. Tomasz tego nie nazywał. Jeszcze. Myślał, że to stres. Że umysł się przegina, ale wraca. Ale tym razem nie wrócił. Myśli się skracały. Potem rozciągały. Potem wracały. Ale inne. Jakby coś przeszło przez niego. Jak ciecz, która zapomniała, po co była. Zaczęło mu się wydawać, że obłęd się sączy. Jak światło, które leje się z głowy. Nie świeci — wycieka. Nie ogrzewa — zostawia ślad. W środku zrobiło się chłodno. Jakby ktoś otworzył okno, a za nim nie było świata. Dwie kromki chleba z masłem. Rano. Jakby codzienność próbowała się jeszcze trzymać formy. Ale masło smakowało jak kurz. A chleb — jak tynk z sufitu. Rozmowa z lekarzem — — Tomaszu, czy wiesz, gdzie jesteś? Światło lampy tliło się w aluminiowych szwach. Głos lekarza był suchy. Jak zapis. — W środku — powiedział Tomasz. — Ale we mnie ktoś patrzy. — Kto? Nie odpowiedział. — Co widzisz, gdy zamykasz oczy? — Lustro. Ale od środka. — Czasem słyszę słowo, którego nie znam. „Szuriel.” Powtarzam je, żeby nie przestało istnieć. Albo żeby ono jeszcze istniało, póki je powtarzam. — Słyszysz głosy? — Słyszę intencje. Zanim się staną. Jakby ktoś myślał za mnie, ale używał moich słów. Lekarz zapisał coś na kartce, która nie miała znaczenia. Zanim jeszcze wszystko zaczęło szumieć — pamiętał zapach sierści psa po deszczu. Miał na imię Maks. Gdy Tomasz płakał, pies układał się przy jego nodze, nie pytając, nie oceniając. Tamto ciepło miało gęstość. Teraz zostało tylko echo temperatury. Piwnica z cegły. Cień nie odbijał tam światła. Światło się tam bało. Tam Tomasz pisał — ręką, paznokciem, zębami. Nie po to, żeby coś przekazać. Raczej, żeby trzymać się znaczeń, które jeszcze nie wyparowały. Na ścianie pojawiło się zdanie, które powtarzał bezgłośnie, jakby chciał się nim zamknąć: Rana w głowie nie boli. Ale przez nią coś patrzy. Nie wiedział, co to znaczy. Ale wiedział, że to prawda. Rysa. Przyszła nocą. Nie w murze. W środku czaszki. Słyszał ją. Jakby ktoś drapał od wewnątrz. Jakby coś próbowało wyjrzeć przez niego. A potem przyszło coś, co nie miało imienia. Nie głos. Nie cień. Obecność. Jakby jego własna świadomość usiadła obok, na krześle, i patrzyła z kąta pokoju. To nie ja myślę — powtarzał. — To ktoś myśli przeze mnie. A potem: Jestem ciałem. Ale w środku jestem rozerwany. Zakleił uszy. Nie słyszał dźwięku. Słyszał intencję dźwięku. Lustro zakrył kocem. Ale wiedział, że i tak ktoś patrzy. Nie z zewnątrz. Z wnętrza odbicia. Zapiski stały się krwią. Nie pisał po papierze. Pisał, żeby zostać. Pisał, żeby jeszcze przez chwilę być czymś więcej niż miejscem. Myśl wypływała. On za nią. W środku zostawała cisza. Ale ta cisza była zajęta. Zamieszkiwało ją coś, co nie oddychało. Tylko trwało. Zimne. Nienazwane. Zadowolone. Końcowa spirala Którejś nocy poczuł, że to coś się otwiera. Nie w murze. Nie w głowie. W samym pojęciu „ja”. To nie ja. To nie ja. To nie ja. To nie— A potem już nic. W tym samym czasie, kilka ulic dalej, ktoś inny zaczął mieć wrażenie, że jego myśli są dziwnie znajome. Jakby kiedyś należały do kogoś, kto już nie istnieje. Albo... jeszcze nie przestał. Rano znaleziono go przy stole. Nie martwego. Ale nieobecnego w sposób, który nie podlega leczeniu. Oczy miał szeroko otwarte. Jakby patrzył gdzieś głęboko za plecy rzeczywistości. Albo jakby ktoś z wnętrza jego czaszki patrzył na nich. Na ścianach zdania w spirali. Setki razy powtórzone, coraz mniejsze, coraz ciaśniejsze, jakby miały się same wessać do środka. Wydrapane zębami: „Jestem tylko przestrzenią, przez którą coś przechodzi.” Niżej, niemal szeptem, jakby napisane przez dłoń, która już nie wiedziała, że istnieje: „To echo. Nie trzeba go rozumieć. Wystarczy je usłyszeć za późno.” W prawym rogu, na ścianie z czarnej cegły, najdrobniej, krwawym paznokciem: „Ten wewnątrz mnie wyrwał szczelinę. A ty właśnie przez nią przechodzisz.” W tym miejscu już nic nie śni. Nie śni się nawet cisza.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...