Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Są rzeczy, których naprawdę nie cierpię robić a jedną z nich jest, może to wstyd przyznać, pomaganie w lekcjach moim dzieciom. Moja niechęć wynika zapewne z kompletnego braku cierpliwości w tej dziedzinie. Jeszcze pół biedy jak moje pociechy w miarę szybko pojmą temat i nie zadają zbyt wielu kłopotliwych pytań, na które nie potrafię odpowiedzieć inaczej jak tylko: tak jest bo tak ma być.

Jednak ostatnio wpadła mi w ręce wielce pouczająca i dająca odpowiedzi na wszystkie zagadnienia z zakresu wychowania młodego człowieka i jego rodzica :) , książka.
Po lekturze tej pozycji stanowczo obiecałam sobie poprawę i gdy tylko moja córka oświadczyła , że między rzeczownikiem, przymiotnikiem a czasownikiem nie widzi większej różnicy, postanowiłam stanąć na wysokości zadania.

Na wszelki wypadek przewertowałam jeszcze książkę w nadziei , że może znajdę tam poradę na okoliczności problemów z częściami mowy ale niestety, był tam sex, narkotyki i wagary a części mowy ani śladu. Nie zrażam się jednak łatwo więc pokrzepiona kilkoma ogólnymi radami ochoczo przystąpiłam do dzieła. Przez pierwszą godzinę z godnym podziwu spokojem przekazywałam jedyne i słuszne prawdy o częściach mowy mojemu dziecku , kto to ? I co to? - rzeczownik dotyczy zwierząt, rzeczy i ludzi, jaki? jaka? Jakie?- przymiotnik - określa rzeczownik, co robi? - czasownik, wyraża czynność.

Jednak po godzinie takiej edukacji moja córa nadal trwała niezłomnie przy przekonaniu, że wrzos to przymiotnik ( nie wiedzieć czemu?) , a na tłumaczenie, że czasownik odpowiada na pytanie "co robi?", odpowiadała słodko:
- Kto co robi , mamo?
Czara goryczy się jednak przelała gdy dziecko z wyrazem triumfu i wszechzrozumienia na twarzy oświadczyło
- Już wiem ! Borowik to przymiotnik !
Na moje zjadliwe pytanie "dlaczego?" oświadczyła:
- Bo odpowiada na pytanie jaki! Jaki grzyb? - borowik!

Walcząc resztkami cierpliwości z ogarniającą mnie drobna furią i pozbierawszy resztki mojej godności pedagogicznej, zaaplikowałam sobie herbatkę uspokajającą i postanowiłam zaatakować części mowy z innej strony....
Porzuciłam bezowocne uczone wyjaśnienia i zaczęłam tłumaczyć na tak zwany chłopski rozum, że przymiotnik to cos czego właściwie nie można dotknąć w przeciwieństwie do rzeczownika , który jest namacalny. Można dotknąć zielony ołówek ale samego zielonego nie , bo zielone jest zawsze coś: trawa, drzewa, zeszyt.

Wydawało mi się w pewnej chwili , że mojemu dziecku zaczęło się przejaśniać w głowie.
Niestety bardzo srogo się zawiodłam. Już przy następnym pytaniu okazało się , że tworzenie własnych teorii dotyczących części mowy może być zgubne w skutkach, otóż padło prozaiczne pytanie :
- Jaką częścią mowy jest dzień?
Dziecko natychmiast odpowiedziało:
- Przymiotnik.
Tego już było za wiele.
- Dlaczego uważasz , że to przymiotnik - ryknęłam dziko, zapominając o wszelkich radach wychowawczych jakie ostatnio przyswoiłam .Córka z niezmąconym spokojem odparła:
- Przecież Ty tak mówiłaś.
Zaperzyłam się nie na żarty, przecież w życiu tak nie mówiłam!
- Mówiłaś- odparło pewne swego dziecko- przecież przymiotnik , to coś czego nie można dotknąć, a dnia nie da się pomacać....
No cóż, ciężko temu zaprzeczyć.
Dla dodania mi otuchy, do akcji wkroczył mój młodszy syn, którego uwagi doprowadzały mnie do białej gorączki.
Trzeba mi przyznać , że wykazałam się ogromnym talentem w dziedzinie nauczania a podejrzliwość z jaka patrzyło na mnie moje dziecko wskazywała, że moja wiarygodność chwieje się w posadach.

Od ostatecznej klęski uratowała mnie wizyta mojego ubezpieczyciela, który witajac się ze mną z troską spytał czy aby dobrze się czuję. Przyczesując zmierzwione włosy i wodząc dookoła błędnym wzrokiem kwaśno się uśmiechnęłam.
Pan Jacek radośnie rechotał słysząc o moich pedagogicznych sukcesach a mnie olśniło, nastąpił przypływ geniuszu, nie zwlekając wyciągnęłam nieszczęsnego ubezpieczyciela na środek kuchni i rzeczowo spytałam się moich dzieci:
- Czy wiecie kto to jest?
- Pan Jacek - odpowiedzieli zgodnie, przyglądając się moim poczynaniom z niekłamaną ciekawością w oczach.
- Otóż nie do końca moi drodzy - oświadczyłam triumfalnie - Tak naprawdę to jest to rzeczownik i obejrzawszy ten rzeczownik dodałam- Widzę tu również parę przymiotników. No moi drodzy jaki jest ten nasz Pan Jacek?
Ubezpieczyciel oblał się czerwienią , czując , że chwila prawdy jest blisko, ale na szczęście mój syn usiłując wymyślić coś odpowiedniego, wypalił:
- Ubezpieczony!
Pan Jacek odetchnął z ulgą i ja też bo znając szczerość moich dzieci , mogło wypaść dużo gorzej.
Po przełamaniu pierwszych lodów, dalej poszło jak z płatka, zabawę przerwałam , gdy powoli wyczerpywał się zapas przymiotów pana Jacka i powiedziałam:
- A teraz nasz rzeczownik z mnóstwem przymiotników pokaże nam czym jest czasownik - i niezbyt kulturalnie popychając Pana Jacka w stronę drzwi spytałam:
- Co teraz robi Pan Jacek? - i sama na nie odpowiedziałam- Idzie do domu i to właśnie jest czasownik!

Pan Jacek grzecznie się pożegnał dodając, iż miło mu, że na coś się przydał i muszę powiedzieć , że w istocie moje dzieci zaczęły łapać o co w tym wszystkim chodzi.
Następną godzinę spędziliśmy latając po mieszkaniu i przeraźliwie się wydzierając, podzieleni na role.
Córka była przymiotnikiem, syn rzeczownikiem a ja czasownikiem. Syn wskazywał jakiś przedmiot , zadawał pytanie "co to?", córka zadając pytanie "jaki? jaka? jakie?" - opisywała ów przedmiot, a ja starałam się zadając pytanie "co robi?", znalezć czynność , którą on wykonuje.
Wyglądało to mniej więcej tak:
- Co to?- kwiatek
- Jaki jest?- zielony
- Co robi?- rośnie
Na ogół szło nam nieźle i mimo, iż sporo czasu zajęło mi przekonanie mojego siedmiolatka , że na pytanie "co robi?" odpowiada czasownik a nie czasomierz - jak uparcie twierdził, to i tak byłam zadowolona. W końcu to na cz i to na cz a to już jakiś postęp.

Na koniec zziajana i ochrypnięta, bo moje dzieci bardzo żywiołowo podeszły do tej nauki, z niebotycznej wielkości samozadowoleniem z osiągniętego sukcesu i utwierdzona w przekonaniu o własnym geniuszu i nieomylności oraz błogosławiąc w duszy przeczytana wychowawczą lekturę, gdzie radzili "wyjdź na przeciw problemom swojego dziecka", zadałam mojej córce ostatnie, ostatniutkie pytanie:
- Jaką częścią mowy jest pole?
- Rzeczownik - odpowiedziało z zadowoleniem moje dziecko.
Rozpłynęłam się z zachwytu.
- Dobrze, super! Powiedz mi jeszcze , dlaczego tak sądzisz?
- To bardzo proste - odpowiedziało dziecię- bo odpowiada na pytanie "jakie? "

Dzieci już nie uczę, książkę spaliłam, delektuje się herbatką na zszargane nerwy.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Dopiero teraz przeczytałam, a szkoda, bo bardzo to fajne jest:) Żadna głębia, ale za to bezpretensjonalne, dowcipne, lekko i przyjemnie sie czyta. A to już dużo.
Fragment z panem Jackiem super, naprawdę się pobawiłam.
Ja też się cieszę, ze wróciłaś. Pozdrawiam!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy wspomniana w tytule łączy się z czasem? Odpowiedź wydaje się być oczywistą. Popatrzmy zatem razem, Czytelniku. Najpierw w przeszłość, a kto wie - może zarazem do innego wymiaru? Tak czy inaczej: spójrzmy do świata istniejącego "Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... " George Lucas najprawdopodobniej celowo pominął innowymiarowe odniesienie, chociaż Gwiezdna Trylogia jest cyklem filmów, stworzonych przede wszystkim z myślą o Przebudzonych. Co oczywiście nie przeczy prawdzie, że i Nieprzebudzeni mogą je oglądać.     Popatrzywszy, przenieśliśmy się zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Moc samoukryta istotowo tak w jednym, jak w drugiej, skierowała nas na Courusant, stolicę Republiki, gdzie Zakon Jedi miał swoją Świątynię, a Galaktyczny Senat swoją siedzibę. Jesteśmy na jednej z ulic miasta, zajmującego - czy też obejmującego - je całe. Zgodnie ze słowami Mistrza Jedi Qui-Gon Jinna, skierowanych w jednej ze scen "Mrocznego widma" do Anakina Skywalkera: "Cała planeta to jedno wielkie miasto". Rozglądamy się,  widząc...      Widząc wspomniane miasto, złożone przecież nie z czego innego, jak z przejawów kultury architektonicznej właśnie. Wieżowców, które nawet przy wysokim poziomie technologii budowlanej uznalibyśmy za niesamowite. Jesteś, Czytelniku, pod sporym wrażeniem. Może dlatego, że to Twoja pierwsza tutaj wizyta? Ja jestem pod trochę mniejszym; wędrowałem już z Przewodnikiem po światach-planetach jego galaktyki.    Gdziekolwiek sięgnąć spojrzeniem, wokół czy do  góry po ścianach budynków, jest bardzo czysto. Na wysokości piętnastego piętra znajduje się pierwszy - najniższy - poziom ruchu pojazdów powietrznych. Przesuwają się powoli, niemalże dostojnie, jeden za drugim w tę samą stronę w zbliżonych odstępach. Przeciwny kierunek ruchu urzeczywiatniany jest pięć pięter wyżej, na wysokości dwudziestego. Jeszcze wyższy, biegnący ukośnie do wymienionych, to już dwudzieste piąte piętro. Dźwięki emitowane przez ich napędy są tu, na ulicy, prawie nie słyszalne. Idąc  kilkadziesiąt kroków w prawo od miejsca, w którym znaleźliśmy się, a przyłączywszy się jakby pochodu wytwornie ubranych ludzi, docieramy do imponującego gmachu jednego ze stołecznych teatrów. Najwidoczniej trafiliśmy do świata kultury wysokiej, chociaż - co jest nie tylko możliwe, ale wręcz prawdopodobne - są tu też sfery (przestrzenie? dzielnice?) zamieszkałe przez osoby kultury niższej. Nadchodząca z przeciwnego kierunku postać o charakterystycznie zielonej skórze wydaje się być Mistrzem Yodą. Zatrzymuje się przy nas.     - Udajecie się na przedstawienie? - pyta głosem, brzmiącym dokładnie tak, jak we każdym z epizodów. Gdy tylko odpowiedzieliśmy, Moc - najpewniej według sobie tylko znanego powodu - przenosi nas bądź przemieszcza na Endor. Do porastającej całą jego powierzchnię puszczy, zamieszkałą z dawien dawna przez Ewoków. Których kulturę trudno, z racji etapu ich cywilizacyjnego rozwoju, zaliczyć do wyższej. Wygląda na to, że w naszej podróży mamy więcej szczęścia niż swego czasu Luke ze Hanem i Leią: napotkany tubylec okazuje się należeć do starszyzny miejscowego plemienia. Rozmowa przy ognisku, po wzajemnych prezentacjach, opowiedzeniu skąd pochodzimy i po ich, hałaśliwych co prawda, relacjach z niedawno stoczonej bitwy ze imperialnymi  szturmowcami, przechodzi do tematu kultury zwierząt.    - Zwróćcie uwagę na przykład na ptaki - zagaja jeden ze Starszych. - Trudno odmówić im pewnych zwyczajów, a nawet rytuałów, prawda? Taniec godowy... sposób budowy gniazd przez określone gatunki... ozdabianie tych pierwszych według osobistych pomysłów - których pojawianie się oznaczać może albo wyobraźnię, albo impulsy Mocy... wspólne dbanie o pisklęta..  wreszcie szacunek samców do samic - czy nie stanowią one przejawów kultury?                       *     *    *      Teraz spójrzmy w przyszłość. Odległą z naszego - obecnego punktu widzenia - bowiem rok dwa tysiące trzysta pięćdziesiąty minął sto dwadzieścia trzy lata temu, mamy więc dwa tysiące czterysta siedemdziesiąty trzeci. Śmierć jako jednostka chorobowa przestała istnieć,  a wraz z nią - czy też raczej przed nią - wyeliminowano starzenie się organizmu. Ludzie żyją jako wiecznie młodzi. I nieśmiertelni. Wizja z filmu "Seksmisja" została daleko w tyle. Setki, jeśli nie tysiące godzin badań i technologie medyczne doprowadziły do  przełomu, umożliwiając zaistnienie takiego właśnie świata. Bez względu jednak na to, czy jest to utopia, której istnienia pilnują członkowie specjalnie wyszkolonych oddziałów, czy taki świat może rzeczywiście zaistnieć - a może już zaistniał - w jednym z askończonej ilości wymiarów, kultura tamtejsza wyrasta wprost z ówczesnej - naszej. Wyrasta jako przejaw części ludzkiej natury, azależnej od czasu i przestrzeni. Od planety.  A nawet od wymiaru, o ile kultura stanowi cząstkę także ludzkiego - umysłu, ale i duszy. Azależnej od jakiegokolwiek organizmu, mało tego: wpływającej nań energią przeżytych doświadczeń.    Minął świat - a może jednak trwa? - przedstawiony w gwiezdnowojennych Trylogiach. To samo pytanie można postawić, albo żywić wątpliwość, odnośnie do starożytnych światów: chińskiego, hinduskiego, grecko-rzymskiego, lechickiego czy też słowiańskiego wreszcie. A może nie tylko ich?     Jakkolwiek jest, kultura płynąca z tego samego źródła, od którego pochodzą czas i przestrzeń, zdaje się mieć metafizyczny - w dosłownym znaczeniu tego wyrazu - charakter. Dlatego łączy z istoty swojej natury. I dlatego dzieli; tak samo jak prawda, z tego samego powodu. Światy duchowe, materialne i te funkcjonujące na przenikalnej przecież granicy. Świat ludzi i świat tych zwierząt, których poziom świadomości kieruje do tworzenia i utrzymywania zorganizowanych społeczności, jak na przykład pszczoły, bądź czy też oraz do zakładania rodzin.     Bowiem czy łączenie i dzielenie nie stanowią dwóch stron tej samej całości?      Kartuzy, 25. Listopada 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Smutek  Otwiera każde drzwi    A miłość  Ukrywa się    W leśnej gęstwinie    Co jest między nami  A co przeminie    Nigdy nie poznasz prawdy    Bo już nie otworzysz Żadnych drzwi   
    • jak to jest nikt nie wie do jednych kobiet stoi kolejka a innych nikt nie zauważa i mężczyzn powie pan tak to racja i mężczyzn   one takie zwykłe nijakie krzątają się w kuchni teatrze oni zwyczajnie przeciętni kran wymienią coś dokręcą cóż w nich jest takiego   inne na rzęsach stają tak długich że oczy zakrywają inni wciąż na siłowni twardzi prawie że ze stali mimo to kolejki nie ma   tylko ciągłe przyjęcie towaru
    • mam cię wszędzie, blisko, pewno, światłem, w mięśniach, dziś bez jutra. gdy bujamy się do techno, gdy szukamy czegoś w chmurach.   mam nadgarstki dogmatami rozświetlone słono, lepko. kogoś mamię? ktoś się mami, ktoś zlizuje z nich twą rześkość.   mam modlitwę rozpieszczoną pod językiem, a w niej ciebie. bliskość, pewność moją chłoną. zanim świt - pobędą w niebie.
    • @violetta czasami. Niektórzy. Dzięki za zajrzenie :)  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...