Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

...lubię te spotkania, doktorze... nie muszę się silić na nadmierną elokwencję i ciekawość
( znaczy, nie muszę być ciekawy ). Gdybym nie miał swojego doktora Szumana, stałbym się poetą i pisałbym:

co mi ślina na język
przyniesie ( a nawet więcej ) *

Dzisiaj mam, dla odmiany, ochotę opowiedzieć Panu o moim starym. Opowiem, w jaki sposób straciłem przy nim wrażliwość. To był sposób nieświadomy, bezwiedny... nie miałem na to wpływu, tak jak nie ma się wpływu na to, że zaczyna się kląć jak szewc. To po prostu przychodzi; uważasz się za "kulturalną" osobę, a potem rzucasz taką wiązankę w obecnosci kobiety i nic nie pomoże czerwienienie, nic nie pomoże fakt, że wcześniej czytałes jej na głos Pawlikowską - Jasnorzewską: jedna "kurwa" zabija cały "pozytyzwny efekt" , chyba że akurat się z nią spotykasz...
Straciłem wrażliwość. Pewnego dnia się obudziełem i nie było po niej najmniejszego śladu. Był tylko maskowany cynizm, który przecież nie jest tak do końca zły, ale wpędza w samotność.
Ojciec wrócił do domu "z zakupów" i zaczął opowiadać matce swoje przygody:
--- Poszłem na pocztę i tam spotkałem Krysie - jaka to jest miła i szlachetna kobieta, i jaka ładna na buzi, jaka miła i dzieci ma ładne. Potem spotkałem na poczcie Kicka ( to nasz sąsiad z góry )
- Jak to spotkałeś? - zapytała matka
--- Normalnie, stał za mną w kolejce. Przyszedł coś odebrać, czy nadać - nie wiem. W każdym razie zaczął mi się mądrzyć, że żle Cię traktuje.

Trzeba Panu wiedzieć, że dzień wcześniej rodzice strasznie się pokłocili ( urządzali sobie takie awantury regularnie ) Nie wiem, czy bił matkę, nie było mnie w domu, ale jestem sobie w wstanie wyobrazić jak to wyglądało. Kicek? Kicek jest naszym sąsiadem z góry. Skromny, małomówny wdowiec, który już raczej przebolał śmierć żony, ale tylko raczej. Małgosia ( Ś.P. żona Kicka, była przyjaciółką mamy) Umarła jakieś pięć lat wcześniej. Taki mój mały przypis, doktorze - retardacja, hehe.


- Co mówił ? - zapytała matka
--- Mówił, że żonę powinno się szanować, traktować jak kwiatek i że to nieładnie, że tak na Ciebie ryczę, heh. Mówił "musisz dbać o żonę..."
- A Ty coś mu powiedział?
--- Ja mu powiedział " Tyś tak o swoją dbał, że Ci umarła"
- hehe.
---No, ja mu mówię " Tyś tak o swoją dbał, że Ci umarła" - będzie mnie, kurwa, pouczał.


Niech Pan teraz opowie o tym kumplom przy piwie. No zacznie się psychoza. K..! Ale czy nie jestem żałosny, to chyba żadna trauma, co?



Zaciemnienie



* to jest fragment wiersza T.Różewicza. Teraz mi głupio, że zapomniałem o tym przypisie.

Opublikowano

Zawsze zamieszczasz bardzo rwane fragmenty; dra Szumana chyba słusznie kojarzę z którymś w wcześniejszych tekstów? wyłapałem kilka usterek kosmetycznych - bdać zamiast dbać, był przyjaciółką itd., zupełnie nieznaczących; bardzo spodobało mi się kpiarskie i doskonale ironiczne

co mi ślina na język
przyniesie (a nawet więcej)

Głupio się przyznać, ale czuję się nieco bezradny wobec reszty; niby nie jest to niejasne, ale - no właśnie szatkowane. Natomiast sam cynizm - mocny...

Nie wiem czy to pożyteczny komentarz. Lubię czytać Twoje teksty i dyskusje, które z nich wynikają. Czołem!

Opublikowano

psychoanaliza...
bardzo interesujący tekst, przeczytałam z zainteresowaniem dużym, skóra mi ścierpła przy fragmencie:
--- Ja mu powiedział " Tyś tak o swoją dbał, że Ci umarła"
- hehe.
---No, ja mu mówię " Tyś tak o swoją dbał, że Ci umarła" - będzie mnie, kurwa, pouczał.

to ta moja wrazliwość tak zareagowała.... :)

pozdrawiam

Opublikowano

Tekst zainteresował mnie do tego stopnia, że kliknęłam na twoje nazwisko i przeczytałam wszystkie (tak sądzę) twoje opowiadania na tych stronach. Twoim atutem jest surowy, autentyczny język, ironia taka, że aż boli, po prostu czuje się z tego naszą szarą Polskę, taką, jaka jest. Naprawdę jest to dobre, zwłaszcza kawałki z doktorem Szumanem. Jest w nich wściekłość, siła, autentyczność. Słabszy był ten wcześniejszy tekst, ten podzielony na dwie części, chyba nazbyt refleksyjny, nie miał tej siły oddziaływania.
Poza tym kiedy sie bierze wszystkie twoje teksty jako całość, zaczynasz juz tworzyć swój świat, w którym panują okreslone reguły, pojawiają się ci sami bohaterowie w różnych odsłonach (ciotka Zenobia), prawie widać, jak rodzi się z tego coś dłuższego (powieść?). Bohaterowie naprawdę mają coś w sobie, są szarzy, zwykli, tacy, jakich znamy z sąsiedztwa, a jednocześnie mają w sobie jakiś tragizm. I w tej sytuacji można przebaczyć niektóre niedociągnięcia, które ci wcześniej wytykano, że jakiś motyw z kawą nie ten, czy że za dużo refleksji o przyjaźni czy wolności. W opowiadaniu rzeczywiście to zgrzyta , bo opowiadanie ma to do siebie, że albo jest refleksyjne, albo skupia się na intrydze (przynajmniej tak powinno być w moim odczuciu), ale te fragmenty sa częścią większej całości, a wtedy to wcale nie przeszkadza. No coż, chciałam tylko powiedzieć, że świat twoich tekstów bardzo mi przypadł do gustu, i to nie tylko dlatego, że sama tez pochodzę ze Śląska. Pozdrawiam i czekam na równie dobre teksty, jak ten powyżej!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Polska – Mesjasz narodów   Nieźle, kurwa, nieźle. To hasło brzmi naprawdę potężnie. Podniośle. Dumnie. Jakbyśmy od tysiąca lat byli wyznaczeni do zbawiania świata, a przy okazji - do ponoszenia wszystkich możliwych ofiar. Mesjasz narodów. Naród wybrany do cierpienia, klęsk i moralnej wyższości. Tak mnie wychowywano. I nie tylko mnie. Miliony ludzi, którzy mieli budować nasz wspólny dom, nasiąkali tą narracją od dziecka. Polska jako ofiara. Polska jako mur. Polska jako tarcza. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa. A na tym murze - szlachta. Nasza. Święta. Bohaterska. Polska szlachecka była ze mną od zawsze. W podręcznikach, w opowieściach, w patetycznych akademiach szkolnych.  Szlachta własną piersią broniła Europy przed zarazą ze Wschodu. Szlachta ratowała cywilizację, kulturę, wiarę. Własną piersią chroniła biednych chłopów pańszczyźnianych, którzy - jak nas uczono - i tak mieliby gorzej pod innym panowaniem. Czy na pewno? Tego pytania nie zadawano. Bo jak można podważać fundament mitu? Jak można pytać o szczegóły, gdy mówi się o obrońcach wiary? Przez długi czas udawałem, że w to wierzę. Udawanie jest wygodne. Nie wymaga myślenia. Ale z wiekiem człowiek robi się leniwy w innych obszarach - i przestaje mu się chcieć udawać. Historia zaczęła odpowiadać na moje dylematy. Bo jak - pytam uczciwie - jak taka zapijaczona, zatłuszczona warstwa społeczna mogła poradzić sobie ze sprawnymi, trzeźwymi, zdyscyplinowanymi Szwedami w 1655 roku pod Ujściem? Nie poradziła sobie. Nawet nie spróbowała. I potem było już tylko gorzej. Od potopu do rozbiorów. Od konfederacji do liberum veto. Od dumy do upadku. Dlaczego? Czy to była taka nacja? Czy taki charakter narodowy? Czy może coś innego? Sześć procent społeczeństwa - sześć procent! - uznało się za inną rasę. Lepszą. Wybraną. Herbową. Z pozwoleniem Boga. Przywileje nadane im kilkaset lat wcześniej przez królów wiązały się z jednym podstawowym obowiązkiem: obroną ojczyzny. Pospolite ruszenie. Piękna idea. Demokratyczna. Patriotyczna. W praktyce - nieporozumienie. Bo jak ma walczyć ktoś, kto jest pijany, otyły i przekonany o własnej boskiej wyjątkowości? Pijany i gruby to już trudne wyzwanie logistyczne, a co dopiero militarne. Może stąd te rasy polskich koni. Nie po to, by dźwigać ciężką zbroję, ale by unieść zajebistą nadwagę jeźdźca. Koń arabski by padł. Nasze pociągowe - ciągnęły. Może tajemnica husarii polegała na tym, że grupa nawalonych grubasów, nie do końca kojarzących, co robią, myśląc, że jadą do Żabki, bo jest promocja na Bociana, taranuje wroga czystym przypadkiem. Może stąd te sukcesy. Jadę po bandzie? Oczywiście. Ale od dziecka słyszę o tej dumie. O tej niezwyciężonej ciężkiej jeździe. Przez dwieście lat niepokonani. Kilkuset przeciw tysiącom. Może po prostu ktoś krzyknął, że na melinie pod Kircholmem jest bimber, i ruszyli z taką determinacją, że przeciwnik nie wiedział, z czym ma do czynienia. Być może obrażam wielu prawdziwych Polaków z genami szlacheckimi. Ale ja czegoś kurwa nie rozumiem. Można być patriotą. Można być obrońcą kraju. Można umierać za ojczyznę. Ale mówimy o kilku procentach społeczeństwa, które uznały się za lepszą kastę. Bóg im dał przywileje. Pokolenie Jafeta. A co z resztą? Co z dziewięćdziesięcioma procentami społeczeństwa? Co z pokoleniem Chama? Gdzie w tym miłosierdzie? Gdzie równość wobec Boga? Coś tu nie gra. Pokolenie Chama miało przechlapane. Szlachcic mógł zabić. Mógł gwałcić. Mógł sprzedać chłopa jak bydło. A przecież uczono mnie, że w Polsce nie było niewolnictwa. Tak uczono w szkołach w drugiej połowie XX i w XXI wieku. Tyle wiem. Ale im więcej czytam, tym bardziej widzę, że to była niewola w białych rękawiczkach. Z krzyżem nad drzwiami. Dlaczego część społeczeństwa była traktowana gorzej niż fellachowie w Egipcie? Czy to był gniew Boga? Ale za co? Ci ludzie nawet nie mieli czasu grzeszyć. Pracowali, żeby inni nie musieli pracować. Praktycznie nie mieli żadnych praw. Żadnych. Czy to jest zgodne z naukami Chrystusa? Mam wrażenie, że nad krajem nad Wisłą przez wieki wisiała jakaś gęsta chmura. Jakby ocieplenie klimatu przyszło wcześniej i zakryło widok nieba. Gdyby Cieśla z Nazaretu to zobaczył, sandały by mu spadły. Ale nie zauważył. Albo nie zadzwoniono. „To się w pale nie mieści” — jak mawiał najbardziej przegrany warszawiak. Ale mieściło się w głowach Kościoła. Tych najważniejszych. Dlaczego? Bo im się opłacało. A prawa człowieka? Czy coś takiego istniało? Wtedy - nie. Ale dziś? Dlaczego przez setki lat zasłoną milczenia przykrywamy fakt, że grupa trzymająca władzę żerowała jak pasożyt na dziewięćdziesięciu procentach społeczeństwa? Dlaczego stawiamy im pomniki? Za co? Może jeszcze handlarzom niewolników zróbmy aleję gwiazd. Albo order za wkład w rozwój cywilizacji. Nie wiem. Nie rozumiem. Może właśnie dlatego wciąż lubimy być Mesjaszem narodów. Bo łatwiej cierpieć w micie niż spojrzeć w lustro historii.    
    • @Berenika97 Jesteśmy częścią natury. Rodzimy się, wzrastamy,kwitniemy i odchodzimy na chwilę, by narodzić się na zawsze .   Pięknie i obrazowo pokazałaś wspólność przeżywania uczuć z naturą.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
    • @Berenika97 Trzecia droga. To nie takie łatwe :(   Pozostaje próbować.   Pozdrawiam
    • @iwonaroma Czytam ten wiersz jako opowieść o stanie zawieszenia -  między potrzebą ochrony a lękiem przed otwarciem się na świat. Obraz jest prosty, ale niesie ze sobą ciężar emocjonalny, który długo zostaje pod skórą. Wiem, że można jeszcze inaczej zinterpretować, bo tekst niesie wiele  symboli. 
    • @KOBIETA Dziękuję za otwartość. To zawsze miłe, gdy autor świadomie decyduje, co zostawić, a co zmienić. Pozdrawiam :-) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...