Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

moja sąsiadka ma piegowate
smukłe palce
- wczoraj przyszła z Martellem
i wyszła

leżałem
paliłem trawę
przyszedł Marek
- Marek parzył w rondelku
jakieś szamańskie świństwa

znowu leżałem
śniłem że wypadają mi z oczodołów
oczy
a uderzając o ziemię
zmieniają się
w emaliowo- miedziane kulki
we wzory Tao
z dzwoneczkami w środku

patrzyłem jak toczą się po podłodze
i wpadają pod szafę
- pomyślałem sobie że to najlepsze miejsce
dla moich oczu
ale przyszedł Asperger
i przyprowadził ze sobą nerwice natręctw

próbowałem coś wtedy napisać
ale leżałem w formalinie
- chorowałem na zespół
chronicznej refleksji

albo dzwonił mi w uszach Bartok
albo jakieś inne rodzaje Qi Gongów
z dzwoneczkami w środku

piegowate i smukłe palce przynosiły
te moje biedne oczy
i kładły przede mną na stole

piłem Martella i wymyśliłem sobie
że jeśli nie ma się na co patrzeć
wtedy się widzi cokolwiek
- przy czym bardziej chodziło mi
o cokolwiek
niż o moje oczy

Opublikowano

Dziewięciu z dziesięciu poetów, wcisnęłoby Aspergera w tekst, już frontowymi drzwiami tytułu. Pan wpowadza go dyskretnie między Markiem i sąsiadką, przykrywając dodatkowo gawędziarską frazą.
Moje uznanie. Świetny tekst.

Opublikowano

To jest poezja.

Z ostatniej strofy usunęłabym tylko:
"piłem Martella i wymyśliłem sobie"
- sobie

"że jeśli nie ma się na co patrzeć"
- się

Jednak to tylko makijaż.

Trzecią strofą zostałam uwiedziona absolutnie:-)
...i za chwilę następną. (aczkolwiek - bez "sobie":-)))

Pozdrawiam. E.

Opublikowano

Początkowo miałem ochotę na małe "przeróbki" ,które być może uczyniłyby tekst bardziej "przyswajalny" moim oczom ,ale...
To przecież "gawęda " ,a gawędzić to snuć tak ,by odbiorca mógł w zadumie patrzeć w ogień ,ale nie skupiać się tylko na ogniu.
Bardzo dobry tekst .
pozdr

Opublikowano

Znalazłam to co lubię:)
A lubię wiersze, które na własny użytek nazywam fabularnymi...kiedy wiersz czytam jak sceny filmowe, plastyczne, z dialogami / których w wierszu co prawda nie ma/ które mogę sobie dopowiedzieć.

Opublikowano

stanisław prawecki, makarios, Malarz, andrzej barycz, M. Krzywak, inne ściany, Alicja Wysocka, maria barb, Mariusz Sukmanowski, Magdalena Blu, Anna Myszkin, Wawrzynek- nie wiem, co powiedzieć. miło mi- po prostu. serdeczności.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 "Z mamą miałem dobry kontakt  do momentu  przerwania pępowiny..."   Pozdrawiam. 
    • @KOBIETA Dla mnie King to tak naprawdę tylko cztery powieści."Lśnienie","Carrie","Christine" i "Smętarz dla zwierzaków". Choć i tak wolę ich ekranizację niż czytanie. Z Mastertona nie wrócę nigdy przenigdy do jednej tylko powieści -"Dziedzictwa". Miałem traumę po niej która trwa do dziś i będzie ze mną już na zawsze. A mnie naprawdę bardzo mało rzeczy rusza.
    • @Simon Tracy   no ja uwielbiam się bać :)))
    • @Tectosmith Prowincjonalny kolaż z wszelakiej maści fraz... Dziękuję za komentarz, pozdrawiam. 
    • Mój pan, człowiek o błękicie w oku, troczy juki do mych boków. Obciąża mnie namiotem i koszami precjozów: srebrnych zastaw, złotych świeczników i wielu innych ozdobników.   Po drodze napotykamy gromady pobitych wojaków i uchodźców. Wszyscy podążają do „Karawanseraju” na drodze do Dwóch Mostów. Nie ma na tych drogach miłosierdzia. Bez grosza przy duszy nic nie zjesz ani nie napijesz się. Umarłemu nawet koszulę zabiorą. Leżą na drogach młodzi, dawno za nami starzy. Dogorywają mężni. Radę dają tylko zawodowi żebracy – zawsze syci, nigdy nieogoleni, brudni, zaśmierdli i wiary w życie pełni. Tak, oni nie do zdarcia. Na końcu pochodu kroczą, zabierając trupom to, co się ostało. Jednak to nie oni najpodlejszą cechą swe człowieczeństwo zakrywają, a ci, co za nami na oślep gnają. Ci, którzy miecz przy boku podnoszą tylko do rabunku, a nie w obronie chłopów. Ci, którzy naszych pobili – zimni, zawistni, zapalczywi, dobrze uzbrojeni, liczni i bezwstydni. Najgorsi z najgorszych. Śmierć im panem, złoto matką, a miecz bratem.   Kolejnego dnia, wlokąc się gościńcem, natrafiliśmy na oazę mieniącą się czerwienią krwi mas ludzi ubitych. Ja się nie napiłem, jednak ludzie padali na kolana, całowali piach, chwaląc Pana. Bez najmniejszego wstrętu pili, choć to nic dziwnego – wycisnęliby wodę nawet z ekskrementów.   Wtem na wydmie, nieopodal Zagrzmiał róg, a za nim pieśń bojowa. Mamelucy ruszyli w pogoń, Nikt się nie uratował. Mój pan, co złoto miał na wykup, Szabli dobył i bronił swych dóbr oraz wygód, Lecz z czasem i on padł, Przygnieciony przez końskich kopyt szał.   Po paru minutach tylko ja się ostałem, W krwi ubroczony  Cienia się bałem  Martwy mój pan ,martwi podróży przyjaciele Zostałem tylko ja ,koń zdala od ludzkich spraw
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...