Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Być może masz rację, Oxy. To tylko piszącemu zazwyczaj wydaje się, że wszystko jest jasne, ale nie chciałam motać, tak wyszło :)))
Pozdrowieństwa
:)
Tak się czasami zdarza. Nie trza się tym przejmać. ;)))
Pozdrawstwa. :)
Więc wyjaśniam:

Cis znany był już w starożytności. Mieszkańcy antycznej Grecji wierzyli, że rósł w Hadesie i uważali go za drzewo śmierci. Z gałązek cisu pleciono wieńce wkładane na głowy w czasie żałoby.
Również Celtowie uznawali cis za „drzewo zmarłych”.
W średniowieczu cis był w powszechnym stosowaniu: docenione zostało jego twarde, ciężkie i mocne, bardzo trwałe drewno, które jednocześnie było elastyczne, sprężyste i dawało się łatwo obrabiać. Wykorzystywano je w snycerstwie (do wyrobu łuków, kusz, grotów strzał, rękojeści)
Jego wysoka wartość (zwłaszcza jako ważnego materiału o znaczeniu militarnym, stosowanego w produkcji łuków i kusz) stała się - co zabrzmi paradoksalnie - powodem jego prawie całkowitego wytępienia.

Jak wspomniał Zbyszko, cis zawiera trujący alkaloid, wykorzystywany też przez człowieka w w wiadomych celach.

Weźmy dynamiyt, wynalazek Nobla, miał służyć ludzkości, miał znaleźć zastosowanie podczas budowy dróg (w górach) i usuwania skał. W „nieco” innej formie znalazł zastosowaniae w militariach.

A wracając do cisa, jest wykorzystywany też do produkcji leku na raka.
Roślina cisem zwana, niesłusznie zniesławiona, może jednak służyć człowiekowi i w dobrych celach, a reszta zależy od nas.

Czy cis, czy dynamit,
wszystko zależy od nas,
jak zostanie wykorzystany.

Może tak powinnam spuentować wiersz?

Ale jakoś przyzwyczaiłam się do zakończenia...

Wydobywamy jad nawet z rzeczy, które mogą nam słuzyć. To w nas jest ten jad, nawet w zwykłych, codziennych relacjach.
To miałam na myśli, Oxy i chciałam na koniec wyjaśniś, Tobie i wszystkim czytelnikom.
Zdarowija :)))






Opublikowano

Oczywiście, trudno aby czytelnik wszedł dokładnie w obraz autora. Niemniej jestem dumny, czytając Twoje wyjaśnienia dla innych, z tego ile mieliśmy wspólnych punktów na swoich obrazkach. W dalszym ciągu uważam co prawda, że to "rozstawałeś" jest ryzykowne i nie przekłada się na średnią obrazów odbiorców - myślę,że obcowałeś byłoby bardziej na miejscu. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andrew

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Najwyżej byłam w Tatrach (nie licząc wysokości nad Oceanem Atlantyckim - przelotem) Ale tutaj, na ziemi, obok innych ludzi, też można zamarznąć. Dzięki :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Prawda, nie można cofnąć czasu, ale może on nas czegoś nauczyć i to pomoże nam w przyszłości - i chyba w ten sposób rozumiem drugi zacytowany wers.
    • @Berenika97 Gusta są tym, co potrafi nas pięknie różnić. Dziękuję za wycieczkę, mnie urzeka  Claude Monet. 
    • impresja narodowa długo i z radochą błotnili się w tej swojej pieczarze. dobrze im się tam wiło, poczciwie. aż tu – jasności się zachciało, stolictwa. podchlapali się więc, piąte przez dziesiąte, w nieco świetlistym strumyku, pooddrapywali z kufająt płaty brudu – i hajda! – zdobywać serducho kraju! wyfircykował się, jeden z drugim, wykrochmalił gardło, aż ledwie głos mógł wydobyć. nacierała owa czeredka z ambitnym zamiarem: obsiąść zamek! i pałac! każdy, jaki się tam napatoczy! królem tam zostać albo co najmniej wiernym służalcą! ledwie za plecami znikł znak drogowy z nazwą miasta, patrzą, a tam: uuu, żałoba w pełni. z Wisły wyłowiono martwą syrenę. bez miecza i tarczy, za to w stanie zaawansowanego rozkładu. łysą, bo loki już dawno musiały się odsklepić, spłynąć hen, w skandynawskie fiordy. czasy chyba się dokonały, gołąbek apokalipsy, dotąd uważany za kryptydę, albo co najwyżej za potulne zwierzę kruchciane, właśnie się materializuje w otoce makabry! oj, tylko patrzeć, jak  abortowane dzieciątka powrócą niczym Walkirie, z mieczami i w zbrojach, by siec skrobaczy, a z gejów, za karę, zaczną wychodzić jadowite mamby! może nawet sam Jan Paweł odrodzi się jako grająca sentymentalną nutę pozytywka-Wernyhora albo przynajmniej pod postacią gorejącego krzaczka, palącej się i rozgadanej z emfazą porzeczki. pęczniało na transparentach i w ustach. rosły oczekiwania, dudniły radiowe głośniki, szczekały ambony. aż tu, przy fałszu fanfar, z odmętów wyczłapał, pokryty łuską, towarzysz Bierut. rozejrzał się niewidząco, po kociemu zwinął w kłębek. nie zionął ogniem, jak się spodziewano, nie cuchnął, o dziwo, siarką. zalatywał nieco czosnkiem, ale to chyba żaden złowróżbny omen, zapowiedź wytęsknionej hekatomby. nowoprzybyli, z kwaśnymi minami, zaczęli na powrót okrywać się błotem, wcierać w siebie mokrą glebę. sarkali, że chromolić taką miejskość, co tylko uwiąd i rzędnięcie min powoduje. że lepiej wrócić pod włosy swoich kobiet, w bezpieczny, cichy puch. dołączyło do nich paru równie rozczarowanych stoliczan.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...