Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

sadziliśmy las kolczasty pod niebem
na piasku na przekór obłokom
coraz gęściej nam było do siebie
drzewa rosły jak maszty wysoko

zgubiliśmy się pośród konarów
dróżek krętych i snów byle jakich
krajobrazy z krainy czarów
jednak klimat całkiem nie taki

myśli kłujące kolcami jeżyn
spinają całość niedbałą klamrą
banał rażąco się nam rozszerzył
pytanie tylko czy było warto

Opublikowano

Ciekawie się czyta. ,,Coraz gęściej nam było do siebie" tego wersu nie rozumiem. Poz.

Opublikowano

To akurat tak przeczytałem tylko podmiotem lirycznym czyli peelem są sadzący te drzewa i nijak mi to gęściej nie pasuje. Gdyby drzewa były podmiotem to tak. Ten wers klina mi zabił tępego;-) Wiersz na plus. Już nie będę z tą gęstwiną zawracał głowy. Poz:-)

Opublikowano

przeczytałem ale widzę po swojemu

sadziliśmy las kolczasty
na przekór obłokom
coraz gęściej nam do siebie
choć drzewa wysoko

zgubiliśmy wśród konarów
i ścieżek mizernych
krajobrazy pełne czarów
w klimacie niewiernym

myśli niczym kolce jeżyn
już nie dla nas klamrą
za to banał się rozszerzył
żałować czy warto


pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Twój wiersz bardzo mi się podoba. Jednak zmienia się w tym przypadku interpretacja. Ja kończę refleksją zawartą w pytaniu...po co nam to było, a Ty podsumowujesz czy warto żałować, że tak się stało. Chyba bardziej optymistycznie....Jaka to fajna sprawa, kiedy za pomocą prawie tych samych słów ( rytm oczywiście zmieniony) można stworzyc dwie różne znaczeniowo rzeczy. Jedyne co wbrew mojej logice, to myśli jeżynowe, ktore przestały być klamrą. Myśli najeżone złością czy innymi negatywnymi emocjami nie mogą być z założenia wiążące kogokolwiek...
Dziękuję bardzo za komentarz i twoje widzenie wiersza
Pozdrawiam
Lilka
Opublikowano

Każde doświadczenie jest godne uwagi, nawet takie bardzo bolesne. Można żałować swojego postępowania, nie można żałować konkretnych sytuacji, to jak wyrzekanie się siebie. Aczkolwiek można zapomnieć i iść dalej... Ujął mnie Twój wiersz, dlatego zapluszyłem. Ładny, plastyczny obrazek, choć smutny.
Ciepło pozdrawiam :)

Opublikowano

bardzo "misie" ten wiersz łącznie z adekwatnym do treści tytułem a szczególnie, że dopatruję się "drugiego dna" w słowie "piasek" ...bardzo istotnego :)))

oczywiście zapluszam i serdecznie pozdrawiam, Lilu :)
Krysia

Opublikowano

Świetny, udał Ci się wiersz Lilu, skojarzył mi się z powiedzeniem " im dalej w las, tym więcej drzew"
Zbyt wiele przykrych i ostrych słów, przykrych sytuacji , nie zrozumiene drugiej osoby i las gęstnieje, ale czy warto?
Pozdrawiam:)

Opublikowano

staram się nie wartościować w ten sposób, ale to na prawdę bardzo dobry wiersz.

czy na prawdę warto przeciwko jasnym sytuacjom, zasiewać niepokoje na szerokich polach;
czy warto kaleczyć przestrzeń "pomiędzy", zagęszczać odległość już i tak nie-niebieską, kolejnym cieniem, przechodząc w granat?
zgubić się w krajobrazie dla złudnego widoku czarowności, gdy wyrastają drzewa - lecz konarami sięgające bylejakości?
klimat nie zmieni ruchomych piasków w wiecznie zielony las, jeśli niebo masztami poranione.
czy warto ujmować obłoki w klamry swoich lasów, dokąd tylko siegną spadające liście... i dla śliskich ścieżek jedynie?
taki las, jak bajka w "bez-baśniowości" sypiąca piasek pod nogi. oby nie chodzić po nim boso...

Tak odczytuję Twój wiersz, Lilko. Tyle i jeszcze więcej ważnych myśli zabieram stąd pod rozwagę.

Jestem pod wrażeniem sposobu obrazowania w tym utworze.
Porywam go! I będę wracać.

pozdrawiam serdecznie, Lilo.
in-h.

Opublikowano

Sadzenie lasu na pisaku.. :) Treść ciekawa, dobra forma wiersza.
Średniówki nie są równe (poza III- cią), ale w czytaniu wiersz nie wypada źle.
Przyczepię się do piewrszego wersu III- ciej zw.. myśli ok, ale jakby coś innego pod..
kłujące.? Jeżeli uznasz, że warto... sama zdecyduj.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...