Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Autokar zatrzymał się na Placu Matejki. Najpierw wysiadł przewodnik i panie opiekunki, potem na chodnik wysypała się gromadka rozkrzyczanych dzieci. Panie próbowały uformować je w regularny dwuszereg, ale że nigdy nie przychodziło to łatwo, minęło dobrych kilka minut. Korzystając z wolnej chwili, przewodnik przetarł chusteczką czoło oraz szkła okularów, które zaparowały w dusznym wnętrzu autokaru. Wkrótce był gotów do kontynuowania opowieści o prastarym grodzie Kraka i jego nieszczęśliwej córce topielicy, i tylko wielkie plamy potu na jego koszuli świadczyły o tym, jak bardzo jest już zmęczony. Uniósł znacząco rękę i wskazał pomnik, na którym u stóp wojowniczego króla Jagiełły, stali lub leżeli potężni rycerze.
- Oto pomnik upamiętniający bitwę pod Grunwaldem- rzekł uroczystym tonem - Kto mi powie, kiedy się ta bitwa odbyła?
Dzieci popatrzyły na niego, jak na idiotę i nic nie powiedziały. Mógłby zrozumieć to milczenie, gdyby pytał o bitwę pod Płowcami, czy Odsiecz Wiedeńską. Ale Grunwald???
Uśmiechnął się zażenowany.
- 15 lipca 1410 roku Polska i Litwa rozegrały największą bitwę w dziejach ówczesnej Europy, a Zakon Krzyżacki nigdy więcej nie odzyskał dawnej potęgi.
Powiedziawszy to, ruszył przodem. Grupa dość długo stała na przejściu dla pieszych, ponieważ jeden z wagonów tramwajowych całkowicie zatarasował pasy. Po drugiej stronie, pod Barbakanem kręciły się już dwie inne wycieczki, więc przewodnik nakazał zaczekać, aż zrobi się trochę miejsca. Znudzone dzieci zaczęły rozglądać się na własną rękę. Nie widząc jednak niczego ciekawego, przybierały dziwne pozy i chichotały radośnie.
Kiedy inne wycieczki ruszyły przez Bramę Floriańską ku Rynkowi Starego Miasta, przewodnik rozpoczął okrążanie Barbakanu, opowiadając o jego historii oraz starych murach miasta. W pobliżu Bramy Floriańskiej jedno z dzieci zauważyło kolorowe wejście do lokalu gastronomicznego opatrzonego godłem z charakterystyczną, żółtą literą M na czerwonym tle.
- Mac Donalds!!! - rozległy się nabożne okrzyki.
Twarze dzieci dziwnie pokraśniały, a ich oczy nabrały niespotykanego blasku. Kolejno zaczęły ciągnąć panie opiekunki za rękaw, te jednak, zasłuchane w historię murów obronnych, ani myślały poddać się presji. Dopiero, gdy przewodnik skończył przemowę, cała hałastra uzyskała pozwolenie i pobiegła z krzykiem w kierunku uśmiechniętej hostessy w ładnym fartuszku i firmowej czapeczce, która myła mopem próg restauracji.
Przewodnik przystanął na Floriańskiej i zapatrzył się w swoją ulubioną kamienicę. Właśnie miał coś powiedzieć na temat jej urokliwej architektury, ale spostrzegł, że cała wycieczka gdzieś znikła. Jedna z opiekunek stała w drzwiach Mac Donaldsa i uśmiechała się przepraszająco. Nieśmiało podeszła bliżej.
- Ma pan na coś ochotę?
- Dziękuję - odburknął - Mam kanapki w autokarze.
Dzieci wyszły z powrotem i zgrabnie, jak nigdy dotąd, uformowały się w pary. Każde z nich dzierżyło w dłoni albo hamburgera, albo coca-colę, albo chociaż firmowy balonik, a wszystkie były w niewysłowiony sposób szczęśliwe.
Wycieczka ruszyła powoli w stronę Rynku. Przy Kościele Mariackim przewodnik odwrócił się do grupy.
- Za moment zobaczymy arcydzieło dłuta Wita Stwosza, ale najpierw...
Spojrzał uważniej na Kościół i z niedowierzaniem odkrył, że jest on ukryty za rusztowaniami obłożonymi siatką, na której wisiały olbrzymie banery reklamowe. Pewne towarzystwo ubezpieczeniowe, bank i producent słodkości informowały w ten sposób, że wspierają renowację zabytku.
- ... zobaczcie Bazylikę z zewnątrz - dokończył słabym głosem, a na twarz wystąpiły mu krople potu.
Dzieci z nabożną czcią wyszeptały nazwy reklamujących się firm i popatrzyły na przewodnika. On tymczasem zwiesił bezradnie ramiona i zlecił czas wolny na Rynku. Dzieci natychmiast rozbiegły się, on zaś wstąpił do najbliższego ogródka i zamówił szklankę wody mineralnej. Wyjął fiolkę z tabletkami i ukradkiem zażył dwie. Chwilę siedział bez ruchu z zamkniętymi oczami, potem zastanowił się, co dalej. Spośród wielu możliwości wybrał rekonesans Grodzką ku Wawelowi. Dowiedział się przy tym, że po drodze jest jeszcze Pizza Hut, a Zamek Królewski również obłożony jest banerami reklamowymi.
Po powrocie na Rynek spostrzegł, że dzieci wcale nie widzą Sukiennic ani pomnika Mickiewicza, tylko wesołego mima, kapelę Cyganów-inwalidów i sprzedawców pacynek wydających zabawne dźwięki. Na ten widok złapał się za pierś i osunął na kolana. Przestraszone dzieci otoczyły go ze wszystkich stron, jedna z opiekunek szybko zawiadomiła pogotowie. Setki ludzi przyglądały się pielęgniarzom, którzy wnosili nosze z przewodnikiem do samochodu. Karetka na sygnale objechała Rynek i znikła u wylotu Szewskiej. Tłum wrócił do podziwiania pacynek i mimów, zaś gromadka dzieci podreptała ze zdezorientowanymi opiekunkami z powrotem do autokaru. Na siedzeniu, które zajmował przewodnik, leżał wytarty numer „Mówią wieki” i śmierdzące kanapki z salcesonem.

Opublikowano

Przewodnik i panie opiekunki wysiedli najpierw, potem na chodnik wysypała się gromadka rozkrzyczanych dzieci. = Najpierw wysiedli przewodnik z opiekunkami....

Gdyby zapytał o bitwę pod Płowcami albo Odsiecz Wiedeńską, być może żadne z nich by nie wiedziało, ale Grunwald??? = coś mi w nim nie pasuje. Wiem o co chodzi, ale nie przekonuje mnei forma w jakiej przewodni o tym myśli. Ja bym napisała mniej więcej tak: Mógłby zrozumieć to milczenie, gdyby pytał o bitwę pod Płowcami, czy Odsiecz Wiedeńską. Ale Grunwald?!

Wycieczka dość długo stała na przejściu dla pieszych, ponieważ natrafiła akurat na spory korek złożony z tramwajów, autobusów i samochodów osobowych. = oj jakieś takie to zdanie wyobcowane, jak taki raport, "korek złożony z"...nie wiem, dziwnie brzmi, a w ogóle to potrzebny jest ten opis przechodzenia przez zatłoczoną jezdnię? Tzn nie wystarczyłoby zdanie "Wycieczka przeszła przez zatłoczoną ulicę", czy coś takiego i tyle.

Inne wycieczki ruszyły przez Bramę Floriańską ku Rynkowi Starego Miasta, wtedy przewodnik = a tu proponuję: Gdy inne wycieczki (...), przewodnik rozpoczął...

Mac Donalds!!! - pobiegł pełen przejęcia szept. = a czemu ten szept tak krzyczy wykrzyknieniami?

ale spostrzegł, że wycieczki wokół niego już nie ma= to "wokół niego" takie znów mocno trącające raportem i suchością faktów

Spojrzawszy uważniej = nie jest to piękne słowo :)

szklankę mineralnej z dziesięć złotych= za dziesięć złotych?

w kierunku Wawelu = tu niei jestem pewna, ale jak dla mnie chyba powinno być w kierunku Wawela

.................................................

hm, czy ta dbałość o formę faktów jest celowa? bo to tak, jakby się czytało raport,a to dość kontrastuje z ową scenką, w sumie ciekawie brzmi, no ale nie wiem, jakby policjant pisał, wtedy tylko brakowałoby koloru autokaru :)

heh ale to tylko takie moje krzywe patrzenie :) pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

Skandal! :D wawelu z całą pewnością! :) mam nadzieję, ze tu nie zastawiłeś pułapek metaforycznych, w które mógłbym się wtarabanić z gracją właściwą dziecom zdążającym do McDonald's :) Brak uwag, Asher. Po prostu :)

PS. oczywiście marcholtowski brak uwag :) zżera mnie ciekawość skąd Ty tego marcholta wytrzasnąłeś? ktoś tu jest ze Szczecina oprócz Majki i mnie?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Sobota; zaczynam odliczać dni bez Ciebie Bo ja kolejny raz nie mogę odnaleźć siebie. Coś we mnie siedzi, zaczyna mnie dręczyć Poczytam Twoje listy, żeby się nie męczyć. Tak wiele w nich ciepła, bo piszesz o miłości Pod Twoją nieobecność one są źródłem radości Sprawiają mi cudowną ulgę, kojąc moją duszę Więcej już nie napiszę, bo je czytać iść muszę.   Przy Tobie spędziłem najcudowniejsze życia chwile Było ich wprawdzie niewiele, ale aż tyle.... Dla mnie będzie najpiękniejszym snem Kiedy znów będziemy mogli spotkać się.
    • @Berenika97  Rozumiem. A moje osobiste doświadczenie jest takie- kiedyś puścił plotkę- ohydną nieprawdziwą i co? Jak udowodnić- hej nie jestem wielbłądem. Każda plotka ma to do siebie- że coś się przylepi. I jak z tym żyć? Wiem, sędzia dał sobie radę- wygrał nawet w Trybunale Praw Człowieka. Jest osobą publiczną więc musi  być z definicji gruboskórny, i zna prawo bardziej niż kto inny- (przepraszam za kolokwializm)- zwykły.   Jesteś zła albo coś- i co jak dalej się bronić? Bo ktoś nie mając nic- dowodów ot tak-  bo kogoś się może nie lubi. I co dalej?  A to się ciągnie- plotki i pomówienia uderzają i są. Przepraszam za osobiste wywody. A to co napisałam w odpowiedzi dla @Migrena nie jest doniesieniem medialnym- jest faktem. Aby nie być gołosłowną przytoczyłam linki- jak inaczej uczynić
    • Kto chce kochać poczeka  Z uniesionymi rękami    Śpiewając te kilka słów:   "Boże daj mi jeszcze dzisiaj  Trochę pięknej miłości"   Niech zapuka do moich drzwi  Przywitam ją z otwartymi ramionami    Jeszcze tego wieczoru...
    • @Berenika97 Bo musi się słuchać, oglądać i klikać - z tego leci kasa, Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa. Super solo na gitarze i saksofonie    
    • 1. Czy rzeka naszych dziejów gdziekolwiek zmierza? Nie kieruję nią, więc wieszczyć nie zamierzam. Ale patrzę za siebie w tył podręczników, Gdzie spisany bieg coraz wbrew do wyników: 2, Piszą tam wszędy, że Polski wewnętrzny stan Za powód jej zwycięstw i klęsk winien być bran; I z kim na geo-ringu przeciwnikiem To bez znaczenia i nic tego wynikiem. – Lecz wbrew: Na mapie Polska za Batorego, Za Władysława, za Zygmunta Trzeciego W innej proporcji jest do Rosji jak widać Niż za Króla Stasia,  – to się może przydać. – Może, bo „Historia magistra vitae est” [1] Kiedy pisze: co było i co przez to jest. Gdy odwraca uwagę od spraw istotnych Nie jest belferką dla państw spraw prozdrowotnych.   A trzeba by pilnie wyciągnąć wniosek „bokserski”, że po to ważą tych panów w rękawicach, żeby 1 zawodnik o wadze piórkowej nie walczył z 1 zawodnikiem o wadze superciężkiej, gdyż jak pouczał Izaak Newton „Siła równa się masa razy przyśpieszenie.” Więc dalej, że kiedy Rzeczypospolita mniej więcej utrzymywała swoją wielkość do r. 1772, to Rosja bardzo powiększała swoje terytorium wcale nie kosztem Rzeczypospolitej, ale tym samym zwiększając swoje możliwości i tzw. głębię strategiczną. Co by jeszcze dalej kazało wyciągnąć negatywny wniosek co do braku sojuszu Polski z sąsiadami Rosji na znanej w geopolityce zasadzie „Sąsiad mojego sąsiada jest moim przyjacielem.”, więc np. Chanatem Kazachskim (قازاق حاندىعى, istniał w latach 1465-1847 i podzielił los Rzeczypospolitej), Chanatem Dżungarskim (istniał w latach 1634-1758, który toczył wojny z Rosją w XVII i XVIII wieku), Chanatem Jarkenckim vel Kaszgarskim (istniał w latach 1514-1705.), Chanatem vel Emiratem Bucharskim (istniał w latach 1500-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chanatem Chiwskim (Xiva Xonligi , istniejącym w latach 1511-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chinami (których stosunki układały się dosyć pokojowo z wyjątkami, np. próbą powstrzymania ekspansji Rosji przez armię chińską w r. 1652 przy nieudanym oblężeniu gródka Arczeńskiego bronionego przez Jerofieja Chabarowa, który jednak po stopnieniu lodów wycofał się w górę Amuru oraz odstraszające kroki militarne w tym samym celu w latach 80-tych XVII w. cesarza Kangxi (panującego w latach panujący w latach 1661-1722.))  i Mongolią (która akurat wystrzegała się większych konfliktów z Rosją od XVI do XVIII w.). Nie wspominając o Chanacie Krymskim i Persji, z którymi Rzeczypospolita jakieś stosunki utrzymywała. Wniosku tego jednak lepiej nie wyciągać, bo takie wyciąganie prowadzi wprost do pytania o ewentualny sojusz azjatycki blokujący ewentualne agresywne poczynania Rosji, bo takiego ani nie ma, ani nawet prac koncepcyjnych.   3. Albo fraza „królewiątka ukrainne” Z sugestią: one Polski kłopotów winne, Latyfundiów oligarchów dojrzeć nie raczy, Konieczne, – tuż czyha wniosek, co wbrew znaczy!   A trzeba by pilnie wyciągnąć któryś z przeciwstawnych wniosków, że: a) Albo te latyfundia magnatów w I RP nie były takie złe, skoro i dzisiaj są latyfundia. Bo? – Np. taka jest właściwość miejsca, że sprzyja ono wielkim majątkom ziemskim. b) Albo, że dzisiaj na Ukrainie biegiem trzeba by przeprowadzić parcelację latyfundiów oligarchów.   Nasi lewicowi histerycy-historycy wniosku a) nie chcą przyjąć, bo przeszkadzałby im w lewicowaniu, (albowiem przecież nie w badaniu czy wykładaniu historii!). Wniosku b) zaś przyjąć nie chcą, bo zarówno by im utrudniał propagandę, jak i nie wydaje im się specjalnie bezpieczny (ci wszyscy pazerni a krewcy współcześni oligarchowie jeszcze by postanowili rozwiązać problem lewicowego histeryka), co zresztą może i słusznie, tyle, że wyjątkowo tchórzliwie.   PRZYPISY [1] Jest to cytat z „De Oratore” Cycerona.   Ilustracja: W żadnej książce opisującej historię wojen Rosji z Polską ani razu nie udało mi się zobaczyć porównania ich wielkości, tedy je sobie sam zrobiłem w Excelu.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...