Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

przenieśli mnie bliżej słońca
tak nagle że jasność spaliła mi kartę
pewnie szczękanie drażniło kogoś ważnego

uwagę przykuła ta od ceremonii
mianowała zgrabny kawałek granitu
zgrzytając w twardym jak ostrze rylca języku

za brak obrazy lata bielą
nie zasiejesz najbledsza
plaż pomnikami

skazałabyś się na śmieszność

Opublikowano

Pierwsza strofa super! - "Bliskie spotkanie najwyższego stopnia". Szczękanie - śmiech przez łzy (że użyję sztampy, ale tak jest).

Potm etap kolejny - znowu zgrzyt wokół okołoziemnskiej krzątaniny.
I ...na końcu groźba, bunt przeciwko temu czarno-białemu żarłokowi.

Wiersz z metafor. Wyrafinowanych, zagadkowych, ocierający się o niebyt. Podoba mi się. Myszkino - dobrze, że wróciłaś. :-) Uściski. Elka.

Opublikowano

Anno tytuł nakierowuje, o czym może być i we wstępie czuję to, ale też, "silę się" na zrozumienie karty i szczękania,
które kogoś drażniło i nijak nie mogę tego zrozumieć. Zerkam na post marii bard, ale nie znajduję pomocy.
W drugiej jest chyba o wyborze granitu na pomnik, ale potem znów "ginę" w czytaniu.
Czy jest tu zgrzyt w słowach, co do wyboru granitu/pomnika.? III- cia, plus kończący wers jest dla mnie totalną zagadką...
Próbowałam, ale najwyraźniej czegoś nie "zgrywam" w mojej głowie... zdarza mi się.
Zostawiam serdeczne pozdrowienie.!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Każda głowa inna - i wierzę (najczęściej ;), że to dobrze, Nato.
Co do skołowania, to może spróbuję takim ciągiem "odkołować": udar - szpital-karta pacjenta-szczękanie zębami-ważny "współlokator".
Dalej to już zapis spotkania z "najbledszą" i próba jej przegonienia - wszak opalanie się jest czynem o niskiej szkodliwości społecznej, jeśli w ogóle ;)
Pozdrawiam, Nato, i dzięki zostawiam za przyjrzenie się :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wiersz jest bardzo dobry - jedynie trzecia strofa źle się czyta - to najsłabszy punkt - resztę biorę - pozdrawiam.

Skłonna jestem zrezygnować z kursu, co to go koniecznie do języka Tamtej chciałam podpiąć, ale w rzeczy samej obfitość "nie" zawadza i płynności nie przydaje.
Z reszty opinii o wierszu bardzo się cieszę.
Pozdrawiam :)
Opublikowano

Myszkino,

miałam kiedyś obowiązek zająć się chorą "opalaczką" z udarem.
Poradziłyśmy sobie pantenolem, calcium, zimnymi okładami.
Wiem, o czym mówisz, "Rzeźbiarko".
Dobrze, że ta "najbielsza" przegrała;)

Wiersz - sprawny technicznie, umiesz zawrzeć ironię w "trudnym" temacie.

Brawo.

Pozdrawiam, ... nie mogę "cieplutko";)

Para:)

Opublikowano

przyznam, że podchodziłam kilka razy. za pierwszym - jasne jak słońce ;) za każdym kolejnym odczyt efemeryczny, aż zwątpiłam :)
wykoleiły mnie komentarze. ale ironią rozwiałaś moje czytelnicze rozterki, jednak pierwsza myśl najlepsza.

ciekawy wiersz. zabieram. pozdrawiam,
in-h.

Opublikowano

Anno, dziekuję za odkołowanie, pomogło, teraz.. ale bez niego raczej nie rozgryzłabym pomysłu.
Może powinnam skrócić jednorazowe wejściówki na forum, bo myślenie ucieka gdzieś w "zaświaty" przy niektórych wierszach.
Ps. Mój post, dopiero mógł "wykoleić" Kaliope.. hihi
Hej ... :)

Opublikowano

Nato, nie ;) to nie tak. posiedziałam chwilę tyłem do kierunku jazdy, toteż wykoleiłam się na własne życzenie :)
po prostu trzeba ufać intuicji czasami. coś mi kołatało od początku i zamiast się tego trzymać poszłam w zwątpienie.
a Autorce trzeba przyznać, że wiersz pobudza szare komórki.

pozdrawiam obydwie Panie :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Już słońce żółcią maluje pejzaż, Nad łąką mgły, co przyszły znikąd. Jeśli Ci powiem, to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu". Jest zawstydzone, zmieszane z błotem I naznaczone niejedną klęską. Ale przestańmy, nie mówmy o tym, Chce odejść cicho - po angielsku. Lecz brak mu gracji, tudzież lekkości, Gdy kroczek robi, by wyjść bez dźwięku; Wtedy gdzieś lunie, błyśnie, zagrzmoci, Napędzi strachu, zadrży lękiem. Jeszcze wykręci kilka numerów, Zaskoczy ludzi jakimś żywiołem. A ja śmiem twierdzić tutaj i teraz - ono się samo siebie boi. Stąd ta reakcja - niby agresja, Lecz ciepłym wiatrem wyszepcze "wybacz!". Może pomyślisz, skończysz narzekać i zaczniesz trochę przewidywać. Dzień, zda się, szybciej nam wszystkim bieży, Bociany lecą już w swoim szyku. Jeśli Ci powiem to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu"    
    • @Migrena Noo pióro każdy musi mieć swoje przecież.Masz swój rozpoznawalny już styl ..i to jest super.
    • *Zwracam uwagę na celowość takiego właśnie zapisu tytułu.      Minęło już trochę czasu, odkąd on pojawił się w moim życiu. Myślałam początkowo: facet jak facet, znajomy jeden z wielu. Jak pojawił się, tak zniknie. Nie przywiązywałam więc wagi do jego obecności tym bardziej, że - jak zdawało mi się wtedy - relacja ta jest i pozostanie czysto zawodową. Nawet w miarę kolejnych spotkań, na które gdy umówiliśmy się, przychodził. Często z kwiatami lub z prezentami o innym charakterze, zawsze jednak okazując, że pamięta, co lubię. Okazując, że słucha i że zwraca uwagę na moje potrzeby i że szanuje wyznaczone przeze mnie granice.     Minęło tych spotkań sama nie wiem ile. Nie liczyłam; zresztą ważniejsza jest ich jakość. Znając swoją wartość nie zauważyłam, że w pewnym momencie zaczął przyglądać mi się baczniej. Ot, swego rodzaju rutyna. Przyzwyczajenie kobiety do męskiej atencji. Do tego, że często oglądają się za mną na ulicy nawet wtedy, gdy ubieram się "na chłopczycę". Tak, tak - myślę sobie wtedy - pogap mi się na tyłek, jeśli chcesz. Tyle twojego.     Nie zauważyłam także dlatego, że znów wskutek rutyny dawno już nie przyglądam się swoim uczuciom. Jestem singielką, zajętą w dużej mierze życiem zawodowym, dbaniem o swoje ciało, obowiązkami wobec mamy i psem. Ukochanym dogiem imieniem Księżyc. Skąd akurat to imię? Właściwie nie wiem.     Zamarłam, gdy podczas jednego z ostatnich spotkań złożył mi jednoznaczną propozycję. Świadczącą dobitnie, w sposób najbardziej czytelny, na co ma nadzieje w związku ze mną. Moje zamartwienie wzrosło jeszcze bardziej, gdy obiecał, że zmodyfikuje swoje powzięte wcześniej plany. Nie sprecyzował, co zrobi, a ja - znów wskutek wspomnianego przyzwyczajenia - nie poświęciłam nawet jednej myśli na analizę, co może mu przyjść do głowy i co może zrobić. W wyniku czego przy kolejnym spotkaniu znów zaskoczył mnie tak, jak potrafi chyba tylko on. W każdym razie spośród znanych mi mężczyzn. Wyżej wymienione zastygnięcie było tym większe, że jako singielka przywiązuję żadną uwagę, a na pewno bardzo małą, do swoich uczuć. Żyję tak, jak żyję, czyli praktycznie prawie tylko obowiązkami, a faceci bywają wokół mnie - pojawiają się i znikają. Jak to oni. A on...     Swoją dotychczasową stałością skłonił mnie do pomyślenia. Do nazwania tego, co zaczęłam czuć dwoma słowami: lubię go. Gdybym powiedziała sobie: on jest bo jest, nieważne, obojętne - próbowałabym okłamać samą siebie.     W tym właśnie problem: jest. Jest mi z tym trudno. Akomfortowo wręcz: ze świadomością jego bycia, ze świadomością tego, co do mnie czuje, a jeszcze bardziej z tym, że wiem, co dla mnie zrobił. I co zrobić jest gotów. I to azależnie od tego, co mu powiem. Jak uzasadnię albo jak spróbuję przekonać, że... Wolę o tym nie myśleć, bo... bo tak jest łatwiej.     To chyba rzeczywiście karma. Ponowne spotkanie po minionych latach poprzedniego wspólnie przeżytego wcielenia, jak wyjaśniła mi jedna z przyjaciółek, trafem zajmująca się energetycznym zależnościami.     Czy znowu muszę mieć trudno i boleśnie tak, jak wtedy?? Po co się pojawił?? Musiał zechcieć więcej?? Poczuć więcej?? Źle było tak, jak było? Spotkania? Odwiedziny? Wspólny czas, kwiaty, prezenty? Szampan? Rozmowy? Objęcia i przytulenia? Bez zapewnień, deklaracji i planów?     W tym problem, że właśnie źle. Bo ja i on, my oboje, jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, a między nami w przeszłości wydarzyło się to, co się wydarzyło. To właśnie, a nie co innego.     Czasem chcę, żebyś zniknął.  Żebyś w ogóle nie pojawił się i żebym nie wiedziała tego, co wiem teraz. Czasem, może nawet częściej, nie chcę czuć. I żebyś ty nic poczuł. Może byłoby lepiej, żebyś naprawdę był zimnym draniem? Ale wtedy...    Ech.         Kartuzy, 2. Sierpnia 2025     
    • @Leszczym Zacznę od końca- bo też końcówka rozłożyła mnie na łopaki wręcz

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A całość, cóż mocno zyciowy realistczny obrazek  
    • @Bożena De-Tre Ale co ? Te dwa pióra ? Nie strasz mnie !
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...