Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

świat się stał wielkim szpitalem
pełnym ran .....świat jest pełen ran potrzebuje szpitala

dzielnicą kalek.....dla kalek bez serca
bez serca

i wielkim Kościołem
Twojej miłości ...... a jest tylko kościołem dziwnej miłości

ja tak odbieram ten świat. Może inne oczy albo inna perspektywa.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Starałem się zgłębić meandry myśli i skojarzeń. Nie wiem, czy autor ma do końca świadomość tego, co napisał?
Jedna z wersji: to wiersz antywatykański (tak, bo Kościół z wielkiej litery - porównany ze szpitalem z ran - jątrzy zamiast leczyć?). Inna wariacja podpowiada, że wiersz ma wymowę ekologiczną, nie dajmy się nabrać na łatwy lep skojarzeń z dzielnicami ubogich w Kalkucie itp. - tam jest przecież jeszcze mnóstwo serc, nie wszystkie wykupiono do transplantacji. Kalki bez serca to służebne przekładki między warstwami papieru, dzięki ktorym w maszynach do pisania można było uzyskać kilka kopii. A więc oszczędność walenia palcami w klawisze.
Albo to są kalki literackie (stereotypy obrazowo-skojarzeniowe) - te są na pewno bez serca.
Ostatniej zwrotki nie podejmuję się rozkojarzyć - piedestał z dwóch Wielkich Liter jest jak zasieki i pole minowe.
Przepraszam, że pozwalam sobie na własne reinterpretacje (w ramach litery, znaczeń i... rozsądku?), ale jest pan wobec mnie tak młody, że mogę chyba sobie na to pozwolić.
Pozdrawiam
Opublikowano

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wies%C5%82aw_Janusz_Mikulski

No, totalna załamka! Pan Mikulski napisał o sobie artykuł w Wikipedii.
Przeczytałem i złapałem się za głowę. Dwukrotnie odmawiałem Panu, Panie Mikulski, publikacji Pańskich wierszy w antologiach wydawanych przeze mnie ze względu na słabość oferowanych tekstów.
Odmawiałem członkowi ZLP...

Dawanie linku do Polskiej Bibliografii Literackiej jest szczytem ignorancji.
Przecież nie dostał sie Pan tam za swoje zasługi!!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...