Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zakładałam szpileczki mamy
koraliki i błyszczące klipsy
leciutko powlekając usta
-popatrzcie! rozbawiałam do łez

zazdrośnie czytałam plakaty
"dozwolone od lat 18-tu"
kadry z filmu do dziś wiszą snem
wyświetlają się czarno-białe

kiedy mierzono wzrost
stawałam na palcach
tak bardzo chciałam być
dorosła
wyprzedzić czas i myśl

teraz gubię pantofelki
ubrana w tęczowe korale
stoję na rozdrożu

dzisiaj Bóg
pozwala iść wielopasmowo
w szacie wolnej woli
szukać perełek
bez mapy

czy trafię, gdzie kiedyś...?

Opublikowano

Haniu, to w gruncie rzeczy bardzo refleksyjny wiersz, choć może zdrobnienia miały wyraźnie prowadzić myśl ku latom dzieciństwa - po to, by ukazać beztroski czas, dochodzenie do dorosłości drogami, które były proste, pozbawione skrzyżowań. Wówczas koraliki i szpileczki były całym światem, bo mama prowadziła za rękę i nic nie bolało, nawet stawanie na palcach. Wtedy myśli się, że czas zawsze będzie łaskawy, że buty na podwyższeniu pozwolą sięgnąć wzrokiem tam, gdzie jeszcze nas być nie może... i nic się nie stanie, gdy skręcisz kostkę, bo to tylko chwila, jak kadr z biało-czarnego filmu. A teraz - szpilki są takie realne i kłują rozdroża i bolą wspomnienia, bo już tylko w nich są róże i szminki, i pantofelki mamy, i te gwiazdy z plakatów... teraz droga jest realna. Jest taka od początku, moja, jedyna, ale stoję w miejscu, do którego miałam dojść, dzięki koralikom i wcześniejszym sukienkom, zmienianym z upływem czasu na coraz bardziej i bardziej kobiece. I jest niepewność i zawahanie, ale świadomość siebie olbrzymia. Więc, to tylko chwila namysłu... i zaraz ruszę w dalszą drogę. A na nogach mam szpilki... a wokół szyi korale... ale już takie dorosłe :)

Haniu, wiersz mnie bardzo zastanowił. Wróciłam i ja, myślami, do czasu, gdy trzymałam się "maminej" sukni... ale poza tym, odczytuję tutaj ważne przesłanie. Dokonanie pewnego podsumowania, oceny dotychczasowego życia i postawienie sobie pytania "co dalej", "którędy iść".
I jeszcze jedno - puenta reasumuje całość i tworzy klamrę z tytułem... Boże, czy idąc dalej, trwając w swojej dorosłości, będę potrafiła zachować w sobie wspomnienia, żyć mądrościami przekazanymi przez starszych, czy zachowam swoją osobowość, czy zawsze przyznam się do wartości, które są dla mnie ważne... czy moje życie będzie moją perłą... czy na zawsze zostanę sobą?

Pozdrawiam wdzięcznie za refleksję, Haniu... i pewną sentymentalną wycieczkę, w jaką się udałam za sprawą Twojego wiersza! Wybacz proszę moje "gadulstwo".

kłaniam się,
in-h.
:)

Opublikowano

Kaliope dziękuje ,że zaszczyciłaś mnie Swoja obecnością pod wierszem!
Uwierz , jeszcze nikt tak wnikliwie i obszernie nie napisał swojego komentarza !
Ale bardziej zaskakuje to , że napisałać co " tkwilo" mi w glowie, to co chciałam przekazać?!Nie ukrywam, że zadziwia i zdumiewa!
I to ,że sama odnalazłaś kawałek Swojego , powędrowałaśw lata dzieciństwa.
Dziękuje za poswięcony czas i przemiłe odniesienie !
Serdeczności !
Hania

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oxyvko dziękuje za piękny...bardzo mi miło , bardzo!
Wiem , że temat nieodkrywczy,ale mnie nurtuje to ,że beztroskie zycie dziecka w kilka mgnień zmienia się w doroslośc, ogrom problemów, i podejmowania trudnych decyzji , czasem (często) mających wpływ na całe nasze zycie!
Bardzo cenię Twoja opinie Droga poetko , pod ostatnim z moich wierszy dałas dowód na to że dociekliwośc , merytoryczność jest Twoją mocną stoną!
Serdeczności samych!
Hania
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Haniu, zaszczyt to stanowczo zbyt duże słowo w odniesieniu do mojej osoby, proszę, nie myśl tak, bo ja jestem zwykłym czytelnikiem, jak każdy tutaj. Ale bardzo doceniam Twoje szczere słowa i nie ukrywam, że jest mi miło :)
Twój wiersz stał się dla mnie okazją do spojrzenia wstecz, we własną historię i zadania sobie kilku ważnych pytań, które rozważam nadal. A czas "poświęcony" - mało ważny, gdy przyjemność czytania tak niepospolita. Dziękuję raz jeszcze!

serdeczności, Haniu!
in-h.
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oxyvko dziękuje za piękny...bardzo mi miło , bardzo!
Wiem , że temat nieodkrywczy,ale mnie nurtuje to ,że beztroskie zycie dziecka w kilka mgnień zmienia się w doroslośc, ogrom problemów, i podejmowania trudnych decyzji , czasem (często) mających wpływ na całe nasze zycie!
Bardzo cenię Twoja opinie Droga poetko , pod ostatnim z moich wierszy dałas dowód na to że dociekliwośc , merytoryczność jest Twoją mocną stoną!
Serdeczności samych!
Hania
A Twoje wiersze są naprawdę dobre i robią na mnie wrażenie. Tak trzymaj!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oxyvko dziękuje za piękny...bardzo mi miło , bardzo!
Wiem , że temat nieodkrywczy,ale mnie nurtuje to ,że beztroskie zycie dziecka w kilka mgnień zmienia się w doroslośc, ogrom problemów, i podejmowania trudnych decyzji , czasem (często) mających wpływ na całe nasze zycie!
Bardzo cenię Twoja opinie Droga poetko , pod ostatnim z moich wierszy dałas dowód na to że dociekliwośc , merytoryczność jest Twoją mocną stoną!
Serdeczności samych!
Hania
A Twoje wiersze są naprawdę dobre i robią na mnie wrażenie. Tak trzymaj!
Oxyvio miło to zbyt malo , jestem szczęsliwa ,że mnie czytasz i że moje pisanie jest dobre !
Sedeczności!
Hania
Opublikowano

Haniu bardzo ujmujący wiersz, dający do myślenia. Chyba nie ma kobiety, która czytając go nie wróci pamięcią do swoich dziecinnych lat, wspomni jego beztroskę i chęć szybkiego dorośnięcia. A kiedy to już się stanie, a staje się bardzo szybko, bardzo często stajemy na rozdrożu i szukamy właściwej drogi w tym naszym dorosłym żywocie.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuje NOWA za poświęcenie czasu mojemu przemyśleniu!
Masz rację odnośnie chęci szybkiego dorastania , właśnie takie myślenie miało wpływ na napisanie wiersza,,,no i dalej!
Cieszę się ,że bardzo ujmujący...!
Serdeczności!
Hania
Opublikowano

Haniu, poruszasz życiowe tematy z wielką prostotą i to jest walorem, który przyciąga czytelnika (szczególnie kobiety). Kiedyś...ech, wsdzystko było łatwe, proste i przyjemne a człowiek marzył, żeby jak najprędzej być dorosłym. Było, minęło...a "teraz" problem za problemem i ta ogromna bezradność "na rozdrożu", ale Ty podajesz receptę w zakończeniu...każdy może sobie dopowiedzieć po swojemu.

Cieplutko pozdrawiam :))))
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuje Droga Kysiu za odniesienie , cieszy bardzo, bardzo to .."poruszasz życiowe tematy z wielką prostotą i to jest walorem, który przyciąga czytelnika ..."!
Prblemów w doroslym ci u nas dostatek- a mialo być,,,?!
Zostały tylko marzenia , ale za nie na szczęście nie płacimy , nikt nam ich nie odbierze i nie zna!I dobrze!
Uściskuję i życzę spełnienia!
Hania
Opublikowano

śliczny, prowadzi gładko myśli i oddaje swój klimat bez wachania,
klimat pełny i doskonale spójny
a ostatnia strofka... bardzo często,
zbyt często mam ochotę sam wstawiać podobną w wierszach ;)
Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuje Sebku za odniesienie, nie ukrywam ,że bardzo , bardzo cieszy taki komentarz, miło ,że ..." śliczny, prowadzi gładko myśli i oddaje swój klimat bez wachania,
klimat pełny i doskonale spójny ..."!
Widocznie , jak czytasz(czytamy) nie tylko mnie daje powody do przemyśleń, co wybrać, jaka drogą pójść aby poprawić nasz byt, nasze tu i teraz,,!
Kiedyś mawiano(zapewne wiesz),- nie samym chlebem czlowiek zyje , a dzisiaj chleb to posiadanie pracy , aby chleb był na stole!
Serdecznie pozdrawiam!
Hania

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nadeszły dziwne lata, które tak naprawdę nigdy się nie skończyły, ale ja po raz pierwszy zrozumiałem, że wolność pojawia się jedynie w marzeniach, bo tu, na dole, nawet sny kąpią się w smole, a piękno stanowi ten zapach wiosny w styczniu, który rozpyla magię zza rogu, by trochę ulżyć nam, Nędznikom, którzy nie zasługują na oświetlony pałac.   Nie, Nami bawi się Stary Bydlak, napuszczający biedaka na biedaka, nieznający drzazg ani siniaków, z radością oglądający przejeżdżających się ludzi na arenie, którą ułożył jego umysł grabarza. On najchętniej kupiłby każdemu bilet na drogę krzyżową i gdyby nie Prometeusze dzień trwałby tyle, ile jest godzin codziennej niewoli. Stare Bydle kwili z uciechy, kiedy wysyła kolejne orły do grzebania w ich wątrobach.   Zna koniec, podczas gdy my, Nędznicy, najbardziej się go obawiamy, przekazując strach naszym następcom, a nadzieję kładąc w marzeniach, choć naprawdę to w marzeniu jest jedyna nadzieja.   I jak co roku dziękujesz skinieniem głowy, bo usta nie byłyby w stanie tego wypowiedzieć, bo my, Biedacy, jesteśmy prości, nie tak jak te bandy uniwersyteckie, które za sztuczne złoto zapomniały stare pieśni o polu walki w naszych sercach „Dostojewski? Nie! To Rosjanin Nie człowiek”. Zatem biorą lub depczą różańce, zależnie od tego, kto jest na ambonie, a dla Nas, którzy chcą po prostu najeść się jutro, liczy się ten zapach wiosny, który zbuntował pierwsze pierwiosnki, dające nadzieję, że kiedyś marzenia nie skończą się i nie zaczną na strachu, bo są jak niezapisane nuty, słyszalne przy jednym lub drugim murze, niedostępne jak nabity rewolwer, niepożądane jak dzisiejszy obiad, są niechcianym podarunkiem ognia, a niestety walczyć potrafimy jedynie na polecenie Starego Bydlaka i wchodzimy w jego miny, bo nie rozumiemy, że słowa, które wypowiadamy, dotyczą najczęściej tylko Nas samych.   Aż w końcu, któregoś srebrnego dnia, pojmiemy start i metę naszych codziennych polowań. Kiedy już skończy się strach, koło czasu podzieli nas na orły, tchórzy i Prometeuszy, i dlatego tak mało jest pomników ku czci tych ostatnich na świecie, bo cały czas okrążani jesteśmy przez własne zjawy, które szepczą: „Bój się, trwaj i bój…”.
    • Żart, straż.      
    • Popadało w okno - Lonko - woła da pop.  
    • @hollow man Oczywiście. Sam kiedyś kochałem palić..Pozdrawiam
    • Ludzie żyją dziś długo. Być może za długo. Długowieczność, choć brzmi dumnie i postępowo, w praktyce bywa zjawiskiem wysoce konfliktogennym.  I wcale nie ma znaczenia, czy człowiek, który nie zamierza w najbliższym czasie wrócić na łono Abrahama, posiada majątek, czy też nie ma nawet porządnego kredensu.    Każdy długowieczny senior - prędzej czy później - robi problem. Ci, którzy nie mają pieniędzy, robią problem czysto ekonomiczny. W ramach obowiązku alimentacyjnego zubażają budżety dzieci, wnuków i całej dalszej rodziny. Zajmują czas, energię i nerwy. W takich sytuacjach zawsze pojawia się myśl niepopularna, wstydliwa, ale obecna: „może mógłby już odejść?” Ci, którzy mają majątek - są jeszcze gorsi. Bo oprócz kosztów generują nadzieje, a nic nie psuje relacji rodzinnych tak skutecznie jak nadzieja połączona z oczekiwaniem.   Długowieczny bogacz to tykająca bomba emocjonalna. Każdy dzień jego życia jest dla kogoś opóźnieniem. Ale do rzeczy. Najlepiej na przykładzie. Mojej żonie - poza rodzicami, którzy niech żyją sto lat i dłużej - zostało troje wujków i jedna ciocia. Był jeszcze czwarty wujek, ale umarł parę lat temu. On nie pasował do stada. Związał się z kobietą z proletariackiej Łodzi. Miał jedną córkę, która podobnie jak ojciec nie widziała się w tym stadzie. A stado było… rasowe. W prostej linii od jednego ze świętych. Jakby tego było mało, jakiś przodek był kandydatem na króla Polski. I z takiego stada trafiła mi się żona. Bywa. Święci, królowie, arystokracja. A ja? Ja - plebs. Rodzina repatriantów z Kresów.  Prosty chłopak z „Piekiełka” - dzielnicy Braniewa, która kiedyś była najgorszą częścią miasta. A Braniewo… Cóż. Warmia. Miasto, z którego młodzi ludzie od zawsze uciekali. Ja uciekłem czterdzieści lat temu. Z mojej klasy licealnej uciekło ponad dziewięćdziesiąt procent. „Uciekło” to może złe słowo. Poszli na studia. Znaleźli lepsze życie. Ci, co zostali - zostali. Ale znów się rozgadałem. Wracamy do świętych wujów. Pomorska wieś pod Tczewem. Dom prawie trzystuletni. Historia rodziny piękna, duma rodowa ogromna - ile w tym prawdy, wiedzą tylko oni. Ja na pewno nie. Przychodzą czasy powojenne. Ze względu na szlachecko-arystokratyczno-królewskie pochodzenie - problemy egzystencjalne. Ojciec mojego teścia  ginie w wypadku. Samochodowym? Traktorem? Spadł z ciągnika? W arystokratycznych rodach prawda bywa traktowana instrumentalnie. W tej rodzinie również. Przekonałem się o tym nie raz. Zostaje matka. Arystokratka. Miłośniczka Goethego i Schillera. Kilkadziesiąt hektarów, których nie objęła nacjonalizacja. Pięciu synów i córka. Łatwo nie było. Ale dali radę. Wszyscy skończyli studia. Budowali nową Polskę - tę, która wcześniej odebrała im majątki. Zakładali rodziny. Żyli całkiem nieźle. Rozmnażali się. Co prawda nie wszyscy, ale materiał genetyczny był przekazywany. Najstarszy brat teścia : żona, brak dzieci. Kolejny brat teścia : brak żony, brak dzieci. Teść: żona, dwoje dzieci. Młodszy brat teścia: żona, jedno dziecko. Najmłodszy brat teścia : żona, sześcioro dzieci. Wygląda na to, że rozmnażanie było jego pasją.  Jedyna siostra teścia  - troje dzieci - wyprowadziła się z mężem na drugi koniec Polski. Bracia zostali na północy, ona na południu. Jak w bajce. Wszystko działało. I komu to przeszkadzało? Nikomu. Aż do momentu, gdy okazało się, że dwóch braci nie ma dzieci. Jeden z nich - bezżenny i bezdzietny - mieszkał w rodzinnym gnieździe od zawsze. Drugi - bezdzietny, po śmierci żony - wrócił na północ i zamieszkał z nim. W gnieździe rodowym. Mieszkali tam ponad dwadzieścia lat. Pieniądze mieli. Teoretycznie powinien tam być teraz  mały, ładny dworek. Arystokracja, hektary, święty w rodzinie. W praktyce… obraz jest inny. Nie wiem, jak to opisać. Może słowo ruina byłoby najbliższe prawdy. I wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że oni wciąż tam żyją. Teraz tylko jeden. Starszy ma 95 lat. Młodszy — 92. Starszego, bogatszego, zabrał do siebie mój szwagier. Mógł sobie na to pozwolić – miał odpowiednie warunki. Lokalowe. Zaadoptował dla wujka osobny pokój, zapewnił opiekę całodobową – opłacił opiekunkę.  Kilka mieszkań wujka w Trójmieście zobowiązuje. Opieka trudna, ale temat ogarnięty. Drugi – biedniejszy, młodszy został w gnieździe rodowym. I tu temat  jest nieogarnięty. Opiekę  nad nim roztoczyły dzieci brata wielodzietnego. Tego od szóstki dzieci. Szóstka dzieci to heroizm. Ja mam dwoje i bywały chwile, gdy uważałem, że powinienem trafić do psychiatryka. Dodatkowo punktową opiekę sprawuje córka siostry. Czyli: dzieci najmłodszego brata + córka siostry. Opieka rozproszona. Kompetencje różne. Oczekiwania sprzeczne. Idealne pole do konfliktu. Bo długowieczność nie jest problemem biologicznym. Długowieczność to problem społeczny, a w skali mikro - rodzinny dramat. Kto decyduje? Kto płaci? Kto przyjeżdża w nocy? Kto bierze urlop? Kto „robi więcej”, a kto „tylko udaje”? I najważniejsze pytanie, którego nikt nie zadaje głośno: ile to jeszcze potrwa? Tu zaczyna się prawdziwa „święta rodzina”. Nie ta z obrazków. Ta z telefonami, pretensjami, urazami, niedopowiedzeniami i cichą rywalizacją o rację moralną. Każdy jest zmęczony. Każdy uważa, że robi najwięcej. Każdy ma poczucie krzywdy. A senior? Senior żyje. I ma się - na przekór wszystkim - całkiem dobrze. I tak oto ktoś jeszcze nie umarł… A wszystko już się zaczęło… Może być ciekawi.         Cdn………..
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...