Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gdybym mówił językami
ludzi i aniołów
byłbym bardziej dorosły
ważąc słowa
na szali milczenia
położyłbym ufność
w rozum i serce

Gdybym głosy serafinów
w chór człowieczy zmienił
i grudy Ojcowskiej ziemi
z pyłem gwiazd ożenił

Czy bym zyskał na szali
jeśli wciąż z kamieni
jako pierwsze rzucanych
budujemy w skupieniu

na mostach - trwały mur?

Opublikowano

Na mostach trwały mur to niedorzeczność - niestety wznoszona...
Albo mosty bywają palone...
Ciekawe aspekty braku miłości o której mówi bazowy tekst natchniony, ktory cię natchnął... Cieszy twoja świadomość i rezygnacja z rzucania kamieni nawet tych nie pierwszych. Miłuj Miłość i żyj dla niej...

Opublikowano

najgorsze jednak jest to, że zawsze znajdą się ci, którzy ani zbudować, ani zburzyć spróchniały dla zbudowania trwalszego mostu - nie potrafią i nie chcą, a rzucą.. bo boją się stać na nim sami. Obłuda rujnuje najbardziej.

Dziękuję za czytanie!

Opublikowano

Nie do końca.
Jestem i - mam nadzieję - będę, świadomym siebie człowiekiem: swoich błędów, ograniczeń, ułomności i wad.
Przyznaję natomiast - sprawiasz, że częściej i więcej zastanawiam się nad tym, co jest dla mnie na prawdę ważne! Wnioski przywołują nieraz wspomnienia, które właśnie... bolą.

Opublikowano

A propos wspomnień, to urzeka mnie ten natchniony tekst:


Pamiętaj o mej udręce i mej bezdomności, o piołunie i roślinie trującej.
Dusza twoja niezawodnie będzie pamiętać i nisko się nade mną pochyli.
Właśnie to przypomnę swemu sercu. Właśnie dlatego przyjmę postawę wyczekiwania.
To doprawdy przejawy lojalnej życzliwości Jehowy, że nie nadszedł nasz kres, gdyż jego zmiłowaniom na pewno nie będzie końca.
Są nowe każdego rana. Wielka jest twoja wierność.
Jehowa jest mym działem, rzekła dusza moja, właśnie dlatego przyjmę wobec niego postawę wyczekiwania.
Dobry jest Jehowa dla tego, kto w nim pokłada nadzieję, dla duszy, która go szuka.
Dobrze jest czekać, i to w milczeniu, na wybawienie od Jehowy.
Dobrze jest, żeby krzepki mąż nosił jarzmo za młodu.
Niech siedzi samotnie i milczy, skoro on coś na niego nałożył.
Niech ustami przywrze do prochu. Może jest jakaś nadzieja.
Niech nadstawia policzek temu, który go bije. Niech się nasyci znieważeniem.
Bo Jehowa nie będzie odrzucał po czas niezmierzony.
Bo chociaż przysporzył smutku, to się również zmiłuje stosownie do obfitej miary swej lojalnej życzliwości.
Bo nie według swego serca utrapił lub zasmuca synów ludzkich.
Kiedy się pod stopami miażdży wszystkich więźniów na ziemi,
kiedy przed obliczem Najwyższego odmawia się sądu krzepkiemu mężowi,
kiedy się przewrotnie postępuje z człowiekiem w jego sprawie sądowej, Jehowa nie patrzy na to z uznaniem.
Któż to rzekł, żeby się coś stało, gdy Jehowa tego nie nakazał?
Z ust Najwyższego nie wychodzą rzeczy złe oraz to, co dobre.
Jak może człowiek żyjący pozwalać sobie na narzekanie, krzepki mąż, z powodu swego grzechu?
Starannie prześledźmy swe drogi i przebadajmy je, i nuże, powróćmy do Jehowy.
Serce nasze wraz z dłońmi wznieśmy ku Bogu w niebiosach

Lamentacje 3,19-41

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...