Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

potrząsam naszym drzewem, spadają obłe kształty;
ciała bez ironii.
dzień obdziera kości z mięsa, maluje nasze ściany
w krwistych bohaterów.

stawy skrzypią nieznośną kakofonią, w ich miejsce
wrastają zęby; rzędy kłów, siekaczy, trzonowców. wgryzają
się w twoją mantrę.

rak toczy słowa; śmierdzę tytoniem i wódką, jak bezdomny profesor -
oczekuję współczucia. jesteś bezgłowym bożkiem, nie możesz
za mnie płakać.

ulice uginają się pode mną; rwące rzeki.
brzemienne brzuchy kobiet jak kościelne dzwony
zwiastują kolejny cykl o miłości.

Opublikowano

Stawiając tak wysoko poprzeczkę, to my się napocimy, a nie przeskoczymy. Gdzieś słyszę echo miasta, cykl narodzenia, zapełnienia naszej farsy samym sobą. Człowiek otoczony fetyszami, a w gruncie rzeczy samotny. Mocny, porządny, surowy kawałek. Obawiam się, że rodzimi klasycy polecą po wodę święconą ;)

Pozdrawiam.

Opublikowano

jak dla mnie tak trochę przyciężkawy merytorycznie - premier dobrze radzi.
pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wracałam tu kilka razy o co chodzi? je ne comprends pas. nie potrafię się tu wczuć "na poważnie"
ale coś niecoś wybieram. na pierwszy rzut oka można się przerazić. zębów, raka, obdzierania kości. u mnie rezultat odwrotny. przyszły mi na myśl "Wampiry bez zębów" i ostatnio przeczytana książka "Wampir z M-3"-polecam. czasy komuny oczami młodocianej wampirki:) ubaw po pachy. uhaha.
pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Na sylwestrową imprezę, w strażackiej remizie, Nie zajechała żadna amerykańska limuzyna, Lecz FSO Warszawa, co strzelała raz po raz Z gaźnika, pisku hamulców nikt nie słyszał.   Klakson nawet nie jęknął, a skrzypiące Drzwi od pasażera otwarto po minucie. Goście wtaczali się na salę długimi krokami. Szatniarzowi zamiast futer i kożuchów   Zostawiali tylko sińce pod okiem. Muzyka zabrzmiała, aż dachówki spadały Z łomotem, wodzirej zaprosił do tańca, Kręcili się i wirowali, obcasami tłukli,   A panie od różańca, w rytm kankana, zadzierały Spódnice, aż dzieciom zasłaniano oczy. Gdy orkiestra umilkła na tak zwane strojenie, Pan wójt podniósł się z noworoczną mową,   Lecz zanim zaczął się jąkać, spadł z krzesła I zachrapał pod stołem, niczym niedźwiedź. Choć miały to być tańce dla wytrwałych abstynentów Ze znanego klubu, przy oranżadzie i bez mordobicia,   Ot, zwykłe tany, tany i ludowe przyśpiewki, Sarmacka krew wzięła górę, podwinięto rękawy, Krawaty poszły precz, ktoś z tłumu krzyknął: „Ring wolny!” – pani Jola uniosła tabliczkę „1. runda”   Gong huknął, ruszyli do boju, kurz wzbijając. Perkusista dostał w zęby od lokalnego wokalisty Za zgubiony rytm i przedziurawiony bęben. Futryny w lokalu wypadły, a za nimi część chojraków.   O północy zabrakło życzeń i fajerwerków na niebie. Została krew na śniegu i połamane sztachety. Kto mógł, uciekał w podskokach przez miedze, A w oknach, jedno po drugim, gasły światła…  
    • @Robert Witold Gorzkowski Pięknie wybrzmiały w tym wierszu słowa ożenione z poezją, która jest muzyką bez dźwięku.
    • Bardzo dziękuję za komentarz oraz również gorąco pozdrawiam :)
    • @Mitylene  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      niezwykła noc.!  pozdrawiam :) 
    • @Annie   :)  orientalną, skomplikowaną nutą ..serca :)    słodycz kokosa, pieprz ( dużo pieprzu), drzewo sandałowe, fasolka tonka, piżmo itp. Ale nie chciałam przesadzać;)    Już zdecydowałam. Jean Paul Gaultier Le Beau Le Parfum .  pozdrawiam :)    @Tectosmith   dziękuję Tectosmith :) również Ciebie pozdrawiam:) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...