Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wejdę tam jak w światło twoich zgliszczy
kobieto zamknięta w jabłku
ssij moje wizje

nie potrafię znosić jaj które przytulam w spodniach
cały afrodyzjak Europy przysiadł na mnie muchą
i łazi

szlag by to
tu nie chodzi o strach przed czymkolwiek

gdzie kończą się stragany kończy się życie

pełne walizki kłopotów
sny kipiące od innowierców
religia nafaszerowana nieobecnymi
klawisze komputera są soczyste jak usta kurtyzany chłopcze

zimne
szalone
noce
i spacer pełen rozmów o usposobieniu człowieka do teraźniejszości

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nigdy nie byłem dobry w selekcji i trochę mnie to martwi. ostatnio wrzucam tu odpadki a mimo to są akceptowane, a gdzie indziej wiersze prze ze mnie wyselekcjonowane jako "te lepsze" siedzą cicho
Tomku dzięki wielkie za dobre słowo, od Ciebie biorę je w ciemno
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie wiem czy jeden z lepszych, dla mnie to jeden z kolejnych, ale cieszy mnie aprobata dla tego wiersza, mimo, że ja nie do końca jestem do niego przekonany
dzięki za czas i czytanie
ps. bywam, tyle że wiersze gdzieś mnie omijają, tzn. nie mówią nic o mnie i do mnie, więc siedzę cicho
no po za ostatnim Klaudii alter ergo Vica
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


soczyste mogą być piersi albo jakiś orientalny owoc, tu jest tępa analiza i betonowanie zwyczajów, lepszych lub gorszych, ale to w sumie nie istotne
dzięki za czas i czytanie
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


soczyste mogą być piersi albo jakiś orientalny owoc, tu jest tępa analiza i betonowanie zwyczajów, lepszych lub gorszych, ale to w sumie nie istotne
dzięki za czas i czytanie
pozdrawiam
r
"po owocach ich poznacie". Zapewne autorowi nie chodziło o piersi, ani o orientalne owoce. Raczej o wynik naszych działań. O "owoce" naszej pracy. W tym sensie dla mnie soczysta jest treść wiersza z którego wycisnęłem coś dla siebie. Przepraszam za zamieszanie. Pozdrawiam:)
Opublikowano

Rafale, tytuł przewrotny (dla mnie). Wiersz czytam fragmentarycznie-warstwowo. Pierwsza strofa pokrywa się z moim obecnym stanem emocjonalnym i zawężonym przez to sposobem percepcji. Dwie ostatnie czytam już jednak, jakby były aluzją do pisania, do piszących. Ale może to tylko echo moich asocjacji. Pozdrawiam.
J.

Opublikowano

nigdy nie byłem dobry w selekcji i trochę mnie to martwi. ostatnio wrzucam tu odpadki a mimo to są akceptowane, a gdzie indziej wiersze prze ze mnie wyselekcjonowane jako "te lepsze" siedzą cicho

(Pan Biały)

-Autorze, wniosek z tego płynący, iż wiersze upłynniają się same.. i selekcjonują..

pozdrawiam serdeczniecałościowo i za wiersz Ran

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


soczyste mogą być piersi albo jakiś orientalny owoc, tu jest tępa analiza i betonowanie zwyczajów, lepszych lub gorszych, ale to w sumie nie istotne
dzięki za czas i czytanie
pozdrawiam
r
"po owocach ich poznacie". Zapewne autorowi nie chodziło o piersi, ani o orientalne owoce. Raczej o wynik naszych działań. O "owoce" naszej pracy. W tym sensie dla mnie soczysta jest treść wiersza z którego wycisnęłem coś dla siebie. Przepraszam za zamieszanie. Pozdrawiam:)
mnie zazwyczaj chodzi o spokój, ciszę i kawałek czegoś dobrego, może to być np. pełny kieliszek
najlepszego
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


z ziarnem bywa różnie albo się urodzi albo zgnije, podobnie jest z poezją, więc jeśli fragment otacza Twoją codzienność to wiersz spełnił swoją rolę
a pisanie jest tylko drogą, każdy ma swoję
dzięki za czas, czytanie i słowa
pozdrawiam
r

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...