Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

bałagan w wodzie to król wolnego bytu

z uścisku władzy wypływa brud
jak ikra ze spłaszczonej ciśnieniem ryby

skoro marduk musiał objąć władzę nad światem
powinien był powypuszczać spomiędzy paluchów
wszystkich niepokornych

niech topią się spokojnie w oceanach

Opublikowano

Ogólnie - jestem za wolnym oceanem; ale jak wiemy, on też podlega różnym wpływom ( co powoduje znaczne pływy), co powoduje, że jednostki poruszające się w nim ruchami Browna ( bałagan) też podlegają tym wpływom. Każda władza jest trudna do wytrzymania, niestety.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no, nareszcie ktoś podjął walkę z brudną wodą:P
podoba mi się :))


Murdok to kto inny. Na pewno myślałam o Marduku-bogu babilońskim. A wolę kawałek o topieli, co nie przeszkadza, że Twoje podobanie powoduje moje zadowolenie. Pozdrawiam. E.
Opublikowano

wiersz do refleksji...każda władza, kiedy jest już na szczycie, zapomina o wzburzonym "oceanie" u podnóża, ale..."kij zawsze ma dwa końce" a wina najczęściej po obu stronach

serdecznie pozdrawiam, Elu :)
Krysia

Opublikowano

Wszędzie wyłazi ta, już nawet nie ciekawość a, dociekliwość świata.
Bardzo mi się podoba pomysł, żeby nie zatrudniać Neptuna czy innego zgranego boga. A zmusić do szukania resortu sumeryjskiego boga.
Długo Cię nie czytałem i z obawami czy pojmę zacząłem. Poszło gładko.
I jak zwykle, tak na bardzo długą chwilę, zainfekowałaś mnie nie ”moim” problemem

Cieszę się, że znów Cię czytam i mogę pozdrowić.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Wyrwanie się spod presji i nacisków, spod zniewalania przez nią umysłów jest rozkoszą nie tylko bogów.

Nawet w bałagan buntu warto wpaść. Dzięki, Krysiu. Serdeczności. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No, to jest mi podwójnie radośnie! Raz - zwróciłeś bezboleśnie uwagę na "nie Twój" temat, bo i w Tobie duch buntownika czuję. Dwa - pojawiłeś się tutaj i można pogadać. Poprzednie miejsce naszych rozmów jest nie do zaakceptowania. Pozdrawiam szczególnie. Elka.
Opublikowano

Znam skądś tę buntowniczą duszę i cieszę się z tego.
Jak władzy nijak zrozumieć i strawić nie mogę, tak Twój wiersz pochłonęłam w jednej chwili - mimo zanieczyszczonej wody Eluś ;-)
Serdeczności

Opublikowano

no i się utopiłam, Eaali! a nie możesz?

mam ręce w kieszeniach
a kieszenie jak oceaaaaaan

to bym zrozumiała przynajmniej :((

albo:

ludzie! wiosna!
sadzić kwiatki pielić rabatki
kochać szlochać płodzić dzieci
bo za chwilę bociek zleci!


tak jakoś?
a Ty znowu :((
i tak kocham Twoje pisanie :P
:)))))))))))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Że co? Że ja - buntownik?! Eee..no, dobra. Trochę. Nie pochłaniaj za szybko, bo może być niestrawna ta moja pisanina. A tak, przy okazji - wierszem to ja bym tego nie nazwała. Tylko takie wkurzanie się. Całuski. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Te ręce w kieszeniach to taka aluzyjka do mojego tumiwisizmu? Zgadzam się. Kwiatki sadzę, ale dzieci to mi się płodzić już nie opłaca! Coś Ty! Wiesz, ile to by teraz kosztowało??? A co? Za smętnie napisałam? Poczekaj, będzie i inaczej. Ściskam (nie jak rybkę!). Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wolność jako bałagan, lub odwrotnie i gdy władza śmierdzi rybą niepokorni wychodzą na powierzchnię, mimo że jest to powierzchnia dla skazańców - cholera smutny ten wiersz, jakiś taki bez nadziei, że wszystko jest rozstrzygnięte, że nie warto, a ja stanę po drugiej stronie barykady i utrzymam się na wodzie, a co;)
wiersz do przemyśleń i ociera się o filozofię wg. Eli;)
jak ikra ze spłaszczonej ciśnieniem ikry - to jest very good
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wolność jako bałagan, lub odwrotnie i gdy władza śmierdzi rybą niepokorni wychodzą na powierzchnię, mimo że jest to powierzchnia dla skazańców - cholera smutny ten wiersz, jakiś taki bez nadziei, że wszystko jest rozstrzygnięte, że nie warto, a ja stanę po drugiej stronie barykady i utrzymam się na wodzie, a co;)
wiersz do przemyśleń i ociera się o filozofię wg. Eli;)
jak ikra ze spłaszczonej ciśnieniem ikry - to jest very good
pozdrawiam
r


W moją filozofię już nie wchodzę, ale jedno muszę dodać. Wolność jest o tyle bałaganem, o ile są nim cząsteczki pływające w oceanach. Są gdzie chcą. Sieć nie działa. Wcale nie muszą być na powierzchni. Stamtąd łatwo je wyłapać. One sobie są głęboko. Niepokorni jak te cząsteczki - lekce sobie ważą powierzchnię i to, co ponad. Koniec filozofii wg Eli. Rafale drogi, zawsze mnie wykierujesz i podpuścisz! To masz! Mogę dłużej! Ale na razie - dzięki. Pozdrowienia. Elka.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump poinformował, że wyraził zgodę na budowę przez Koreę Południową okrętu podwodnego o napędzie atomowym. We wtorek zaapelował o to prezydent tego kraju, Li Dze Mjung. Deklaracja Donalda Trumpa zaskoczyła świat. Prezydent USA w nocy ze środy na czwartek ogłosił wznowienie testów nuklearnych, kończąc tym samym dekady amerykańskiej powściągliwości. Wiadomość ta zostanie odczytana nie tylko w Moskwie. Może ona również zachęcić inne mocarstwa atomowe do przyjęcia bardziej ofensywnego podejścia i stać się początkiem nowego wyścigu zbrojeń. W świetle najnowszych doniesień Twój wiersz jest jak wołanie o wodę na pustyni.
    • Ów wianek ziół pachnący kwieciem na Twojej skroni z wiekiem składam i jak kochanek niecierpliwy cyprys rozścielam pod fasadą. I w oczach kres w stan przekształcony w tej swojej płynnej sennej pozie ledwo się szczęście uśmiechnęło a już ze szczytu spadać może. Słów pierwszych paroksyzmy bólu zstąpić dziś muszą z głów czeluści bo w sile śpiesznej ust rekuzy zamykam snów moich upusty.    
    • Niebo pęka jak blizna po Bogu. Świat otwiera usta – i połyka sam siebie. Rakiety śpiewają hymny o ocaleniu, a gdy milkną – ziemia płonie własnym, nuklearnym sercem. Miasta kurczą się do oddechu, asfalt spływa jak czarna krew. Ludzie topnieją w swoich cieniach, ciała pękają jak owady w słońcu – z wnętrzności wypełza światło, zbyt czyste, by należeć do ludzi. Serca biją jak zardzewiałe tłoki, próbując jeszcze pompować świat, który dawno się zatrzymał. Ktoś idzie przez ruiny – z ciałem tak przezroczystym, że widać w nim drżące echo dawnych modlitw. Niesie w dłoniach włosy, które kiedyś należały do kogoś bliskiego. W głowach ludzi płoną miniaturowe Hiroszimy. Wspomnienia wybuchają w ciszy jak guzy światła, których nie da się już zagasić. Głosy ludzi zamieniają się w iskry i wystrzeliwują w przestrzeń, rozszarpując czas i pamięć, pozostawiając po sobie woal ciszy rozpruty ogniem. Wojna nuklearna się kończy. Wszystko, co ma wybuchnąć – wybucha. Zostaje tylko ślad – biały jak podpis pod niebem, które dawno odwróciło wzrok. A teraz wisi jak trup w otwartym sarkofagu światła. Bóg milczy, jakby sam się wypalał w atomowym błysku. Wiatr tnie powietrze jak chirurg w popłochu, rozcina dym, w którym krwawią głosy, a w popiele drgają powieki umarłych – jakby chciały zobaczyć, kto przeżył. Z popiołów rodzą się dzieci – martwe od pierwszego oddechu, jakby świat pomylił kierunek stworzenia. Pamięć płonie dłużej niż ciało. Ludzie zamieniają się we wspomnienia, które jeszcze oddychają. Nie ma wody. Nie ma głodu. Nie ma nic. Tylko ciała pamiętające, że kiedyś bolały. Człowiek – ten ostatni – stoi pośrodku zgliszczy i mówi do ciszy: „To ja – wasz ocalały nikt.” Czas gryzie przestrzeń jak pies łańcuch, rozdzierając wszystko, co jeszcze drży między światłem a popiołem. W popiele, gdzie kości splatają się z korzeniami, drga coś zielonego – liść, co nie pamięta deszczu, unosi się na wietrze jak cień dawnych ogrodów. Słońce dotyka go jak rana światła – i w sekundę więdnie, zostawiając smugę zieleni, jak ślad po nieudanym stworzeniu. A niebo, znużone widokiem ciał, zamyka oczy, żeby wreszcie nie widzieć człowieka.  
    • Mijam znów rodzinny dom ,w którym mieszkali rodzice. Chciałbym dotknąć  klamki drzwi i głos ich usłyszeć . Przejeżdżając i patrzą ,przez  samochodu szybę . Wspominam dłonie  matki chroniące mnie od chłodu .   Ten grudniowy dzień, z opłatkiem w ręku. I wakacyjne chwile , ciepła i słońca pełne  wdzięków. Lecz my, nieszczęśni ludzie wpisani w czas . Który wciąż nad wszystkim , co żyje, przewagę ma .   Bezlitośnie, zbyt szybko, zabiera bliskich nam . Nas również ,wezwie do siebie i uciec nie ma gdzie . Ktoś inny ,jest w rodzinnym domu , już nie wpuści mnie . Choćbym klękną na kolanach ,wróć tamte lata mi.   Kiedy przychodziłem, otwierałaś mamo mi do domu drzwi. Teraz jestem na swoim, mam wspaniały dom . lecz bez ciebie mamo, to nie ten sam schron.   Spieszmy kochać  bliskich, póki tutaj są . Póki mieszkają blisko i cieszą  osobą swą . Bo wcześniej, czy później, zostawimy wszystko. Będziemy zmuszeni ,odejść natychmiast z  stąd.
    • @Nata_Kruk   dziękuję Nata ! i piękne pozdrowienia dla Ciebie :)  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...