Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z delegacji w Tokio przywiozłem sobie zabawkę. Znajomi kupili katany dla teściów, konsole do gier dla dzieci albo nasiona dziwacznych roślin ogrodowych dla żon. Ja zaś ostatniego dnia pobytu wymknąłem się z naszego Mitsui Urban Hotel, przebrnąłem przez zapchane chodniki, minąłem publiczną łaźnię Konparuyu, z której często z kolegami korzystaliśmy i znalazłem się na Ginza-dori Avenue. Tam, na jednym z pięter wielobranżowego marketu kupiłem hit sezonu. Zawsze lubiłem zaawansowane technicznie zabawki.
Gdybym miał wymienić najciekawsze zabaweczki to lista ułożyłaby się mniej więcej tak:
Ze stanów przywiozłem sobie noktowizyjne szkła kontaktowe, zasilane wszczepianymi pod brwi czerpakami ciepła. Wystarczyło naładować je kilkunastoma sekundami intensywnego mrugania i mogłem zmieniać najczarniejszą noc w zielonkawy dzień. W Szwecji, z kolei, zdobyłem maszynkę do chemicznego pozyskiwania wody z powietrza – niezbędną we wszelkich wyprawach survivalowych. Nie to, żeby pociągało mnie zaszywanie się w dziczy. Po prostu lubię miny znajomych, którym pokazuję jak z mieszanki powietrza można uzyskać wodę. Wystarczy na wieku maszynki wpisać kilka parametrów i w dwie minuty gotowe. Oczywiście sprzęt nie jest jeszcze doskonały, czasem zamiast wody wytrąca się cuchnący śluz, ale w czterech przypadkach na pięć, udaje mi się otrzymać czystą wodę, kosztem jedynie zasysanego powietrza.
W Kanadzie dostałem terraformowalny globus. Piękna, błękitno-połyskująca kula o średnicy 20 cali, ze szkicem kontynentów. Po wskazaniu palcem określonego miejsca, następowało całkiem spore przybliżenie, a część kuli przekształcała się w trójwymiarową formę wskazanych terenów. Himalaje, Alpy, Tatry, pustynie Afryki – co się chciało. To duża frajda czuć jak pod palcami wyrasta Czomolungma. Nie odwzorowywał jednak miast ani żadnych akwenów. Byłem więc trochę rozczarowany. Pewnego razu, przez wielką moją nieostrożność, zrzuciłem jasnoniebieski globus z biurka. Pękły jakieś wewnętrzne płytki i nic nie działa już jak powinno. Teraz wskazując japońskie wyspy, coś tam w środku zgrzyta i trzeszczy, powierzchnia drga w dziwny sposób. Zamówiłem już lepszy egzemplarz, z nowego katalogu – imitujący oceany i morza. Ponoć przyjmuje kolory powierzchni, na przykład lasów.
Z Rosji przywiozłem cztery dosyć tanie podróbki światłowodowych płaszczek. Miałem kupić oryginały na Tajwanie, ale handlowiec spod Petersburga dołączył do kompletu bio-silikonowego nietoperza, z nieskomplikowanym AI, podatnego na proste uwarunkowania. Rzekomy eksperyment biotechnologiczny z ostatnich dni Armii Czerwonej. Nietoperz po tygodniu przestał latać, teraz z rzadka tylko się poruszy. Tkwi nieruchomo, wczepiony w belkę na strychu. Jedna płaszczka zdechła. Pozostałe pływają i świecą w akwarium wbudowanym w ścianę sypialni.
Z pierwszej wizyty w Japonii przywiozłem psa-cyborga. Szczekał, łasił się, pił, jadł, a nawet wydalał. Jak trzeba – na gazetę. Reagował na głaskanie. No i, co za tym idzie, na bicie również.
Jednak to, co przywiozłem teraz, było warte więcej niż wszystkie te zabawki razem wzięte. Jak już wspomniałem – hit sezonu. Nie mogłem się doczekać wypakowania mojego nowego nabytku z folii, kartonika i styropianowego pudełka.
Na odprawie celnej wzmogli kontrole. Moim kolegom zabrano nasiona, jako niepewne biologicznie produkty. Zabrano szable, klasyfikując je jako broń białą. Konsole do gier słono oclono. Tylko ja, ze swoim kolorowym pudełkiem, posiadającym wszelkie potrzebne atesty i certyfikaty, nie miałem kłopotów. Zabawka od lat trzech. Uwaga na małe elementy. Śliczne kolorowe opakowanie.
Zaadoptowałem jedno z piwnicznych pomieszczeń, na użytek mojej zabawki. Nie byle jakiej zabawki. Była to trzy i pół calowa figurka nagiego człowieka. Uruchomiłem go chuchnięciem, jak napisano w instrukcji. W hałdzie znajdującej się na krańcu mojej posesji wygrzebałem jakieś piaskowe robale. Całkiem spore. Wrzuciłem je człowieczkowi i patrzyłem jak uczy się polować. Zaczekałem na dzień, w którym nie mógł poradzić sobie z przeciwnikiem. Pomogłem mu. Uniósł na mnie wzrok. Gapił się, zdziwiony, bardzo długo. Widziałem jak rodzą się w nim lęki i pytania. Otworzył usta i wzniósł w górę ręce… Rozdeptałem go na miazgę.
Wszystko nagrałem laserowym camcorderem. Co niedzielę oglądam sobie jego ostatnią, głupią minę. Za każdym razem, gdy patrzę na to, co uczyniłem, (a było to bardzo dobre), śmieję się do łez.


marcholt
Szczecin, sobota, 26 lipca 2003

Opublikowano

Ech, ten demoniczny Marcholt...
Mam kilka uwag do Twojej wersji mitu genezyjskiego: zaraz na początku, o, gdzieś tutaj: Zawsze lubiłem zaawansowane technicznie zabawki.
Gdybym miał wymienić najciekawsze zabaweczki
"zabawka" powtarza się zbyt często jak na Twoje możliwości. Survial to chyba nie to samo co survival, jeśli w ogóle istnieje coś takiego jak sruvial.
Rozumiem, że tekst stanowi ciągłość z komentarzem pod obłożonym przez Ciebie anatemą Brzydkim kłosem?
Moją ocenę znasz, nigdy wcześniej nie widziałem genesis przerobionego z diabelnym uśmiechem w konwencji s-f. Na s-f się nie znam, na genesis - trochę. Fajna proza. Czuwaj.

Opublikowano

literówkę poprawiłem. przepraszam (tkwiła tam przez parę ładnych konkursów, hłe hłe). Z czestością "zabawki" to fakt. Trza by to poprawić. Mówiłem, że tekst średnio dobry jest. ALe lubię go. Zakończył w zasadzie całe moje wadzenie się z najwyższym (pierwotny etap twórców, każdeń przechodzi chyba). Osiągnąłem poziom lęku przed górą, co tekst, mam nadzieję, wyraża. Teraz troszkę wróciłem do ludzi. Ale stary daje popalić równo, więc z nim jeszcze nie skończyłem. Mam nadzieję, że repasaże bedą czymś dojrzalszym niż to młodzieńcze wtykanie starotestamentowemu...

Opublikowano

Już bardziej patetycznie o tym wieku młodzieńczym górnym i jurnym nie mogłeś, co? jak panienka po prostu: nie rozumiesz, że Tobie wielu mogłoby pozazdrościć stylu i ogólnych walorów prozy? ona naprawdę jest bardzo proporcjonalna - myślę, że lepiej niż w Zabawce widać to w Czego to ludzie nie wymyślą (tu mogą razić wyliczenia zabawek - owszem, dowcipne, ale jeśli ktoś nie lubi s-f [piszący te słowa sługa uniżony a niegodny] to może być zwyczajnie irytujące). Niemniej - jędrna proza bez celulitu.

Opublikowano

nie podobało mi się
do momentu otworzenia kolorowego pudełeczka...
czytało się dobrze, ale opisywanie tych zabawek jakoś mi nie podchodziło, jak zobaczyłam, że zaraz koniec to zastanawiałam się, co będzie punktem kulminacyjnym? zaskoczyłeś mnie, baaardzo. Spodziewałam się co najmniej kilku rzeczy, ale żadna nawet się nie otarła o prawdę.
A zakończenie?
Okropne. Przygniotłeś mnie nim i mi się teraz gorzej oddycha.
Lubię jak teksty na mnie oddziałują, więc za to plus.

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

A więc jednak moja teoria o wyliczeniach sprawdziła się choć w jednym przypadku! Natalia wprawdzie zachwycała się Outsiderami, ale nie wygląda mi na miłośniczkę sf (chyba że się mylę, przepraszam jeśli tak). To własnie miałem na myśli.

Ale oczywiście Marcholt ma to nie na myśli tylko gdzieś i ani trochę sie naszymi utyskiwaniami nie przejmie, i dobrze, bo i tekst mocny ;)

Opublikowano

lubię mistykę,
jednak mocna fantastyka odczłowieczona jest lekko, a ja muszę mieć uczucia i emocje, ludzi i ich przeżycia, bez tego brak mi głębszych wartości, które niosą własnie ludzkie odruchy i cechy (heh pewnie dlatego na startreku prawie śpię a II część Władcę pierściemi oglądałam na kasecie z palcem na przyspieszaniu :) zbytnie odrealnienie mnie nie przekonuje, lubię subtelne fantazjowanie.

Opublikowano

Bardzo zgrabna odpowiedź. Dla mnie też ten akurat tekst Marcholta był dużym przeżyciem - długo dyskutowaliśmy o nim z kolegami (gdzieś tak dokładnie z rok temu Marcholt wydał pierwszy numer swego miesięcznika poświęconego prozie, o wiele mówiącej nazwie: Prozak), nabijając się nawet z samego autora, że chyba ma wreszcie swój okres mistyczny ;) niemniej, bez względu na duży sentyment do zabawki (do dziś nie wiem dlaczego z atestem, podobno warto się nad tym zastanowić, a nawet skonsultować z niejakim Erystem von Gorskim), uważam że "czego to ludzie nie wymyślą" jest lepsze.

Opublikowano

szerszy sposób czytania mówisz? to zależy od tekstu, jeśli w pewnym momencie nie poruszy odpowiednich strun, lub nie chwyci za serce, albo ,co rzadziej spotykane, nie rzuci na kolana to i mi udzielają się klapki naoczne :) i jakoś inaczej na tekst patrzę...

Opublikowano

Klasa.
Najlepszy z czterech przeczytanych. W przeciwieństwie do "Czego to ludzie..." tu nie ma się absolutnie do czego przyczepić. Krzepko, sprężyście prowadzone. Wyliczenia zaczynają niepokoić znakomicie podkręcając efekt zwieńczenia. Gratulacje.

Opublikowano

To pisał Marchołt??? Wolnego... Nie, że zły czy jakoś tak, ale nie chyta mnie, jak poprzednie. Może to kwestia tego, że Autor postawił na prozę ułożoną. Pomysł nienajgłupszy, jednak czegoś brakło. Puenta jakby sprzed roku z...

Opublikowano

Marcholt, Ty wiesz, że ten tekst mi leży. Od drugiego wejrzenia. Jestem jednym z nielicznych którzy znają tajemnice tytułu i zaplecze.
Komuś z powyżej komentujących nie podobał się opis poszczególnych zabawek... cóż radzę przeczytać raz jeszcze a jeśli i to nie pomoże, proszę skonfrontować to z księgą Genesis. Każda zabawka to dzień tworzenia pana B. ale tekst w czasie pierwszej lektury świetnie to kamufluje i w tym jego siła. Dobry jest i basta. Tekst numeru przecie to był...

Opublikowano

Literówki poprawiłem (było tam też wciecie na jeden wers - zupełnie przypadkiem i nie obfitowało w znaczenia naddane, mam nadzieję że nie zaburzyłem nikomu toku interpretacyjnego tym czynem...)
I proszę już nie pisać pochwał. To że jestem dobrym pisarzem powtarzam sobie co rano przed lustrem, i już pochwał nie potrzebuję. :) Proszę o tzw. tyry. Skrytykujcie to na Boga! Proszę was, jak mam się czegokolwiek uczyć?
Poza tym jeżeli nie krytykujecie moich tekstów, odbieracie mi tym samym prawo do krytykowania tekstów waszych. To nie fair.

Opublikowano

Co do opisu kolejnych zabawek - odzwierciedla pasję kolekcjonera...mam takiego w domu więc daje mi to uczucie pewnej autentyczności. Nie spodziewałam się takiego finału i o to chyba chodziło.
Przytłaczająca końcówka. Muszę przyznać, że zrobiła na mnie duże wrażenie.
Pozdrawiam
Asa

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 Gwiazdy, astrologia i przeznaczenie - coś w tym jest! :))))))
    • Gdy pierwsza skrząca gwiazda, Jakby zagubiona, maleńka, samotna, Zamigoce na tle wieczornego nieba, Oznajmiając wigilijnej wieczerzy czas… A we wszystkich Polski zakątkach, W przystrojonych odświętnie domach, Trwająca od rana krzątanina, Z wolna dobiegnie już końca…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Zatańczą nasze świąteczne emocje, Niewidzialnymi nićmi z sobą splecione, Niczym złote włosy anielskie.   Strojna w bombki i łańcuchy choinka, W blasku wielokolorowych lampek skąpana, Ucieszy oczy każdego dziecka, Błyszczącą betlejemską gwiazdą zwieńczona… A pod choinką stareńka szopka, Z pieczołowitością misternie wyrzeźbiona, Opowie malcom bez jednego słowa, Tę ponadczasową historię sprzed tysięcy lat...   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Biorąc ułożony na sianku opłatek, Zbliżając się z wolna ku sobie, Wszyscy wkrótce obejmiemy się czule,   Wnet z głębi serc, Popłyną życzenia szczere, W najczulsze słowa przyobleczone, By drżącym od emocji głosem wybrzmieć… Wszelakich sukcesów w życiu codziennym, W szkole, w domu i w pracy, Szczęścia, bogactwa, pieniędzy, Lat długich w zdrowiu i pomyślności…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Jedno pozostawione puste nakrycie Echo dawnych zapomnianych już wierzeń, Przypomni tamte stare tradycje,   Gdy pełna czerwonego barszczu chochla, Dotknie ze stukiem każdego talerza, A po przystrojonych odświętnie wnętrzach, Rozniesie się już jego aromat, Wybijający kolejną godzinę stary zegar, Przypomni o upływających latach życia, Gdy w kącie stara pozytywka,  Zagra kolędę znaną z dzieciństwa…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Gdy za oknem prószy wciąż śnieg, Tlą się w pamięci wspomnienia odległe, Czasem mgłą niepamięci zasnute.   Przy wigilijnych potrawach, Zajmie nas niejedna długa dyskusja, O tym jak z biegiem kolejnych lat, Zmieniała się nasza Ojczyzna… A na przyszłe lata pewnie snute plany, Przecinane przez głośne krzyki W sąsiednich pokojach bawiących się dzieci, Wzbudzą często serdeczne uśmiechy…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Dadzą się czasem słyszeć szepty anielskie, Tak melodyjne choć cichuteńkie, W myślach naszych niekiedy odzwierciedlone.   Długie refleksyjne rozmowy, W gronie rodziny i najbliższych, Pozostaną w wdzięcznej pamięci, Powracając na starość przyobleczone w sny… A gdy czas włosy siwizną przyprószy, Wspomnienie tamtych z dzieciństwa Wigilii, Z oczu niekiedy wyciśnie łzy, Otarte ruchem pomarszczonej dłoni…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • nie szukałem cię bo zawsze myślałem że takie rzeczy trafiają się innym albo w książkach które kłamią lepiej niż ludzie a potem przyszłaś bez fanfar bez obietnic po prostu usiadłaś obok jakbyś znała to miejsce od zawsze i nagle świat ten stary sku*wiel przestał mnie bić codziennie zostawił tylko lekkie siniaki żebym pamiętał jak było wcześniej kocham cię w ten brudny, ludzki sposób kiedy myślę o tobie przy pustym kubku o trzeciej nad ranem i wiem że nawet cisza z tobą ma sens tęsknota? jest jak niedopałek w kieszeni ciągle o sobie przypomina ale nie boli bo wiem że istniejesz że gdzieś oddychasz śmiejesz się może właśnie patrzysz w sufit tak jak ja i to wystarczy żeby jutro znów wstać nie wierzę w bajki ale wierzę w ciebie a to więcej niż kiedykolwiek odważyłem się mieć bo po raz pierwszy nie boję się stracić tylko cieszę się że w końcu znalazłem dom w drugim człowieku
    • Błądząc po pustynnych piaskach, w miejscach, w których dosięgniemy przykrytego mgłą nieba, każdy pozostawiony na ziemi ślad zamienimy w oazy. Tym tropem będą mogły podążać karawany spragnionych. Kropla po kropli zaczną spływać strumienie wody, wypłukując piach z zaschniętych ust. Już wiesz, wiesz więcej, więcej na pewno, na pewno, gdzie trzeba, gdzie trzeba wież. Wiesz, gdzie mgła spłynie z nieba.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...