Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

rzucałam się wierszem na szyję
choć słowa wiadomo, nie ręce,
to jednak ścisnęłam niechcący
za serce, srebrzystym naręczem

już taką mam podłą przypadłość,
więc kiedy coś z nudą znów sklecę,
to utknę jak drzazgi na ogień,
wichura niech porwie wraz z piecem

nie chciałam kochanie, przepraszam
niech ktoś mi pożyczy pistolet,
jak w łeb sobie strzelę, to oddam
i wreszcie przestanie mnie boleć

Opublikowano

dwie w wierszu średniówki nie krzyczą
choć słowa wiadomo nie ręce
potrafią okrasić goryczą
dać radość lub jeszcze coś więcej

coś z nudów sklecone przypadkiem
ot słowa rymami związane
tak proste lecz wcale nie łatwe
znów wryły głęboko się w pamięć

pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



głęboko wgryzają się mówisz?
już nie wiem co robić ze słowem,
wybieram oglądam pod lupą
i znowu nieszczęście gotowe

bezwiednie, przepraszam, nie chciałam
bez żalu dziś pióra połamię!
nie było wszak moim zamiarem
i przykro uszkodzić ci pamięć


Dziękuję Jacku, pozdrawiam zimowo :)
Opublikowano

Wiersz jako swoisty proces podczas, którego czytelnik staje się jakby częścią nas i zmartwiony ułudą przez wiersz wyobrażoną schodzi na ziemię, najczęściej bez jakiejkolwiek woli poety. Według mnie jednak wiersz smutny - o zawiedzeniu poezją.
Pozdrawiam.

Opublikowano

I znowu smutno u Ciebie, Alicjo. Tak to jest, sami siebie oszukujemy, zwłaszcza poeci - wmawiamy sobie różne rzeczy, roimy sobie jakieś piękno, jakieś marzenia... Ale bez tego nie da się żyć.

Opublikowano

Mimo wszystko, a może wbrew wszystkiemu, przyjemnie się czyta. Oczywiście łącznie z rozmową wierszami, bo jest to swoista sztuka przekomarzać się (nie gubiąc tematu, a więc do rzeczy) wierszem. A co do wiersza, to albo się ma takie wyczucie, powiem wprost – poetyckie, albo nie ma, i żadne inne wysiłki tutaj nie pomogą. Autorka widocznie ma takie wyczucie, acz wyczucie poetyckie w największej mierze jest zasługą nieustającego wysiłku, no powiedzmy, że twórczego; chociaż kto wie, czy twórczość w głównej mierze nie jest zmaganiem się z własnymi słabościami. No i oczywiście bacząc (godząc się) na efekt, tj. biorąc odpowiedzialność za to, co się tak czy inaczej (lepiej lub gorzej) robi. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...