Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

są kobiety które z chłopców robią mężczyzn
bez zabawek i szybkiej jazdy samochodem
można się obejść jak z pustym portfelem
mogą cię zostawić i powiedzą że jesteś nic niewart

ale nie będziesz płakał
nie będziesz nawet patrzył w lustro
zrobisz sobie kanapkę
posmarujesz ją czymkolwiek
obejrzysz boks jeśli jakaś stacja będzie go pokazywać
w innym przypadku przełączysz na mecz ligi angielskiej
bądź żużel jeśli to kochasz

w przerwie zajrzysz do lodówki
i przypomnisz sobie że zapomniałeś kupić piwo
więc wyciągniesz z barku whisky
rozrobisz ją z colą
a wtedy Manchester United prowadzi już 1-0
i czekasz na powtórkę

aż ona zadzwoni i przypomni
że chce zabrać swoje rzeczy
i że dziwnie wyszło z tym wszystkim
ale ty masz to w dupie
z grzeczności przytakujesz i łagodzisz atmosferę
w głębi siebie nazywasz ją suką

rozłączacie się
był nokaut
był gol na remis
i kraksa na torze
ale ciebie nie ma
to wszystko jest zgaszone
i nic nie rozpali ognia

tuż przed północą
idziesz na stację benzynową
kupujesz czteropak Heinekena
i prezerwatywy

jeszcze nic nie jest przesądzone

Opublikowano

Podchodzę do tego teksu trzeci raz :-)). Jest bardzo typowy dla ciebie - mocny, zdecydowany, podany wprost. Trzeba go przetrawić. Malujesz obraz mocnego faceta, który próbuje sobie radzić z tym światem po swojemu. Nastolatki powinny czytać Twoje wiersze jak poradniki psychologiczne na temat facetów, zanim rozwiną wodze fantazji. :-)) A.

Opublikowano

Wiem, że taka forma wypowiedzi w poezji jest absolutnie dopuszczalna, zdarzało mi się czytać wiersze podobnie skonstruowane. ale szczerze mówiąc takie utwory nie rzucają mnie na kolana. Nie podobają mi się bo mam problem kiedy autor przekracza granicę oddzielającą poezję od wypowiedzi publicystycznej. Ale powtarzam, to jest dopuszczalna forma nawet przyzwoicie napisana lecz mnie nie porusza. Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Poezja to dla mnie łamanie barier, ucieczka przed strachem i ścisłą regułą bycia przywiązanym do określonych reguł, rzyganie emocjami i plucie prawdą. nie zastanawiam się nad formą , mam ją gdzieś, zapisuję jak leci, a że cieknie jak krew z nosa, więc nie tamuję. wszystko musi mieć swoje ujście - słowa, emocje i rzeki. trzymanie ich w ryzach grozi kataklizmem ja szukam ugody z samym sobą
dziękuję Marku za wyrażenie opinii
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Poezja to dla mnie łamanie barier, ucieczka przed strachem i ścisłą regułą bycia przywiązanym do określonych reguł, rzyganie emocjami i plucie prawdą. nie zastanawiam się nad formą , mam ją gdzieś, zapisuję jak leci, a że cieknie jak krew z nosa, więc nie tamuję. wszystko musi mieć swoje ujście - słowa, emocje i rzeki. trzymanie ich w ryzach grozi kataklizmem ja szukam ugody z samym sobą
dziękuję Marku za wyrażenie opinii
pozdrawiam
r

Nie jesteś w łamaniu barier prekursorem, było wielu przed tobą. Ja po prostu nie wiem jak ocenić twój wiersz i nie tylko twój. Akceptuję taką poezję, bo to jest poezja, ale mój entuzjazm jest zdecydowanie umiarkowany, nic na to nie poradzę. Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Poezja to dla mnie łamanie barier, ucieczka przed strachem i ścisłą regułą bycia przywiązanym do określonych reguł, rzyganie emocjami i plucie prawdą. nie zastanawiam się nad formą , mam ją gdzieś, zapisuję jak leci, a że cieknie jak krew z nosa, więc nie tamuję. wszystko musi mieć swoje ujście - słowa, emocje i rzeki. trzymanie ich w ryzach grozi kataklizmem ja szukam ugody z samym sobą
dziękuję Marku za wyrażenie opinii
pozdrawiam
r

Nie jesteś w łamaniu barier prekursorem, było wielu przed tobą. Ja po prostu nie wiem jak ocenić twój wiersz i nie tylko twój. Akceptuję taką poezję, bo to jest poezja, ale mój entuzjazm jest zdecydowanie umiarkowany, nic na to nie poradzę. Pozdrawiam.
to, że nie jestem prekursorem to jasne jak piwo i nowo kupione cichy, zdefiniowałem swój pogląd na sprawę i tyle. nie śmiem nazywać się nikim poza Panem Białym na tym forum, reszta to dążenie do zamknięcia pewnych rozdziałów i otwierania nowych drzwi
Opublikowano

Czekałam na drobne zmiany i się doczekałam. Lubię takie Twoje pisanie. Epickie, z sytuacją jak w opowiadaniu, mocno zarysowuje relacje między kobietą a mężczyzną.
Facet - twardziel - w środku wrażliwy i wyczekujący, ciągle na to samo, wszak nic nie jest przesądzone!
Dobre to jest, Rafale!
Cieplutko, Para:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


drobną zmianą był tylko ort w "niewart" - cóż, jestem kaleką ortografii i interpunkcji;))
właśnie o tym jest rzecz, że jeszcze nic nie jest przesądzone i nawet kiedy wszystko wydaje się klarowne i czyste, jutro może być mętne i brudne, przewrotność jest piękna poezja Rimbauda.
wiersze na temat kobiet i mężczyzn prują się ze mnie jak stary sweter
dziękuję Anno za dobre słowo, komentarz i czytanie
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to nie jest podejście do sprawy to jest sytuacja w której peel zostaje wyrzucony za (np.)burtę, albo tonie albo stara się dopłynąć do brzegu, walka z swoją słabością i chęć udowodnienia sobie że woda nie jest zbyt zimna
cieszy że "celny":)
dziękuję za dobre słowo, komentarz i czytanie
pozdrawiam
r
Opublikowano

Nie przepadam za takim stylem pisania, jednak wywołuje pewien uśmiech
u mnie ten wiersz, jak też i inne twoje wiersze, a to z tego
głównie powodu, że jeżeli coś wymaga poprawienia
dla klarowności choćby, to dlaczego tego nie wskazać
pisząc czy mówiąc. Ţo normalne i jak najbardziej
ludzkie reakcje na spartaczoną nieraz rzeczywistość.

:)))

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


co do stylu, to ja nie dyskutuję, każdy ma inny
a co do poprawiania to ja nie jestem od tego, opisuję tylko pewne sytuacje i tyle
dziękuję za komentarz i czytanie
pozdrawiam
r
Przepraszam, ale odpowiedź twoja sugeruje, że ja komentarzem
nakłaniam do jakiegoś poprawiania lub zarzucam jego braki.
Otóż komentuję, recenzuję ze swoim odczuciem jakby ten wiersz,
w taki tym razem sposób.

Co do samego pisania, to nie jest tylko opisem
sytuacji, jest takim samym punktem wyjścia,
jak każde wypowiedzenie się piszącego
wobec przyjęcia jakiegoś obrazu opisywanej
np sytuacji, czyli już jest skonfrontowane
choćby ze swoim punktem widzenia, czy też
poglądem. W tym aspekcie podlega
jakiejś tam opinii już nie wewnętrznej a zewnętrznej.
wobec czego reagowanie na pisanie
choćby komentarzem ma już wpływ jakikolwiek
na własną stronniczość wobec tekstu.
Inaczej byłoby zbędne pisanie, a w tym założeniu
tworzenie sztucznej bierności, jak pisnie sobie a muzom.
Najczęściej z różnych powodów tak jest, albo musi
być, co najtrudniej jest skomentować.;))
Niestety

Pozdrawiam serdecznie..

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiedziałem. I oby taka dalej była. W wieku nastoletnim różnie "niespodzianki" mogą się trafić. Niektórzy przechodzą w miarę bezboleśnie tak jak ja, ale zdarza się prawdziwa droga przez mękę.      Czyli tak zwane jeziora.
    • Jej oliwkowo zielone, lekko zmrużone, za zasłoną krótkich acz grubych rzęs, oczęta.  Wpatrywały się we mnie  z cichym uwielbieniem. Szybko doskoczyła, jeszcze nie ostygłym po niedawnym spełnieniu ciałem  ku mojej piersi. I złożyła na moich  zamkniętych na głucho ustach, pocałunek  zbyt lubieżnie gorący bym mógł nadal  ignorować z wyższością samca alfa  jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Wczepiłem palce w jej ciemne pukle, dziś wyjątkowo pofalowane. Może to sen tak spokojny. Dziecięcy wręcz. Rozrzucił je na świeżej pościeli. A potem żar zespolonych ciał  nadał im tego nęcącego blasku  i kształtu morskiej fali.     Mając ją w ramionach  czasami zapominałem o całym świecie. Żyłem w jej blasku i cieniu. Dla jej głosu i ciepła słów miłosnych. Dla jej oczu. Wzroku anioła. Ona mną władała. Choć nie chciała tego. Chciała być. Leczyć mnie. Rekonstruować moją duszę. Z każdym dotykiem i pocałunkiem,  odrastało mi serce. Kiedyś wyjedzone przez mrok. Otoczyła je opieką i troską.     Nie musiałem mówić. Nasze myśli zawsze były jednością. Czasami śmiała się, że mnie usidliła magią. Zaklęcia z jej ksiąg,  pozwoliły mnie przywołać i ujarzmić. Czy kiedykolwiek chciałem od niej odejść? Przenigdy. Już nie migruję wśród leśnych mokradeł  i zapomnianych nawet przez szeptuchy bagiennych borów. Mroźny księżyc ma jednak potężny zew. Tej klątwy nie zakończy nawet moja śmierć. Więc przemieniam się w jej ramionach. Samotny wilk, który dzięki ludzkiej czarownicy, jest choć trochę zrozumiany. Poddany nie ocenie a wysłuchaniu.      Lecz pamiętam i te noc czerwcową przed laty. Gdy świeżo porzucony na skraju polany. Wyłem aż do utraty głosu. Padłem w wystające ponad ściółkę, korzenie prastarego dębu. Moje żale obudziły go ze snu. Schwycił mnie w swe starcze konary i umościł wygodnie na listowiu gałęzistych dłoni. Zapytał kim jestem. Samotnym wilkiem odpowiedziałem. Drzewa myślą i odpowiadają dość długo. Wreszcie odparł z wielką rozwagą. Nie wyglądasz na wilka. Bo kiedyś byłem człowiekiem, lecz pobratymcy z wioski  nałożyli na mnie klątwę. Wypędzili mnie z granicy siół. Stałem się bestią. Znasz ludzi? To podły gatunek.     Dąb zasępił się lub nawet przysnął myśląc nad odpowiedzią. Wreszcie odrzekł z powagą. Nic nie wiadomo mi o gatunku ludzi.  Młody to zapewne szczep lub plemię. Znam dobrze ptaki co zamieszkują przestworza i korony moich pobratymców. Znam ryby srebrzyste i prędkie co płyną w nurtach górskich i leśnych strumieni. Znam jaszczurki, pająki czy ślimaki  co wędrówkami swymi po korze. Wywołują łaskotanie i uczucie świądu. Znam łosie, jelenie czy dziki. Co chadzają w ostępy. Zniżają łeb w ukłonach  ilekroć widzą mą postać  przechadzająca się po lesie. Czasami rozmawiam z wilkami. O wolności. Lecz Ty nie wyglądasz  na szczęśliwego i wolnego.     Rzucono na mnie czar.  Klątwę, której ani czas ani pokuta nie zdejmie. Dąb znów długo myślał. Czar… klątwy… magiczne konszachty. Runy, pergaminy, konstelacje. Drzewa nie znają się na tym. My rośniemy w ciszy prastarych puszcz. W miejscach świętych,  dotkniętych jedynie stopą Pierworodnego. Naszymi braćmi są chmury i skały. Słuchamy pieśni wichru. A kołysze nas do snu  szemrząca dziko Atrubre. Pani wszystkich wód,  której źródło spłynęło z nieba przed eonami.     Ale znam kogoś kto mógłby zaradzić  na Twą niedolę dziwny wilku. Zabiorę Cię do czarownicy,  która może będzie potrafiła zdjąć klątwę. Las jest wielki i dziki. Pełen parowów i dolin. Nie zbadają go w połowie nawet  tak śmiesznie mikre łapy jak Twoje. Zresztą nieroztropnie byłoby wysyłać  Cię tam samopas. Zaniosę Cię zatem wilku. Ku dawnemu kręgu rady. Do magicznych wrót Dok Natt. Tam jest dom czarownicy. Mieszka w wysuszonym cielsku trolla. Ona będzie umiała pomóc.     I ruszył ku kniei  z moim ciałem uwięzionym  w gałęzistym uścisku. Dopiero szóstego dnia stanęliśmy u celu. Dąb wyszedł zza  ostatniego szpaleru świerków. Każdy z nich zaszumiał  w ich drzewnym języku, oddając hołd władcy lasu. Moim oczom ukazał się przepołowiony światłocieniem zmierzchającego słońca  krąg polnych głazów,  pokrywały je wyżłobione linie runicznych, elfickich zaklęć. W centrum okręgu stała budowla  prawie tak wysoka jak Dąb, Złożony z kamieni i księżycowego srebra  łuk Dok Natt.     Miejsce gdzie Pierworodny  śpiewał swym dzieciom  pieśń o powstaniu życia. Gdzie nauczył ich miłości i dobra. Bo zła wtedy w krainie nie było. Nie było elfów, ludzi ani krasnoludów. Był tylko Pierworodny, jego głos  i zrodzone ze śpiewu dusze. Ognie natchnienia. Które dały początek życiu. Dąb ułożył mnie delikatnie w kręgu. Dopiero wtedy dostrzegłem osobliwe domostwo na lewo od nas. Było to cielsko trolla. Zamienione w kamień. Naruszone eonami opadów i erozji, pełne wgłębień i pieczar, prowadzących wgłąb jego martwych trzewi. Jedno z nich prowadziło do domu czarownicy.     Dąb z zaciekawieniem  krążył wokół cielska trolla. Z pewnością kiedyś go znał. I nie myliłem się. Kelljoon Maczuga… pomiot magii  która zatruła pieśń. Zabił go przed wiekami Jannii, Bóg góry. Była to era jaką pamiętamy już tylko my, strażnicy lasu i skały górskich zboczy. W jego wnętrzu  uwiła swe gniazdo czarownica. Bywaj wilku. Obyś w świętym Dok Natt, odnalazł to czego szukasz  i zmazał klątwę swego rodu. Ludzi jak ich nazywasz. Odszedł w las a za nim udały się  dwa najwyższe świerki. A ja ruszyłem niepewnie do trollowej jaskini. By szukać ratunku. I znalazłem go w objęciach czarownicy.  
    • Witam - wiersz ciekawy Czarku -                                                                Pzdr.
    • @Berenika97   Bereniko.   dziękuję Ci za ten komentarz.   czytając go, miałem wrażenie, że ktoś otworzył okno w dusznym pokoju.   nagle powietrze zrobiło się lżejsze, a świat jakby się odrobinę uśmiechnął.   masz niezwykły dar widzenia rzeczy w ich prawdziwych barwach - nawet kiedy piszę o mroku.   Twoje słowa są jak taki mały, własny kubek ciepłej herbaty, niby  nic wielkiego, a jednak człowiek po niej wraca do siebie.     dziękuję Ci za to :)   bardzo :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...