Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy (pogrubione) to nie za prosta "kalka"?
"powieki śnią na jawie" wydaje mi się ścieśnione semantycznie. Całości nie czytam - odbieram może raczej, jak ekspresjonistyczne obrazy.
Pozdrawiam
Opublikowano

proszę o wyjaśnienie: czas trójwymiarowy - co to?

zakończenie zbyt patetyczne, a mógłby to być np. dystych elegijny, co łączyłoby się z aniołami, i całość, być może, byłaby lepsza.

słabo

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kalka? Proszę wybaczyć, nie rozumiem. A ścieśnienie semantyczne wzmaga ekspresję obrazu ;



Pogrubione nie świadczy o zbyt dobrym nastawieniu do wiersza, pański komentarz robi się niepoważny. Rozumiem, że anielski dystych elegijny byłby mniej patetyczny i uratowałby wiersz?

Dzięki
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kalka? Proszę wybaczyć, nie rozumiem. A ścieśnienie semantyczne wzmaga ekspresję obrazu ;



Pogrubione nie świadczy o zbyt dobrym nastawieniu do wiersza, pański komentarz robi się niepoważny. Rozumiem, że anielski dystych elegijny byłby mniej patetyczny i uratowałby wiersz?

Dzięki

Nie odpowiedział pan na pytanie: co to jest czas trójwymiarowy?

Proszę Pana, nie miewam nastawienia, jak Pan to ujął był do wiersza, wierszy i autorów. Dyskutuję z tekstem i czasami potrzebuje pomocy od autora, ponieważ przekraczając granice, w tym przypadku mojej wiedzy o świecie, w którym żyję nieświadomy, jak się okazało, o nowych dokonaniach naukowych w dziedzinie fizyki. Chodzi o to, że nie rozumiem metafory, jakiej był Pan łaskaw użyć w wierszu.

Moja propozycja zakończenia wiersza dystychem elegijnym nie jest zła, proszę się nad nią zastanowić.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"niech przyjdzie nadzieja" - to gorzej niż święta naiwność ("kalka" była eufemizmem).
"Ścieśnienie semantyczne wzmaga ekspresję" - to z teorii czarnej dziury? A co z wyobraźnią?
Pozdrawiam
Opublikowano

Dyskusja z Panami jest nadzwyczaj interesująca, dostarczają bowiem Panowie szerokiego pola do interpretacji własnych wypowiedzi.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie zaskoczę chyba nikogo mówiąc, że "czas trójwymiarowy" nie jest pojęciem fizycznym, tylko neologizmem stworzonym na potrzeby wiersza i nie ma czego tu wyjaśniać, jeśli wyrażenie nie mówi samo przez się. Można przyjąć, że autor poniósł tu porażkę.

Zakończenie jest przemyślane i wyraża to, co autor chciał wyrazić. Nadzwyczaj zabawna jest sugestia zmiany puenty wysuwana przez czytelnika, który - jak sam przyznaje - zastanej puenty nie rozumie. Nie rozumiem też, dlaczego akurat dystych elegijny miałby pomóc temu tekstowi, skoro, powtarzam, zakończenie moje jest takie, jakie sobie założyłem; sugestia jest niesłychanie nieprecyzyjna; poza tym lepsze jest wrogiem dobrego.



Nie uważam, aby była to naiwność, raczej mówienie wprost. To nie jest teoria, tylko riposta, dość sensowna, jakby się zastanowić - i właśnie do wyobraźni się odwołuje.
Opublikowano

A mi się nie chce dyskutować z takim wierszem; być może gdybym o nim wiedział więcej jak Pan Lecter to bym go docenił należycie. Ja właściwie uważam że to grafomania: dystych czy nie dystych, o aniołach upadłych, skrzydłach załamanych i fruwających pejzażach niewiele wiem, i chyba to czyni mnie ignorantem wobec tego "wiersza".

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...