Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dopóki dopóty byłaś ty -
było właściwie wszystko
a przynajmniej to co było -
było na swoim miejscu.

A choćby tak nie było -
jeżeli jednak ja to tak
dobrze wspominam
to pewnie coś w tym jest.

A przynajmniej tyle rzeczy
na świecie jest niepojętych
które są bądź ich nie ma
bez powodu i na szczęście.

Opublikowano

Nie rozumiem, czemu pan dzieli to na wersy (jakieś próby budowania równych strofek nawet). istnieje forma prozy poetyckiej, proszę tego spróbować (ma wiele zalet, przede wszystkim brak podejrzeń o "sztuczność").
Pozdrawiam

Opublikowano

dawniejbezet –
H.Lecter -

To nie tylko trzeba rozumieć, to jeszcze trzeba czuć, i ja właśnie i po prostu tak to czuję, i tak piszę. Acz każdy ma prawo do własnego rozumienia i odczucia; zatem cieszę się, że ludzie myślą i czują po swojemu. W końcu nie ma równiłowki, i nie wszystko musi się wszystkim podobać. Zresztą na szczęście. Pozdrawiam

Opublikowano

H.Lecter -

Przecież już Ci pisałem (czyżby tak dawno, że już nie pamiętasz), że wyrywając z kontekstu, z treści, jakieś słowa i określenia, które same w sobie określają tylko siebie, i nic więcej nie znaczą (poza tym że są właśnie słownikiem), to tak można (nimi) ośmieszyć każdy wiersz. Bo dopiero słowo z innym słowem i kolejnymi słowami nabierają znaczenia, jakoż mowa wiązana, a więc związana z czymś, czyli z tematem, z treścią wiersza. A Ty z uporem trzymasz się chwytów, poniekąd poniżej pasa, jak (nie przystało) na krytyka mieniącego się alfą i omegą tego Forum. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To nie przypadkowe słowa wyrwane z kontekstu lecz tkanka tego wiersza, coś z czym się pozostaje po lekturze. To rodzaj stylistycznego i logicznego "jąkania", rozdygotania formy i treści, nie pozwalającego na dialog między autorem a czytelnikiem.
Oczywiście możesz ignorować te uwagi ale w tym wypadku, mój "upór" krytyczny podąża w ślad za twoim uporem twórczym - to zwykła konsekwencja...

P.S.
Prosiłbym o wskazanie miejsca i czasu, w którym kreowałem się na alfę i omegę, czegokolwiek...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.






to są informacje dla czytelnika a reszta słów w tym wierszu to zwykłe zapychacze, które ni formą ni treścią nie są uzasadnione, więc w czym się czytelnik ma zgłębić.
Jerzy Pilch w jednym felietonie spuentował prostota jest zasadą wielkich wynalazków jak i wstrząsających opowieści, lecz wiersz który czytamy w tym wykonaniu, nie opiera się na prostocie, a na utartych frazesach, wychodzi po prostu banalnie, a to już nie jest zaleta
niestety nie wyniosłem nic z tej lektury
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To nie przypadkowe słowa wyrwane z kontekstu lecz tkanka tego wiersza, coś z czym się pozostaje po lekturze. To rodzaj stylistycznego i logicznego "jąkania", rozdygotania formy i treści, nie pozwalającego na dialog między autorem a czytelnikiem.
Oczywiście możesz ignorować te uwagi ale w tym wypadku, mój "upór" krytyczny podąża w ślad za twoim uporem twórczym - to zwykła konsekwencja...

P.S.
Prosiłbym o wskazanie miejsca i czasu, w którym kreowałem się na alfę i omegę, czegokolwiek...
Oczywiście, że to nie są przypadkowe słowa, które wymieniłeś, bo to są (najogólniej mówiąc) łączniki słów kluczowych, czy najistotniejszych dla wiersza, które więc, jako same łączniki cóż znaczą, poza tym, że są słowami, jak wszystkie inne, ale oczywiście są bez sensu, jeżeli nie znaczą w całym wersie, w całej sentencji, w całej strofie. Czy naprawdę nie widzisz różnicy między tym, jak to Ty wymieniasz, zwrotka pierwsza: „Dopóki dopóty, właściwie, a przynajmniej, było” , a tym:

Dopóki dopóty byłaś ty –
było
właściwie wszystko
a przynajmniej to co było –
było na swoim miejscu.

Czy Ty zaiste nie zauważasz pewnej treści, i gry słów, i paradoksu.

Zwrotka druga, Ty wyłapujesz: „nie było, a choćby, jeżeli jednak, to pewnie”, a ja piszę:

A choćby tak nie było –
jeżeli jednak ja to tak
dobrze wspominam
to pewnie coś w tym jest.

Albo zwrotka trzecia, do Ciebie dociera tylko tyle: „a przynajmniej, są bądź ich nie ma...”, kiedy cała zwrotka brzmi:

A przynajmniej tyle rzeczy
na świecie jest niepojętych
które są bądź ich nie ma
bez powodu i na szczęście.

Każda więc zwrotka jest pewną całością, i wszystkie trzy strofy, też są pewną całością, jednym słowem – wierszem. I nic na to nie poradzę, że nie według Twoich kryteriów, ale zapewniam Cię, że według, nie tylko moich kryteriów, bo swoje wiersze czytam publicznie i publikuję, i to nawet dość często, i bardzo dobrze wiem, jaki jest ich oddźwięk. Ale nie zaprzeczam, że tak, i takich jakich ja używam w twórczości słów, nikt inny w taki sposób nie używa.
A poza tym, każdy Twój wpis, a uzbierało ich już się 6200, ja osobiście uważam, za kreowanie się na alfę i omegę tego Forum. Możesz tak nie uważać, wolno Ci, zresztą tak samo, jak i mi wolno uważać, jak uważam. Chyba, że admin sądzi inaczej. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.






to są informacje dla czytelnika a reszta słów w tym wierszu to zwykłe zapychacze, które ni formą ni treścią nie są uzasadnione, więc w czym się czytelnik ma zgłębić.
Jerzy Pilch w jednym felietonie spuentował prostota jest zasadą wielkich wynalazków jak i wstrząsających opowieści, lecz wiersz który czytamy w tym wykonaniu, nie opiera się na prostocie, a na utartych frazesach, wychodzi po prostu banalnie, a to już nie jest zaleta
niestety nie wyniosłem nic z tej lektury
pozdr
Banalny to Ty sam jesteś, może nie tak bardzo w poezji, jak w krytyce. A choćby dlatego, że usiłujesz robić za cień samego H.Lectera. Owszem, dobry jesteś w tańcu, czy balecie, ale jak widać, za wszelką cenę usiłujesz to zniweczyć lizusowską krytyką. Gdybyś chciał dowiedzieć się coś więcej o wierszu, który tak dowcipnie krytykujesz, to sobie poczytaj powyższe uwagi, jakie miałem do Lectera. Pozdrawiam
Opublikowano

Coż dla mnie jest to tekst czy też poezja(jak zwał tak zwał) filozoficznego abstraktu i rzeczywiście trzeba ją czytać jako abstrakt filozoficzny a nie jako tradycyjnie rozumianą poezję coś obrazującą czy też grającą na literackich skojarzeniach. Stąd jak sądzę nieporozumienia w odbiorze tekstów WiJa. Ja lubię abstrakt i lubię myśli przekazywane w takiej właśnie formie (choć oczywiście nie tylko). Moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu było że jest to takie rozbrajające i pełne ciepła wyznanie miłości za pomocą pojęć. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem , ale myślę że jest to na swój sposób oryginalne. W zalewie fajerwerków metaforycznych i kalamburów nad którymi autorzy czasem nawet nie panują takie teksty są otrzeźwiające.

Opublikowano

Coż dla mnie jest to tekst czy też poezja(jak zwał tak zwał) filozoficznego abstraktu i rzeczywiście trzeba ją czytać jako abstrakt filozoficzny a nie jako tradycyjnie rozumianą poezję coś obrazującą czy też grającą na literackich skojarzeniach. Stąd jak sądzę nieporozumienia w odbiorze tekstów WiJa. Ja lubię abstrakt i lubię myśli przekazywane w takiej właśnie formie (choć oczywiście nie tylko). Moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu było że jest to takie rozbrajające i pełne ciepła wyznanie miłości za pomocą pojęć. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem , ale myślę że jest to na swój sposób oryginalne. W zalewie fajerwerków metaforycznych i kalamburów nad którymi autorzy czasem nawet nie panują takie teksty są otrzeźwiające.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To nie przypadkowe słowa wyrwane z kontekstu lecz tkanka tego wiersza, coś z czym się pozostaje po lekturze. To rodzaj stylistycznego i logicznego "jąkania", rozdygotania formy i treści, nie pozwalającego na dialog między autorem a czytelnikiem.
Oczywiście możesz ignorować te uwagi ale w tym wypadku, mój "upór" krytyczny podąża w ślad za twoim uporem twórczym - to zwykła konsekwencja...

P.S.
Prosiłbym o wskazanie miejsca i czasu, w którym kreowałem się na alfę i omegę, czegokolwiek...
Oczywiście, że to nie są przypadkowe słowa, które wymieniłeś, bo to są (najogólniej mówiąc) łączniki słów kluczowych, czy najistotniejszych dla wiersza, które więc, jako same łączniki cóż znaczą, poza tym, że są słowami, jak wszystkie inne, ale oczywiście są bez sensu, jeżeli nie znaczą w całym wersie, w całej sentencji, w całej strofie. Czy naprawdę nie widzisz różnicy między tym, jak to Ty wymieniasz, zwrotka pierwsza: „Dopóki dopóty, właściwie, a przynajmniej, było” , a tym:

Dopóki dopóty byłaś ty –
było
właściwie wszystko
a przynajmniej to co było –
było na swoim miejscu.

Czy Ty zaiste nie zauważasz pewnej treści, i gry słów, i paradoksu.

Zwrotka druga, Ty wyłapujesz: „nie było, a choćby, jeżeli jednak, to pewnie”, a ja piszę:

A choćby tak nie było –
jeżeli jednak ja to tak
dobrze wspominam
to pewnie coś w tym jest.

Albo zwrotka trzecia, do Ciebie dociera tylko tyle: „a przynajmniej, są bądź ich nie ma...”, kiedy cała zwrotka brzmi:

A przynajmniej tyle rzeczy
na świecie jest niepojętych
które są bądź ich nie ma
bez powodu i na szczęście.

Każda więc zwrotka jest pewną całością, i wszystkie trzy strofy, też są pewną całością, jednym słowem – wierszem. I nic na to nie poradzę, że nie według Twoich kryteriów, ale zapewniam Cię, że według, nie tylko moich kryteriów, bo swoje wiersze czytam publicznie i publikuję, i to nawet dość często, i bardzo dobrze wiem, jaki jest ich oddźwięk. Ale nie zaprzeczam, że tak, i takich jakich ja używam w twórczości słów, nikt inny w taki sposób nie używa.
A poza tym, każdy Twój wpis, a uzbierało ich już się 6200, ja osobiście uważam, za kreowanie się na alfę i omegę tego Forum. Możesz tak nie uważać, wolno Ci, zresztą tak samo, jak i mi wolno uważać, jak uważam. Chyba, że admin sądzi inaczej. Pozdrawiam

Ja mówię, że się potykasz, ty na to : niemożliwe, przecież mam dwie nogi... ;)
Marnuję czas...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.






to są informacje dla czytelnika a reszta słów w tym wierszu to zwykłe zapychacze, które ni formą ni treścią nie są uzasadnione, więc w czym się czytelnik ma zgłębić.
Jerzy Pilch w jednym felietonie spuentował prostota jest zasadą wielkich wynalazków jak i wstrząsających opowieści, lecz wiersz który czytamy w tym wykonaniu, nie opiera się na prostocie, a na utartych frazesach, wychodzi po prostu banalnie, a to już nie jest zaleta
niestety nie wyniosłem nic z tej lektury
pozdr
Banalny to Ty sam jesteś, może nie tak bardzo w poezji, jak w krytyce. A choćby dlatego, że usiłujesz robić za cień samego H.Lectera. Owszem, dobry jesteś w tańcu, czy balecie, ale jak widać, za wszelką cenę usiłujesz to zniweczyć lizusowską krytyką. Gdybyś chciał dowiedzieć się coś więcej o wierszu, który tak dowcipnie krytykujesz, to sobie poczytaj powyższe uwagi, jakie miałem do Lectera. Pozdrawiam


prosiłbym aby mnie Pan nie obrażał, ponieważ ja nie krytykuję Pana a tylko wiersz i zawartą w nim treść, ty zaś obrażasz moje subiektywne odczucie.
Jestem czytelnikiem i mam pełne prawo do wyrażenia swojego zdania i jakiekolwiek będzie to zdanie powinno się je uszanować i w miarę merytoryczności wypowiedzi do niego odnieść.
Jeśli autor nie ma dystansu do własnej twórczości i nie godzi się z jakąkolwiek krytyką to chyba powinien zostać z własną twórczością w szufladzie. Zdania za i przeciw są równowagą w naturze(((-:
Niestety wiersz się sam nie obronił, a nieudolna walka i obrażanie czytelników świadczy tylko o autorze. niestety))-:
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Banalny to Ty sam jesteś, może nie tak bardzo w poezji, jak w krytyce. A choćby dlatego, że usiłujesz robić za cień samego H.Lectera. Owszem, dobry jesteś w tańcu, czy balecie, ale jak widać, za wszelką cenę usiłujesz to zniweczyć lizusowską krytyką. Gdybyś chciał dowiedzieć się coś więcej o wierszu, który tak dowcipnie krytykujesz, to sobie poczytaj powyższe uwagi, jakie miałem do Lectera. Pozdrawiam


prosiłbym aby mnie Pan nie obrażał, ponieważ ja nie krytykuję Pana a tylko wiersz i zawartą w nim treść, ty zaś obrażasz moje subiektywne odczucie.
Jestem czytelnikiem i mam pełne prawo do wyrażenia swojego zdania i jakiekolwiek będzie to zdanie powinno się je uszanować i w miarę merytoryczności wypowiedzi do niego odnieść.
Jeśli autor nie ma dystansu do własnej twórczości i nie godzi się z jakąkolwiek krytyką to chyba powinien zostać z własną twórczością w szufladzie. Zdania za i przeciw są równowagą w naturze(((-:
Niestety wiersz się sam nie obronił, a nieudolna walka i obrażanie czytelników świadczy tylko o autorze. niestety))-:

WiJa: M. Tali ma rację - uderzasz w niego (mi też zdarzyło się - choć nie wprost nawiązać coś do zakutej pały, czego żałuję) zamiast w to co pisze. Może i lepiej, że nic nie wynosi - wynosiło się kiedyś wynosiło z zakładów pracy i później gospodarka cierpiała.

M. Tali: A Pan powołuje opinię pierwszorzędnego z trzeciorzędnych pisarzy :-)

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




prosiłbym aby mnie Pan nie obrażał, ponieważ ja nie krytykuję Pana a tylko wiersz i zawartą w nim treść, ty zaś obrażasz moje subiektywne odczucie.
Jestem czytelnikiem i mam pełne prawo do wyrażenia swojego zdania i jakiekolwiek będzie to zdanie powinno się je uszanować i w miarę merytoryczności wypowiedzi do niego odnieść.
Jeśli autor nie ma dystansu do własnej twórczości i nie godzi się z jakąkolwiek krytyką to chyba powinien zostać z własną twórczością w szufladzie. Zdania za i przeciw są równowagą w naturze(((-:
Niestety wiersz się sam nie obronił, a nieudolna walka i obrażanie czytelników świadczy tylko o autorze. niestety))-:

WiJa: M. Tali ma rację - uderzasz w niego (mi też zdarzyło się - choć nie wprost nawiązać coś do zakutej pały, czego żałuję) zamiast w to co pisze. Może i lepiej, że nic nie wynosi - wynosiło się kiedyś wynosiło z zakładów pracy i później gospodarka cierpiała.

M. Tali: A Pan powołuje opinię pierwszorzędnego z trzeciorzędnych pisarzy :-)

pozdrawiam


Pan Marat ma rację, nie jestem poetą raczej atletą((-:, ale o subiektywnym odczuciu mogę pisać ile mi żywnie podoba, czy się to panom podoba czy nie. Ale nie urażam się gdy trzeciorzędnego pisarza krytykuje czwartorzędny((-:
pozdr

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...