Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

kiedy mężczyźni są mężczyznami
kobiety nie chcą na to patrzeć
tylko krzyczą albo płaczą
a najczęściej jedno i drugie

kiedy mężczyźni udają mężczyzn
kobiety podwijają rękawy
idą do fabryk
i gdyby mogły wzięłyby ze sobą na lewej ręce
ich pięcioletnią córkę

kiedy mężczyźni płaczą
świat jest trupem
i wtedy kobiety proponują im wódkę

kiedy mężczyzna kocha kobietę
ona o tym wie
i nie prosi o ładną sukienkę
czy nowy pierścionek

mężczyzna tylko czeka
na odpowiednią chwilę
by wyprostować drogę
którą idą

Opublikowano

Forma słabo. Szkoda, bo temat zasługuje na lepszą oprawę. Wiesz, u Ciebie doskonale da się wyczuć, czy piszesz w tzw. porywie, czy na logikę. Wypośrodkuj i będzie świetnie. W sumie - daję rady, ale sama chyba na zawsze pozostanę w polu:) więc wartość tej rady oceń sam :)))))

Pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dora, u mnie bardzo rzadko jest forma;) wiesz nie przywiązuję do tego wagi, słabo trudno, może następnym razem
ocenę przyjmuję na jak matka dziecko:)
dziękuję za czytanie
pozdrawiam
r
Opublikowano
kiedy mężczyzna kocha kobietę
ona o tym wie
i nie prosi o ładną sukienkę
czy nowy pierścionek


kiedy mężczyzna kocha kobietę
wystarcza jedno spojrzenie
złapane przypadkiem
żeby wiedzieć
że sukienka jest zbędna
a pierścionek zsuwa się z palca
cudne milczenie
wystarcza

:D
ładnie zaobserwowane, z ironią leciutką
podoba się, nawet, jeśli ciut słabszy od innych.
czy ja wiem zresztą...? na pewno spokojniejszy
pozdrawiam, Rafał

p.s - u Ciebie "ładnie zaobserwowane...itd." ja tylko dopowiedziałam, powtarzając za Tobą
:))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krzychu, dałeś wierszowi 90 sekund, ja w tym czasie nawet zębów nie zdążyłbym umyć, ale widocznie na tyle zasłużył, cóż
wyliczanka owszem, tak miało być
poprzedni lepszy, może, nie zawsze da się pisać hiciora;)))
dzięki za czytanie
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krzychu, dałeś wierszowi 90 sekund, ja w tym czasie nawet zębów nie zdążyłbym umyć, ale widocznie na tyle zasłużył, cóż
wyliczanka owszem, tak miało być
poprzedni lepszy, może, nie zawsze da się pisać hiciora;)))
dzięki za czytanie
r
:)
zanim napiszę komenta czytam kilka razy (wcześniej), u ciebie również - zacząłem czytać wczoraj. dlatego nie rozumiem tych 90 sekund. nie ma co się sugerować czasem między komentarzami.
z tymi hiciorami - jasne że tak :)
pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie ma ironii wiersz jest aż za bardzo poważny jak nie mój, a jednak kiedyś się taki urodził gdzieś w środku i przyszedł czas by ujrzał matnię orga
o spokojniejszy to fakt, czasem trzeba przyhamować;))
dzięki twoją wizję:)
i za czytanie przede wszystkim
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie ma ironii wiersz jest aż za bardzo poważny jak nie mój, a jednak kiedyś się taki urodził gdzieś w środku i przyszedł czas by ujrzał matnię orga
o spokojniejszy to fakt, czasem trzeba przyhamować;))
dzięki twoją wizję:)
i za czytanie przede wszystkim
pozdrawiam
r

dobra, jak nie ma, to nie ma
nie trafiłam ;D
sorry.
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


następny powali;))
ten jest z okresu kiedy nie było mnie na orgu, a trwało to kilka lat, jedyne co się zmieniło w wierszu to lata córki, a po za tym dla mnie wiersz jest wciąż aktualny
może słabszy, skoro tak piszecie, ale dla mnie ważny
dziękuję za komentarz i przede wszystkim za czytanie
pozdrawiam
r
Opublikowano

chociaż raz mnie nie zdołowałeś :-))
No - słabszy . Zdecydowanie .

Mój z 2004 :

Kobieta . Mężczyzna .
Dwa światy . Dwie chemie .

I jedna zaborczość .

i jedna pustynia .

Czasami oazą
staje się błysk w oku .

Nagły refleks serca .

Nagłe zakrwawienie .

Kobiecie ... Mężczyźnie ...
potrzebne są jednak

Głębokie korzenie ...

Opublikowano

Może nie jest soczysty, nie powala odkryciem, ani formą, ale jest w nim prywatność uchylona czytelnikowi i jakaś subtelność zaskakująca, (dla mnie, czytającej inne Twoje wiersze). Mnie tam wzruszył, bo wiem, że wtedy wszystko chce i udaje się prostować. Nawet sny. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


z jajami chłop:)
dzięki Czarek, za brak doła i wiersz który poradziły sobie na orgu
gdybyś coś kiedyś miał to się podziel w duchu rasta itp;))
mój słabszy, zły, ale jeszcze ugryzę jak wściekły pies;)
przyjedz do Pionek, pogadamy
najlepszego
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


o widzisz, a właściwie czytasz droga Aniu, że jest prywata i skrycie aż po wybałuszenie się, najwidoczniej bezpodstawne, ale zawsze szczere. Piszesz że wzruszył co doprowadza do normalności w relacjach damsko-męskich. jest zalążek zrozumienia i to cieszy - dziękuję:)
najlepszego
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Leo, dobrze że doceniasz te prawdy, bo jak facet tak pisze to musi coś w tym być;)
kiedy ma powalać to powala, a kiedy na być soczyście i sentymentalnie to też jest, prawda;))
czyli do trzech razy sztuka;)))
dziękuję za wyrozumiałość
najlepszego
r

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...